Kościół N. Panny Maryi

  Słynie na całą Polskę kościół Maryacki, tkwi on w pamięci każdego, co choćby raz go ujrzał, wyniosłością wieży stał się w naszej mowie skalą do porównywania wszelkich wysokości. Żyje on w pieśniach, podaniach i dziejach Krakowa. Z dumą każde dziecko krakowskie wskazuje na kościół Maryacki w tem przekonaniu, iż w całej ojczyźnie nie ma nad niego piękniejszej świątyni. Początek kościołowi Panny Maryi dał biskup, ale zbudowanie, ozdobienie jego, uposażenie i utrzymanie przez tyle wieków dziełem jest mieszczan krakowskich; pomnik to ich wiary, cywilizacyi, smaku i gustu, oraz miłości do miasta, w którem życie pędzili. Żywym on świadkiem wszelakiej doli mieszkańców Krakowa, mieści w sobie tyle wspomnień i zabytków z przeszłości mieszczaństwa, że im tu już za ciasno i dawniejsze kryją się pod późniejszych powłoką. Nie uległ ten kościół nigdy pożarowi, co należy do nadzwyczajnych osobliwości, zważywszy na wielokrotne przez ogień zniszczenia całego miasta, przez to zachowało się w nim mnóstwo pamiątek ubiegłych wieków. Historya jego pod wielu względami nie jest jeszcze znaną i nie ma dotychczas opisu, na jaki Maryacki kościół zasługuje.
  Gdy pierwotną farę starego Krakowa biskup Iwo Odrowąż pod wezwaniem św. Trójcy oddał w r. 1222 braciom św. Dominika, założył nowy kościół dla parafii śródmieścia pod wezwaniem Wniebowzięcia Panny Maryi. Był on zapewne drewniany dla szybkości w stawianiu, lecz nie należy go uważać za coś ubogiego z przyczyny materyału, bo w północnej i środkowej Europie dużo znajdowało się kościołów z drzewa, które przedstawiały się ozdobnie i wewnątrz bogato przystrojone. Z biegiem czasów ustępowały one miejsca zwykle po spaleniu kamiennym lub ceglanym budowlom.
  Kroniki nasze podając wiadomości o zupełnem zgorzeniu Krakowa w czasie pierwszego w r. 1241 napadu Tatarów, z pośród którego ocalał tylko Wawel i obwarowany kościół św. Andrzeja, każą wnosić, że ten pierwszy kościół Panny Maryi spalił się wówczas, poczem zabrano się do stawiania nowego murowanego. Ze śladów w planie obecnego kościoła znawcy architektury upatrują pozostałości z tej drugiej świątyni w fundamentach i dolnych murach obydwóch wież, oraz w zasklepionej hali zawartej między niemi, która niemałą trudność sprawiała budowniczemu, gdy ją miał związać z jednolitym planem nowego kościoła.
  Maryacki kościół ściśle wedle starego zwyczaju zwrócony wielkim ołtarzem na wschód, składa się z nawy głównej, dwóch niższych pobocznych, z prezbiteryum zakończonego pięciu ścianami z ośmioboku, ze sklepieniem o tem samem wzniesieniu 28 mtr. co w nawie; na przodzie ma dwie wieże i z obydwóch stron po cztery kaplice. Nie posiada transeptu, t. j. obejścia wokoło prezbiteryum, jak katedra na Wawelu. Jest on typem kościołów krakowskich z XIV wieku, którym służył za wzór, a mianowicie św. Trójcy, Bożego Ciała i św. Katarzyny. Uwydatniają się w nim osobliwości budownictwa krakowskiego. Przekrój poziomy filarów wykazuje przedłużenie w kierunku osi i widać brak kapiteli u trzonów filarów, że laskowania ze słupów wchodzą bezpośrednio do łuków. Chociaż kościół Maryacki co do wysokości zaliczają do znamienitszych świątyń w Europie, to jednak odznacza się on wielką prostotą w ogólnej strukturze; nie ma w nim bogactwa form, ani przepychu w zdobieniu, jakie widzimy w zagranicznych świątyniach gotyckich. Posiada on jednak pewne części, które pięknością i fantazyą kształtów budzą podziw. Na zewnątrz prezbiteryum nakrycia skarp, tak zwane pinakle, należą do najznakomitszych w tym rodzaju okazów stylu gotyckiego.
  Nadewszystko imponuje wyższa wieża Maryacka swojem malowniczem nakryciem, jakiego napróżnoby szukać wypadło po świecie. Owe osiem strzelistych wieżyczek nadzianych na hełm z piętrzącym się wysoko szczytem, unoszących się, gdyby w powietrzu ponad głową ceglanego ośmioboku, są arcydziełem fantazyi nawskróś artystycznej. Przypisują niektórzy formę owej wieżycy Maryackiej wpływowi polskiego budownictwa drewnianego. Wierzch ten pochodzi z XV wieku, pierwotnie był kryty gontami, w r. 1478 otrzymał pokrycie z ołowiu. Podziwiać i to w niej przychodzi, że pomimo kilkakrotnych w różnych wiekach jej restauracyi, o czem świadczą w gałce znajdowane zapiski na pergaminach z r. 1478, 1545, 1562, 1628, 1843, nigdy nie zmieniono jej kształtu.
  A chociaż uzupełniano ją nowemi dodatkami, to te zgadzają się z jej pierwotną strukturą a nawet ją upiękniają.
  Chorągiewkę najwyższą tworzy gotycka litera M z datą 1545 i 1562; gałka poniżej tkwiąca w szczycie, pozłacana, o średnicy 90 cnt., zawiera owe notaty za każdą odnową tam chowane. Pod nią na skrzyżowanych żelaznych sztabach unosi się jakby w powietrzu korona miedziana pozłacana, ośmiościenna, z obwodem 9 mtr. 60 cnt, ważąca blisko 400 kilogr., na której wyryte są: herb Polski, miasta Krakowa, godła mieszczan krakowskich, którzy się do sprawienia tej ozdoby przyłożyli. Na jednej ścianie widnieje r. 1666, co nie zniewala koniecznie do uważania tej daty za oznakę czasu fundacyi, bo kształt korony zdradza o wiele starsze jej pochodzenie.
