HISTORIA PLANT
KRAKOWSKICH
Na linii dzisiejszych
plant wznosiły się w dawnych wiekach obronne mury Krakowa. Początek
ich budowy przypada prawdopodobnie na koniec XIV, i początek XV.
stulecia, gdyż najstarsze wzmianki aktów o budowie murów z tego
czasu pochodzą. Murów broniło 31 baszt. Były one rozdzielone
pomiędzy cechy krakowskie, do których należała obrona miasta.
Niektóre z baszt w końcu XVIII w. będąc w nienajgorszym stanie
były zamieszkałe przez ludność uboższą: murarzy, wyrobników
a nawet żołnierzy miejskich, których jeszcze w r. 1797
utrzymywał magistrat piętnastu; mieli oni mundur granatowy z
czerwonymi wyłogami i nosili tylko krótkie pałasze, oraz laski.
Wiele baszt było zrujnowanych i bez dachów. Przystęp do miasta
otwierało siedem bram: Grodzka - broniona przez cech złotników,
Wiślna - ślusarzy i kotlarzy, "Forta Szewska" -
garbarzy i białoskórników, Sławkowska - cechu krawieckiego,
Floriańska - kuśnierzy, "Forta Mikołajska" - rzeźników
i "Brama Nowa" - piekarzy (w przejściu dzisiejszej
ulicy Siennej i głównej alei plantacyjnej). Bramy te były
zamknięciem dzisiejszych ulic tej samej nazwy, Oprócz tych była
jeszcze jedna mniejsza t, zw. Poboczna brama, pod Wawelem, od
strony Wisły. Dla wzmocnienia obronności murów trzy bramy: Sławkowska,
Floriańska i Mikołajska, miały jeszcze tzw. rondle czyli
bastiony. Brama Floriańska - choć złączona z rondlem grubymi
murami - dla utrudnienia dostępu nieprzyjacielowi do miasta, była
oddzielona głęboką fosą, murowaną z ciosowego kamienia. Na
tej fosie był most zwodzony. Część tych murów wraz z
basztami, bramą Floriańska i rondlem pozostawiono pomiędzy ulicą
Sławkowska a Szpitalną. Z tej reszty możemy mieć pojęcie o
niezwykłym pięknie dawnych murów miejskich. Wzdłuż murów
miasta rozciągały się szerokim pasem wały i rowy (fosy).
Przestrzeń ta była prawie niedostępna i bagnista, zasypana górami
śmieci, błota i rumowiska, wywożonymi i sypanymi bez ładu,
zarosła lasem ostów i pokrzyw. Szczególniej znaną z tego była
zachodnia strona miasta, na przestrzeni od bramy Pobocznej (pod
Zamkiem) do Wiślnej i dalej jeszcze do "furtki"
Szewskiej. Tylko wąską drożyną można było tutaj przejść
lub przejechać. Mury miejskie były tu wyszczerbione, (jak koło
kościoła św. Michała) baszty opustoszałe, bez dachów, w
stanie największego zaniedbania. Od Szewskiej "furtki"
do bramy Sławkowskiej fosy były lepiej zachowane i zarosłe trawą,
na której wypasano bydło. W zimie zaś, gdy wody z jesiennych
ulew zamarzły, bywały tam wyborne ślizgawki. Z nich korzystała
szczególniej młodzież rękodzielnicza, zwłaszcza w
niedzielne popołudnia. Za kościołem OO, Reformatów było
nasypisko ziemne czyli nieskończony rondel, który Moskale, w
czasie Konfederaci Barskiej, zajmując Kraków, zaczęli sypać
dla lepszej obrony miasta, przymuszając do roboty mieszkańców.
Tu także znajdował się w dawniejszych czasach zbiornik wody
tzw. rurmus czyli rurhaus, który - czerpiąc wodę z Rudawy za
pomocą koła z konewkami - dostarczał jej rurami dla potrzeb
miasta. Tą część miasta opasywał mur podwójny, pomiędzy którym,
były długie, wąskie ogrody z kręgielniami i piwiarniami. Na
przestrzeni od bramy Sławkowskiej do Floriańskiej była głęboka
fosa, kamieniem cała wyłożona i doskonale zakonserwowana.
