Kościół N. Panny
Maryi
Słynie na całą Polskę kościół Maryacki,
tkwi on w pamięci każdego, co choćby raz go ujrzał, wyniosłością
wieży stał się w naszej mowie skalą do porównywania wszelkich
wysokości. Żyje on w pieśniach, podaniach i dziejach Krakowa. Z
dumą każde dziecko krakowskie wskazuje na kościół Maryacki w
tem przekonaniu, iż w całej ojczyźnie nie ma nad niego piękniejszej
świątyni. Początek kościołowi Panny Maryi dał biskup, ale
zbudowanie, ozdobienie jego, uposażenie i utrzymanie przez tyle
wieków dziełem jest mieszczan krakowskich; pomnik to ich wiary,
cywilizacyi, smaku i gustu, oraz miłości do miasta, w którem życie
pędzili. Żywym on świadkiem wszelakiej doli mieszkańców
Krakowa, mieści w sobie tyle wspomnień i zabytków z przeszłości
mieszczaństwa, że im tu już za ciasno i dawniejsze kryją się
pod późniejszych powłoką. Nie uległ ten kościół nigdy pożarowi,
co należy do nadzwyczajnych osobliwości, zważywszy na
wielokrotne przez ogień zniszczenia całego miasta, przez to
zachowało się w nim mnóstwo pamiątek ubiegłych wieków.
Historya jego pod wielu względami nie jest jeszcze znaną i nie
ma dotychczas opisu, na jaki Maryacki kościół zasługuje.
Gdy pierwotną farę starego Krakowa biskup Iwo Odrowąż
pod wezwaniem św. Trójcy oddał w r. 1222 braciom św. Dominika,
założył nowy kościół dla parafii śródmieścia pod
wezwaniem Wniebowzięcia Panny Maryi. Był on zapewne drewniany
dla szybkości w stawianiu, lecz nie należy go uważać za coś
ubogiego z przyczyny materyału, bo w północnej i środkowej
Europie dużo znajdowało się kościołów z drzewa, które
przedstawiały się ozdobnie i wewnątrz bogato przystrojone. Z
biegiem czasów ustępowały one miejsca zwykle po spaleniu
kamiennym lub ceglanym budowlom.
Kroniki nasze podając wiadomości o zupełnem zgorzeniu
Krakowa w czasie pierwszego w r. 1241 napadu Tatarów, z pośród
którego ocalał tylko Wawel i obwarowany kościół św.
Andrzeja, każą wnosić, że ten pierwszy kościół Panny Maryi
spalił się wówczas, poczem zabrano się do stawiania nowego
murowanego. Ze śladów w planie obecnego kościoła znawcy
architektury upatrują pozostałości z tej drugiej świątyni w
fundamentach i dolnych murach obydwóch wież, oraz w zasklepionej
hali zawartej między niemi, która niemałą trudność sprawiała
budowniczemu, gdy ją miał związać z jednolitym planem nowego
kościoła.
Maryacki kościół ściśle wedle starego zwyczaju zwrócony
wielkim ołtarzem na wschód, składa się z nawy głównej, dwóch
niższych pobocznych, z prezbiteryum zakończonego pięciu ścianami
z ośmioboku, ze sklepieniem o tem samem wzniesieniu 28 mtr. co w
nawie; na przodzie ma dwie wieże i z obydwóch stron po cztery
kaplice. Nie posiada transeptu, t. j. obejścia wokoło
prezbiteryum, jak katedra na Wawelu. Jest on typem kościołów
krakowskich z XIV wieku, którym służył za wzór, a mianowicie
św. Trójcy, Bożego Ciała i św. Katarzyny. Uwydatniają się w
nim osobliwości budownictwa krakowskiego. Przekrój poziomy filarów
wykazuje przedłużenie w kierunku osi i widać brak kapiteli u
trzonów filarów, że laskowania ze słupów wchodzą bezpośrednio
do łuków. Chociaż kościół Maryacki co do wysokości zaliczają
do znamienitszych świątyń w Europie, to jednak odznacza się on
wielką prostotą w ogólnej strukturze; nie ma w nim bogactwa
form, ani przepychu w zdobieniu, jakie widzimy w zagranicznych świątyniach
gotyckich. Posiada on jednak pewne części, które pięknością
i fantazyą kształtów budzą podziw. Na zewnątrz prezbiteryum
nakrycia skarp, tak zwane pinakle, należą do najznakomitszych w
tym rodzaju okazów stylu gotyckiego.
Nadewszystko imponuje wyższa wieża Maryacka swojem
malowniczem nakryciem, jakiego napróżnoby szukać wypadło po świecie.
Owe osiem strzelistych wieżyczek nadzianych na hełm z piętrzącym
się wysoko szczytem, unoszących się, gdyby w powietrzu ponad głową
ceglanego ośmioboku, są arcydziełem fantazyi nawskróś
artystycznej. Przypisują niektórzy formę owej wieżycy
Maryackiej wpływowi polskiego budownictwa drewnianego. Wierzch
ten pochodzi z XV wieku, pierwotnie był kryty gontami, w r. 1478
otrzymał pokrycie z ołowiu. Podziwiać i to w niej przychodzi,
że pomimo kilkakrotnych w różnych wiekach jej restauracyi, o
czem świadczą w gałce znajdowane zapiski na pergaminach z r.
1478, 1545, 1562, 1628, 1843, nigdy nie zmieniono jej kształtu.
A chociaż uzupełniano ją nowemi dodatkami, to te zgadzają
się z jej pierwotną strukturą a nawet ją upiękniają.
Chorągiewkę najwyższą tworzy gotycka litera M z datą
1545 i 1562; gałka poniżej tkwiąca w szczycie, pozłacana, o średnicy
90 cnt., zawiera owe notaty za każdą odnową tam chowane. Pod nią
na skrzyżowanych żelaznych sztabach unosi się jakby w powietrzu
korona miedziana pozłacana, ośmiościenna, z obwodem 9 mtr. 60
cnt, ważąca blisko 400 kilogr., na której wyryte są: herb
Polski, miasta Krakowa, godła mieszczan krakowskich, którzy się
do sprawienia tej ozdoby przyłożyli. Na jednej ścianie widnieje
r. 1666, co nie zniewala koniecznie do uważania tej daty za oznakę
czasu fundacyi, bo kształt korony zdradza o wiele starsze jej
pochodzenie.