Na tej wieży był umieszczony sztuczny zegar, wybijający 24 godzin z wskazywaniem odmian księżycowych; istniał on tu jeszcze do końca XVII w., co się z nim potem stało, nie ma wiadomości. Swoją drogą przebywali na tej wieży od początku jej zbudowania dwaj strażnicy, którzy czuwali nad bezpieczeństwem miasta i dawali znak na trwogę, witali też trąbami wybitnych gości, wjeżdżających do Krakowa. Wygrywają oni także melodye pieśni kościelnych, tak zwane hejnały przez lato w rannej porze dnia od 5 do 6 godz. i w czasie procesyi odbywanych po rynku. W r. 1848 strażnik stąd zwoływał ludzi do boju w czasie bombardowania Krakowa przez Austryaków d. 26 kwietnia przez tubę głosem "do broni", za co go artylerzyści ze zamku sprzątnąć usiłowali. Kule jednak wieżę mijały, jedna z nich przedziurawiła nawskróś dach kościelny. Wysokość wieży wyższej Maryackiej liczy 81 mtr.; zwała się zegarową lub strażnicą.
Druga wieża niższa, czworoboczna, wygląda jakby niedokończona, bo brak jej owej ośmiobocznej kondygnacyi, nakrycie ma w stylu odrodzenia na wzór dzwonnicy Zygmuntowskiej na Wawelu; sprawione r 1592. Składa się nakrycie jej z głównej kopuły na ośmiobocznym bębnie, z przylegającemi po rogach czterema małemi kopułkami.
  Przeznaczoną była na umieszczenie w niej dzwonów, dlatego zwała się zawsze dzwonnicą, dla odróżnienia od zegarowej. Dzwonów w niej jest pięć, z tych najstarszy odlewał Jan Freudenthal w r. 1435, z wyrzeźbionymi na nim herbami państwa, stolicy, rodziny Jagiellonów, współczesnego biskupa krakowskiego i innych rodzin. Zwiedzać można tylko wieżę wyższą, gdzie mieszkają strażnicy wytrębujący co godzinę na cztery strony świata starodawną pobudkę. Przed 20 laty jeszcze z wieży Maryackiej każdy pożar w mieście obwieszczano biciem w dzwon alarmowy mieszkańcom Krakowa, lecz gdy straż pożarną uporządkowano należycie, wartownikowi zakazano trwożyć ludzi sygnałem z wieży, ma on do udzielenia wiadomości telefon, połączony z budynkiem straży pożarnej.
  Kościół Panny Maryi stał sam dla siebie, odosobniony od innych budowli, otoczony cmentarzem naokoło, w którym chowano zmarłych parafian. Murem tenże odgrodzony od rynku i ulic, liczył 4 bramy, a 2 furtki do wejścia. Była też tu kaplica cmentarna, zbudowana przez Mikołaja Wierzynka przed r. 1338, a następnie z końcem XIV wieku stanął tu kościółek św. Barbary. Dach pokryty był w r. 1408 ołowiem, który strasznie przygniatał swoim ciężarem sklepienie, lecz nie doczekał się odmiany na miedź aż w r. 1760. Fundusz na to nowe pokrycie dał Piotr Stadnicki, kasztelan wojnicki, z namowy ks. Łopackiego.
  Pierwotnie dwoje drzwi wiodło do kościoła Maryackiego: od południa i północy, przy których portale są gotyckie i takież sklepienia w kruchtach. Przy południowem wejściu od zewnątrz widać dawne kuny dwie żelazne na łańcuchach, w które zamykano przestępców obojej płci za mniejsze winy dla pokuty w niedziele i święta.
  Do wnętrza kościoła wchodzi się po kilku stopniach w dół, co się napotyka w Krakowie po wszystkich starszych świątyniach. Przez ciąg bowiem wieków podwyższał się poziom miasta, który przykrywał cokół budynków i to w znacznej mierze. Przy kopaniu dołów na kanały, lub na rury wodociągowe, natrafiono w ulicach na kilka bruków coraz głębszych, a nawet na pomosty z dylów dębowych niżej o 2 do 3 mtr. Budowa kościoła Maryackiego odbywała się powoli, głównie z powodu braku funduszów. Najprzód stanęło prezbiteryum z początkiem XIV wieku, potem połączono mury głównej nawy z wieżami dawniej istniejącemi. Do zasklepienia nawy sprowadzono z Pragi majstra murarskiego Wernhera, który to wykonał r. 1395. Następnego roku pomalował je Mikołaj, malarz krakowski.
  Gdy runęło sklepienie w prezbiteryum, odbudował je w r. 1442 majster Cipser, murarz z Kazimirza.
  W ciągu XV wieku przybudowano kaplice z obydwóch stron naw pobocznych, które nie należały do planu pierwotnego, bo znać to z wyburzań okien zewnętrznych na wejścia do kaplic, lecz że fundowano je w epoce stylu gotyckiego, więc struktura ich godzi się z całością kościoła.
Z pierwotnych ołtarzy nie dochował się żaden, bo nawet wielki gotycki, ten, którego widzimy obecnie, jest już drugim, a może trzecim z kolei w tym kościele. Wszelkie w kościele sprzęty przez długoletnie używanie ulegające zniszczeniu, rzadko dawniej odnawiano, lecz stare usuwano, a w ich miejsce sprawiano nowe w stylu owocześnie panującym.
