Źródło wody mineralnej na krakowskim Rynku Głównym


  O tym, że duże złoża wody mineralnej rozpościerają się wokół Krakowa, jest dość powszechnie wiadomo. Znane są źródła wody mineralnej w Swoszowicach i Krzeszowicach oraz solanki w Wieliczce, ale o źródle wody mineralnej w samym centrum Krakowa niewiele osób słyszało i zabrzmi to może jak sensacja, ale taka jest historyczna prawda.
  Opis źródła zamieścił w Roczniku Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego z 1845 roku prof. Florian Sawiczewski, znakomity farmaceuta i badacz wód mineralnych Polski południowej, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Profesor Sawiczewski mieszkał w tym czasie w Rynku Głównym, w kamienicy pod nr 43 (dawny nr 38), gdzie prowadził aptekę „Pod Słońcem", a więc w sąsiedztwie źródła, które dobrze znał.
Jak pisze prof. Sawiczewski: W samym niemal środku głównego rynku krakowskiego, w domku drewnianym, tuż obok Sukiennic stojącym a liczbą porządkową 8 oznaczonym, istnieje od dawna studzienka, wodą słono gorzkawą napełniona. Niestety prof. Sawiczewski nie podaje innych szczegółów, pozwalających umiejscowić wspomniany budynek, a wykaz z numeracją kramów zaginął.
  Druga wzmianka z tego okresu pochodzi z pracy doktorskiej Franciszka Marczykiewicza "Hydrografia miasta Krakowa i jego okręgu", wydanej w 1847 roku. Pisze w niej, że: woda słona krakowska (...) w roku 1844 stała się głośna i uwagę uczonych na siebie zwróciła. Powodem tego było czyszczenie rynku krakowskiego, a temsamem uprzątnienie starych i zbutwiałych kramików. Po rozwaleniu kramiku L. 8 oznaczonego, znaleziono w piwniczce małą studzienkę, napełnioną wodą słono gorzką. Umiejscawiając ją pisze dalej: o cztery łokcie niżej poziomu rynku głównego, w stronie północno-wschodniej sukiennic, leży studzienka głęboka na 1 łokieć14 cali, szeroka cali 14.
  Rodzi się jednak wątpliwość, czy istotnie była to strona północno-wschodnia, bowiem w tym czasie porządkowano północno-zachodnią stronę rynku, a drewniane kramy po wschodniej części rynku zaczęto rozbierać dopiero po uchwale Rady Miasta Krakowa z 2 grudnia 1850 roku o wyburzeniu kramów jako grożących niebezpieczeństwem ognia i oszpecających rynek, kiedy skończą się kontrakty o najem. Znajdujące się bliżej Sukiennic murowane kramy po wschodniej stronie dotrwały do lat sześćdziesiątych, co widać na zdjęciach Krygiera, Maliszewskiego i Rzewuskiego.
  O źródle tym pisał również Józef Louis, który w książce pt. Przechadzka kronikarza po rynku krakowskim napisał, że: źródło wody mineralnej, używanej niekiedy przez ubogą ludność w celach leczniczych, wydobywało się nieraz z głębokości 7 1/2 stóp do piwnicy drzewianego domku Pajdzińskich, stojącego na północnej części rynku, przed Sukiennicami, wprost kamienicy L. or. 44. Gdyby istotnie źródło znajdowało się po wschodniej stronie Sukiennic i znajdowało się na wprost kamienicy o numerze 44, byłoby to w miejscu, gdzie stoi obecnie fontanna zbudowana w połowie ubiegłego wieku. Ale ten obszar w ówczesnym czasie był zabudowany murowanymi kramami, jak opisano powyżej. Ta lokalizacja podana przez Louisa mogła wynikać z mylnie ocenionej perspektywy na rysunkach przedstawiających tę część rynku. Trzeba też zwrócić uwagę, że autor tej notatki pisał ją w 1890 roku a więc ponad 30 lat po wyburzeniu kramów na rynku. Poza tym po wschodniej stronie Sukiennic znajdowały się tak zw. kramy bogate i nie było tam raczej budynków mieszkalnych.