Na tej wieży był umieszczony sztuczny zegar, wybijający 24
godzin z wskazywaniem odmian księżycowych; istniał on tu
jeszcze do końca XVII w., co się z nim potem stało, nie ma
wiadomości. Swoją drogą przebywali na tej wieży od początku
jej zbudowania dwaj strażnicy, którzy czuwali nad bezpieczeństwem
miasta i dawali znak na trwogę, witali też trąbami wybitnych gości,
wjeżdżających do Krakowa. Wygrywają oni także melodye pieśni
kościelnych, tak zwane hejnały przez lato w rannej porze dnia od
5 do 6 godz. i w czasie procesyi odbywanych po rynku. W r. 1848
strażnik stąd zwoływał ludzi do boju w czasie bombardowania
Krakowa przez Austryaków d. 26 kwietnia przez tubę głosem
"do broni", za co go artylerzyści ze zamku sprzątnąć
usiłowali. Kule jednak wieżę mijały, jedna z nich przedziurawiła
nawskróś dach kościelny. Wysokość wieży wyższej Maryackiej
liczy 81 mtr.; zwała się zegarową lub strażnicą.
Druga wieża niższa, czworoboczna, wygląda jakby niedokończona,
bo brak jej owej ośmiobocznej kondygnacyi, nakrycie ma w stylu
odrodzenia na wzór dzwonnicy Zygmuntowskiej na Wawelu; sprawione
r 1592. Składa się nakrycie jej z głównej kopuły na ośmiobocznym
bębnie, z przylegającemi po rogach czterema małemi kopułkami.
Przeznaczoną była na umieszczenie w niej dzwonów,
dlatego zwała się zawsze dzwonnicą, dla odróżnienia od
zegarowej. Dzwonów w niej jest pięć, z tych najstarszy odlewał
Jan Freudenthal w r. 1435, z wyrzeźbionymi na nim herbami państwa,
stolicy, rodziny Jagiellonów, współczesnego biskupa
krakowskiego i innych rodzin. Zwiedzać można tylko wieżę wyższą,
gdzie mieszkają strażnicy wytrębujący co godzinę na cztery
strony świata starodawną pobudkę. Przed 20 laty jeszcze z wieży
Maryackiej każdy pożar w mieście obwieszczano biciem w dzwon
alarmowy mieszkańcom Krakowa, lecz gdy straż pożarną uporządkowano
należycie, wartownikowi zakazano trwożyć ludzi sygnałem z wieży,
ma on do udzielenia wiadomości telefon, połączony z budynkiem
straży pożarnej.
Kościół Panny Maryi stał sam dla siebie, odosobniony od
innych budowli, otoczony cmentarzem naokoło, w którym chowano
zmarłych parafian. Murem tenże odgrodzony od rynku i ulic, liczył
4 bramy, a 2 furtki do wejścia. Była też tu kaplica cmentarna,
zbudowana przez Mikołaja Wierzynka przed r. 1338, a następnie z
końcem XIV wieku stanął tu kościółek św. Barbary. Dach
pokryty był w r. 1408 ołowiem, który strasznie przygniatał
swoim ciężarem sklepienie, lecz nie doczekał się odmiany na
miedź aż w r. 1760. Fundusz na to nowe pokrycie dał Piotr
Stadnicki, kasztelan wojnicki, z namowy ks. Łopackiego.
Pierwotnie dwoje drzwi wiodło do kościoła Maryackiego:
od południa i północy, przy których portale są gotyckie i
takież sklepienia w kruchtach. Przy południowem wejściu od zewnątrz
widać dawne kuny dwie żelazne na łańcuchach, w które zamykano
przestępców obojej płci za mniejsze winy dla pokuty w niedziele
i święta.
Do wnętrza kościoła wchodzi się po kilku stopniach w dół,
co się napotyka w Krakowie po wszystkich starszych świątyniach.
Przez ciąg bowiem wieków podwyższał się poziom miasta, który
przykrywał cokół budynków i to w znacznej mierze. Przy kopaniu
dołów na kanały, lub na rury wodociągowe, natrafiono w ulicach
na kilka bruków coraz głębszych, a nawet na pomosty z dylów dębowych
niżej o 2 do 3 mtr. Budowa kościoła Maryackiego odbywała się
powoli, głównie z powodu braku funduszów. Najprzód stanęło
prezbiteryum z początkiem XIV wieku, potem połączono mury głównej
nawy z wieżami dawniej istniejącemi. Do zasklepienia nawy
sprowadzono z Pragi majstra murarskiego Wernhera, który to wykonał
r. 1395. Następnego roku pomalował je Mikołaj, malarz
krakowski.
Gdy runęło sklepienie w prezbiteryum, odbudował je w r.
1442 majster Cipser, murarz z Kazimirza.
W ciągu XV wieku przybudowano kaplice z obydwóch stron
naw pobocznych, które nie należały do planu pierwotnego, bo znać
to z wyburzań okien zewnętrznych na wejścia do kaplic, lecz że
fundowano je w epoce stylu gotyckiego, więc struktura ich godzi
się z całością kościoła.
Z pierwotnych ołtarzy nie dochował się żaden, bo nawet wielki
gotycki, ten, którego widzimy obecnie, jest już drugim, a może
trzecim z kolei w tym kościele. Wszelkie w kościele sprzęty
przez długoletnie używanie ulegające zniszczeniu, rzadko
dawniej odnawiano, lecz stare usuwano, a w ich miejsce sprawiano
nowe w stylu owocześnie panującym.
A więc tak ołtarze, jak stalle, ławki, kazalnice,
oddrzwia przemieniały się w świeże kształtem renesansowe,
barokowe i t. d. Struktura kościoła wewnątrz utrzymywała się
długo bez zmiany, bo ani pożar, ani inny wypadek nagły nie
zaszedł w kościele Maryackim, coby zmuszał koniecznie do
rekonstrukcyi w wiekach późniejszych. Dopiero XVIII stulecie, które
sąsiedzi od zachodu nazwali epoką peruki i warkocza, przyniosło
naszej mieszczańskiej świątyni fatalną odmianę i to pochodzącą
z najlepszej woli, bo fundator owej rekonstrukcyi, ks. Jacek Łopacki,
archiprezbyter kościoła Panny Maryi, przesycony smakiem
najnowszego stylu we Włoszech, własnym nakładem w latach od r.