  A więc tak ołtarze, jak stalle, ławki, kazalnice, oddrzwia przemieniały się w świeże kształtem renesansowe, barokowe i t. d. Struktura kościoła wewnątrz utrzymywała się długo bez zmiany, bo ani pożar, ani inny wypadek nagły nie zaszedł w kościele Maryackim, coby zmuszał koniecznie do rekonstrukcyi w wiekach późniejszych. Dopiero XVIII stulecie, które sąsiedzi od zachodu nazwali epoką peruki i warkocza, przyniosło naszej mieszczańskiej świątyni fatalną odmianę i to pochodzącą z najlepszej woli, bo fundator owej rekonstrukcyi, ks. Jacek Łopacki, archiprezbyter kościoła Panny Maryi, przesycony smakiem najnowszego stylu we Włoszech, własnym nakładem w latach od r. 1735 do 1761 chciał jej nadać nową, wedle ówczesnych pojęć najpiękniejszą formę. Wtedy to ścianom w stylu gotyckim pięknie ozdobionym nadano powłokę w stylu barokowym. Postrącano wszelkie kapitele, baldaszki, dinsty, laskowania, słupki kamienne ostrołukowe, a zalepiono je gipsowemi, drewnianemi, wapnem narzuconemi pilastrami, gzymsami, gankami; ściany zakryto olbrzymimi obrazami na płótnach pomalowanymi i kolorowe szyby dla rozjaśnienia kościoła wyrzucono, a w ich miejscu osadzono białe. Równocześnie zbudowano nową kruchtę od zachodu z ozdobnym ale barokowym portalem.
  Ze zmianą pojęć o poszanowaniu pamiątek z przeszłości znaleźli się w II połowie XIX wieku pośród mieszczan krakowskich ludzie, i to z pośród parafian kościoła Maryackiego, którzy zapragnęli przywrócić ukochanej świątyni szatę jej pierwotną. Zawiązawszy komitet pod przewodnictwem Pawła Popiela, zabrali się do dzieła w r. 1889 i w nader krótkim czasie go dokonali szczęśliwie.
  Kierownictwo w odnowie gmachu oddano architektowi Tadeuszowi Stryjeńskiemu. Zaczęto najprzód restaurować prezbiteryum. Jan Matejko, sławny polski mistrz w sztuce malarskiej, obmyślił i nakreślił plan pomalowania całego kościoła. Po zrzuceniu powłoki stylu XVIII wieku, odkryły się prześliczne tryforia gotyckie i kolumny z baldaszkami, i dinsty smukłe, lecz niestety tak poutrącane, że z kawałków wypadło całość odtwarzać, nowe kamienie w mury wprawiać i w nich owe misterne z XIV wieku kształty wykuwać. Zadaniu tu swemu godnie odpowiedzieli krakowscy mistrze w kamieniarstwie, Chrośnikiewicz i bracia Trembeccy.
  Pomalowanie i pozłocenie ścian, sklepień i ornamentacyi powierzył komitet sprowadzonemu z Wiednia Antoniemu Tuchowi, zaś części figuralne, jak postacie aniołów, herby i różne godła wedle akwarelowych szkiców i kartonów Matejki wykonali artyści malarze krakowscy, tegoż uczniowie.
  Nie brakło w Krakowie i do innych robót restauracyjnych uzdolnionych wykonawców z pośród młodszej generacyi rękodzielników, wykształconych za granicą.
  W r. 1890 odsłonięte prezbiteryum w pierwotnej szacie tak zachęcająco oddziałało na publiczność krakowską, że komitet parafialny postanowił zaraz przystąpić do restauracyi całego korpusu kościoła. Znalazły się z różnych źródeł pieniądze, a zwłaszcza jeden niespodziewany fundator, który ofiarował przeszło 30 tysięcy guldenów na odnowę kościoła Panny Maryi. Doświadczenie nabyte przy robotach w prezbiteryum posłużyło wykonawcom przedsięwziętej restytucyi w nawach do szybszego spełnienia zadania. W d. 15 sierpnia 1891 r. poświęcił już całą odnowioną świątynię ks. kardynał Dunajewski.
  Teraz dopiero ukazała się w całym blasku piękność dzieła budownictwa z XIV wieku. Zrazu jaskrawość barw użytych w pomalowaniu ścian raziła wzrok ludzi, przywykłych do modnych dotąd szaroburych tonów w dekoracyach architektonicznych, dziwną się też wydawała polichromia przez Matejkę umyślnie dla oryginalności, wbrew uświęconej wiekami zasadzie wprowadzona do kościoła Panny Maryi. Granice barw idą zawsze wzdłuż linij architektonicznych, uwydatniając kształt ich składników, gdy tu przeciwnie biegną kontury w poprzek i wytwarzają jakąś niezgodę między malowanemi płaszczyznami a formami budowlanemi.
  Wpływ jednak destrukcyjny czasu powoli łagodzi te sprzeczności i wytwarza ogólną harmonię tonów choćby najjaskrawszych, która podniesiona promieniami słońca, wpadającymi przez kolorowe okna, wywiera dziwnie urocze wrażenie na patrzącego do wnętrza kościoła Maryackiego z wstępnej pod chórem hali.
  Tem wspanialej teraz przedstawia się w tem średniowiecznem otoczeniu ołtarz wielki, arcydzieło Wita Stwosza, należące do najznakomitszych zabytków sztuki snycerskiej w Europie z epoki gotycyzmu. Jest to olbrzymi tryptyk, czyli szafiasty ołtarz z dwoma podwójnemi skrzydłami. Środek zajmuje główna scena: Zaśnięcie Panny Maryi w otoczeniu 12 apostołów w rozmiarach kolosalnych. Po bokach na otwartych zwierzchnich skrzydłach mieści się 6, a z drugiej strony, gdy ołtarz jest zamknięty odsłania się na spodnich skrzydłach 12 płasko rzeźbionych obrazów z życia Panny Maryi i Jezusa Chrystusa. Ołtarz spoczywa na tak zwanej predelli, przedstawiającej drzewo genealogiczne Panny Maryi, a wierzch tworzy wśród licznych słupków i łuków pod baldachimami w okrągłej rzeźbie koronacya Matki Bożej i postacie świętych dwóch patronów Polski, Wojciecha i Stanisława. Wszystko napowrót żywemi barwami pomalowane i wyzłocone po odnowieniu i utrwaleniu, dokonanem w latach od 1867 do 1871.