  Natomiast dom Pajdzińskich, a potem własność Oszackich znajdował się po zachodniej stronie Sukiennic i przylegał do tzw. Syndykówki, która z kolei przylegała do północno zachodniego narożnika Sukiennic. Widać to wyraźnie na obrazach z tego okresu. Jak pisze dalej autor: Gmina m, Krakowa kupiła w r. 1854 owo źródła wraz z domkiem za Złr. 1300 – a burząc domek źródło zasypała. Zmiana właściciela i kwota, za jaką nabyła gmina ten budynek, podane są w kadasterze opracowanym przez Karola Richtera.
  Również we Wspomnieniach Ambrożego Grabowskiego jest wzmianka, że domek ten wyburzono w maju 1854 roku. Był to mały domek z pięterkiem, w którym w dolnej części znajdowała się kawiarnia uczęszczana przez przekupki i niemały zysk dająca właścicielom. W ramach porządkowania rynku, jeszcze senat Wolnego Miasta Krakowa czynił starania odkupienia od nowych właścicieli niejakich Małeckich, tej chylącej się już w tym czasie ku upadkowi budowli ale żądali oni niesłychanie wysokiej kwoty 12 000 złotych monetą srebrną. Sprawa wytoczona została na drogę sądową o wywłaszczenie na użytek publiczny i po wyroku sądu dom został oszacowany na znacznie niższą kwotę i nabyty przez miasto. Ostatecznie Gmina miasta Krakowa zapłaciła za ów dom 1 300 zł, a burząc go źródło zasypała.


  Gdzie zatem mogło znajdować się owo źródło, które niewątpliwie istniało? Trudno teraz przesądzić, bo wymagałoby to jeszcze dalszych badań źródłowych lub archeologicznych. Może teraz w czasie przebudowy Rynku odkryją się jakieś tajemnice tego tajemniczego źródła.
  Opisywana studnia znajdowała się „w małej sklepionej piwniczce cztery łokcie głębokiej i miała głębokość łokieć jeden i cali czternaście, szerokość zaś jej była 14 calów". Wynika z tego, że dno studni znajdowało się około 320 m od ówczesnego poziomu rynku. Dno studni było z piasku, na nim leżały tłuczone grubsze kamienic zmieszane z czarną ziemią. Woda napływała do studni prawdopodobnie z kierunku południowo-wschodniego. Z wody wydobywały się bąbelki gazu. Wody było tak dużo, że musiano ją wylewać dwa razy dziennie.
Wypływ wody był znany przed 1806 rokiem, kiedy to usiłowano ocenić jej wartość. Była ona stosowana w celach leczniczych, zwłaszcza przez ubogich mieszkańców Krakowa.
  Analizę wody ze źródła wykonał na zlecenie władz Rzeczypospolitej Krakowskiej prof. Florian Sawiczewski w 1844 roku i opublikował ją w roku 1845. Powtórna wiadomość o badaniach tej wody znajduje w pracy Franciszka Marczykiewicza, którą „skreślił w celu otrzymania stopnia Doktora Medycyny" w 1847 roku.
  Była to woda o smaku słonawo gorzkim, miała żółtawy kolor i była bez zapachu. Miała temperaturę 125° C, ciężar właściwy 1,00843 i zawierała chlorek sodu, chlorek magnezu, chlorek wapnia, siarczek wapnia i siarczan sodowy Profesor Florian Sawiczewski wykonał kilkakrotny jej rozbiór i w wyniku tego obliczył przeciętną zawartość poszczególnych składników mineralnych. Analizę tę przytacza Marczykiewicz w swojej pracy w takiej oto formie:
W 1 funcie wagi norymberskiej pokazało
Chlorku sodu (sól kuchenna) 57,990 gran.