Przechodziła ona koło samego arsenału miejskiego (dzisiejszej
biblioteki Muzeum XX. Czartoryskich). Od bramy Floriańskiej do
"furtki" Mikołajskiej były najlepiej zachowane dawne
fortyfikacje miasta: fosa, dwa mury i baszty. Pomiędzy murami były
małe ogródki. W jednym z nich, do którego wchodziło się z
bramy Floriańskiej, były kramy z prochem strzelniczym w liczbie
dziesięciu, co dla miasta było dość niebezpieczne sąsiedztwem.
Zewnątrz murów była głęboka fosa murowana, a wzdłuż niej
wysypany szeroki wał, który przed założeniem dzisiejszych
plant, był głównym miejscem spacerów. Wieczorem lub w święto
zgromadzała się tam cała publiczność krakowska, chodząc od
bramy do "furtki" Nowej bramy był także wał, otaczający
fosę, niski a szeroki. Fosa była zaniedbana. Mury klasztoru na
Gródku, baszty i mur miejski broniły z tej strony miasta. Od
Nowej do Grodzkiej bramy fortyfikacje przedstawiały obraz upadku.
Okolica tu była pusta, błotna i w nieładzie, rowy napełnione
kałużami. Za kościołami św. Józefa i św. Piotra baszty się
rozsypały przeważnie, i był tylko sam mur. Okolica ta była mało
uczęszczana i wąska drożyna tędy wiodła około łąki św.
Sebastiana, którą jeżdżono i do bramy Grodzkiej. Choć piękne
są obecne planty, to jednak zniesienie tych baszt i murów
fortecznych jest dla Krakowa niepowetowaną szkodą. Zachowawszy
te pamiątki, byłby Kraków jedynym w Europie grodem o jednolitym
charakterze. Ten błąd musi być nauką na przyszłość, aby z
niszczeniem starych budowli być ostrożnym.
Założenie
plantacji krakowskich łączy się ze sprawą zburzenia dawnych
fortyfikacji miasta. Po upadku Polski i przyłączeniu Galicji
wraz z Krakowem do Austrii, wyłania się zaraz ta sprawa w
pierwszym dziesiątku lat XIX stulecia. Mianowicie w r. 1806
Kancelaria nadworna zawiadamia Rząd Gubernialny, że cesarz
nakazał ze względów zdrowotnych zburzyć stare mury
fortyfikacyjne m. Krakowa, i "donosi o środkach przedsięwziętych,
by to stać się mogło bez przeszkody". Wykonanie jednak
podobne go rozporządzenia nie było tak łatwym. Burzenie murów
i baszt ciągnęło się latami, tak, że kiedy w r. 1815
utworzono Rzeczpospolitą Krakowską czyli " wolne, niepodległe
i ściśle neutralne miasto wraz z okręgiem" jak brzmiał
jego tytuł urzędowy Senat Rządzący nowej republiki musiał się
nieraz jeszcze zajmować sprawami, dotyczącymi burzenia dawnych
fortyfikacji krakowskich. Szczególniej sprawa ta nabrała
znaczenia, kiedy miasto stanęło wobec pytania, jak postąpić
dalej po zburzeniu murów. Bo z tym łączyło się nierozdzielnie
zasypanie fos i zniesienie wałów obronnych, usunięcie szeregu
domków drewnianych i murowanych, przybudowanych do murów
miejskich, po obu ich stronach. Była to zatem olbrzymia praca,
wymagająca wielkiej energii i znacznych bardzo kosztów. Ale
wtedy dopiero nabrała ona swego pełnego uzasadnienia, gdy wytknięto
jasno cel, do jakiego miała zdążać. Mianowicie w r. 1820
prezes Senatu Rządzącego, Stanisław hr. Wodzicki postawił
wniosek o "urządzenie ogrodów naokoło miasta na miejscu
dawnych fortyfikacji". Kierunek robót powierzono Komitetowi
Ekonomicznemu. W roku następnym plan przyszłych ogrodów był już
gotowy, narysowany i obliczony na podstawie pomiarów i niwelacji
miasta. Obejmował on mniej więcej cały obszar dzisiejszy.