1735 do 1761 chciał jej nadać nową, wedle ówczesnych pojęć
najpiękniejszą formę. Wtedy to ścianom w stylu gotyckim pięknie
ozdobionym nadano powłokę w stylu barokowym. Postrącano
wszelkie kapitele, baldaszki, dinsty, laskowania, słupki kamienne
ostrołukowe, a zalepiono je gipsowemi, drewnianemi, wapnem
narzuconemi pilastrami, gzymsami, gankami; ściany zakryto
olbrzymimi obrazami na płótnach pomalowanymi i kolorowe szyby
dla rozjaśnienia kościoła wyrzucono, a w ich miejscu osadzono
białe. Równocześnie zbudowano nową kruchtę od zachodu z
ozdobnym ale barokowym portalem.
Ze zmianą pojęć o poszanowaniu pamiątek z przeszłości
znaleźli się w II połowie XIX wieku pośród mieszczan
krakowskich ludzie, i to z pośród parafian kościoła
Maryackiego, którzy zapragnęli przywrócić ukochanej świątyni
szatę jej pierwotną. Zawiązawszy komitet pod przewodnictwem Pawła
Popiela, zabrali się do dzieła w r. 1889 i w nader krótkim
czasie go dokonali szczęśliwie.
Kierownictwo w odnowie gmachu oddano architektowi
Tadeuszowi Stryjeńskiemu. Zaczęto najprzód restaurować
prezbiteryum. Jan Matejko, sławny polski mistrz w sztuce
malarskiej, obmyślił i nakreślił plan pomalowania całego kościoła.
Po zrzuceniu powłoki stylu XVIII wieku, odkryły się prześliczne
tryforia gotyckie i kolumny z baldaszkami, i dinsty smukłe, lecz
niestety tak poutrącane, że z kawałków wypadło całość
odtwarzać, nowe kamienie w mury wprawiać i w nich owe misterne z
XIV wieku kształty wykuwać. Zadaniu tu swemu godnie
odpowiedzieli krakowscy mistrze w kamieniarstwie, Chrośnikiewicz
i bracia Trembeccy.
Pomalowanie i pozłocenie ścian, sklepień i ornamentacyi
powierzył komitet sprowadzonemu z Wiednia Antoniemu Tuchowi, zaś
części figuralne, jak postacie aniołów, herby i różne godła
wedle akwarelowych szkiców i kartonów Matejki wykonali artyści
malarze krakowscy, tegoż uczniowie.
Nie brakło w Krakowie i do innych robót restauracyjnych
uzdolnionych wykonawców z pośród młodszej generacyi rękodzielników,
wykształconych za granicą.
W r. 1890 odsłonięte prezbiteryum w pierwotnej szacie tak
zachęcająco oddziałało na publiczność krakowską, że
komitet parafialny postanowił zaraz przystąpić do restauracyi
całego korpusu kościoła. Znalazły się z różnych źródeł
pieniądze, a zwłaszcza jeden niespodziewany fundator, który
ofiarował przeszło 30 tysięcy guldenów na odnowę kościoła
Panny Maryi. Doświadczenie nabyte przy robotach w prezbiteryum
posłużyło wykonawcom przedsięwziętej restytucyi w nawach do
szybszego spełnienia zadania. W d. 15 sierpnia 1891 r. poświęcił
już całą odnowioną świątynię ks. kardynał Dunajewski.
Teraz dopiero ukazała się w całym blasku piękność
dzieła budownictwa z XIV wieku. Zrazu jaskrawość barw użytych
w pomalowaniu ścian raziła wzrok ludzi, przywykłych do modnych
dotąd szaroburych tonów w dekoracyach architektonicznych, dziwną
się też wydawała polichromia przez Matejkę umyślnie dla
oryginalności, wbrew uświęconej wiekami zasadzie wprowadzona do
kościoła Panny Maryi. Granice barw idą zawsze wzdłuż linij
architektonicznych, uwydatniając kształt ich składników, gdy
tu przeciwnie biegną kontury w poprzek i wytwarzają jakąś
niezgodę między malowanemi płaszczyznami a formami budowlanemi.
Wpływ jednak destrukcyjny czasu powoli łagodzi te
sprzeczności i wytwarza ogólną harmonię tonów choćby
najjaskrawszych, która podniesiona promieniami słońca, wpadającymi
przez kolorowe okna, wywiera dziwnie urocze wrażenie na patrzącego
do wnętrza kościoła Maryackiego z wstępnej pod chórem hali.
Tem wspanialej teraz przedstawia się w tem średniowiecznem
otoczeniu ołtarz wielki, arcydzieło Wita Stwosza, należące do
najznakomitszych zabytków sztuki snycerskiej w Europie z epoki
gotycyzmu. Jest to olbrzymi tryptyk, czyli szafiasty ołtarz z
dwoma podwójnemi skrzydłami. Środek zajmuje główna scena: Zaśnięcie
Panny Maryi w otoczeniu 12 apostołów w rozmiarach kolosalnych.
Po bokach na otwartych zwierzchnich skrzydłach mieści się 6, a
z drugiej strony, gdy ołtarz jest zamknięty odsłania się na
spodnich skrzydłach 12 płasko rzeźbionych obrazów z życia
Panny Maryi i Jezusa Chrystusa. Ołtarz spoczywa na tak zwanej
predelli, przedstawiającej drzewo genealogiczne Panny Maryi, a
wierzch tworzy wśród licznych słupków i łuków pod
baldachimami w okrągłej rzeźbie koronacya Matki Bożej i
postacie świętych dwóch patronów Polski, Wojciecha i Stanisława.
Wszystko napowrót żywemi barwami pomalowane i wyzłocone po
odnowieniu i utrwaleniu, dokonanem w latach od 1867 do 1871.