Mając przed sobą tak niezmiernie cenne dzieło sztuki, podziwiać przychodzi w niem nietylko sam pomysł, zgromadzenie mnóstwa najrozmaitszych postaci, będącej każdej z osobna odrębnym typem z przeszłości, ale ocenić należy geniusz autora w wykonaniu pod względem sztuki. Co tu za rozmaitość ruchu figur, co za fantazya w udrapowaniu sukni, a jakie bogactwo ornamentyki! Wszędzie znać rękę mistrza niepospolitego. Miał nasz Wit naśladowców, przy nim wytworzyła się w Krakowie szkoła rzeźbiarska, lecz znawca zdoła odróżnić czy w drzewie, czy w kamieniu pracę jego oryginalną.
  Długo nie wiedziano, kto jest autorem ołtarza Maryackiego, dopiero przez Ambrożego Grabowskiego odnalezienie w archiwum kościelnem i ogłoszenie drukiem kopii aktu, umieszczonego gdzieś nad ołtarzem, sprawę wyjaśniło. »Był to mistrz Wit, dziwnie stateczny i pilny i życzliwy, którego rozu i robota po wszystkiem chrześcijaństwie z pochwałą słynie, którego też ta robota zaleca na wieki :. Tak mówi o nim na pergaminie Jan Heidek, pisarz miejski, podaje także wiadomość, iż to dzieło zaczęto w 1477, a skończono r. 1489. » Aczkolwiek wielki koszt ten ołtarz uczynił, bo 2808 złotych, wszakże z ratusza ani ze skarbu pospolitego nic nie dano.
  Tylko na testamencie odlecił był niejaki Franciszek Gleywic 200 złotych; ostatek od ludzi nażebrano po trosze, aż się nazbierało«.
  Fundacya to tedy czysto mieszczańska, która owoczesnym Krakowianom zaszczyt przynosi. Przyjrzyjmy się teraz całemu wewnątrz kościołowi, rozpocząwszy wędrówkę od głównego wejścia z rynku. Pierwotnie nie było z tej strony drzwi, a więc i kruchta, jako nowszy nabytek z r. 1754 nie zawiera w sobie nic zgodnego ze stylem kościoła. Nie licuje też wcale ze swem otoczeniem właśnie w tych czasach przeniesiona tu z południowej kruchty starożytna kropielnica z ołowiu odlana.
  Są takie dwie (druga w północnej kruchcie) i to niepospolitej wartości pamiątki z dalekiej przeszłości. Kształt naczynia osadzonego na trzech lwich nogach z napisem łacińskim z pozdrowienia Anielskiego głoskami romańskiemi, pozwala odnieść zabytek ten do wieku XIII. Pochodzą zapewne te kropielnice z pierwotnego kościoła Maryackiego.
  Przez marmurowy barokowy portal wchodzi się do ciemnej hali, jakby olbrzymiego przedsionka zasklepionego w stylu gotyckim, nad którym wznosi się wyniosła kaplica, zamieniona w r. 1821 na chór muzyczny.
  Widok wnętrza kościoła całego stąd przedstawia się bardzo wspaniale. Po bokach są wejścia do dwóch kaplic sprawionych w dolnych sklepach wieżowych, przyciemnionych, gdyż małe i wąskie okienka w grubych murach wież mało do nich światła przepuszczają. W prawej od południa są dwa ołtarze, w jednym obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, od którego kaplica ta nazwę dostała. W ścianie pod oknem tkwi piękny pomnik spiżowy Erazma Danigela, starosty Łobzowskiego. Na piętrze nad kaplicą M. Boskiej Częstochowskiej ufundowali w r. 1520 w stylu odrodzenia kaplicę Montelupowie pod tytułem nawrócenia św. Pawła. Wejście do niej
prowadzi z ulicy przez zewnętrzny ganek. Podobnie jak w wieży na prawo, znajduje się kaplica św. Antoniego w wieży lewej od północy. Dalej napotyka się obszerne stalle radzieckie z obydwóch stron nawy głównej umieszczone pod chórem. Przy filarach stoją ołtarze w stylu barokowym, posprawiane w XVIII wieku z współczesnych malarzy obrazami, z których niektóre są dziełami polskiego malarza z Krakowa, Orłowskiego, inne znakomitych mistrzów włoskich z epoki rokoko. Przy pierwszym na prawo filarze wzniesiono ambonę, lecz gdy z niej trudno słyszeć w głębi kościoła słowa kaznodziei, w roku 1900 wystawiono nową drugą kazalnicę przy pierwszym od prezbiteryum filarze z lewej strony w stylu gotyckim. Wykonał ją snycerz krakowski Wisz Wit.
  Stanąwszy w bocznej nawie od południa spostrzega się na tylnej ścianie śliczny, z białego kamienia renesansowy chórek, na którym stoi mały organek. Pod nim widać w ścianie ponad stallami piękny, osobliwy pomnik, sprawiony przez Radę miejską Janowi Matejce.
Wśród ram z różnobarwnych marmurów mieści się popiersie mistrza z bronzu na złoconem tle wyrzeźbione przez Cypryana Godebskiego. Pierwsza tu w rogu stojąca kaplica pod tytułem św. Łazarza ufundowana przez Jadwigę, żonę Sebastyana, kupca w r. 1494, oprócz sklepienia nic w sobie dawniejszego nie dochowała.
  Następna kaplica św. Walentego z XV wieku doczekała się właśnie w ostatnich latach odmiany, bo w miejscu obrazu przedstawiającego patrona kaplicy pędzla Rafała Hadziewicza, ulokowano podobiznę cudownego wizerunku Matki Boskiej Ostrobramskiej, ufundowaną przez Franciszka Wolbeka, obywatela z Litwy. Obraz św. Walentego z ołtarza wyjęty zawieszono wysoko na tylnej ścianie. Przy tej odnowie kaplicy wspaniały i okazały pomnik Marcina Leśniowolskiego, kasztelana podlaskiego, + 1593, doczekał się restauracyi. W bogatem otoczeniu, w stylu odrodzenia, wśród kolumn spoczywa z czerwonego marmuru wykuta postać rycerska całkiem odmiennie, jakby dla urozmaicenia między mieszczańskiemi nagrobkami.