Roboty zaczęto od niwelacji czyli plantacji wałów i fos, a także
usuwania resztek murów. One wypełniają głównie pierwszych
dziesięć lat pracy. Od nich też utarła się nazwa
"plantacji krakowskich" albo krótko "plant",
dla wielu dziś zagadkowego pochodzenia, mająca w rzeczywistości
nie wiele wspólnego z terminologią ogrodnictwa. Roboty rozpoczęto
równocześnie w dwóch miejscach : na przestrzeni pomiędzy
Wawelem a ulicą Floriańską, i pomiędzy klasztorem 00. Reformatów
a ul.Sławkowską Następnie z roku na rok posuwają się
stopniowo prace plantacyjne w pewnych odstępach, od bramy Sławkowskiej
do Floriańskiej i dalej jeszcze do Mikołajskiej i Nowej Bramy.
Kiedy zasypywano fosę pomiędzy bramą Floriańską i "furtką
Mikołajską" , potrzebowano tak wielkiej ilości ziemi, że
musiano jej tysiące fur sprowadzić skądinąd. I tak wożono
piasek ze Starej Wisły i zbierano wszelkie nierówności w pobliżu,
przy czym obniżono znacznie poziom Kleparza. Gdy zebrano ogromne
warstwy błota, pokazały się dwa lub trzy stare bruki, jeden pod
drugim. W r. 1826 pracują już pod jatkami poddominikańskiemi
i "w tyle gmachu św. Józefa". Trzeba przyznać, że
roboty zaraz w pierwszych latach energicznie podjęte, prowadzone
są niebawem na całej przestrzeni.Jednak wszystkie te roboty były
dopiero wstępem do przyszłych ogrodów. Były one mniej lub więcej
dokładnym wyrównaniem zakreślonego terenu, który następnie
miano obsadzać drzewami. Równocześnie pomyślano także o zakładaniu
trawników, czyli "darniowaniu placów" a także
ogrodzeniu plantacji. Założenie plantacji krakowskich łączy się
ze sprawą zburzenia dawnych fortyfikacji miasta. Po upadku Polski
i przyłączeniu Galicji wraz z Krakowem do Austrii, wyłania się
zaraz ta sprawa w pierwszym dziesiątku lat XIX stulecia.
Mianowicie w r. 1806 Kancelaria nadworna zawiadamia Rząd
Gubernialny, że cesarz nakazał ze względów zdrowotnych zburzyć
stare mury fortyfikacyjne m. Krakowa, i "donosi o środkach
przedsięwziętych, by to stać się mogło bez przeszkody".
Wykonanie jednak podobneg o rozporządzenia nie było tak łatwym.
Burzenie murów i baszt ciągnęło się latami, tak, że
kiedy w r. 1815 utworzono Rzeczpospolitą Krakowską czyli "
wolne, niepodległe i ściśle neutralne miasto wraz z okręgiem"
- jak brzmiał jego tytuł urzędowy - Senat Rządzący nowej
republiki musiał się nieraz jeszcze zajmować sprawami, dotyczącymi
burzenia dawnych fortyfikacji krakowskich. Szczególniej sprawa ta
nabrała znaczenia, kiedy miasto stanęło wobec pytania, jak postąpić
dalej po zburzeniu murów. Bo z tym łączyło się nierozdzielnie
zasypanie fos i zniesienie wałów obronnych, usunięcie szeregu
domków drewnianych i murowanych, przybudowanych do murów
miejskich, po obu ich stronach. Była to zatem olbrzymia praca,
wymagająca wielkiej energii i znacznych bardzo kosztów. Ale
wtedy dopiero nabrała ona swego pełnego uzasadnienia, gdy wytknięto
jasno cel, do jakiego miała zdążać. Mianowicie w r. 1820
prezes Senatu Rządzącego, Stanisław hr. Wodzicki postawił
wniosek o "urządzenie ogrodów naokoło miasta na miejscu
dawnych fortyfikacji". Kierunek robót powierzono Komitetowi
Ekonomicznemu. W roku następnym plan przyszłych ogrodów był już
gotowy, narysowany i obliczony na podstawie pomiarów i niwelacji
miasta. Obejmował on mniej więcej cały obszar dzisiejszy.
