Godła domów krakowskich

 

  Nie tak bywało dawniej. Domów było niewiele, ale co jeden to inny, mocno zbudowany, rzeźbami zewnątrz pokryty - jak oprawy owych kodeksów — wewnątrz i na fasadach freski — jak tam miniatury. Miał każdy swe odrębne artystyczne piętno i nie numerem się pisał, lecz widniało na nim jego własne godło. Takich godeł poczet niewielki dochował się po dziś dzień i w Krakowie; więcej znikło bezpowrotnie wraz ze starymi domami i dziś jeszcze znika raz po raz, gdyż właśnie i stare domy znikają niestety. A szkoda! Bo jak wszystko, co nam przeszłość przekazała w spuściźnie, tak i te godła są interesującym i poszanowania godnym zabytkiem, świadectwem minionej kultury, tej, z której dzisiejsza wyrosła i na której się opiera. Jak z inskrypcyj tak samo i z tych godeł przemawia do nas przeszłość pełnym uroku językiem. To nasze hieroglify nie są czczą formą, lecz kryją w sobie zawsze jakąś myśl i zawsze coś znaczą.
 Toć i nasza dzisiejsza doba ma swoje hieroglify. W ostatnich czasach zdobyły one prawo obywatelstwa w sztuce, zawładnęły dziedziną artystycznego plakatu. Istnieje tu dążność do jak najdalej idącego wyrugowania pisma, a poprzestania na figuralnych znakach. Podobnie rzecz się ma i z godłami. Dla braku napisów trudno nieraz zrozumieć ich przeznaczenie, chociaż forma sama przez się tłumaczy się jasno; widzimy np., że rzeźba umieszczona na domu przedstawia trzy dzwony, ale nie wiemy co za związek między nimi a samymże domem. Stąd badanie godeł nastręcza większe trudności, niż badanie inskrypcyj. Te ostatnie zawierają zwyczajnie jakąś sentencyę odnoszącą się czy to do domu jako takiego, czy do jego mieszkańców, czy wreszcie zwróconą do przechodnia. Z godłami inna sprawa. Co znaczą owe zwierzęta, drzewa, gwiazdy, słońca, figury świętych, głowy ludzkie? Czy ktoś wystawiwszy dom odrazu na nim wykuł w kamieniu dwa barany o jednej głowie lub dwa gryzące się gady? Czy uczynił to jedynie w tym celu, by dom się zwał „pod jaszczurkami' albo „pod barany" ? Zdaje się, że nie. W taki sposób powstają tylko nieliczne zresztą — godła w naszych czasach, np. na (domach „pod pająkiem”, „pod osłem"; ,,pod stańczykiem”, „pod Mickiewiczem" i t. d. Są to godła quand meme, jakich na dawnych domach prawie wcale nie spotykamy. Tam godła powstawały czasem już podczas budowy wraz z domem, często dopiero z biegiem lat.


Część fasady domu "Pod pająkiem" przy ul. Karmelickiej nr 37

 To zjawiały się na domach, to znów znikały; jedne ustępowały miejsca drugim, przeobrażały się w ciągu stuleci, niekiedy nawet po kilka razy. Tak np. dom „pod barany" od XVI a może nawet jeszcze od XV w. zdobiły dwa barany o jednej głowie, a gdy je strącono w wieku XVIII, może w sto lat później, bo w r. 1860 „wychyliły znów barany nieśmiało rogi dla podtrzymania balkonu pierwszego piętra".
 Także materyał godła i jego położenie zmieniało się nieraz. Tradycyjnie dom zachował czasem pewną nazwę, do której w braku dawnego godła dorabiano później nowe. Wiele domów zachowało jeszcze nazwę po dziś dzień, chociaż z godła już od dawna niema i śladu. Byłoby pożądanem, aby przynajmniej w tych przypadkach godło na nowo przywrócić. Data powstania pierwszych godeł u nas nie da się ściśle oznaczyć. Z tych, które przetrwały aż do naszych czasów, najdawniejsze sięgają jeszcze średnich wieków. Najstarszym jest prawdopodobnie lew, na domu przy ulicy Grodzkiej nr 32, zwanym „Podelwie" już w r. 1431.


Godło domu "Podelwie" ul. Grodzka 32

Również w XV w. musiały powstać jaszczurki, Rynek główny nr 8,


Godło domu "Pod jaszczurkami" Rynek Główny nr 8

 średniowieczny charakter ma także baranek na domu przy ul. Szewskiej nr 7.


Godło domu "Pod barankiem" ul Szewska  nr 7

 Po tych nielicznych godłach średniowiecznych, które nas doszły, następuje cały szereg późniejszych z w. XVI i XVII, najwięcej zaś z XVIII w., t. j. z czasu, kiedy umieszczanie godeł na domach było jeszcze w powszechnym zwyczaju, a mnóstwo starych domów przebudowano lub zburzono, wznosząc na ich miejsce nowe. Najmniej stosunkowo godeł powstało w wieku XIX. Dopiero w ostatnich latach pojawiają się znowu nieliczne przykłady, świadczące o chwalebnej chęci wskrzeszenia tego dawnego zwyczaju.

 Materyał istniejących w Krakowie godeł nie jest jednostajny; przeważa wśród dawniejszych kamień, wśród nowszych gips. Nie znaczy to bynajmniej, iżby dawne godła były wyłącznie w kamieniu kute. Musiało ich być także wiele z mniej trwałego materyału, zwłaszcza z drzewa, ale te łatwiej zdołał zniszczyć ząb czasu, liczne pożary, co tak często Kraków nawiedzały, takie ręka ludzka, która pod tym względem w drugiej połowie bieżącego stulecia gospodarowała swobodniej niż kiedykolwiek indziej.