Mając przed sobą tak niezmiernie cenne dzieło sztuki, podziwiać
przychodzi w niem nietylko sam pomysł, zgromadzenie mnóstwa
najrozmaitszych postaci, będącej każdej z osobna odrębnym
typem z przeszłości, ale ocenić należy geniusz autora w
wykonaniu pod względem sztuki. Co tu za rozmaitość ruchu figur,
co za fantazya w udrapowaniu sukni, a jakie bogactwo ornamentyki!
Wszędzie znać rękę mistrza niepospolitego. Miał nasz Wit naśladowców,
przy nim wytworzyła się w Krakowie szkoła rzeźbiarska, lecz
znawca zdoła odróżnić czy w drzewie, czy w kamieniu pracę
jego oryginalną.
Długo nie wiedziano, kto jest autorem ołtarza Maryackiego,
dopiero przez Ambrożego Grabowskiego odnalezienie w archiwum kościelnem
i ogłoszenie drukiem kopii aktu, umieszczonego gdzieś nad ołtarzem,
sprawę wyjaśniło. »Był to mistrz Wit, dziwnie stateczny i
pilny i życzliwy, którego rozu i robota po wszystkiem chrześcijaństwie
z pochwałą słynie, którego też ta robota zaleca na wieki :.
Tak mówi o nim na pergaminie Jan Heidek, pisarz miejski, podaje
także wiadomość, iż to dzieło zaczęto w 1477, a skończono
r. 1489. » Aczkolwiek wielki koszt ten ołtarz uczynił, bo 2808
złotych, wszakże z ratusza ani ze skarbu pospolitego nic nie
dano.
Tylko na testamencie odlecił był niejaki Franciszek
Gleywic 200 złotych; ostatek od ludzi nażebrano po trosze, aż
się nazbierało«.
Fundacya to tedy czysto mieszczańska, która owoczesnym
Krakowianom zaszczyt przynosi. Przyjrzyjmy się teraz całemu wewnątrz
kościołowi, rozpocząwszy wędrówkę od głównego wejścia z
rynku. Pierwotnie nie było z tej strony drzwi, a więc i kruchta,
jako nowszy nabytek z r. 1754 nie zawiera w sobie nic zgodnego ze
stylem kościoła. Nie licuje też wcale ze swem otoczeniem właśnie
w tych czasach przeniesiona tu z południowej kruchty starożytna
kropielnica z ołowiu odlana.
Są takie dwie (druga w północnej kruchcie) i to
niepospolitej wartości pamiątki z dalekiej przeszłości. Kształt
naczynia osadzonego na trzech lwich nogach z napisem łacińskim z
pozdrowienia Anielskiego głoskami romańskiemi, pozwala odnieść
zabytek ten do wieku XIII. Pochodzą zapewne te kropielnice z
pierwotnego kościoła Maryackiego.
Przez marmurowy barokowy portal wchodzi się do ciemnej
hali, jakby olbrzymiego przedsionka zasklepionego w stylu
gotyckim, nad którym wznosi się wyniosła kaplica, zamieniona w
r. 1821 na chór muzyczny.
Widok wnętrza kościoła całego stąd przedstawia się
bardzo wspaniale. Po bokach są wejścia do dwóch kaplic
sprawionych w dolnych sklepach wieżowych, przyciemnionych, gdyż
małe i wąskie okienka w grubych murach wież mało do nich światła
przepuszczają. W prawej od południa są dwa ołtarze, w jednym
obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, od którego kaplica ta nazwę
dostała. W ścianie pod oknem tkwi piękny pomnik spiżowy Erazma
Danigela, starosty Łobzowskiego. Na piętrze nad kaplicą M.
Boskiej Częstochowskiej ufundowali w r. 1520 w stylu odrodzenia
kaplicę Montelupowie pod tytułem nawrócenia św. Pawła. Wejście
do niej
prowadzi z ulicy przez zewnętrzny ganek. Podobnie jak w wieży na
prawo, znajduje się kaplica św. Antoniego w wieży lewej od północy.
Dalej napotyka się obszerne stalle radzieckie z obydwóch stron
nawy głównej umieszczone pod chórem. Przy filarach stoją ołtarze
w stylu barokowym, posprawiane w XVIII wieku z współczesnych
malarzy obrazami, z których niektóre są dziełami polskiego
malarza z Krakowa, Orłowskiego, inne znakomitych mistrzów włoskich
z epoki rokoko. Przy pierwszym na prawo filarze wzniesiono ambonę,
lecz gdy z niej trudno słyszeć w głębi kościoła słowa
kaznodziei, w roku 1900 wystawiono nową drugą kazalnicę przy
pierwszym od prezbiteryum filarze z lewej strony w stylu gotyckim.
Wykonał ją snycerz krakowski Wisz Wit.
Stanąwszy w bocznej nawie od południa spostrzega się na
tylnej ścianie śliczny, z białego kamienia renesansowy chórek,
na którym stoi mały organek. Pod nim widać w ścianie ponad
stallami piękny, osobliwy pomnik, sprawiony przez Radę miejską
Janowi Matejce.
Wśród ram z różnobarwnych marmurów mieści się popiersie
mistrza z bronzu na złoconem tle wyrzeźbione przez Cypryana
Godebskiego. Pierwsza tu w rogu stojąca kaplica pod tytułem św.
Łazarza ufundowana przez Jadwigę, żonę Sebastyana, kupca w r.
1494, oprócz sklepienia nic w sobie dawniejszego nie dochowała.
Następna kaplica św. Walentego z XV wieku doczekała się
właśnie w ostatnich latach odmiany, bo w miejscu obrazu
przedstawiającego patrona kaplicy pędzla Rafała Hadziewicza,
ulokowano podobiznę cudownego wizerunku Matki Boskiej
Ostrobramskiej, ufundowaną przez Franciszka Wolbeka, obywatela z
Litwy. Obraz św. Walentego z ołtarza wyjęty zawieszono wysoko
na tylnej ścianie. Przy tej odnowie kaplicy wspaniały i okazały
pomnik Marcina Leśniowolskiego, kasztelana podlaskiego, + 1593,
doczekał się restauracyi. W bogatem otoczeniu, w stylu
odrodzenia, wśród kolumn spoczywa z czerwonego marmuru wykuta
postać rycerska całkiem odmiennie, jakby dla urozmaicenia między
mieszczańskiemi nagrobkami.