Roboty zaczęto od niwelacji czyli plantacji wałów i fos, a także
usuwania resztek murów. One wypełniają głównie pierwszych
dziesięć lat pracy. Od nich też utarła się nazwa
"plantacji krakowskich" albo krótko "plant",
dla wielu dziś zagadkowego pochodzenia, mająca w rzeczywistości
nie wiele wspólnego z terminologią ogrodnictwa. Roboty rozpoczęto
równocześnie w dwóch miejscach : na przestrzeni pomiędzy
Wawelem a ulicą Floriańską, i pomiędzy klasztorem 00. Reformatów
a ul.Sławkowską. Następnie z roku na rok posuwają się
stopniowo prace plantacyjne w pewnych odstępach, od bramy Sławkowskiej
do Floriańskiej i dalej jeszcze do Mikołajskiej i Nowej Bramy.
Kiedy zasypywano fosę pomiędzy bramą Floriańską i "furtką
Mikołajską", potrzebowano tak wielkiej ilości ziemi, że
musiano jej tysiące fur sprowadzić skądinąd. I tak wożono
piasek ze Starej Wisły i zbierano wszelkie nierówności w pobliżu,
przy czym obniżono znacznie poziom Kleparza. Gdy zebrano ogromne
warstwy błota, pokazały się dwa lub trzy stare bruki,
jeden pod drugim. W r. 1826 pracują już pod jatkami poddominikańskiemi
i "w tyle gmachu św. Józefa". Trzeba przyznać, że
roboty zaraz w pierwszych latach energicznie podjęte, prowadzone
są niebawem na całej przestrzeni. Jednak wszystkie te roboty były
dopiero wstępem do przyszłych ogrodów. Były one mniej lub więcej
dokładnym wyrównaniem zakreślonego terenu, który następnie
miano obsadzać drzewami. Równocześnie pomyślano także o zakładaniu
trawników, czyli "darniowaniu placów" a także
ogrodzeniu plantacji. W ten sposób drogą nieustannych zabiegów,
dzięki energii i dobrej chęci kilku ludzi, powstały plantacje
krakowskie w okresie mniej więcej dziesięciu lat (1820-1830), Po
długiej, wytężającej pracy, najpierw około splantowania
terenu, potem przy obsadzeniu go drzewami, założeniu trawników,
i ogrodzeniu ich od ulicy za pomocą barier i żywopłotów, wyrósł
zwolna - na miejscu dawnych fortyfikacji - nowy pierścień murów
zieleni, jak kosztowny diadem, otoczył stare, zbiedniałe miasto
królewskie. Publiczność krakowska, widocznie od samego początku,
musiała tłumnie korzystać ze spacerów po plantach - doskonale
oceniając ich potrzebę - skoro już w r. 1825 Komitet
Ekonomiczny nosi się z myślą, "wystawienia portyku czyli
altany w tyle gmachu św. Ducha przy plantach", a także jest
wtedy mowa "o poddaszu" pomiędzy Floriańską i Mikołajską
ulicą "dla schronienia, w czasie słoty, spacerujących".
Altanę, o której mowa, rzeczywiście wybudowano. Mieściła się
w niej cukiernia. W dziesięć lat po jej wybudowaniu, zachodzi
potrzeba powiększenia, przez dostawienie pokoików, na kawiarnię
przeznaczonych, W tym celu zarząd plantacji chce dokupić kawałek
ogrodu od parafii św. Krzyża, przeciw czemu oświadczył się
komisarz duchowny. Wobec tego do rozszerzenia altany nie przyszło.
