Sądownictwo

 Średniowieczna procedura sądowa zna dwa rodzaje więzienia t. j. cywilne (incerceratio civilis) za długi i kryminalne w sprawach o gardło. Wierzyciel nie mogąc się zaspokoić z ręcznego zastawu, może dochodzić długu swego na osobie dłużnika, który ma być przez urząd tak długo zachowań, aż powodowi w długu wedle przeżytków dosyć uczyni, albo go powód wolno puści. Taki areszt na dłużnika zwie się szperunkiem, ale ponieważ między ludźmi nienawiść mnoży i niejako lekkość wyrządza, niema bydź lada dla przyczyny przez sędziego dopuszczon, albowiem się godzi między ludźmi miłość mnożyć, a niemiłość tępić. Persony poważne, a osiadłe niemają bydź szperunkiem uciążone, persony zasie nieosiadłe lekkie, jako gracze, kosterowie, pijanice, marnotrawcy mogą być aresztowane.
  Więzienie dla tej kategoryi ludzi znajdowało się we wspomnianych już wyżej kabatach. Złoczyńcy w sprawach o gardło trzymani byli w podziemiach ratusza, gdzie się znajdowała tzw. tortornia.
  W średnich wiekach, nie było osobnych gmachów więziennych. Więźniów trzymano w wieżach fortyfikacyjnych i to zazwyczaj tylko w czasie śledztwa, jeńców wojennych zaś aż do czasu wykupienia ich, co zazwyczaj nie długo trwało. Kara więzienia jest rzadką, i dopiero w XV wieku spotykamy się z tą karą i to nawet dożywotnią.
Urządzenie średniowiecznych więzień urąga wprost najprostszym pojęciom ludzkości. Uczucie to było zupełnie nieznanem średniowiecznej sprawiedliwości. Celem więzienia jest tylko zabezpieczenie się przed ucieczką więźnia, lub przed samobójstwem, to też trzyma się go w dybach. Jest to drąg z otworami na ręce i nogi. Dzień i noc ofiara skurczona siedzi w tych więzach. Więzienia po większej części pozbawione są drzwi i okien. Otworem w powale spuszczano na linie biednego skazańca do celi więziennej, a z nim razem jedzenie i picie dla niego. Jak okropnem było położenie takiego więźnia, niech zaświadczą te roje szczurów i myszy, które przez niego przeskakują. Nic też dziwnego, że niejeden z nich stracił tam rozum, a mimo tego dalej go tam trzymano, dopóki śmierć nie oswobodziła go z tych męczarni.
  Więźniowie nie otrzymują żadnego ubrania, to które mają na sobie w chwili zamknięcia, noszą tak długo dopóki samo z nich nie spadnie. Dopiero gdy idą na stracenie, rada kupuje dla nich czarne kaptury. Za całe umeblowanie izby więziennej służy barłóg słomiany z wiązką siana pod głowę, za całe pożywienie nędzarza chleb; inne pożywienie otrzymywać może od krewnych lub przyjaciół. Jedyną pociechą dla tych biedaków są odwiedziny.
  Humanitarny ten obowiązek wzięło na siebie założone w Krakowie przez biskupa Marcina Szyszkowskiego w roku 1607 Bractwo Męki Pańskiej przy kościele ś. Franciszka w Krakowie. Jedną z powinności brackich jest właśnie nawiedzanie więźniów, a więc „naprzód omywszy y ochędożywszy wszytkie y dawszy, jeśliby kto tego potrzebował koszulę nową abo suknią, jeśliby tak wiele skrzynka bracka wystarczała, przywieźdź wszystkich do spowiedzi, do skruchy y do Stołu Pańskiego: Niewadzi przypomnieć dla lepszej przestrogi brackiej, aby ci wszyscy, którzy dla nawiedzenia tych więźniów ubogich przyszli, abo co z sobą dla posilenia ich przynieśli, abo inszy ludzie dobrzy przysłali, to wiedzieli, że tam nie przyszli sobie gwoli: żeby sami siebie częstować mieli, tylko aby ubogie więźnie cieszyli, ratowali, y one opatrzyli".