Dalej ponad kruchtą południową na piętrze widać z gotyckiem
sklepieniem kaplicę św. Aniołów Stróżów ufundowaną w XV
wieku przez krakowskich patrycyuszów i ciągle przez następców
podtrzymywaną. Ostatnia w tym rzędzie kaplica św. Jana
Nepomucena, chociaż pochodzi z roku 1433 nie dochowała swego
pierwotnego kształtu i obecnie jest w restauracyi.
Na głównej wschodniej ścianie tej nawy bocznej już zdała
uderza każdego patrzącego' niepospolita postać Jezusa Chrystusa
Ukrzyżowanego w ołtarzu na tle ze srebrnej blachy wykutego
widoku Jerozolimy. U stóp cudownego krucyfiksu stoi trumienka z
relikwiami św. Teodora. Ołtarz ten z marmuru z 4 kolumnami
bronzowemi ufundował w roku 1735 ksiądz Łopacki w miejscu
dawniejszego, zapewne szafiastego tryptyku św. Krzyża z r. 1458.
Stoimy tu przed arcydziełem sztuki, wywierającem niezmierne wrażenie
na każdym choćby najobojętniejszym człowieku. Uwydatnienie w głazie
tyle najgłębszych myśli łączących się z ukrzyżowanym za całą
ludzkość Zbawicielem było zadaniem niesłychanie trudnem dla
rzeźbiarza, z którego się wywiązał z prawdziwem artyzmem
mistrz nieznany naszego krucyfiksu. Nie wiedzieć, co wprzód i co
więcej podziwiać w tem dziele, czy techniczną stronę
wykonania, czy przymioty ducha w zimny kamień wcielone. Z wyrazem
twarzy tej tu fizyonomii Chrystusa nie da się łatwo znaleść
godny porównania inny utwór sztuki rzeźbiarskiej.
Wszystko w nim jest osobliwością i budzi podziw.
Pochodzenie niewiadome, z wykonania ciała i draperyi odnieść to
dzieło należy do epoki przejściowej z gotyku do renesansu. Kto
i gdzie go wykonał, nie ma wieści, domysły tylko snuć można,
że ponieważ jest wykonanym z jednej sztuki kamienia wraz z krzyżem
zarówno wykończony z każdej strony, przeznaczonym był nie na
ścianę, lecz na wolne dookoła miejsce. U krakowskiej publiczności
jest ten posąg Ukrzyżowanego Chrystusa przedmiotem powszechnej
czci i uwielbienia i ściąga do siebie tłumy pobożnych, nawet w
najsamotniejszych godzinach dnia spotyka się tu ludzi szukających
w modlitwie przed tą postacią pocieszenia. W dziedzinie sztuki
nadzwyczajna zagadka co do imienia mistrza, boć nie wielu liczy
świat tej miary artystów z minionej epoki, coby mu można
przypisać autorstwo krucyfiksu w kościele Maryackim. Przypisują
je niektórzy Witowi Stwoszowi, lecz porównywując przez tegoż
niewątpliwie wykonane krucyfiksy z tym oto w ołtarzu, napotyka
się znaczne różnice.
Narożnik nawy głównej po pod tęczą zajmuje piękny ołtarz Bożego
Ciała, tak zwane Ciboryum w stylu odrodzenia, okryte płaskorzeźbami
z marmuru, dzieło to Jana Maryi Padowana wykonane w r. 1555. Dojście
do miejsca przechowywania Sakramentu prowadzi po schodkach zamkniętych
ciężkiemi z bronzu odlanemi drzwiczkami. W jednych orzeł polski
figuruje, w drugich brama z trzema wieżami, jako herb Krakowa.
Z tego tu wzniesienia Kościuszko d. 25 marca r. 1794 po
nabożeństwie powtórzył przysięgę wygłoszoną poprzedniego
dnia narodowi na rynku.
Zakątki obok muru tworzącego tak zwaną tęczę w kościele
Maryackim z obydwóch stron wypełniają przepyszne renesansowe z
marmurów stalle i pomniki patrycyuszów krakowskich.
Przy południowej ścianie w nyżach widać postacie dwie męskie,
dwie żeńskie z rodziny Montelupich, w półfigurach. Po północnej
stronie koło drzwi do zakrystyi, podobne uwydatniają się osoby
z rodu Cellarych, również wybornie wykute z kamienia. Nad
drzwiami zaś w nyży wygląda w popiersiu, na rękach oparty,
jakby czuwający nad porządkiem w kościele dobrze wymodelowany i
z bronzu odlany biskup Gębicki. Istnieje tu boczne bezpośrednie
wejście do prezbiteryum od kościoła św. Barbary bez kruchty,
osłonione z pola prostym dachem blaszanym. Dolne ściany
prezbiteryum zalegają stalle w stylu odrodzenia, ozdobnie z
drzewa wyrobione, z scenami w płaskorzeźbie z życia Panny
Maryi, barwnie wyzłocone i pomalowane. Niewiadome jest nazwisko
ich mistrza; sprawione koło r. 1586. Miejsce przed wielkim ołtarzem
dla duchowieństwa przeznaczone, odgrodzone jest balustradą z
marmuru, z drzwiczkami brouzowemi, wyobrażającemi orła
polskiego z Janiną Sobieskiego, bramę herb Krakowa i inne
dygnitarzy godła.
Ściany tu po obydwóch stronach zapełnione są pomnikami,
świeżo przy ostatniej restauracyi tu przeniesionemi z zewnątrz
kościoła i innych miejsc wewnątrz. Z marmuru czarnego nagrobek
z portretem olejno w owalu ks. Jacka fcopackiego namalowanym,
trzyma się strony południowej, naprzeciwległe podobny nagrobek
widać innego archiprezbitera Maryackiego, Franciszka Lochmana. Połyskują
dalej dwie wielkie płyty bronzowe w ścianę wmurowane z innych
miejsc, wyobrażające w rycerskich strojach dwóch mieszczan
krakowskich Salomonów.
Jeden w płaszczu i w zbroi Piotr Salomon, radca miejski, + 1506,
znakomicie wyrzeźbiony i ze spiżu odlany. Na drugiej płycie
podobnież wyobrażonym jest inny z tego rodu Salomon, wnosząc z
łabędzia umieszczonego na godle, lecz z braku naokoło napisu
bliższej nie ma o nim wiadomości.