 Strona artystyczna naszych godeł jest także nierówna. Przeważnie będzie to robota kamieniarska, raz bez zarzutu, to znowu lichsza. Czasem wznosi się do artyzmu i obok nazwy daje domowi także prawdziwą ozdobę. Nas tu naturalnie więcej będzie zajmowała treść godła aniżeli jego forma zewnętrzna, t. j. strona technicznego wykonania. Jakkolwiek bowiem historyk rzeźby krakowskiej, a bardziej jeszcze historyk rękodzieł - kamieniarstwa. przedewszystkiem — nie będzie mógł godeł pominąć, jako wykonywanych na miejscu i w znacznej części miejscowemi siłami, to jednak znaczenie tych zabytków polega głównie na ich charakterze obyczajowym, wiążącym się ściśle z pojęciami i wierzeniami mieszkańców naszego grodu. Chociażby się bowiem na pozór zdawać mogło, że te znaki na domach mają w pierwszym rzędzie znaczenie ornamentacyjne, po bliższem zbadaniu ich charakteru przekonać się każdy musi, że przeznaczeniem ich był zawsze jakiś cel inny, poniekąd praktyczny. Cel ten bywał dwojaki: chodziło albo o objaśnienie, czem dom jest, (coś w rodzaju dzisiejszych szyldów), albo też o polecenie domu opiece Boskiej. Stosownie do tego przeznaczenia rozpadają się godła na dwie główne grupy. Porównywując je z inskrypcyami można powiedzieć, że znaki należące do pierwszej z tych grup odpowiadają napisom zwróconym do przechodnia, objaśniającym; do drugiej należą znaki przypominające treścią napisy przeznaczone raczej dla mieszkańców domu, są dla nich talizmanem, który ma szczęście przynieść a od nieszczęścia uchronić. Do pierwszej kategoryi zaliczymy godła kupieckie i herby, do drugiej godła symboliczne i figury  świętych. Na zakończenie wypadnie wspomnieć o godłach ściśle architektonicznych.

 

Godła kupieckie.

Spory poczet tutejszych godeł zawdzięcza swe powstanie zakorzenionemu w stosunkach handlowych od lat niepamiętnych zwyczajowi cechowania towarów pewnymi znakami. Znak taki zamiast nazwiska kładł kupiec na towarze, po tym znaku wobec mało rozpowszechnionej umiejętności czytania rozpoznawano pochodzenie i jakości towaru, ten sam znak także wisiał nad bramą domu, mieszczącego skład towarów w podobny sposób oznaczonych. Znaki towarowe grały w przeszłości o wiele większą rolę aniżeli w dzisiejszych czasach. Nie tylko w handlu, lecz także w przemyśle i w innych nawet dziedzinach życia zastępowały one pismo i były w powszechnem użyciu. Zresztą jeszcze i teraz, jakkolwiek zeszły do roli bardziej podrzędnej, mimo to całkiem wyrugować się nie dały i w postaci marek ochronnych oraz godeł w firmie mają dotąd aktualne znaczenie. Wcale doniosłem jest też ich znaczenie historyczne. Nie mówiąc o herbach, które pierwotnie również niczem innem nie są, jak tylko umówionymi znakami, ułatwiającymi rozpoznawanie osób, mamy nadto mnóstwo pokrewnych im znaków, bez których znajomości niejedna gałąź nauki obejść by się nie mogła. Dość wspomnieć o znakach wodnych na papierze, w tzw, filigranach, o znaczkach na porcelanie, na wyrobach złotniczych, nożowniczych, na pasach itp. Znaków tych miasta podpisów używają warsztaty artystyczne (salamandra Cranacha), niemniej pojedynczy artyści (goździk Garofala), najczęściej rzeźbiarze i kamieniarze (gmerki).

 Wobec tak szerokiego rozpowszechnienia tych konwencyonalnych znaków nie dziw, że w handlu nieraz większą przywiązywano wagę do znaku, jakiego kupiec używał, niż do jego nazwiska. Zresztą w wiekach średnich nie każdy miał ustalone nazwisko. Niektóre nawet i to największe nazwiska zawdzięczają, dopiero swe powstanie takim właśnie znakom towarowym. Medyceusze jako znaku używali trzech kul, które przejęli od angielskich lichwiarzy (Pfandleiher). We Włoszech sądzono że to są trzy pigułki i stąd dano owej potężnej rodzinie nazwę „medici”. Znaki tego rodzaju, a zwłaszcza gmerki, dały początek herbom mieszczańskim, które zyskały z czasem niemal to samo znaczenie, co herby szlacheckie.
 Znak łatwiej wpadał w oko, łatwiej go było spamiętać aniżeli nazwisko. Umieszczony na domu wskazywał wyraźnie, co się w domu mieści, wyraźniej niż dzisiejsze szyldy kolosalnych nieraz rozmiarów, bo gdy te ostatnie gęsto tuż przy sobie pozawieszane, mało się uwydatniają, to tam godło widniejące na domu samo jedno odrazu biło w oczy, bardziej niż dzisiejsze często gadatliwe napisy. Samo  jedno zaś dlatego, ponieważ zazwyczaj dom wąski, o dwóch lub trzech oknach, czasem nawet o jednem, służył wyłącznie jednemu celowi, mieszkał w nim najczęściej sam właściciel, utrzymywał tamże swój warsztat lub sklep. Dopiero w późniejszych czasach w miarę gęściejszego zabudowywania się miast zaczęto stawiać obszerne domy, a temsamem przybywało domowi mieszkańców.
 Przedmiot obrany na godło kupieckie może być rozmaity. Raz posiada pewien związek z przedmiotem handlu, któremu godło służy, to znowu obrany jest dowolnie, jak owe znaczki na towarach. I tak związek ten oczywiście jest widoczny, kiedy np. nad winiarnią umieszczona jest kita winogron (ul. Floryańska nr 25). Wiemy, że w domu tym miał winiarnię Józef Weiss, który w r. 1880 odnawiając na domu dawne godło „trzy dzwony", oplótł je gałązkami winnej latorośli i ową kitę w kluczu arkady umieścił, a nadto położył na środkowym dzwonie datę 1880, na bocznych zaś swoje inicyaly J. i W. Wiemy jednak także, iż kamienica ta już w XVI w. była zwana „pode dzwony". Nie wiadomo atoli, czy wówczas także godło wskazywało wprost na przeznaczenie domu, czy tutaj była ludwisarnia, w której odlewano dzwony.