Następne lata po r.1830, to dalszy okres rozwoju plant.
Prowadzono dalej chodniki, wysypywano miejsca na rabaty i
trawniki, wysadzano aleje różnemi drzewami, głównie
kasztanami, a także topolami, klonami, jesionami i lipami. Na
pamiątkę dawnego poziomu zostawiono dwa nie podwyższone
miejsca, i utworzono z nich kotlinę koła małego i wielkiego. W
kotlinie małego koła zostawiono wielki, wspaniały wiąz, wówczas
tam już będący od dawna. Jest to tak zwane "drzewo wolności",
którego posadzenie mylnie przez jakiś czas przypisywano
Tadeuszowi Kościuszce. W kotlinie koła wielkiego (miejsce zajęte
przez pomnik Straszewskiego), obsadzonego dokoła topolami,
usypano kopiec do wysokości poziomu plantacyi. W środku kopca
osadzono wysoki słup, malowany w kolory miasta, z herbem Krakowa
na szczycie, U dołu otaczała go galeria do siedzenia. Tu zwykle
grywała orkiestra milicji krakowskiej, popołudniu w dni
niedzielne i świąteczne. W czasie obchodzenia rocznicy
zaprowadzenia Rzeczypospolitej, odbywały się tutaj festyny z
muzyką, połączone z zabawami dla ludności. Wtedy także na
szczycie słupa składano różne podarki, przeznaczone dla tego,
kto ich spinając się dosięgną. Po przyłączeniu Krakowa do
Galicji przez Austrię w r. 1849, kopiec ten zmniejszono, poziom
kotliny podniesiono, a słup wyjęto, w mniemaniu, że jest pamiątką
zaprowadzenia Rzeczypospolitej. Były to bowiem czasy usuwania
wszystkiego, co przypominało dawny byt polityczny.Do ozdoby plant
przyczyniały się także wielkie kule kamienne, osadzane na
wszystkich niemal rogach rabatów trawnikowych, nieco zagłębiane
w ziemi. Pochodziły one z zamku na Wawelu, gdzie je znaleziono w
jednej z piwnic. Kule te, po roku 1849, przeniesiono z plantacji
do rondla przy bramie Floriańskiej. Dziś znajdują się w
lapidarium Muzeum Czapskich.Z biegiem czasu zyskiwały sobie
ogrody miejskie coraz większe prawo obywatelstwa, Ludność
Krakowa, coraz więcej się przekonywała o ich niezbędnej
potrzebie. Powoli zaczęły odgrywać coraz szerszą rolę w życiu
społecznym miasta. Już nie służyły tylko, do zwykłych spacerów.
Brały one także udział we wszystkich uroczystościach
narodowych. Rok rocznie uczestniczyły w uroczystym obchodzie
nadania konstytucji Rzpltej. "Gazeta krakowska", opisując
przebieg tego święta 13 września 1834 r. mówi, że "koło
godziny piątej prawie cała publiczność zgromadziła się na
plantacjach, dla używania przechadzki i przypatrywania się
uczcie, wydanej dla ludu w cyrku (w wielkim kole przy ul. Lubicz),
A gdy się już zmroczyło, wszystkie aleje iluminowane kagańcami,
aż do natłoku zapełnione były wszelkiego stanu, płci i wieku
osobami. Pod tenże czas całe miasto pięknie oświecone zostało.