Dalej ponad kruchtą południową na piętrze widać z gotyckiem sklepieniem kaplicę św. Aniołów Stróżów ufundowaną w XV wieku przez krakowskich patrycyuszów i ciągle przez następców podtrzymywaną. Ostatnia w tym rzędzie kaplica św. Jana Nepomucena, chociaż pochodzi z roku 1433 nie dochowała swego pierwotnego kształtu i obecnie jest w restauracyi.
  Na głównej wschodniej ścianie tej nawy bocznej już zdała uderza każdego patrzącego' niepospolita postać Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego w ołtarzu na tle ze srebrnej blachy wykutego widoku Jerozolimy. U stóp cudownego krucyfiksu stoi trumienka z relikwiami św. Teodora. Ołtarz ten z marmuru z 4 kolumnami bronzowemi ufundował w roku 1735 ksiądz Łopacki w miejscu dawniejszego, zapewne szafiastego tryptyku św. Krzyża z r. 1458.
Stoimy tu przed arcydziełem sztuki, wywierającem niezmierne wrażenie na każdym choćby najobojętniejszym człowieku. Uwydatnienie w głazie tyle najgłębszych myśli łączących się z ukrzyżowanym za całą ludzkość Zbawicielem było zadaniem niesłychanie trudnem dla rzeźbiarza, z którego się wywiązał z prawdziwem artyzmem mistrz nieznany naszego krucyfiksu. Nie wiedzieć, co wprzód i co więcej podziwiać w tem dziele, czy techniczną stronę wykonania, czy przymioty ducha w zimny kamień wcielone. Z wyrazem twarzy tej tu fizyonomii Chrystusa nie da się łatwo znaleść godny porównania inny utwór sztuki rzeźbiarskiej.
  Wszystko w nim jest osobliwością i budzi podziw. Pochodzenie niewiadome, z wykonania ciała i draperyi odnieść to dzieło należy do epoki przejściowej z gotyku do renesansu. Kto i gdzie go wykonał, nie ma wieści, domysły tylko snuć można, że ponieważ jest wykonanym z jednej sztuki kamienia wraz z krzyżem zarówno wykończony z każdej strony, przeznaczonym był nie na ścianę, lecz na wolne dookoła miejsce. U krakowskiej publiczności jest ten posąg Ukrzyżowanego Chrystusa przedmiotem powszechnej czci i uwielbienia i ściąga do siebie tłumy pobożnych, nawet w najsamotniejszych godzinach dnia spotyka się tu ludzi szukających w modlitwie przed tą postacią pocieszenia. W dziedzinie sztuki nadzwyczajna zagadka co do imienia mistrza, boć nie wielu liczy świat tej miary artystów z minionej epoki, coby mu można przypisać autorstwo krucyfiksu w kościele Maryackim. Przypisują je niektórzy Witowi Stwoszowi, lecz porównywując przez tegoż niewątpliwie wykonane krucyfiksy z tym oto w ołtarzu, napotyka się znaczne różnice.
Narożnik nawy głównej po pod tęczą zajmuje piękny ołtarz Bożego Ciała, tak zwane Ciboryum w stylu odrodzenia, okryte płaskorzeźbami z marmuru, dzieło to Jana Maryi Padowana wykonane w r. 1555. Dojście do miejsca przechowywania Sakramentu prowadzi po schodkach zamkniętych ciężkiemi z bronzu odlanemi drzwiczkami. W jednych orzeł polski figuruje, w drugich brama z trzema wieżami, jako herb Krakowa.
  Z tego tu wzniesienia Kościuszko d. 25 marca r. 1794 po nabożeństwie powtórzył przysięgę wygłoszoną poprzedniego dnia narodowi na rynku.
  Zakątki obok muru tworzącego tak zwaną tęczę w kościele Maryackim z obydwóch stron wypełniają przepyszne renesansowe z marmurów stalle i pomniki patrycyuszów krakowskich.
Przy południowej ścianie w nyżach widać postacie dwie męskie, dwie żeńskie z rodziny Montelupich, w półfigurach. Po północnej stronie koło drzwi do zakrystyi, podobne uwydatniają się osoby z rodu Cellarych, również wybornie wykute z kamienia. Nad drzwiami zaś w nyży wygląda w popiersiu, na rękach oparty, jakby czuwający nad porządkiem w kościele dobrze wymodelowany i z bronzu odlany biskup Gębicki. Istnieje tu boczne bezpośrednie wejście do prezbiteryum od kościoła św. Barbary bez kruchty, osłonione z pola prostym dachem blaszanym. Dolne ściany prezbiteryum zalegają stalle w stylu odrodzenia, ozdobnie z drzewa wyrobione, z scenami w płaskorzeźbie z życia Panny Maryi, barwnie wyzłocone i pomalowane. Niewiadome jest nazwisko ich mistrza; sprawione koło r. 1586. Miejsce przed wielkim ołtarzem dla duchowieństwa przeznaczone, odgrodzone jest balustradą z marmuru, z drzwiczkami brouzowemi, wyobrażającemi orła polskiego z Janiną Sobieskiego, bramę herb Krakowa i inne dygnitarzy godła.
  Ściany tu po obydwóch stronach zapełnione są pomnikami, świeżo przy ostatniej restauracyi tu przeniesionemi z zewnątrz kościoła i innych miejsc wewnątrz. Z marmuru czarnego nagrobek z portretem olejno w owalu ks. Jacka fcopackiego namalowanym, trzyma się strony południowej, naprzeciwległe podobny nagrobek widać innego archiprezbitera Maryackiego, Franciszka Lochmana. Połyskują dalej dwie wielkie płyty bronzowe w ścianę wmurowane z innych miejsc, wyobrażające w rycerskich strojach dwóch mieszczan krakowskich Salomonów.
Jeden w płaszczu i w zbroi Piotr Salomon, radca miejski, + 1506, znakomicie wyrzeźbiony i ze spiżu odlany. Na drugiej płycie podobnież wyobrażonym jest inny z tego rodu Salomon, wnosząc z łabędzia umieszczonego na godle, lecz z braku naokoło napisu bliższej nie ma o nim wiadomości.