Godło domu "Pod trzema dzwonami" ul. Floryańska 24

O domu „pod baranami" (Rynek główny nr 27) „podanie ludowe powtarza opowieść, iż dom ten pierwotnie był gospodą, a do niej spędzane barany, na sprzedaż lub rzeź w mieście przeznaczone, dawały miano „gdzie barany" temu wówczas na pół gospodarskiemu budynkowi. Postać dwóch baranów o jednej głowie, która od czasu niedającego się bliżej oznaczyć zdobiła narożnik tego domu, przechowała się w drzeworytnej odbitce, jednej z pierwszych, jaka przyozdobiła polityczną satyrę Marcina Bielskiego: Rozmowa dwóch baranów o jednej głowie, starych obywatelów krakowskich, wydaną w roku 1587 w drukarni Jakóba Siebenreychera. Odcisk tego drzeworytu zamieszczamy obok z objaśnieniem Dra Wisłockiego, iż rytownik przedstawił również w oddaleniu, z domem ,,pod baranami", górę Sikornik z kościołem św. Salwatora na Zwierzyńcu, a przed domem „pod baranami" ludek krakowski we współczesnych strojach".


Dawne godło domu "Pod baranami" Rynek Główny nr 27

 Trudno dziś stanowczo orzec, czy podobnie także i inne godła wzięto wprost z artykułów handlu, który miały cechować. Gdyby tak było, natenczas np. dom „pod gruszką„ (ul. Szczepańska nr 1), który się tak zwał już w XVI w. stanowiłby niegdyś skład owoców; mógł także do tej kategoryi godeł należeć rak (ul. Szpitalna nr 7), tutaj również wypadałoby zaliczyć dom zwany dawniej „pod beczką" (ul. Sławkowska nr 14). Czy jednak sprzedawano ryby w domach „pod szczupakiem" (ul. Łobzowska nr 34), albo „pod karpiem", a właściwie „pod złotym karpiem" (Rynek Główny nr 10), czy może godła te mają raczej związek z wyrobem lub wyszynkiem wódki, podobnie jak ów sławny dom „pod łososiem" w Gdańsku? W każdym razie nie ulega wątpliwości, że te wszystkie godła są stanowczo godłami kupieckimi. Do nich także zaliczyć wypada godła na domach „pod zającem" (Wiślna nr 8), „pod beczką" (Podzamcze 5), „pod białym orłem" (Floryańska nr 42), „pod Węgrem" (ul. Grodzka nr 42), „pod trzema gwiazdami" (Rynek główny nr 32) i wiele innych. Godła te, jak się zdaje, nie mają już bezpośredniego związku z rodzajem przedsiębiorstw, które się niemi posługują i obrane są dowolnie, podobnie jak owe znaki towarowe, o których poprzednio była mowa. Bezwzględnej wszakże dowolności nie było i przy obieraniu takich także znaków; zwłaszcza po wsiach lub miasteczkach utarły się były pewne typy godeł, jak o tem np. świadczy dawne przysłowie, że „wieniec na wino, wiechę na piwo, krzyż na miód wieszają". Oprócz tych trzech najpowszedniejszych znaków były inne mniej pospolite, jednak nader ulubione, które spotykamy jeszcze i dziś często na szyldach. Korona, orzeł, gwiazda, murzyn, głowa, dzwon, lew, jak były dawniej, tak i dotąd są w powszechnem użyciu. Że musiano kłaść te znaki na wszelkich przedmiotach codziennego użytku, o tem nas przekonać mogą znaki wodne na papierze, który z natury rzeczy w nierównie znaczniejszej ilości dotrwał aż do naszych czasów, aniżeli jakikolwiek inny z artykułów do domowego użytku służących. Otóż między filigranami na papierze rękopisów polskich XV w. spotykamy wszystkie wyżej wyliczone przedstawienia. Prof. Piekosiński dowodzi, że liczne papiernie w kraju używały znaków wodnych papierni zagranicznych, aby swemu wyrobowi nadać pozór towaru zagranicznego o dobrze zakredytowanej marce. Zrazu do zagranicznego znaku przybierają własny dodatek, a dopiero z czasem porzucają znak zagraniczny z pozostawieniem jedynie owego dodatku, którym bywa zazwyczaj herb. W ten sam sposób znaki kupieckie zagraniczne przedstawiające różne przedmioty, przeobrażają się u nas z czasem i ustępują miejsca herbom. Analogiczny proces odbywa się także wśród godeł na domach, chociaż z innych przyczyn. W miarę jak do miasta ściąga więcej szlachty, herby coraz częściej zaczynają się na domach pojawiać.

 Zanim przystąpimy do godeł herbowych, wspomnieć jeszcze wypada o dawnych godłach aptecznych, które należąc w zasadzie do kategoryi godeł kupieckich,  stanowią wśród nich odrębną grupę, a to ze względu na przedmiot przeważających tutaj przedstawień. Aptek byo w Krakowie już w XVI i XVII w. wiele i już podówczas można tam było dostać różnych ziół i korzeni pochodzących z dalekich, zamorskich krajów. Nadawało to aptekom jakieś charaktery egzotyczne, ten sam charakter mają i godła apteczne z owych czasów i to nietylko u nas, lecz także i w innych krajach. Przedstawiają one murzynów, słonia, nosorożca, tygrysa itp. W domu „pod murzynami` Floryanska nr 1, (lig. 8), którego godło pochodzące z XVII w. mieści się w narożnika między oknami pierwszego piętra, była apteka już w połowie XVI w. Miał ją w r. 1561 Szymon, aptekarz, w r. 1577 Hieronim, aptekarz, w r. 1578 Jarosz, aptekarz, w r. 1618 zwana „pod Murzyny", zwana także „pod Etyopy".