Chlorku magnu (solon magnez) 1,001 "
Chlorku wapniu (solem wapna) 2,052 "
Siarkanu sody (sól Glauberska) 1,041 "
Siarkanu wapna (gips) 1,001 "
Węglanu żelaza 0,014 "
Węglanu manganezu 0.002
Kwasu krzemionkowego 0,014 "
Istoty organicznej wyciągowej 1,057 "
Razem w 1 fun. = 12 uncyom jest 64,172 gran.
Marczykiewicz pisze, że woda krakowska należy do silnych wód solnych i tylko brakiem jodu od innych się odróżnia. Opisując jej działanie stwierdza, że: „sól kuchenna, utatwia trawienie, drażni lekko kanat kiszkowy, stąd obfitsze wydzieliny stolcowe. Rozrzedzając limfę, ułatwia jej obieg a temsamem znosi zatkanie ustroju limfatycznego. Podana w większej ilości, drażni narząd trawienia, wzmacnia pragnienie, następnie przypadłości zapalne. Zewnętrznie użyta, drażni skórę, ułatwia jej wyziew i wzmacnia wessanie. W drażliwych sprawia mocne swędzenie, czasem palenie skóry"
  Jako wskazania dla użycia tej wody podaje m.in.: „choroby zołzowe, objawiające się pod postacią: stwardnień i obrzmień gruczołów, zadawnione cierpienia skórne, zadawnione cierpienia dny, w celu rozpędzania zastoin i stwardnień trzewiów brzusznych, naczyń limfatycznych i ich gruczołów, problemy z trawieniem i zapieczenie stolca, choroby ustroju nerwowego i cierpienia nerwów." Jako przeciwwskazania podaje: „krwotoki, choroby zapalne i suchoty."
  Studzienką tą zainteresował się w ubiegłym wieku wybitny hydrogeolog, rektor Akademii Górniczo-Hutniczej profesor Antoni Kleczkowski. W ogłoszonej w 1965 roku pracy pt. Chemizm wód podziemnych Krakowa w zależności od struktur hydrogeologicznych, po przeliczeniu na współczesne miary przedstawił wynik analizy wody z tej studzienki w milivalach wg wzoru Kurłowa:

          Cl 98 SO4 2
11,1---------------------------------
          Na 93 Ca 5 Mg 2

  Wodą tą zainteresowała się również obecnie pani dr farmacji Teresa Latour, kierownik Zakładu Tworzyw Uzdrowiskowych Państwowego Zakładu Higieny z Poznania. Na podstawie tego wzoru ustaliła, że woda ze źródła w Rynku Głównym w Krakowie jest wodą mineralna, chlorkowo-sodowa, silnie słoną, ale jeszcze nie solanką. Woda taka mogła mieć znaczenie lecznicze. Zawierała około 11 gram soli kuchennej (NaCl) w litrze, a za solankę uznaje się wodę zawierającą powyżej 15 gram soli w litrze. Woda zawierała w jednym litrze około 4000 mg sodu, 180 mg wapnia, 45 mg magnezu i 300 mg siarczanów. Taka woda może być użyta do picia. Dzięki zawartości siarczanu sodowego woda może wspomagać trawienie, być pomocna w schorzeniach układu pokarmowego. Jako woda z podwyższoną zawartością soli winie nadawałaby się do picia stale, lecz okresowo. Mogłaby służyć osobom z niedoborem soli w organizmie, a więc ciężko pracującym, intensywnie pocącym się sportowcom, a także turystom. Byłaby też dobra do inhalacji i płukania jamy ustnej. Na typowe kąpiele lecznicze w solance ma troszkę za mało soli, ale moczenie się w takiej wodzie mogłoby mieć dobre skutki.
