Mur graniczny

Jak wiemy, w r. 1367 ogłoszonem zostało w Krakowie prawo uchwalone przez rajców miasta (wilkierz) o wspólnocie murów granicznych między sąsiedniemi kamienicami. Wspólne mury prawdopodobnie znane już były wcześniej, ale jako wyjątki, objawy sporadyczne i od dobrej woli sąsiadów zależne. Od powyższej daty każdy nowobudujący, lub chcący murem zamknąć swoją realność miejską w Krakowie, musiał stosować się do prawa. Wspólne mury graniczne stają się coraz częstsze, w XVII w. są już regułą ogólną.

Księgi miejskie co krok powołują się na postanowienia tego wilkierza i innych go uzupełniających.

I tak gdy w r. 1627 p. Wiśniowska na ul. św. Jana wyprowadza mur wyższych piątr na murze granicznym wspólnym jej kamienicy i sąsiedniej Kralowskiej, sprowadzeni wirtelnicy orzekają, że ponieważ nowy mur będzie też musiał być wspólnym, przeto p. Wiśniowska »gdy będzie używała tego muru, powinna go połowicę płacić, tj. tę stronę przy której się buduje; a iż z drugiej strony nie potrzebuje tj. od p. Krala, nie powinna go płacić« . Innemi słowy: sąsiedzi winni się dzielić kosztami stawiania muru granicznego, choćby na razie tylko jeden z nich go potrzebował i kazał stawiać, ponieważ obaj mają równe prawo do korzystanina z niego. W tymże roku niejaki Kromer skarżąc swoją sąsiadkę Kozłowską, iż zrobiła okna ze swego domu do jego ogrodu za bramą Wiślną, powołuje się na to. że "podług wTilkierza i prawa, okna nie mają być do sąsiada". I jeszcze w tym samym roku wirtelnicy zapisują, że wymierzyli »w murze środek granicy od tyłu kamienicy pp. Jasiowiców, wszerz 3 ćwierci (łokcia) według wilkierza m. Krakowa, na której granicy p. Hayman postawił ścianę swą własną drewnianą«. W zapisce zaś wirtelników z r. 1629 czytamy: »widzieliśmy z domu pomienionego kroksztyny i okna na plac Orłowiczów, których się wedle zwyczaju i wilkierza miasta tego na sąsiedzki plac mieć nie godzi; widzieliśmy też dach tegoż Ciepłowskiego przez wszytek dom jego idący, którego dachu szarów jest 18, zkąd na grunt Orłowicza na łokci 3 1/2 woda ścieka. Wedle starego zwyczaju i wilkierza tylko jeden szar być powinien, albo miasto szaru, gdzie dom wedle domu stoi, powinna rynna spoinie być zawleczona, z którejby woda na drogę ściekała«.

Z jaką skrupulatnością tych przepisów granicznych przestrzegano i jak ściśle przekroczeń w tej mierze dochodzono, świadczy między innymi akt urzędowy z r. 1603. Mianowicie Szymon Zagrzebski umierając jakoś mało co przedtem, zostawił kamienicę przy ul. Grodzkiej, na której zaczął był stawiać III »gadun« albo »gadum«. Sąsiad Franciszek Radota wystąpił przeciwko spadkobiercom Zagrzebskiego z zarzutem, że ściana graniczna tego nowego piętra nie odpowiada warunkom ustawowym, tak że on gdyby chciał też stawiać III gadun, nie mógłby korzystać ze ściany granicznej, jak do tego według starego wilkierza rady m. Krakowa ma prawo. Sprawa oparła się wysoko bo aż o stopnie tronu. Wydany został dekret królewski, wskutek którego burmistrz i Rada miasta musieli deputować czterech rajców miasta, aby wirtelnicy w ich obecności rzecz zbadali na miejscu, mianowicie orzekli, »jeśli tenże to mur nowy według wilkierza m. Krakowa jest zmurowany, żeby sąsiad chcąc się przy nim budować bezpieczen był i żadnej szkody nie miał. Ichmość tedy . . . panowie rajcy . . . wespołek z nami wirtelnikami... i murarzami starszymi... naleźliśmy to spólnie, że mur stary, na którym ten nowy jest wywiedziony od fundamentu, tj. pierwsze i wtóre gadun według wilkierza z przystojnymi obzacami jest murowany, ten nowy także mur, tj., trzecie gadun (o który spór jest) daliśmy przebić i znajdujemy, że jest na trzy ćwierci łokcia miąższy tak jako być ma i jako wilkierz uczy. Widzieliśmy i to, że pod tym nowym murem z tej strony od Franciszka Radoty starego muru obzac na ćwierć zostawiono. Tak, że gdyby p. Radota chciał mieć mur miezszy (s) niźli jako teraz według wilkierza jest na trzy ćwierci, tedy na tej ćwierci obzacu wolno mu będzie przymurować, będzieli chciał, jako na swym własnym. Upatrowaliśmy też to wszyscy pilnie i murarze to pod przysięgami swemi zeznali, że ten to mur nowy jest dobry i mocny dosyć, tak żeby sąsiad mógł weń tramy kłaść. A co się tyczy bugi albo maclochu dla olmaryi, którą p. Zagrzebski w tym to murze z swej strony uczynić dał, tedy p. Radota z drugiej strony takowąż mieć może, wszakże w innem miejscu. A to wszystko zapłaciwszy pierwej połowicę takowego muru potomkom zmarłego p. Szymona Zagrzebskiego«.