Godło domu "Pod murzynami" Floryańska nr 1

 Dom przy ul. Grodzkiej nr 38 zwany dawniej „pod Elefanty", należał w r. 1647 do Bonifacego Cantelli, aptekarza królewskiego. Musiały na nim być dwie rzeźby przedstawiające słonie. Jeden z tych słoni wmurowany dziś w dziedzińcu, w widermach sąsiedniego domu (wejście od ul. Poselskiej nr 18).


Godło domu "Pod elefanty" ul Grodzka 38

 Nad nim wmurowany nosorożec. Drugi nosorożec, wprawiony od frontu, stąd dom zwie się obecnie „pod nosorożcem". Dawniej dom „pod nosorożcem", albo może raczej „pod nosorożcami" był naprzeciwko (ul. Grodzka nr 31) i niezawodnie mieściła się tam również apteka. Zarówno słoń, jak oba nosorożce są, jak się zdaje, współczesne i pochodzą z końca XVI lub z XVII w.


Drugie godło kamienicy nr 38 przy ul Grodzkiej - "Pod nosorożcem"

 

Godła herbowe.

  Już w epoce gotycyzmu tarcze herbowe zdobiły domy i zamki. Zwyczaj umieszczania herbów czyto nad fasadą, czy nad portalem w kluczu sklepiennym, przetrwał przez wieki aż do naszych czasów. Godłami w ścisłem znaczeniu, t. j. takimi, od których dom nazwę swą bierze, herby nie są. Uwzględniamy je tu zatem tylko o tyle, o ile z nich domyślamy się powstania niektórych właściwych godeł. Wiążą się one nazbyt ściele z osobą właściciela domu.
 Niektóre godła herbowe dochowały się w pierwotnej, czysto heraldycznej formie, inne zatraciły charakter heraldyczny, lecz zachowały pewne znamiona, pozwalające się domyślać tego ich pochodzenia z herbów. Do pierwszych należy przedewszystkiem skrzydlaty lew św. Marka, wmurowany w dziedzińcu domu pod nr 11 w Rynku głównym. Nie jest rzeczą zupełnie pewną, dlaczego ten herb Wenecyi tu się znajduje. Wedle podania miał ten dom być niegdyś własnością Rzeczypospolitej weneckiej nabyty dla pomieszczenia posłów doży weneckiego, których w sprawach politycznych i handlowych nieustannie do Krakowa wyprawiano. Pewnych dowodów na to, iżby to był dom poselski, nie mamy; natomiast są wskazówki, iż pod koniec XVI w. i w pierwszej połowie wieku XVII należał on do rodziny Alantse, pochodzącej z Wenecyi i najpierw w Płocku, a następnie w Krakowie osiedlonej.


 "Lew św. Marka" godło domu przy Rynku Głównym nr 11

 Nie jest wykluczonem, iż któryś z członków tej rodziny pełnił w Krakowie funkcye konsula, chociaż godności tej nie piastował oficyalnie, z zachowaniem wszelkich form przyjętych w stosunkach międzynarodowych. Przypuszczenie to opiera się na analogicznym fakcie, stwierdzonym w drodze badań archiwalnych we Lwowie. I tam nad bramą domu w Rynku pod nr 14, zachował się lewek św. Marka z tego samego miej więcej czasu co krakowski, opatrzony datą r. 1600. Godło to podobnie jak u nas tradycya łączyła z pobytem stałych pełnomocników Rzeczypospolitej weneckiej we Lwowie, którzy mieli rezydować w domu godłem tem oznaczonym. Dotychczas jednak nie znaleziono w tamtejszem archiwum miejskiem żadnych śladów świadczących o stałem rezydowaniu konsulów weneckich we Lwowie. Natomiast powiodło się p. Władysławowi Łozińskiemu wykryć w aktach radzieckich zapiskę, z której wynika, że właściciel wspomnianego  domu Antoni Massari w toku pewnej pertraktacyj spadkowej, biorąc rodzinę wenecyanina Vesellego w obronę, wykazał się na ratuszu dokumentem wystawionym przez posła weneckiego w Konstantynopolu, a ustanawiającym go konsulem weneckim we Lwowie. Dekret ten datowany 16 czerwca 1610 jest późniejszym, aniżeli lewek oznaczony datą 1600, p. Łoziński przypuszcza więc, ze Massari dał herb Wenecki za godło swemu domowi nie jako konsul, ale jako Wenecyanin. Podobny związek mogłoby mieć i nasze krakowskie godło z kimś z rodziny Alantse.

 Inne godło herbowe w Rynku głównym „konik" (pod nr 39), nie ma już tak wybitnej formy heraldycznej. Kronikarz Rynku krakowskiego opowiada, że „według zapisków p. Żegoty Paulego „konik" miał się wydostać z tarczy herbowej Krzeczyków nad bramę tego domu, z której niedawno zjechał. Jan III nadał bowiem Janowi Jerzemu Krzeczykowi, kapitanowi chorągwi rajtarskiej, szlachectwo z herbem Starykoń ; a gdy ojciec jego Andrzej K., pochodzący z angielskiej rodziny, miał tutaj swoją kamieniczkę, konia za godło na niej zawiesił".

 Herb Starykoń o niezatartym charakterze heraldycznym znajduje się także na innych domach krakowskich, mianowicie na tych, które niegdyś były własnością Wielopolskich. Jeden z nich (ul. Jagiellońska nr 11) pomimo, iż na nim tarcza herbowa nieźle zachowana, już w ustach ludu zwie się pospolicie domem „pod starym ogierem". Niechby tylko jeszcze ta tarcza znikła albo podczas jakiejś nieumiejętnej restauracyi zastąpiono ją zwyczajną figurą konia, jużby po niedługim czasie mało kto się domyślił, iż pod tak zmienionemu godłem „starego ogiera" kryje się pierwotny herb Starykoń. Myśl tę naprowadza inny podobny przykład przeobrażenia się herbu w godło. Dom „pod Łabędziem", (ul. Szpitalna nr 13) nosi dziś godło, które niczem formy herbu nie przypomina.


Godło domu "Pod łabędziem" przy ul. Szpitalnej nr 13.