Po pod temi cennemi odlewnictwa średniowiecznego zabytkami
wmurowano z zewnątrz kościoła przeniesiony teraz pomnik
marmurowy w postawie
leżącej, wspartego na łokciu Seweryna Betmana, żupnika
wielickiego, który w r. 1510 dla ugaszenia pożaru wszczętego w
salinach wielickich, wraz z Andrzejem Kościeleckim spuścił się
wśród dymu do szybu i ogień stłumił.
Po bokach wielkiego ołtarza stoją na mensach kamiennych
gotyckich dwa ołtarzyki renesansowe, z których w jednym na prawo
jest obraz oryginalny Matki Boskiej Łaskawej, z niego kopia
znajduje się na zewnątrz kościoła, obok drzwi od północy.
W drugim widać po lewej stronie ze staroniemieckiej szkoły obraz
nawrócenia św. Pawła. Przy nim na ścianie z kamienia wykutym
jest w popiersiu ks. Tomasz Pszonka, archiprezbiter Panny Maryi, +
1563.
Zamiast dawnego chórku z organami ponad stallami, wedle
projektu Matejki umieszczono na wspornikach blisko wielkiego ołtarza
nową galeryę z rzeźbą św. Cecylii, pod ten sam organek, ściana
zaś cała po drzwi do zakrystyi przedstawia teraz po przywróceniu
kościołowi pierwotnego wyglądu śliczne tryforya w stylu
gotyckim. Pola między oknami w prezbiteryum zajmują obecnie
szeregi aniołów wyśpiewujących i wygrywających chwałę Panny
Maryi.
Na bardzo stosownie do stylu kościoła obmyślanej belce
umocowanej na konsolach figuralnych z herbami Polski i Litwy
umieszczono po pod tęczą dawny olbrzymi krucyfiks. Pierwotnie
miała tu istnieć statua Matki Bożej.
Zwróciwszy się z prezbiteryum ku nawie bocznej lewej
napotykamy ołtarz Zwiastowania Panny Maryi z obrazem znakomitego
w XVIII wieku artysty włoskiego Battoniego.
Obok stoi chrzcielnica wielka z cyny odlana w XV wieku
przez mistrza Ulryka. Przez ciągłe czyszczenie dla połysku
zatarto misternie wyrobione ornamenty i napisy głoskami naśladowanemi
ze starszych wzorów.
Całą ścianę główną nawy bocznej zajmuje suty ołtarz
w stylu odrodzenia, bogato wyzłocony pod wezwaniem św. Stanisława.
Zamiast obrazu malowanego jest rzeźba przedstawiająca scenę
wskrzeszenia Piotrowina przez św. Stanisława. Tu w polach zapełnionych
dziś ornamentami odpowiedniemi do charakteru ołtarza, przechowało
się 6 płaskorzeźb z dawniejszego zapewne tryptyku, uwidoczniających
historyą tego biskupa męczennika. Na jednym z nich widać kościół
na Skałce jaki istniał tam przed postawieniem nowego w XVIII
wieku.
Płaskorzeźby te mają wejść w skład ołtarza osobnego
w kształcie tryptyku, przez co kościół Maryacki pozyska nader
cenny zabytek z średniowiecznej epoki.
Na mensie obecnego ołtarza św. Stanisława widać za szkłem
w ramach obraz z życia św. Jana Ewangelisty, namalowany w
Norymberdze przez znakomitego mistrza Hansa Suesa von Kulmbach w
r. 1516. Przechowywał się ten obraz w kaplicy Bonarów, do którego
całości należą cztery zupełnie odpowiadające treścią
obrazy tego samego artysty, przechowywane (niewiadomo jakim
sposobem) w kościele św. Floryana na Kleparzu.
Szereg kaplic przybudowanych z północnej strony kościoła
rozpoczyna od ołtarza św. Stanisława pod wezwaniem
Przemienienia Pańskiego ufundowana w r. 1441. Tu w ścianie
przeciwległej ołtarzowi tkwi nagrobek z popiersiem w płaskorzeźbie
ks. Zygmunta Goliana rozgłośnego kaznodziei z przed 40 laty i
administratora kościoła Panny Maryi.
Następna kaplica św. Michała, należąca zawsze do cechu
kuśnierzy, ufundowana w XV wieku mieści się na piętrze ponad
kruchtą północną. Obok drzwi z jednej strony widać księżnej
Marceliny Czartoryskiej pomnik z marmuru w popiersiu, wykonany
przez Romana Lewandowskiego w r. 1897; z drugiej strony wmurowana
jest płyta bronzowa przez Piusa Welońskiego wyrzeźbiona i
odlana w Rzymie, a przedstawiająca w całej figurze, przebranego
w kontusz, Pawła Popiela, oficera z roku 1831 i przewodniczącego
komitetu parafialnego Maryackiego.
Trzecia kaplica pod tytułem św. Wawrzyńca należała do
sławnych w średnich wiekach patrycyuszów Turzonów, z których
wybitniejsi spoczywają w tutejszem podziemiu. W naszych czasach
łożąc na odnowę tej kaplicy familia Mazarakich nagrobki tu
swoje stawia. Od ich imienia nosi teraz nazwę.
Naprost tej kaplicy we filarze nawy głównej widać piękny
pomnik z białego kamienia wykuty w stylu odrodzenia, mieszczący
w nyży popiersie ks. Jana Leopolity, doktora teologii, słynnego
kaznodziei i wydawcy pierwszej biblii w polskim języku, 1572. W
rogatym birecie, z długą brodą wyobraża ta rzeźba typ
uczonego z epoki Zygmunta Augusta.
