Kamienica nr 18 - Pałac Floriana z Mokrska
Kamienica
powstała w 2 poł. XIV wieku i mieszkał w niej biskup Florian z
Mokrska. W 1 poł. XVI wieku jej mieszkańcem był nadworny lekarz
królowej Bony, Włoch Jan Valentino.
Nadproźe
portalu w domu kapitulnym przy ulicy Kanoniczej nr 18 w Krakowie
wiąże się stylistycznie z pomnikiem Izdbieńskiego, a jeszcze
silniej z nagrobkiem Zebrzydowskiego, któremu jest współczesne.
Na uwagę zasługuje tu wypełnienie żagielków pięknym, włosko-renesansowym
ornamentem o charakterze groteskowym. Michałowicz bardzo zręcznie,
z subtelnością miniaturzysty przestylizował tutaj znany motyw
delfinów, ogonami czepiających się trój zęba. Ich sylwet już
tylko domyślamy się w konturach roślin. Trójząb zakończony
jest u góry główką aniołka; pod trójzębem muszla. Ten lekko
narysowrany ornament jest wzbogaconym przekształceniem ornamentu
w żagielkach nad niszą, w której mieści się ława królewska
w kaplicy Zygmuntowskiej. Całe to koronkowre nadproźe wdziękiem
swych lekkich form i ornamentów wyróżnia się spośród
wszystkich tego rodzaju zabytków polskich. Nadproźe portalu to
przecież z natury swej dzieło architektoniczne, tymczasem tutaj
wysunął się przed architekta rzeźbiarz, i to rzeźbiarz o
szczególniejszym zamiłowaniu do ozdobności. Z porównania
dzisiejszego stanu portalu z fotografią Kriegera sprzed lat
kilkudziesięciu widać, że portal był odnawiany.
Dom kapitulny, w którym znajduje się Michałowiczowskie
nadproże, istniał już w epoce gotyku, jak to widać po ostrołukowych
odrzwiach między dwiema izbami na parterze oraz po dwóch oknach
od strony podwórca. Okno parterowe ma wyraźny styl z przełomu
wieku XV na XVI. Podobne jest do niektórych okien Collegium Maius.
Z aktów kapitulnych wynika, że renesansową przebudowę
tego domu rozpoczął, a nawet daleko posunąć musiał biskup
poznański Andrzej Czarnkowski, skoro jego od roku 1560 następcy,
kanonikowi Marcinowi Izdbieńskiemu, pozostało już tylko
wybudowanie murów granicznych, a nadto zabudowań gospodarczych,
jak kuchnia, stajnia i t.p. Wszystkie okna, poza wspomnianymi wyżej
gotyckimi, są renesansowe, bardzo skromne; nie mają żadnych ozdób.
Ich styl schodzi się z węgarami portalu, a węgary nie wiążą
się zupełnie z nadprożem, które jest najwyraźniej późniejszą
ozdobną wstawką. Piękna i lekka w proporcjach, ale pod względem
technicznym licho wybudowana loggia, w której mieszczą się
schody wiodące na pierwsze piętro, musi, jak to z planu
kamienicy wynika, przynależeć do tej przebudowy, która wymieniła
gotyckie okna na renesansowe. Cały portal musiał być tak samo
skromny jak ona. Dzisiejsze nadproże, tak stylem różniące się
od otoczenia, zostało wstawione przez Izdbieńskiego celem
wzbogacenia i przyozdobienia portalu. Także i z wszelkiego braku
ornamentacji na obramieniach okien i na kapitelach w loggii, w rażącym
przeciwieństwie do ozdobności nadproża, widać, że Michałowicz
nie przebudował całej kamienicy
(W wieku XVIII wybudowano w podwórcu oficyny. Kanonik, który je
wybudował, umieścił na jednej z nich w rokokowym kartuszu swój
herb, Slepowron. W tym też czasie podniesiono poziom podwórca,
skutkiem czego kolumny arkad ugrzęzły w ziemi do znacznej wysokości.
Kartusz z herbem kapituły, Trzy Korony, doczepiony niewłaściwie
do portalu, pochodzi z epoki rokoka).
Charakterystyczną cechą ornamentacji nagrobka Izdbieńskiego
w Poznaniu i Zebrzydowskiego w Krakowie, a nadto nadproża w domu
kapitulnym jest jej żywość, ruchliwość i misterność,
powiedzmy złotnicza. Po archiwoltach szybko biegną w dwóch rzędach,
mijając się ze sobą, zawijane kartusze (Rollwerk), sznury pereł,
listeczki okręcające się dokoła gałęzi. Do wrażenia
szybkiego ruchu przyczyniają się drobne i jak klawisze liczne
konsolki, które podpierają gzymsy, to znowu biegną wzdłuż
sarkofagu. Nie bez znaczenia pod tym względem jest wprowadzanie
odmian, np. stopy sarkofagu Zebrzydowskiego, ornamenty na bokach
konsol w pomniku Izdbieńskiego, ozdoby na pilastrach, kolumnach
czy impostach różnią się między sobą. Wszędzie widać dążność
do unikania monotonii. Ornamenty kształtuje Michałowicz z
widoczną radością, wprost cieszy się nimi. W gęstwie
abstrakcyjnych i roślinnych ornamentów zarysowują się tu i ówdzie
motywy figuralne, jak alegorie Wiary i Sprawiedliwości w żagielkach
nad niszami, satyry wplecione w zawijane kartusze obramienia
tablicy lub nagie putty w locie, trzymające kartusz herbowy.
Oczywiście ornamenty nigdzie nie występują z pól wyznaczonych
im przez architekturę, aczkolwiek zdają się je rozpierać.
Dynamiczna to, ruchliwa ornamentacja, coś niby koloratura w śpiewie,
w przeciwieństwie do spokojnego, równo płynącego «bel canto».
Podkreślić silnie należy szczególny sposób traktowania
ornamentów w pewnych wypadkach. Na przykład konsolki, szlifowane
kamienie i sznur pereł biegnąc w trzech rzędach ponad sobą wzdłuż
sarkofagu Zebrzydowskiego nie padają na siebie osiowo, lecz mijają
się tak, jak podziałki noniusza. Ta sama uwaga odnosi się w
nagrobku Izdbieńskiego do rozetek i konsolek na gzymsie oraz do
ornamentów kartuszowych na archiwolcie i rozet na podłuczu
niszy. W następstwie tego nieumiarowego, a częściowo także
asymetrycznego układu pewne partie w obydwóch nagrobkach, poznańskim
i krakowskim, mienią się w oczach. Zupełnie to nie włoskie. Te
odchylenia od utartych norm włoskich, których nie brak także i
w konstrukcji nagrobków, nie są świadomym buntem, lecz wynikają
z niedokładnej znajomości włoskiej sztuki i z braku głębszego
wniknięcia w jej ducha. Inaczej musielibyśmy widzieć w Michałowiczu
artystę przewrotowego. Jako dziecko Północy nie zdołał
zrozumieć ani odczuć harmonii proporcyj i rytmów włoskiego
renesansu. Ale te odchylenia dają dziełom Michałowicza dużo świeżości
i naiwnego wdzięku. Z wcześniejszych jego utworów tchnie też
jeszcze jakby duch quattrocenta, a nie cinquecenta.

Dziedziniec

Dziedziniec

Przekrój i plan bramy wejściowej