 Mimo to nie jest zbyt śmiałem twierdzenie, iż mamy tu do czynienia z przeobrażonym herbem Łabędź, który z czasem — może w XVIII w. — z nieznanych bliżej powodów zastąpiono dzisiejszą, wcale nawet ciekawą płaskorzeźbą, przedstawiającą łabędzia na tle schematycznie traktowanego krajobrazu.
  Możnaby jeszcze kilka z dziś istniejących godeł zaliczyć do kategoryi godeł herbowych. Dom „pod toporkiem" (ul. Szewska nr 16), na którym dziś żelazny toporek przymocowany do takiejże konsoli wprawdzie herbu Topór zewnętrzną formą nie przypomina, był prawdopodobnie niegdyś własnością panów z Tenczyna herbu Topór tak, jak i opodal leżąca kamienica przy ul. św. Anny nr 6, w spisie domów z r. 1666 „dicta pod topory", gdzie by poprzednio dwór Tenczyńskich. Nie jest także wykluczonem że "trzy gwiazdy" (Rynek główny nr 32), ,,trzy róże" (ul. Szewska nr 21), a nawet poprzednio wspomniane „trzy dzwony", powstały z herbów. Istnieją bowiem herby, w których polu te znaki się mieszczą. „Trzy dzwony" są nawet herbem polskim, niewiadomo jednak czyim, „trzy gwiazdy" zaś, które od niejakiego czasu są już tylko godłem sklepowem, były poprzednio godłem kamienicy i to już w w. XVI.

 

 Godła dewocyjne.

Mianem tem obejmujemy wszystkie to godła, których przeznaczeniem jest odżegnywanie od domu wszelkiego nieszczęścia. Mają one być niejako talizmanem zawieszonym na czelnej ścianie domu, jak ryngraf na piersi rycerza. Jakakolwiek będzie ich forma, pod formą tą kryje się zawsze pewien kult, jakieś zaklęcie, biorące swój początek z uczucia religijnego lub z zabobonu.
 Godła do tej grupy należące są u nas najliczniejsze. Nie tylko u nas, w całym prawie świecie są one powszechne, jak powszechną, niemal ogólnoludzką jest wiara w potęgi nadprzyrodzone, ludziom szczęście i niedolę zsyłające. Z zamierzchłej przeszłości pochodzące sprzęty i naczynia pokryte bywają nieraz ornamentem wyobrażającym przedmiot pragnień i życzeń. Na najniższym nawet stopniu kultury zostające plemiona miewają swe amulety i godła wyobrażające rodzajność, dostatek, w ogóle dobro, jakiego się życzy domowi; na wyższym zaś stopniu cywilizacyi ta sama myśl bywa wyrazona w godle w sposób nie tak naiwny. W klasycznej starożytności głowa meduzy albo maszkarony i głowy potworów mają chronić od złego, zażegnywać nieszczęście. W czasach chrześciańskich postaci świętych, krzyż lub inny znak symboliczny polecają dom wyższej pieczy. Z tego rodzaju znakami widzimy i w Krakowie mnóstwo domów, to samo uczucie religijne w najrozmaitszy sposób znajduje tu swój wyraz. Godła z różnych epok, pojedyncze figury i całe grupy, w różnych technikach wykonane, tak w płaskorzeźbie jak w wypukłorzeźbie i rzeźbie okrąglej, nawet w malarstwie — jest kilka domów „pod obrazem". Wszystkie te godła dadzą się sprowadzić do dwóch głównych typów, do typu godeł symbolicznych i religijnych. Do symbolicznych należą najdawniejsze z naszych godeł, więc średniowieczne. Noszą też charakterystyczne znamiona symboliki średniowiecznej. Podstawową częścią tej symboliki są motywy zwierzęce. Klucz do ich odczytania daje nam t. zw. zoologia średniowieczna, w której główna rola przypada zwierzętom fantastycznym. Źródło ich leży w bajecznej historyi naturalnej starożytnych pisany, np. Eliana Apoleusza, niemniej w Egipcie i Syryi, gdzie się chrześciaństwo rozwijało pierwotnie. Tam już z początkiem wieków średnich powstała zoologia średniowieczna, w której obok opisu zwierząt fantastycznych do każdego z nich dołączana była legenda.

Pisma te noszą nazwę bestyaryuszów", a powstały z jednego źródła, dotychczas nieodnalezionego, t. zw. fizyologusa.. Każde zwierzę z bestyaryusza wyraża symbolicznie jakieś pojęcie abstrakcyjne, np. bazyliszek oznacza grzech zatwardziały, syrena przedstawia pokusę i t. d.; jest także cały szereg przedstawień dla moralnych zalet. W ogóle dla ludzi średniowiecznych cały świat zewnętrzny był tylko obrazem świata wewnętrznego, duchowego, cała natura odzwierciedleniem chrześciaństwa. Każdy przedmiot otoczony głęboką, na dnie jego leżącą symboliką, jest wypowiedzeniem jakiejś myśli, która dla nas dziś bywa nieraz zagadką. Tak samo przedstawienia z bestyaryusza, jak w ogóle wszelkie przedstawienia zwierzęce są wyrazem tej głębszej myśli, wyrazem pewnego kultu. Są nim niewątpliwie także i nasze najdawniejsze godła, które mają właśnie ze świata zwierzęcego zaczerpnięty przedmiot. Do rzędu tych godeł należą tedy wspomniane już wyżej "jaszczurki" (Rynek główny nr 8), „lew" (ul. Grodzka nr 32), „baranek" (ul. Szewska nr 7); z późniejszych bardzo ładny może z połowy XVI w., „lewek" (ul. Szewska nr 18), „dwa smoki" (ul. Grodzka nr 32 w dziedzińcu), może także byłby tu znalazł miejsce „jeleń" (Rynek główny nr 36), oraz „wiewiórka," (ul. Floryańska nr 15). Co do dwóch ostatnich, musimy w braku wszelkich innych danych polegać jedynie na domyśle, godła te bowiem od dłuższego już czasu nie istnieją trudno zatem się dowiedzieć, jaki mógł być ich wygląd.