  Po pod temi cennemi odlewnictwa średniowiecznego zabytkami wmurowano z zewnątrz kościoła przeniesiony teraz pomnik marmurowy w postawie
leżącej, wspartego na łokciu Seweryna Betmana, żupnika wielickiego, który w r. 1510 dla ugaszenia pożaru wszczętego w salinach wielickich, wraz z Andrzejem Kościeleckim spuścił się wśród dymu do szybu i ogień stłumił.
  Po bokach wielkiego ołtarza stoją na mensach kamiennych gotyckich dwa ołtarzyki renesansowe, z których w jednym na prawo jest obraz oryginalny Matki Boskiej Łaskawej, z niego kopia znajduje się na zewnątrz kościoła, obok drzwi od północy.
W drugim widać po lewej stronie ze staroniemieckiej szkoły obraz nawrócenia św. Pawła. Przy nim na ścianie z kamienia wykutym jest w popiersiu ks. Tomasz Pszonka, archiprezbiter Panny Maryi, + 1563.
  Zamiast dawnego chórku z organami ponad stallami, wedle projektu Matejki umieszczono na wspornikach blisko wielkiego ołtarza nową galeryę z rzeźbą św. Cecylii, pod ten sam organek, ściana zaś cała po drzwi do zakrystyi przedstawia teraz po przywróceniu kościołowi pierwotnego wyglądu śliczne tryforya w stylu gotyckim. Pola między oknami w prezbiteryum zajmują obecnie szeregi aniołów wyśpiewujących i wygrywających chwałę Panny Maryi.
Na bardzo stosownie do stylu kościoła obmyślanej belce umocowanej na konsolach figuralnych z herbami Polski i Litwy umieszczono po pod tęczą dawny olbrzymi krucyfiks. Pierwotnie miała tu istnieć statua Matki Bożej.
  Zwróciwszy się z prezbiteryum ku nawie bocznej lewej napotykamy ołtarz Zwiastowania Panny Maryi z obrazem znakomitego w XVIII wieku artysty włoskiego Battoniego.
  Obok stoi chrzcielnica wielka z cyny odlana w XV wieku przez mistrza Ulryka. Przez ciągłe czyszczenie dla połysku zatarto misternie wyrobione ornamenty i napisy głoskami naśladowanemi ze starszych wzorów.
  Całą ścianę główną nawy bocznej zajmuje suty ołtarz w stylu odrodzenia, bogato wyzłocony pod wezwaniem św. Stanisława. Zamiast obrazu malowanego jest rzeźba przedstawiająca scenę wskrzeszenia Piotrowina przez św. Stanisława. Tu w polach zapełnionych dziś ornamentami odpowiedniemi do charakteru ołtarza, przechowało się 6 płaskorzeźb z dawniejszego zapewne tryptyku, uwidoczniających historyą tego biskupa męczennika. Na jednym z nich widać kościół na Skałce jaki istniał tam przed postawieniem nowego w XVIII wieku.
  Płaskorzeźby te mają wejść w skład ołtarza osobnego w kształcie tryptyku, przez co kościół Maryacki pozyska nader cenny zabytek z średniowiecznej epoki.
  Na mensie obecnego ołtarza św. Stanisława widać za szkłem w ramach obraz z życia św. Jana Ewangelisty, namalowany w Norymberdze przez znakomitego mistrza Hansa Suesa von Kulmbach w r. 1516. Przechowywał się ten obraz w kaplicy Bonarów, do którego całości należą cztery zupełnie odpowiadające treścią obrazy tego samego artysty, przechowywane (niewiadomo jakim sposobem) w kościele św. Floryana na Kleparzu.
  Szereg kaplic przybudowanych z północnej strony kościoła rozpoczyna od ołtarza św. Stanisława pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego ufundowana w r. 1441. Tu w ścianie przeciwległej ołtarzowi tkwi nagrobek z popiersiem w płaskorzeźbie ks. Zygmunta Goliana rozgłośnego kaznodziei z przed 40 laty i administratora kościoła Panny Maryi.
  Następna kaplica św. Michała, należąca zawsze do cechu kuśnierzy, ufundowana w XV wieku mieści się na piętrze ponad kruchtą północną. Obok drzwi z jednej strony widać księżnej Marceliny Czartoryskiej pomnik z marmuru w popiersiu, wykonany przez Romana Lewandowskiego w r. 1897; z drugiej strony wmurowana jest płyta bronzowa przez Piusa Welońskiego wyrzeźbiona i odlana w Rzymie, a przedstawiająca w całej figurze, przebranego w kontusz, Pawła Popiela, oficera z roku 1831 i przewodniczącego komitetu parafialnego Maryackiego.
  Trzecia kaplica pod tytułem św. Wawrzyńca należała do sławnych w średnich wiekach patrycyuszów Turzonów, z których wybitniejsi spoczywają w tutejszem podziemiu. W naszych czasach łożąc na odnowę tej kaplicy familia Mazarakich nagrobki tu swoje stawia. Od ich imienia nosi teraz nazwę.
  Naprost tej kaplicy we filarze nawy głównej widać piękny pomnik z białego kamienia wykuty w stylu odrodzenia, mieszczący w nyży popiersie ks. Jana Leopolity, doktora teologii, słynnego kaznodziei i wydawcy pierwszej biblii w polskim języku, 1572. W rogatym birecie, z długą brodą wyobraża ta rzeźba typ uczonego z epoki Zygmunta Augusta.