  Dzisiaj nie ma śladu po tym źródle, ale podczas ubiegłorocznych prac związanych z przygotowaniami do przebudowy płyty Rynku Głównego, dokonano niespodziewanego odkrycia. W czasie badań geoelektrycznych prowadzonych przez zespół z Zakładu Geofizyki Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony środowiska Akademii Górniczo- Hutniczej w Krakowie pod kierunkiem dr Jerzego Mościckiego, metodą tomografii elektrooporowej, która bazuje na zróżnicowaniu skał albo innych utworów pod względem oporności elektrycznej zarejestrowano znaczną anomalię w rozkładzie oporności i wykryto obiekt o bardzo dobrej przewodności elektrycznej (na ilustracji w kolorze niebieskim).

Pierwotnie przypuszczano, że mogą to być fragmenty zbrojenia jednego z dwóch podziemnych zbiorników przeciwpożarowych, jakie w latach 1943-44 roku wybudowali w Rynku Głównym Niemcy na wypadek zbombardowania wodociągów. Zbiorniki te miały głębokość 4-5 m, ok. 10 m szerokości i 22 m długości. Jednakże kształt i obszar, jaki zajmowała stwierdzona anomalia mógł wskazywać również na to, że może to być nagromadzona woda o dużym zasoleniu. Zaczęto snuć domysły, skąd taka duża ilość słonej wody mogła znaleźć się w tym obszarze. Przypuszczano, że może to być solanka używana w zimie do polewania ulic, jednakże zgromadzenie jej w takiej ilości w jednym miejscu byłoby prawie niemożliwe.
  Odkrycie tak dużej ilości solanki w jednym miejscu można by kojarzyć ze słonym źródłem opisywanym i badanym przez prof. Sawiczewskiego. Możliwe, że jest to ta sama woda, która napełniała kiedyś tę studzienkę w Rynku Głównym koło Sukiennic, twierdzi prof. Stanisław Witczak z Zakładu Hydrogeologii i Ochrony Wód AGH. W Rynku, z pomiędzy nieprzepuszczalnych iłów miocenu przebijają się fragmenty starych wapiennych skał. Przez nie może wypływać woda, gdyż wody głębokie są przede wszystkim w wapieniach. W centrum Krakowa starsze utwory geologiczne znajdują się blisko powierzchni, a parcie wód napływających z wyższych rejonów znajdujących się w otoczeni miasta, wypełnia je nimi jak w studniach artezyjskich. W ten sposób zmineralizowana woda mogła dostawać się do studni wykopanych w płytkich piaskach i żwirach czwartorzędowych i dochodziło do mieszania się wód głębinowych określanych na 1-3 tyś. lat z wodami gruntowymi.
  Wojewódzki Geolog mgr inż. Ryszard Myszka mówi, że trudno z dokumentami historycznymi dyskutować, mając na myśli sprawozdanie prof. Sawiczewskiego. Być może możliwość ponownego uruchomienia takiego ujecia-źródła nadal istnieje. Wymaga to jednak sprawdzenia odpowiednimi pracami wiertniczymi. Zakładając, że zmineralizowana woda pod płytą Rynku jest realną hipotezą, najciekawsze wydaje się ustalenie jej genezy i oczywiście jej składu chemicznego i czystości bakteriologicznej. Wydaje się, że w aktualnym stanie wiedzy można brać pod uwagę zarówno zasilanie wodami opadowymi z nasypów, których na Rynku jest kilka metrów, jak też wodami tłoczonymi pod ciśnieniem ze skalistych spękanych utworów podłoża mezozoicznego.
  Natomiast kierujący badaniami archeologicznymi w Rynku Głównym mgr Emil Zaitz z Muzeum Archeologicznego twierdzi, że dotychczas żadne wykopy badawcze nie potwierdzają obecności słonych źródeł na Rynku, ani też nie odnotowano takiego przypadku, kiedy wykonywano wykopy pod zbiorniki przeciwpożarowe. Stwierdza, że w czasie prowadzonych badań, jeżeli już pojawiała się jakaś woda, to była raczej woda opadowa zawieszona w uwarstwieniach lub przenikająca do podłoża ze współczesnej lub średniowiecznej kanalizacji, zanieczyszczona w wyniku przepływu przez nawarstwienia zalegające w tym rejonie od średniowiecza, a nawet wcześniej.