Godło domu "Pod lewkiem" ul. Szewska 18

Od dopieroco wspomnianych zwierząt mających symboliczne znaczenie, odróżnić należy zwierzęta, którym nad drzwi domu utorował drogę jedynie zabobon. Jest przesąd po wsiach, że zabity ptak drapieżny zawieszony z rozpiętemi skrzydłami nad bramą, przynosi szczęście. Wieszają więc zabitego orła, sowę, czy krogulca — nietylko ptaki, lecz także nietoperze, a nawet węże wieszają w ten sposób, bodaj na jeden dzień, aż do zachodu słońca. Być może, że jest tu pewna analogia z wspomnianym poprzednio starożytnym zwyczajem umieszczania na drzwiach maszkaronów i strasznych potworów dla odstraszenia złego. Godła przedstawiające ptaki z rozpostartymi skrzydłami były prawdopodobnie początkowo reminiscencyą owego przesądu. Godła takie spotyka się w wielu miejscowościach, nie brak ich też i w Krakowie. Noszą je domy „pod krukiem" (ul. Karmelicka nr 3), „pod orłem" (Rynek główny nr 45), „pod białym orłem" (ul.  Floryańska nr 42) i t. d. Dziś już nie istnieją na domach „pod krukami" (Rynek główny nr 25), ,,pod kaczką" (Podzamcze nr 5). Natomiast bardzo pięknym okazem zachowanego z czasów dawniejszych godła tego rodzaju jest „paw", (ul. św. Jana nr 30), pochodzący bodaj czy nie z XVI w. Na domu ,,pod kanarkiem" Rynek główny nr 24), była do niedawna deszczułka z namalowanem godłem. Tutaj możnaby także wspomnieć o domu „pod motylem" (ul. Kanonicza  nr 23).


Godło domu "Pod pawiem" ul ,św. Jana nr 30

 Przechodząc od godeł symbolicznych z przedstawieniami zwierząt do godeł religijnych, przeważnie figuralnych, w pośrodku zatrzymać się wypada nad godłami na pól symbolicznymi a na pól religijnymi albo raczej symbolicznymi i religijnymi zarazem. Ta dwoistość bynajmniej dziwić nie powinna, bo religia chętnie się posługuje symbolami tak, iż zarówno godła czysto symboliczne, jak i zwierzęta z bestyaryusza, wyrosły właściwie także na tle religijnem. Otóż takim symbolem religijnym jest np. oko otwarte w trójkącie, wyobrażenie Opatrzności — symbol nadający się ze wszech miar na godło domu, nad którym ma czuwać. Na krakowskich domach „pod Opatrznością" (ul. Wiślna nr 5, ul. św. Jana nr 9, ul. Stolarska nr 15 i t. d.), znak ten ujęty jest nadto w stylowe ornamentacyjne ramy. Dom przy ul. Szpitalnej nr 30, nosił symbol nadziei — kotwicę, na domu zaś leżącym naprzeciwko pod nr 21 jest dotychczas znacznych rozmiarów krzyż. Od tego godła już tylko jeden krok do godeł religijnych, figuralnych, a nawet tutaj granica między tymi godłami, a symbolicznymi zaczyna się zacierać tak, że się już nasuwają pewne wątpliwości, czy ten podział godeł przez nas przyjęty da się ściśle przeprowadzić i czy nie jest sztucznym.
 Godła religijne figuralne przedstawiają zazwyczaj postać osoby świętej umieszczoną w małej niszy na fasadzie, alboteż na kroksztynie w narożniku domu. Najczęściej spotykamy figurę Matki Boskiej samej albo z Dzieciątkiem. Z godeł należących do tego typu na szczególną wzmiankę zasługuje piękna renesansowa rzeźba na domu przy ul. Floryańskiej nr 5. Uwagi godne są także małe figurynki wpuszczone w klucz archiwolty nad portalami domów przy ul. Slawkowskiej nr 4 i Mikołajskiej nr 5. Z nowszych bardzo licznych figur Matki Boskiej staranniej wykonaną jest rzeźba na domu przy ul. Krupniczej nr 3. Także na służących za godło obrazach na fasadach domów malowanych widzimy przeważnie Madonnę, między innymi także na domu „pod obrazem" w Rynku głównym nr 19, malowanym w r. 1718. Na domu przy ul. Kanoniczej nr 25 jest obraz N. P. Maryi uważany za cudowny.


Godło domu "Pod Matką Boską " przy ul. Floryańskiej 5

Drugie, rzec można, miejsce wśród figuralnych przedstawień zajmuje św. Floryan, patron od ognia. I tego świętego przedstawienia spotykamy zarówno w rzeźbie wykonane, (ul. Grodzka nr 40, św. Marka nr 22, Podzamcze nr 7 w narożniku, Basztowa 7 i t. d, jakoteż wymalowane na tabliczkach Towarzystwa wzajemnych ubezpieczeń. Te ostatnie, ściśle biorąc, do godeł wcale nie należą, jednak tutaj z tego względu na wzmiankę zasługują, iż w gruncie rzeczy tasama myśl przyświeca przy ich umieszczaniu na domach, co dawniej przy umieszczaniu figury św. Floryana jako godła: chęć zapewnienia domowi ochrony od ognia. Tak to zmieniają się, z biegiem czasu pojęcia i tak wygląda ta sama myśl ubrana w formę nowożytną. Innych świętych figury umieszczone rzadziej na domach, chyba że jakiś szczególny powód skłaniał ku temu. Albo ktoś chciał polecić dom opiece swego patrona, albo jakiś zakład dobroczynny, zostający pod wezwaniem Świętego, kładł jego podobiznę na domu., w którym się mieścił, albo wreszcie przywiązaną była do domu tradycya, która go z postacią pewnego Świętego łączyła.
 Na kamienicy w Rynku głównym pod nr 35 stał przez kilka wieków z gliny i z gipsu wyrobiony św. Krzysztof niosący Pana Jezusa i podpierał długim drzewcem swą wysoką postać, widzialną z daleka. Trudno dociec, kto go tu mógł umieścić i dlaczego, ani też data umieszczenia nie jest pewna. Już bowiem z początkiem XVI w. kamienica ta w zapisce jest wspomnianą jako „lapidea Morstinowska cum signo Christophori". Figurę zdjęto ze szczytu domu jeszcze w r. 1792, mimo to dom ten dotąd zwie się powszechnie „Krzysztofory". Drugie Krzysztofory były niegdyś w rynku kazimierskim.
 Na domu „pod ściętą głową", zwanym tak również już w XVI w., widnieje głowa św. Jana Chrzciciela na misie, do niedawna zasłonięta a przed rokiem wydobyta z pod tynku.