  Zwróciwszy się do nawy bocznej spotykamy czwartą z rzędu kaplicę w rogu, założoną w roku 1446 pod tytułem św. Jana Chrzciciela, która przechodząc różne koleje niszczała już, dopiero gdy ją objął Jan Bonar, burgrabia krakowski, przyszła do świetności. Z tych czasów pozostały w niej wspaniałe ze spiżu pomniki Seweryna Bonara, + 1549, żony jego Zofii Betmanownej, + 1532, które należą do szeregu znakomitych okazów odlewnictwa z metalu przechowanych w kościele Maryackim. Tu też niedawno wprawiono w ścianę wielką bronzową płytę z wyrytą na niej rycerską postacią Emerama Salomona, żupnika drohobyckiego, + 1504. Do tej kaplicy należało jeszcze jedno arcydzieło sztuki rzeźbiarskiej: śliczny ołtarz św. Jana Chrzciciela, z którego dwa skrzydła i główne części środkowego obrazu znalazły się w kościele św. Floryana, o czem jest mowa przy opisie Kleparskiej świątyni.
  Z następnej epoki jest tu też marmurowy nagrobek Krzysztofa Kochanowskiego, chorążego sandomirskiego, + 1631.
  Między stallami a kaplicą Bonarów kąt odgrodzony wspaniałą balustradą i kratą spiżową nosi tytuł kaplicy Loretańskiej, ufundowanej w r. 1597. W ołtarzu znajduje się obraz Matki Boskiej, za cudowny uważany, który jest w swoim rodzaju osobliwością. Przedstawia typową u nas postać Matki Boskiej w pół figury z dzieciątkiem Jezuskiem na lewej ręce; na głowach korony oraz suknie na ciałach są misternie z metalu wyrobione i drogiemi kamieniami wysadzone, co wszystko nie byłoby żadną nadzwyczajnością. Ale twarz i ręce obydwóch postaci namalowane olejno zdradzają niepospolitego mistrza. Twarz Matki Boskiej uosabia piękność uderzającą.
Ołtarz ten już z obrazem niniejszym konsekrował Oborski, sufragan krak. w r. 1615, lecz żadnej nie ma wiadomości, skąd go wzięto czy sprowadzono i jak się zwie artysta, który go malował.
Rodzina Szembeków łożyła znaczne pieniądze na ozdobienie tej kaplicy; w r. 1641 odnowienie jej ukończono. Na ścianie mieszczą się pomniki Stanisława Szembeka, żupnika wielickiego, f 1638 i Franciszka, kasztelana kamienieckiego, + 1693. Ponad kaplicą na tylnej ścianie nawy bocznej błyszczy się wielki srebrny orzeł z rozpostartemi skrzydłami z łańcuchem i orderem złotego runa na szyi, wyrobiony dokładnie z drzewa. Znaleziono go zarzuconego między rupieciami na chórze. Był on ulokowanym ponad chórem z organami w ścianie głównej nawy nad amboną i miał w sobie mechanizm taki, że w czasie podniesienia przy mszy poruszał głową i skrzydłami i na powitanie robił toż samo, nakręcony. Przypisują mu pochodzenie z XVI wieku.
Przeniesienie organów z chóru ponad amboną nastąpiło w r. 1821 do kaplicy bractwa Wniebowzięcia N. Maryi Panny, założonego w r. 1411 przez kanonika kat. Jana z Rzeszowa. Tylko przez poświęcenie obszernej kaplicy między wieżami zawartej mógł chór muzyczny znaleźć właściwe pomieszczenie, bo nigdzie w dawnych kościołach nie napotyka się specyalnie zbudowanego chóru przy frontowej ścianie. W nawie lewej pobocznej w sklepieniu na zworniku widać głowę ks. Juliana Bukowskiego, proboszcza z kościoła św. Anny, namalowaną tu przez wdzięczność za wielki fundusz ofiarowany przez niego na restauracyę kościoła Panny Maryi.
kościoła Maryackiego potrzebują jeszcze uzupełnienia, gdyż brak w nich figur w nyżach pod baldaszkami. Wszędzie, gdzie tylko spojrzeć, widać natłoczone pomniki, nagrobki, tablice, płyty rzeźbione lub portrety malowane z różnych sfer ludzi, przeważnie jednak z pośród mieszczaństwa, a potem z duchowieństwa. Niedostaje jednak dużo napisów i nagrobków, które się musiały zatracić przy restaurowaniu, stawianiu nowych ołtarzy, coraz innych nagrobków, bo z aktów wiadomo o pochowaniu w tym kościele różnych wybitniejszych osób, a znaków widomych o nich nie ma. Pod całym kościołem Maryackim i pod kaplicami znajdują się groby z mnóstwem kości mieszkańców Krakowa. Z samych zresztą przemian fundacyj widać, jak liczne się tu pokolenia przewijały, po których ślady na ścianach zaginęły. Na zewnątrz kościoła dochowało się dużo jeszcze pomników pomimo nieprzyjaznych wpływów atmosferycznych, znać jednak ząb czasu na nich i żałować zaprawdę przychodzi niejednego dzieła sztuki, że powoli zmarnieje. ( Przed 30 laty spisał Żegota Pauli, w tym kościele 203 nagrobków, z pomiędzy zebranych przez Starowolskiego naliczył 134 brakujących).
  Nasze lata utrwaliły się pomnikiem na zewnątrz kościoła w murowanym w północnym narożniku od rynku na pamiątkę 200 rocznicy odsieczy wiedeńskiej, obchodzonej bardzo uroczyście w Krakowie w r. 1883. Kosztem miasta sprawiono wielką tablicę pamiątkową ze spiżu w oprawie renesansowej z kamienia. W płaskorzeźbie przedstawił Pius Weloński tryumf Jana III Sobieskiego nad pogaństwem, lecz niestety główna postać bohatera nie zgadza się wcale z prawdą ani co do portretu na twarzy, ani co do ubioru przez niego używanego.
Należy jeszcze zajrzeć do zakrystyi i skarbca, bo i tu bywają przy kościołach nader cenne zabytki. Od zewnątrz zakrystya przedstawia się jako budynek gotycki, zapewne z XV stulecia, wewnątrz jednak widać sklepienie i inne części sali z późniejszych wieków. Na piętrze jest też sala na paramenty kościelne, do których znoszenia urządzono teraz windę. Malowania tutejsze ścienne z XVIII wieku bardzo przez lata zniszczały; są one dziełem polskiego malarza Molitora z początku XVIII wieku, lecz pod grubym pokładem kurzu i kopciu nie wiele już dojrzeć na sobie pozwalały, aż teraz po umiejętnej restauracyi dokonanej przez Teofila Kopystyńskiego, artysty ze Lwowa, odżyły. Z porównania dzisiejszej zakrystyi od zewnątrz z jej wnętrzem wnosić można, iż sala na piętrze jest późniejszą dostawką. Również skarbiec zdradza zewnętrzną ścianą pochodzenie swoje z epoki renesansu.
