Pomnik
Seweryna Bethmana w kościele Panny Maryi w Krakowie.
W ścianie południowej kościoła Panny znajduje się
umieszczony grobowiec, przedstawiający poważną postać mężczyzny
w średnim wieku, w ubiorze zamożnych ludzi, jaki noszono w
pierwszych latach szesnastego stulecia.
Nie ma on teraz żadnego napisu, herb tylko przy nim Bethman,
dobrze w heraldyce znany, nie pozwała wątpić, że jest pomnikiem
jednego z Bethmanów, rodziny niemieckiej, zdawna w Krakowie osiadłej,
a w historyi górnictwa wielce zasłużonej.
Aczkolwiek pomnik pod względem sztuki jest dziełem godnem
uwagi, nikt przecież z opisujących Maryacką Swiątynię i zabytki
starego grodu, dotąd ani słowa o nim nic wspomniał.
Odkrycie jego i wierne wyobrażenie jakie tu przedstawiamy, winniśmy
panu Janowi Matejce.
Wnosząc z herbu i ubioru, gdy ten ostatni mianowicie najwyraźniej
epokę swą wskazuje, możemy śmiało powiedzieć, że pomnik ten
wzniesiony został na pamiątkę Seweryna Bethmana, rajcy
krakowskiego, tudzież żupnika olkuskiego i wielickiego, zmarłego
w roku 1515.
Bethmanowie, była to zamożna rodzina, która od niepamiętnych
czasów osiadła w Krakowie, a trudniąc się na wyższą stopę
kupiectwem, nieraz sprawowała urzędy rajców tego miasta. Wszakże
ze stosunków jej i spowinowacenia z przedniejszemi w kraju domami
widać, że posiadała niemniej zdawna wysokie poważanie i pochodziła
ze szlachty; inaczej bowiem, pomimo swego bogactwa i obszernych majętności
ziemskich, nie byliby Bethmanowie weszli w tak świetne jakie mieli
skoligacenia.
Pomiędzy nimi szczególnie znakomite zajmował stanowisko
Siegfried, czyli Seweryn Bethman, człowiek bogaty i biegły w górnictwie,
który będąc żupnikiem olkuskim, trzymał prawem zastawu tameczne
kopalnie srebra, puszczone mu przez króla Zygmunta I za 5000
czerwonych złotych. Jednocześnie był on także przez długie lata
bachmistrzem, to jest przełożonym nad górami w Wieliczce i
Bochni, a w czasie pełnienia tego obowiązku, zostawił po sobie
nieśmiertelną pamiątkę nadludzkiej prawie odwagi, ratując od
podłożonego ognia całą kopalnię.
Zdarzenie to zaszło w roku 1510, kiedy złośliwy jeden
robotnik, wychodząc z szybu, ogień w lochach podziemnych podrzucił.
Część z pozostałych robotników podusiła się od dymu, drudzy
uciekając śmiertelnie się poranili. Niebezpieczeństwo groziło
zniszczeniem kopalni, aby zaś je usunąć, potrzeba było trafić
na pierwsze zarzewie i przydusić takowe. Ale nikt nie chciał spuścić
się do wnętrza już ogarniętego ognim. Wówczas to Andrzej Kościelecki,
mający władzę nad salinami i 90- letni starzec Bethman żupnik
miejscowy, dając z siebie rzadki przykład poświęcenia, gdy żaden
z czeladzi iść się nie poważył, pierwsi rzucili się do
ratunku, a kiedy Kościelecki, rażony dymem, nie doszedłszy do
gruntu spadł na dół, Bethman, nie tracąc przytomności, ocucił
go i szczęśliwie do celu trafiwszy, ogień w zarodzie ugasił.
Wkrótce potem sędziwy Bethman zdał swoje obowiązki
jedynemu synowi Sewerynowi, który zasiadał także nieraz w radzie
miejskiej krakowskiej i był bardzo czynnym w wielu sprawach, jak o
tem przekonywają tameczne archiwalne akta. Niemniej odznaczał się
on i w zawodzie górniczym jako żupnik w Olkuszu, a bachmistrz w
Wieliczce, przez zaprowadzenie licznych a korzystnych urządzeń,
czego ślady pozostały w historyi i dokumentach starożytnych.
Jaśnieli tedy bogactwy i znaczeniem obaj Bethmanowie, a najpierwsze
rodziny starały się o wejście w bliższe z nimi związki. Głośny
z nauki i zamożności Jan Bonar, ożenił się z córką_
Siegfrieda, a siostrą Seweryna, Zofią; córka zaś tejże, także
Zofia, sławna z piękności, poszła potem za Firleja, wojewodę
krakowskiego i w dom jego wniosła bogate włości, a pomiędzy
niemi i Balice pod Krakowem.
Wśród tej pomyślności zakończył życie Seweryn Bethman
w r. 1515, pozostawiając wiekowego ojca, który, jak powiada najbliższy
tych czasów Paprocki, z wielkiej żałości, gdy mu syn jedyny tegoż
imienia umarł, acz był w leciech zaszły, żywota dokończył, mając
wieku 95 lat. Syn umarł 8 października. On dziewkę dał za Bonara
23 tegoż miesiąca, a sam potem umarł 28.
Na nim to wygasł w Krakowie ród Bethmanów. Wnosząc z twarzy na
nagrobku, pomnik dotąd w kościele P. Maryi istniejący, jest pamiątką
wyżej wspomnianego syna Seweryna, gdyż 95-letni ojciec miałby
postać nierównie sędziwszą.