Godło domu "Pod ściętą głową" przy Rynku Głównym nr 44

 Kamienica ta zwana „Bełzowską", jak nazwa wskazuje, należała w XVI w. do kupieckiej rodziny Bełzów, którą w aktach łacińskich pisano „Bełsza". Mieli oni kramy żelazne, bogate i sukiennicze, poczynając od r. 1468, a nawet własną kaplicę św. Jana Chrzciciela w kościele N. P. Maryi, którą jednak w Rzymie przez proces z Janem Bonarem w r. 1510 przegrali. Musiał więc któryś z Bełzów mieć szczególne nabożeństwo do św. Jana Chrzciciela, może swego patrona — imię to nosi kilku członków tej rodziny — skoro i kaplicę św. Jana Chrzciciela ufundował i głowę świętego za godło swej kamienicy obrał.

Godłem przedstawiającem patrona dawnego właściciela oznaczoną także była do niedawna kamienica w Rynku głównym pod nr 14. Fasadę zdobiła nad bramą gipsowa płaskorzeźba św. Jana Nepomucena klęczącego pod krzyżem, która tu pewnie przez nikogo innego nie została umieszczoną, jak tylko przez Jana Nepomucena Herczkę, potomka dawnych złotników krakowskich Herczków a właściciela tego domu w r. 1792. Dawniej nazywał się ten dom „pod św. Anną". Mylił się jednak tylekroć cytowany przez nas kronikarz rynku krakowskiego ś. p. Wawel-Louis, gdy w r. 1888 pisał, że „obraz św. Anny wyrzeźbiony w kamieniu znajduje się dotąd na tej kamienicy powyżej bramy wjezdnej". Widocznie nie przyjrzał się dokładnie tej rzeźbie i zresztą nic dziwnego, że nie przypuszczał, by rzeźba umieszczona na domu „pod św. Anną" przedstawiała nie tę świętą, lecz św. Jana Nepomucena.

 Na wielu domach, jak wyżej powiedziano, powstały godła religijne wskutek tego, iż była tam siedziba jakiejś instytucyi duchownej albo dobroczynnej.

 Dom »pod św. Trójcą", ul. Stolarska nr 13 (fig. 17), należał w XVII w. do Dominikanów, podobnie jak i leżący naprzeciwko kościół św. Trójcy. Rzeźba umieszczona w niszy, przedstawiająca św. Trójcę o typie wybitnie durerowskim zdobiła dawniej ścianę kaplicy.


Godło domu "Pod św. Trójcą" przy ul. Stolarskiej 13


 Dom „pod Bogiem Ojcem" (malowany), przy placu WW. świętych nr 8 był dawniej dziekanią kościoła WW. Świętych

 Statuę św. Rocha w narożniku domu przy ul. Siennej nr 16, gdzie dziś Archiwum aktów dawnych in. Krakowa, ustawiono z końcem zeszłego stulecia, gdy tutaj szpital św. Rocha dla studentów przeniesiono z ulicy Szpitalnej. W domu „pod Panem Jezusem" (plac Szczepański 3/4), mieścił się również szpital dla podupadłych mieszczan krakowskich.

 Rzeźba gotycka przedstawiająca Chrystusa w Ogrojcu, która dziś służy za godło domowi przy Placu Maryackim nr 8, pochodzi z kapliczki cmentarza przy kościele N. P. Maryi i jest niezawodnie dziełem Wita Stwosza, Na domu pod „św. Janem Kapistranem" ustawiono w narożniku posąg tego świętego, albowiem jest tradycya, że mieszkał w tym domu podczas swego pobytu w Krakowie w r. 1454.


Godło domu "Pod Kapistrantem" przy Rynku Głównym nr 26

 Kończąc rzecz o godłach dewocyjnych wspomnieć jeszcze wypada o pięknej rzeźbie nagiego putta, ustawionego w misternej niszy na domu ,,pod Aniołkiem (ul. Floryańska nr 11), wreszcie o należącem także do tej kategoryi godle domu przy ul. Krakowsklej nr 10, przedstawiającym na tle krajobrazu pasterza, z owcami oraz grupę ludzi siedzących przed domem przy piwie. Napis na wstędze brzmi: „Dałeś mi Panie z Twojej obfitości, dajże i temu, któren mi zazdrości".

 
Godło domu "Pod aniołkiem" przy ul. Floryańskiej 11

 Godła architektoniczne.