  Ze zakrystyi wchodzi się do skarbca, w którym dużo jeszcze utrzymało się zabytków przeszłości, pomimo grabieży wrogów i na ofiarę ojczyźnie złożonych kosztowności. Różnicę wykazuje porównanie inwentarzy dawnych z obecnym stanem. Szczególnie obfituje skarbiec kościoła Maryackiego w kielichy; liczy ich przeszło 40 srebrnych, kilka szczerozłotych; są piękne relikwiarze, pacyfikały, krzyże i to we wszystkich stylach, jako pochodzące z różnych wieków. Aparatów kościelnych istnieje tu mnóstwo, przeszło tysiąc sztuk i to niektóre wielkiej wartości.
Znalazły się w skarbcu tutejszym nadzwyczajnie cenne zabytki sztuki: obrazy sławnego malarza niemieckiego, Hansa Suesa z Kulmbachu, norymberczyka, wykonane przez niego w najświetniejszej dobie jego życia w r. 1514 i 1515. Użyte one były jako drzwiczki do szaf sprawionych w XVIII wieku. Jednaka ich miara 118 cnt. na wysokość a 61 cnt. na szerokość, zrodziła przypuszczenie, że pochodzą one z ołtarza szafiastego, którego główny obraz środkowy był zapewne rzeźbą. Przedstawiają one w 8 obrazach historyę życia św. Katarzyny Aleksandryjskiej i po odrestaurowaniu ich teraz najnowszym sposobem, połączonym z chemicznem odżywieniem barw zachwycają znawców sztuki. Mają one napowrót wejść w skład tryptyku na wzorach współczesnych skonstruowanego i ozdobią ścianę w jednej z kaplic kościoła Maryackiego. Opiekę nad gmachem kościelnym jak i wszystkiemi w nim zawartemi przedmiotami podziela na współ z proboszczem komitet parafialny, który niejako reprezentuje krakowskie mieszczaństwo. Pierwotnie patronat kościoła Panny Maryi należał do zarządu miasta, lecz w czasie buntu pod kierunkiem wójta Alberta w r. 1312 odjął go miastu król Władysław Łokietek.
  A lubo mieszczanie zawsze szczerze zajmowali się budową, każdą odnową, uposażeniem i wspaniałem zdobieniem kościoła Panny Maryi przez wszystkie wieki jego istnienia, to jednak kolatorstwa nigdy już nie otrzymali. Posiadali tylko zawsze mieszczanie krakowscy wpływ na administracyą i w tym celu dwóch z pośród siebie, tak zwanych edylów wybierali.
  Proboszcz tej najznamienitszej w stolicy państwa parafii nosił miano urzędowe, archiprezbitera, u krakowskiej publiczności zwie się on zawsze prałatem, bo się do tej godności zwykle przez archiprezbiterów piastowanej przyzwyczaili. Toż i rezydencya tegoż przy placu Maryackim na rogu ulicy Szpitalnej zwie się prałatówką
  W r. 1403 od papieża Bonifacego IX uzyskał archiprezbiter Maryacki na mocy buli osobnej przywilej używania znamion biskupich, to jest infuły i pastorału i w takim ubiorze uczestniczy on w uroczystościach.
  Do spełniania służby Bożej, coraz liczniejszemi fundacyami rozszerzanej, liczba księży bywała przy kościele Panny Maryi duża, w r. 1723 sięgała 72, oprócz archiprezbitera pod różnemi nazwami: mansyonarzy, penitencyarzy, psałterzystów i prebendadarzy. Obecnie jest tylko 12 i ci obowiązki swoje należycie spełniają.
  Z poza obrębu miasta należy do parafii u Panny Maryi jedna wieś Bronowice Małe, przez co publiczność tutejsza miewa sposobność oglądania przejeżdżających przez ulice i Rynek weselnych gości w ślicznych strojach krakowskich włościan, z dziarską banderyą drużbów konnych, dążących dla zawarcia ślubów w świątyni Maryackiej,
  Istniała też przy tym kościele szkoła parafialna najstarsza podobno z krakowskich i nauki w niej były wyżej prowadzone, niż w innych tego rodzaju, dlatego uważano ją za zakład wyższy, z którego uczniowie przechodzili wprost na uniwersytet. Stała ta szkoła przy Małym Rynku i zajmowała połać południową dopóki jej nie zburzył rząd austryacki w r. 1803. Wówczas naukę zamknięto. Wskrzeszono ją w r. 1841 i umieszczono w świeżo nabytym domu przy ulicy Szpitalnej, gdzie dziś jest Kasa oszczędności.
  Chociaż nie w murach kościelnych lecz na kamienicy przeciwległej mieści się płaskorzeźba przedstawiająca Chrystusa w Ogrojcu, tu należy się jej wzmianka, gdyż znajdowała się ona zawsze w obrębie cmentarza Maryackiego. Jestto dzieło sławnego Wita Stwosza, przez niego w kamieniu wykute. Dowodu na to nie ma, tylko z wykonania i układu rzeźby przypisać ją można krakowskiemu mistrzowi i tak ją też znawcy sztuki oceniają. Żałować jednak trzeba, że wystawiona na wpływy atmosferyczne bez żadnej ochrony ulega ciągłemu zniszczeniu, szczególnie od gromad gołębi, które sobie w tej rzeźbie legowiska zakładają.
  Właściciele tej kamienicy są zarazem posiadaczami tak znamienitego zabytku sztuki, nie dbają jednak o jego ochronę, a zgłaszającym się o tejże nabycie odmawiają sprzedaży.