Zwróciwszy się do nawy bocznej spotykamy czwartą z rzędu
kaplicę w rogu, założoną w roku 1446 pod tytułem św. Jana
Chrzciciela, która przechodząc różne koleje niszczała już,
dopiero gdy ją objął Jan Bonar, burgrabia krakowski, przyszła
do świetności. Z tych czasów pozostały w niej wspaniałe ze
spiżu pomniki Seweryna Bonara, + 1549, żony jego Zofii
Betmanownej, + 1532, które należą do szeregu znakomitych okazów
odlewnictwa z metalu przechowanych w kościele Maryackim. Tu też
niedawno wprawiono w ścianę wielką bronzową płytę z wyrytą
na niej rycerską postacią Emerama Salomona, żupnika
drohobyckiego, + 1504. Do tej kaplicy należało jeszcze jedno
arcydzieło sztuki rzeźbiarskiej: śliczny ołtarz św. Jana
Chrzciciela, z którego dwa skrzydła i główne części środkowego
obrazu znalazły się w kościele św. Floryana, o czem jest mowa
przy opisie Kleparskiej świątyni.
Z następnej epoki jest tu też marmurowy nagrobek
Krzysztofa Kochanowskiego, chorążego sandomirskiego, + 1631.
Między stallami a kaplicą Bonarów kąt odgrodzony
wspaniałą balustradą i kratą spiżową nosi tytuł kaplicy
Loretańskiej, ufundowanej w r. 1597. W ołtarzu znajduje się
obraz Matki Boskiej, za cudowny uważany, który jest w swoim
rodzaju osobliwością. Przedstawia typową u nas postać Matki
Boskiej w pół figury z dzieciątkiem Jezuskiem na lewej ręce;
na głowach korony oraz suknie na ciałach są misternie z metalu
wyrobione i drogiemi kamieniami wysadzone, co wszystko nie byłoby
żadną nadzwyczajnością. Ale twarz i ręce obydwóch postaci
namalowane olejno zdradzają niepospolitego mistrza. Twarz Matki
Boskiej uosabia piękność uderzającą.
Ołtarz ten już z obrazem niniejszym konsekrował Oborski,
sufragan krak. w r. 1615, lecz żadnej nie ma wiadomości, skąd
go wzięto czy sprowadzono i jak się zwie artysta, który go
malował.
Rodzina Szembeków łożyła znaczne pieniądze na ozdobienie tej
kaplicy; w r. 1641 odnowienie jej ukończono. Na ścianie mieszczą
się pomniki Stanisława Szembeka, żupnika wielickiego, f 1638 i
Franciszka, kasztelana kamienieckiego, + 1693. Ponad kaplicą na
tylnej ścianie nawy bocznej błyszczy się wielki srebrny orzeł
z rozpostartemi skrzydłami z łańcuchem i orderem złotego runa
na szyi, wyrobiony dokładnie z drzewa. Znaleziono go zarzuconego
między rupieciami na chórze. Był on ulokowanym ponad chórem z
organami w ścianie głównej nawy nad amboną i miał w sobie
mechanizm taki, że w czasie podniesienia przy mszy poruszał głową
i skrzydłami i na powitanie robił toż samo, nakręcony.
Przypisują mu pochodzenie z XVI wieku.
Przeniesienie organów z chóru ponad amboną nastąpiło w r.
1821 do kaplicy bractwa Wniebowzięcia N. Maryi Panny, założonego
w r. 1411 przez kanonika kat. Jana z Rzeszowa. Tylko przez poświęcenie
obszernej kaplicy między wieżami zawartej mógł chór muzyczny
znaleźć właściwe pomieszczenie, bo nigdzie w dawnych kościołach
nie napotyka się specyalnie zbudowanego chóru przy frontowej ścianie.
W nawie lewej pobocznej w sklepieniu na zworniku widać głowę
ks. Juliana Bukowskiego, proboszcza z kościoła św. Anny,
namalowaną tu przez wdzięczność za wielki fundusz ofiarowany
przez niego na restauracyę kościoła Panny Maryi.
kościoła Maryackiego potrzebują jeszcze uzupełnienia, gdyż
brak w nich figur w nyżach pod baldaszkami. Wszędzie, gdzie
tylko spojrzeć, widać natłoczone pomniki, nagrobki, tablice, płyty
rzeźbione lub portrety malowane z różnych sfer ludzi, przeważnie
jednak z pośród mieszczaństwa, a potem z duchowieństwa.
Niedostaje jednak dużo napisów i nagrobków, które się musiały
zatracić przy restaurowaniu, stawianiu nowych ołtarzy, coraz
innych nagrobków, bo z aktów wiadomo o pochowaniu w tym kościele
różnych wybitniejszych osób, a znaków widomych o nich nie ma.
Pod całym kościołem Maryackim i pod kaplicami znajdują się
groby z mnóstwem kości mieszkańców Krakowa. Z samych zresztą
przemian fundacyj widać, jak liczne się tu pokolenia przewijały,
po których ślady na ścianach zaginęły. Na zewnątrz kościoła
dochowało się dużo jeszcze pomników pomimo nieprzyjaznych wpływów
atmosferycznych, znać jednak ząb czasu na nich i żałować
zaprawdę przychodzi niejednego dzieła sztuki, że powoli
zmarnieje. ( Przed 30 laty spisał Żegota Pauli, w tym kościele
203 nagrobków, z pomiędzy zebranych przez Starowolskiego naliczył
134 brakujących).
Nasze lata utrwaliły się pomnikiem na zewnątrz kościoła
w murowanym w północnym narożniku od rynku na pamiątkę 200
rocznicy odsieczy wiedeńskiej, obchodzonej bardzo uroczyście w
Krakowie w r. 1883. Kosztem miasta sprawiono wielką tablicę pamiątkową
ze spiżu w oprawie renesansowej z kamienia. W płaskorzeźbie
przedstawił Pius Weloński tryumf Jana III Sobieskiego nad pogaństwem,
lecz niestety główna postać bohatera nie zgadza się wcale z
prawdą ani co do portretu na twarzy, ani co do ubioru przez niego
używanego.
Należy jeszcze zajrzeć do zakrystyi i skarbca, bo i tu bywają
przy kościołach nader cenne zabytki. Od zewnątrz zakrystya
przedstawia się jako budynek gotycki, zapewne z XV stulecia, wewnątrz
jednak widać sklepienie i inne części sali z późniejszych
wieków. Na piętrze jest też sala na paramenty kościelne, do których
znoszenia urządzono teraz windę. Malowania tutejsze ścienne z
XVIII wieku bardzo przez lata zniszczały; są one dziełem
polskiego malarza Molitora z początku XVIII wieku, lecz pod
grubym pokładem kurzu i kopciu nie wiele już dojrzeć na sobie
pozwalały, aż teraz po umiejętnej restauracyi dokonanej przez
Teofila Kopystyńskiego, artysty ze Lwowa, odżyły. Z porównania
dzisiejszej zakrystyi od zewnątrz z jej wnętrzem wnosić można,
iż sala na piętrze jest późniejszą dostawką. Również
skarbiec zdradza zewnętrzną ścianą pochodzenie swoje z epoki
renesansu.