Między godziną siódmą i dziewiątą spalone zostały w cyrku
piękne ognie sztuczne, na cześć dnia tego, uwieńczone
oklaskami piętnastu tysięcy widzów - przy odgłosie muzyki
milicji krakowskiej"
Parę
słów niech jeszcze wolno będzie poświęcić, pamięci ludzi
najbardziej zasłużonych około powstania plantacji. Głównym
inicjatorem idei założenia plantacji, twórcą pierwotnego planu
i pomiarów terenu, zajętego potem przez planty, był Feliks
Radwański, senator Rzeczypospolitej Krakowskiej. Po ukończeniu
Szkoły Głównej w Warszawie, jako doktor filozofii, będąc
zarazem inżynierem-matematykiem, został on w r. 1776 rządowym
geometrą, a następnie w r. 1780 profesorem matematyki w
Uniwersytecie krakowskim. Po utworzeniu zaś Krakowa wolnym
miastem Komisja Organizacyjna mianowała go dożywotnim członkiem
Senatu Rządzącego ze strony Akademii, przydzielając mu dział
gospodarczy miasta i górniczy. Zajmując się z urzędu uporządkowaniem
miasta, powziął myśl splantowania dawnych fos i wałów, oraz
założenia na ich miejscu plantacji. Myśl tę postanowił zaraz
w r, 1817 wprowadzić na posiedzenia Senatu, ale wtedy w początkach
sam Senat Rządzący musiał się organizować, zwłaszcza, że po
tylu poprzednich przemianach stosunków, po tylu ruinach, wiele było
uprzednio spraw do załatwienia. Dlatego Radwański sam musiał się
zająć przygotowaniami. W r. 1821 plan był gotowy, narysowany i
obliczony, na podstawie poprzednich pomiarów niwelacji miasta i
przedmieść. Obejmował on niemal cały obszar dzisiejszych
plantacji. W dwa lata później polecił Radwański synowi
Feliksowi, narysowanie planu podobnych plantacji w około
Kazimierza , ale wprowadzeniu w czyn przeszkodziły trudności o
kosztowny wał między Starą Wisłą a Skałką. Senat Rządzący
na wniosek prezesa hr. Wodzickiego przyjął projekt plantacji i
postanowił popierać, zdając wszystko na Radwańskiego, Roboty
rozpoczęto na dobre w r. 1822 i szybko je prowadzono. Po
pierwszym uporządkowaniu i ustaleniu poziomu plantacji kazał
Radwański wystawić mur, zamykający własność kościoła św.
Krzyża i św. Ducha. Pracę około plant pomiędzy r. 1821-1826
prowadzono wyłącznie pod osobistym kierownictwem Senatora Radwańskiego.
Pomagał mu w tym znacznie jego syn Feliks, podporucznik inżynierii
w wojsku napoleońskim, i rządowy geometra przysięgły. Ze śmiercią
Radwańskiego (r. 1826) nastąpił nowy okres. Miejsce jego zajął
Florian Straszewski .Zamożny obywatel ziemski, upodobał sobie
pracę w mieście i dla miasta. Bez przesady można powiedzieć,
że stał się niebawem jednym z patronów odradzającego się
Krakowa, Był on duszą powstania plantacji, Sam osobiście
kierował robotami, starał się o fundusze, myślał o wszystkim,
wykreślał plany i prowadził zawikłane sprawy o burzenie
starych domków, przytykających do dawnych murów. On często
kiedy skarb Rzeczypospolitej był wyczerpanym nie wahał się wypłacać
robotników z własnych funduszów. Pod jego okiem wyrosły zwolna
plantacje i jego były dziełem. Czuł to sam najlepiej. I dlatego
chcąc im w przyszłości zapewnić bezpieczny rozwój, postanowił
w r, 1830 utworzyć fundację, "aby plantacje upiększenia
naokoło Krakowa nie tylko całkowicie dokonanymi, lecz i nadal w
porządku należytym, bez ciążenia wydatkiem skarbowi
publicznemu, nieprzerwanie utrzymywanymi były, zapisując sumę własną,
w złocie trzy tysiące sztuk dukatów holenderskich ważnych, u
JW, Artura hrabi Potockiego, na dobrach Państwa Tenczyńskiego i
Krzeszowickiego lokowaną, na ten cel przeznaczyć i na wieczny
fundusz dla miasta wolnego Krakowa dokazać. Drugi punkt fundacji
ustanowił zarazem kuratora czyli " Opiekuna Fundacji" ,
wybieranego przez naczelnika rządu (pierwotnie przez prezesa
Senatu Rzeczypospolitej Krakowskiej, obecnie przez Namiestnika
Galicji), W uznaniu tych zasług i w dowód wdzięczności wybito
w r. 1839 złoty medal. Jednak na tym nie poprzestano, bo w r.