  Dotąd zajmowaliśmy się godłami, które mają pewne przeznaczenie poniekąd praktyczne. Teraz przystępujemy do ostatniej grupy godeł, mianowicie takich, z których każde możnaby nazwać „godłem dla godła". Przy kładzeniu takiego godła na domu żaden cel uboczny, żadna inna myśl nie kierowała twórcą, jak tylko ta, by dom nazwę od godła otrzymał, aby nie numer jedynie, lecz jakieś także pod względem formy bardziej indywidualne znamię odróżniało go od innych. W dzisiejszej dobie, kiedy prądy usiłujące coraz głębiej wniknąć w nasze społeczeństwo, podobnie jak i zagranicą, dążą do jego zniwelowania, chcą wszystkie jednostki pod jeden wziąć strychulec, zabić wszelki indywidualizm, w tych czasach każdy, choćby najdrobniejszy objaw przeciwnego kierunku w każdej sferze życia, a już najbardziej w sztuce, należy przyjąć ze szczerem uznaniem. Za jeden z takich drobnych objawów tej tendencyi w architekturze, uważamy kładzenie godeł na domach.
 W ostatnim lat dziesiątku powstało w Krakowie takich godeł, jak je nazwaliśmy architektonicznych,  stosunkowo wiele, więcej niż w ciągu całego poprzedzającego ten czas stulecia. Wprawdzie z początkiem bieżącego stulecia powstało może także parę godeł, jak np. głowa meduzy (ob. fig. 4) na domu zwanym stąd „pod białą głową" (ul. Bracka nr 6) —dzieło Józefa Schmelzera, profesora rzeźby na oddziale uniwersyteckim dla sztuk pięknych, ucznia wiedeńskiej szkoły Fugerowskiej, zmarłego w r. 1882 — ale to nie są właściwe godła, lecz raczej tylko ozdoby architektoniczne.


Godło domu "Pod białą głową" przy ul.Brackiej nr. 6

 Dopiero w ostatnich latach powstały właściwe godła architektoniczne, już z góry jako takie pomyślane. Na wielką skalę wprowadził je młody architekt p. Teodor Talowski, wróg szablonu w architekturze, wielbiciel Norymbergi, który, wzbogacając Kraków kilku nadzwyczaj malowniczymi i oryginalnymi domami, położył na jednych wcale interesujące godła, na innych znów odpowiednie napisy. Z umysłu unikał godeł rozpowszechnionych, jak np. lwa, orła i t. p., bo w takim razie zamiar oznaczenia domu w sposób indywidualny nie zostałby osiągnięty. Tymczasem godła do pewnego, stopnia dziwaczne, takie jak np. „śpiewająca żaba, osioł, pająk" łatwiej zdołają utkwić w pamięci, bo są bardziej uderzające. Do tego dodać należy, że żabę i pająka wykonał nader artystycznie w kamieniu zmarły przedwcześnie (w r. 1891) utalentowany rzeźbiarz i architekt ś. p. Władysław Chrośnikiewicz.
  Z innych nowszych godeł zasługuje na wzmiankę „Stańczyk" na domu architekta p. Tadeusza Stryjeńskiego (ul. Batorego nr 12), przez samego właściciela projektowanym.
 Niektóre z godeł architektonicznych, jakkolwiek je położono w tym jedynie celu, aby dawały nazwę domowi, przecież nie całkiem dowolnie i bezmyślnie zostały na ścianę domu rzucone, gdyż mają nadto znaczenie topograficzne, przypominają dawniejszy charakter miejsca, na którem dom stoi, lub otoczenia, w jakiem się znajdował. Tutaj np. należy także dopieroco wspomniana „żaba" (ul. Retoryka nr 1). Do niedawna jeszcze w miejscu, gdzie dziś stoi dom noszący to godło, nad brzegiem Rudawy, głośny grzechot żab często rozbrzmiewał w powietrzu. Dziś muzyka ta umilkła. Tylko jeszcze ta jedna na szczycie domu usadzona żaba przy akompaniamencie mandoliny „śpiewa" melodyę, której tekst nutowy oblega fryzem górną część fasady. I na pamiątkę owych żab z Rudawy dom zwie się „pod śpiewającą żabą".


Dom "Pod śpiewającą żabą" przy ul Retoryka nr 1

 Również topograficzne znaczenie mają pono »trzy lipki", na domu przy ul. Mikołajskiej nr 16. Prawdopodobnie byłto dawniej skromny dworek na przedmieściu, blisko bramy Mikołajskiej, jeden z tych dworków, jakich jeszcze przed kilkunastu laty można było parę oglądać w Krakowie. Rosły przed nim trzy lipy rozłożyste, pod którymi nad garncem miodu bliżsi i dalsi siadywali sąsiedzi — może to było coś w rodzaju dawnego salonu krakowskiego, a może tylko prosta gospoda. Nadszedł czas, kiedy miasto poczęło przybierać cechy bardziej nowożytne, lipy już zawadzały, wycięto je. Ale w tradycyi dom zwał się i nadal „pod trzema lipami" i właściciel jego wcześniej czy później w arkadach ponad oknami parterowemi poumieszczał trzy drzewa stylizowane, dzisiejsze „trzy lipki". Podobnie zapewne powstało także godło na placu WW. Świętych nr 1. Z początku rosła lipa przed domem, z czasem o jej istnieniu świadczyła już tylko skromna lipka w godle domu, dziś i tej już niema — znikła po pożarze w r. 1850, lecz dom, jak zwał się dawniej, tak i dotąd zwie się »pod lipką".


Godło domu "Pod trzema lipkami" przy ul. Mikołajskiej nr 16

 Na wzór trzech lipek może powstały także ,,trzy róże" (ul. Szewska nr 21). Nawet ta liczba trzech nie jest całkiem przypadkowa. Wszystkie niemal ludy z dawien dawna trójkę uważają za cyfrę pomyślną (mino trinum perfectum). W Krakowie spotykamy ją w wielu godłach : trzy gwiazdy, trzy dzwony, trzy lipki, trzy róże. Jest to wogóle liczba najbardziej „popularna". Nie dziw, że często ją kładą na domach.

W końcu zauważyć wypada, że niektóre nazwy domów, chociaż na pozór brzmią tak, jakby pochodziły od godeł, nic wspólnego z godłami nie mają. Tu nałożą domy „pod blachą" (zwany także „pod miedzią" (w Rynku głównym pod nr 29), dalej „pod latarnią" (ul. Szewska nr 13), „pod gankiem" (ul. Sławkowska nr 6), „pod telegrafem" (ul. Kanonicza nr 24), gdzie się mieścił przedtem Urząd telegraficzny, „pod łańcuchem" (róg ul. Starowiślnej i św. Gertrudy), „pod jagnięciem" (Rynek główny nr 28); ten ostatni nazwany tak od sąsiednich „baranów", od których jest znacznie mniejszy.