Ze zakrystyi wchodzi się do skarbca, w którym dużo
jeszcze utrzymało się zabytków przeszłości, pomimo grabieży
wrogów i na ofiarę ojczyźnie złożonych kosztowności. Różnicę
wykazuje porównanie inwentarzy dawnych z obecnym stanem. Szczególnie
obfituje skarbiec kościoła Maryackiego w kielichy; liczy ich
przeszło 40 srebrnych, kilka szczerozłotych; są piękne
relikwiarze, pacyfikały, krzyże i to we wszystkich stylach, jako
pochodzące z różnych wieków. Aparatów kościelnych istnieje
tu mnóstwo, przeszło tysiąc sztuk i to niektóre wielkiej wartości.
Znalazły się w skarbcu tutejszym nadzwyczajnie cenne zabytki
sztuki: obrazy sławnego malarza niemieckiego, Hansa Suesa z
Kulmbachu, norymberczyka, wykonane przez niego w najświetniejszej
dobie jego życia w r. 1514 i 1515. Użyte one były jako
drzwiczki do szaf sprawionych w XVIII wieku. Jednaka ich miara 118
cnt. na wysokość a 61 cnt. na szerokość, zrodziła
przypuszczenie, że pochodzą one z ołtarza szafiastego, którego
główny obraz środkowy był zapewne rzeźbą. Przedstawiają one
w 8 obrazach historyę życia św. Katarzyny Aleksandryjskiej i po
odrestaurowaniu ich teraz najnowszym sposobem, połączonym z
chemicznem odżywieniem barw zachwycają znawców sztuki. Mają
one napowrót wejść w skład tryptyku na wzorach współczesnych
skonstruowanego i ozdobią ścianę w jednej z kaplic kościoła
Maryackiego. Opiekę nad gmachem kościelnym jak i wszystkiemi w
nim zawartemi przedmiotami podziela na współ z proboszczem
komitet parafialny, który niejako reprezentuje krakowskie
mieszczaństwo. Pierwotnie patronat kościoła Panny Maryi należał
do zarządu miasta, lecz w czasie buntu pod kierunkiem wójta
Alberta w r. 1312 odjął go miastu król Władysław Łokietek.
A lubo mieszczanie zawsze szczerze zajmowali się budową,
każdą odnową, uposażeniem i wspaniałem zdobieniem kościoła
Panny Maryi przez wszystkie wieki jego istnienia, to jednak
kolatorstwa nigdy już nie otrzymali. Posiadali tylko zawsze
mieszczanie krakowscy wpływ na administracyą i w tym celu dwóch
z pośród siebie, tak zwanych edylów wybierali.
Proboszcz tej najznamienitszej w stolicy państwa parafii
nosił miano urzędowe, archiprezbitera, u krakowskiej publiczności
zwie się on zawsze prałatem, bo się do tej godności zwykle
przez archiprezbiterów piastowanej przyzwyczaili. Toż i
rezydencya tegoż przy placu Maryackim na rogu ulicy Szpitalnej
zwie się prałatówką
W r. 1403 od papieża Bonifacego IX uzyskał archiprezbiter
Maryacki na mocy buli osobnej przywilej używania znamion
biskupich, to jest infuły i pastorału i w takim ubiorze
uczestniczy on w uroczystościach.
Do spełniania służby Bożej, coraz liczniejszemi
fundacyami rozszerzanej, liczba księży bywała przy kościele
Panny Maryi duża, w r. 1723 sięgała 72, oprócz archiprezbitera
pod różnemi nazwami: mansyonarzy, penitencyarzy, psałterzystów
i prebendadarzy. Obecnie jest tylko 12 i ci obowiązki swoje należycie
spełniają.
Z poza obrębu miasta należy do parafii u Panny Maryi
jedna wieś Bronowice Małe, przez co publiczność tutejsza miewa
sposobność oglądania przejeżdżających przez ulice i Rynek
weselnych gości w ślicznych strojach krakowskich włościan, z
dziarską banderyą drużbów konnych, dążących dla zawarcia ślubów
w świątyni Maryackiej,
Istniała też przy tym kościele szkoła parafialna
najstarsza podobno z krakowskich i nauki w niej były wyżej
prowadzone, niż w innych tego rodzaju, dlatego uważano ją za
zakład wyższy, z którego uczniowie przechodzili wprost na
uniwersytet. Stała ta szkoła przy Małym Rynku i zajmowała połać
południową dopóki jej nie zburzył rząd austryacki w r. 1803.
Wówczas naukę zamknięto. Wskrzeszono ją w r. 1841 i
umieszczono w świeżo nabytym domu przy ulicy Szpitalnej, gdzie
dziś jest Kasa oszczędności.
Chociaż nie w murach kościelnych lecz na kamienicy
przeciwległej mieści się płaskorzeźba przedstawiająca
Chrystusa w Ogrojcu, tu należy się jej wzmianka, gdyż znajdowała
się ona zawsze w obrębie cmentarza Maryackiego. Jestto dzieło sławnego
Wita Stwosza, przez niego w kamieniu wykute. Dowodu na to nie ma,
tylko z wykonania i układu rzeźby przypisać ją można
krakowskiemu mistrzowi i tak ją też znawcy sztuki oceniają. Żałować
jednak trzeba, że wystawiona na wpływy atmosferyczne bez żadnej
ochrony ulega ciągłemu zniszczeniu, szczególnie od gromad gołębi,
które sobie w tej rzeźbie legowiska zakładają.
Właściciele tej kamienicy są zarazem posiadaczami tak
znamienitego zabytku sztuki, nie dbają jednak o jego ochronę, a
zgłaszającym się o tejże nabycie odmawiają sprzedaży.