  Wracały też pogłoski lansowane przez kpiarzy i prześmiewców z XIX wieku, że ta słona woda ta to nic innego jak woda spod śledzi z kramów przy Sukiennicach i uryna ze starych dołów kloacznych. Było to raczej niemożliwe, bo sól była w tym czasie bardzo droga i nie gospodarowano nią rozrzutnie, a w tym obszarze rynku nie budowano szamb. O braku wiarygodności takich pogłosek może świadczyć to, że w różnych zapiskach na przełomie XIX i XX wieku powoływano się na Sawiczewskiego, który twierdził wręcz co innego. Przykładem może tu być zapis w książce autorstwa Louisa - "Przechadzka kronikarza po rynku krakowskim", wydanej w 1909 roku i powtarzany też później bezkrytycznie w innych publikacjach.
  Najbardziej autorytatywne są opinie na ten temat profesora Antoniego Kleczkowskiego, który wielokrotnie w swoich pracach badał i opisywał cały układ geomorfologiczny Krakowa i wykazał istnienie warstw wodonośnych również w rejonie Rynku Głównego i budzącego teraz u niektórych wątpliwości źródła wody mineralnej. W najnowszej książce jego autorstwa "Kształtowanie chemizmu czwartorzędowych wód podziemnych Krakowa 1870-2002"; Tendencja dalszych zmian, wydanej przez Wydział Geologii AGH w 2003 r., poświęca temu źródłu wiele miejsca i uważa za nieuzasadnione przypisywanie jego zasolenia czynnikom zewnętrznym.
Tego samego zdania jest dr Teresa Latour, która mówi, że jest mało prawdopodobne by ktoś dosypywał do wody tak dużą ilość soli, i nie łączyłabym go też z dołami kloacznymi, bo takiej ilości chlorku nikt z siebie nie wydala.." Według dr Latour, słone źródełko może oznaczać końcowy fragment podziemnych zasobów solnych ciągnących się tu od Bochni i Wieliczki. A co najważniejsze w tym wszystkim, nie można podważać wiarygodności badań uczonych z XIX wieku, bo przeprowadzone analizy w tym czasie, np. wód krynickich, do dzisiaj się potwierdzają.


Prawdziwe źródło trudno jest zlikwidować. Nawet jak się go zasypie, to dalej będzie ono wypływać. Woda rozchodzić się będzie w płytsze warstwy wodonośne. Tamto źródełko było w stosunkowo w niedalekiej odległości od tego zbiornika przeciwpożarowego z czasów okupacyjnych, który został pozbawiony górnej pokrywy i zasypany gruzem w czasie przebudowy płyty Rynku w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Woda mogła, penetrując warstwy wodonośne przepłynąć dalej wypełniając pustkę zbiornika.
  Żeby przekonać się, czy istnieje jeszcze woda mineralna w tym miejscu, wystarczyłoby według prof. Kleczkowskiego, wykonać odwiert do około 10 m głębokości, ewentualnie w drugiej fazie do głębokości około 50 m. Gdyby udało się odtworzyć to źródełko, byłaby to nie lada atrakcja turystyczna. Kraków kojarzony przez wielu turystów zagranicznych jako zatrute miasto, miałby w samym centrum zdrój, jak w prawdziwym kurorcie. Oczywiście nie uruchomi się pewno w Rynku Głównym sanatorium, ale przecież w obrębie Krakowa i jego okolicy takowe istnieją. Była by to zapewne znakomita dla nich reklama promująca też Kraków.
  Czy ktoś podejmie się stworzenia takiej turystycznej atrakcji?

Tekst TADEUSZ WOJTASZEK czasopismo AURA nr 1/2005