1874 ze składek publicznych odsłonięte piękny obelisk, sławiący
pamięć wielkiego obywatela (według projektu E, Stehlika), z
polerowanego granitu tatrzańskiego. W końcu zaś jedną z ulic
otaczających plantacje, nazwano jego imieniem. Do gorących
opiekunów ogrodów miejskich należał także Stanisław hrabia
Wodzicki, prezes Senatu Rządzącego, na którego wniosek miasto
przystąpiło do założenia plantacji. Sprawami tymi zajmował się
zawsze i wiele poświęcił im uwagi, w ciągu 15-stoletnich rządów,
na naczelnym stanowisku Prezesa Senatu Rzeczypospolitej
Krakowskiej. Z rokiem 1847, t. j, datą śmierci Floriana
Straszewskiego, zaczyna się drugi okres historii plantacji
krakowskich. Trwa on aż po lata siedemdziesiąte. W tym czasie
przesuwa się trzech mężów na stanowisku kuratora fundacji
Straszewskiego; Franciszek Wężyk, kasztelan krakowski, Ludwik
Straszewski, obywatel ziemski z Rzędowic w Proszowskiem i Teofil
Żebrawski, były kapitan wojsk polskich, inżynier, który w r.
1878 zrezygnował z tej godności. W ciągu tego okresu plantacje
krakowskie nie wiele się zmieniają. Jest to jakby czas
spoczynku, jeśli nawet nie zastoju, po wytężającej, gorączkowej
pracy poprzednich lat. Zresztą główne zadania są już ukończone,
nowych zasadniczych nie ma. Chodzi tylko o doglądanie zwykłych,
corocznych robót ogrodowych, jak utrzymanie trawników, sadzenie
brakujących drzew, naprawa dwóch mostków kamiennych przy ul.
Lubicz i koło ul. Pańskiej, dalej stawianie nowych barjer, w biało-niebieskie
pasy malowanych (kolory miasta) dokoła plant i sprawienie
drewnianych ławek w liczbie 80, Wydatki te były przeważnie
pokrywane z dochodów fundacji Straszewskiego. Dochód ten wynosił
150 dukatów rocznie, a zatem sumę, jako na owe czasy, dość
wysoką, nawet tak wielką, że Komitet Ekonomiczny nie umiał jej
często zużytkować, przez co gromadziły się z roku na rok
procenty, przekraczając około sześćdziesiątego roku sumę
tysiąc kilkuset dukatów. Najważniejszym wypadkiem tego okresu
był zamiar, w połowie minionego wieku, założenia wojskowej
szkoły jazdy konnej czyli t. z. Rajtschuli, na części plantacji
pomiędzy zamkiem a ul. Franciszkańską. Temu jednak oparł się
stanowczo ówczesny kurator Franciszek Wężyk, przez co uratował
całość plant. Wraz ze wzrostem ludności miasta, rośnie także
pietyzm i zamiłowanie do tych prześlicznych ogrodów. Ludność
Krakowa, która o każdej porze tłumnie też korzysta ze spacerów
po plantach, pojmuje to wielkie dobrodziejstwo natury. Kraków
odczuwa doskonale cały urok i piękno ogrodów plantacyjnych, i
ich świeżość i bujność na wiosnę , zapachy kwiatów i miły
chłód wśród skwarnego lata, nadzwyczajną krasę barw, jakie
roztacza słoneczna, ciepła jesień i jakby dziwne baśnie
zimowe, gdy szron i śnieg spowiją korony drzew i krzaków. Te
przede wszystkim naturalne zalety plantacji skłoniły już
niejednego z pośród mieszkańców Krakowa, że z ofiarną gotowością
przyczynił się do ich przyozdobienia. Zbiorowym, bardzo wymownym
aktem pietyzmu dla plantacji i ich twórcy, było wzniesienie
obelisku Floriana Straszewskiego w r, 1874, ze składek
publicznych."
Pomnik Floriana
Straszewskiego (rok 1903)