  Sądownictwo pierwotnie w sprawach karnych było atrybucyą wójta i ławników, potem objął je urząd radziecki, przydzielając sprawy niesporne ławnikom. Przebieg procesu nad obwinionym w sprawach kryminalnych, które przeważnie pociągały za sobą karę śmierci, był krótki. Zaprzysięgli świadkowie czynili zeznania; przestępca, jeżeli się nie przyznał, a nawet niekiedy jeżeli się nawet przyznawał, dla upewnienia się zupełnego oddawany był "mistrzowi" (katowi). W więzieniu ratusznem, w piwnicy bez okien, przy mdłem świetle kaganków i świec woskowych ciągniono przestępcę na torturach, przypalano i przypiekano. Obwiniony po każdej operacyi torturowej zeznawał raz, drugi i trzeci, że dopuścił się takiej a takiej zbrodni lub przestępstwa – zaczem, jak mówią wyroki, "jest winny i z tem idzie na sąd Boży – jest powieszon, ścięty, w koło wplecion, żywcem pogrzebany i kołem przebity (tj. zakopywano go żywego i wbijano potem w to miejsce kół), utopion" itd. Kary te obostrzano jeszcze w sposobie wykonania, jako więcej hańbiące, np. ściętego ćwiartowano jeszcze na części. Egzekucyje odbywały się na rynku, w końcu XVIII wieku w "szubienicy", budynku wystawionym na dzisiejszej ulicy Pędzichów.
Obraz takich tortur przedstawił nam wymownemi słowy B. Groicki w swoim dziele: „Tam ubogiego człowieka ciało szarpają, targają, ciągną, pieką, męczą: wielokroć tylko przy obliczności jednego albo dwu opitych ceklarzów, gdzie rzadko bywa człowiek poważny a baczny któryby wielkość a potrzebę męki wyrozumiał, któryby też personę i znaki ku wydaniu na mękę rozeznał i sprawiedliwości w tym doźrzał. Sam przytem okrutny kat, a jeden albo dwa opili ceklarze bywają: z których potem wyznania, człowiek bywa na śmierć skazan. Dlatego to inaczej ma być męczon młody, a inaczej stary, inaczej mdły, inaczej duży, inaczej kochanek, inaczej szlachcic, inaczej mieszczanin, inaczej chłop. Persony od męki wolne są: doktorowie, rycerze, przełożeni na wielkie dostojeństwa, urzędnicy miejscy, młodsi mniej czternastu lat, starzy na pamięci i na rozumie zeszli, niewiasty brzemienne".
Średniowieczna fantazya wysila się na wynajdowanie najróżnorodniejszych rodzajów mąk. „Więc z okrucieństwa katowskiego leją złoczyńcom w gardło, wodę, ocet, wrzący olej, smarują im ciało siarką, gorącą smołą, kładą na pępek myszy, szerszenie, albo jakie inne jadowite chrobaki nakryte bańką, ażeby tak gdyby wymódz nie mogli, ciało cierpiącego dręczyli. Albo też złoczyńcę ku ławie przywiążą, nogi jego słoną wodą namażą, potem kozę przywiodą, która rada sól jada, aby pięty onego złoczyńcy lizała. Niektórym też, którzy w męki mają być
dani, pierwej wszystkie włosy brzytwą ogolą, dla opatrzenia, aby jakich kunsztownych pomocy we włosiech niemiał, Według czarnoksięstwa, albo czarów innych, za któremi więc żadnej męki nie czują".
  Najpospolitsze do męczenia przyrządy były: buty hiszpańskie z gwoździem, czapka pomorska do śrubowania głowy, śrubnice do gniecenia nóg i palców, wiesznik do wyrywania członków ze stawów, sznurówki kolczyste. Wszystkie te narzędzia znajdowały się także i w naszym ratuszu, po zburzeniu go, jako stare i niepotrzebne żelaziwo wyrzucono je na tandetę, gdzie kupił je Matejko i widzieć je można do dziś dnia w zbiorach w jego domu.
 Skazany, ubrany w czarne szaty, przygotowywał się na śmierć w kaplicy zwanej "pod wieżą" lub kaplicą skazańców, dzisiaj św. Antoniego, w kościele N. P. Maryi pod wieżą Maryacką. Bractwo Męki Pańskiej przy kościele Ojców Franciszkanów miało przywilej uwalniania w Wielki czwartek skazańca od kary śmierci, co odbywało się przy stosownej uroczystości i procesyi.
  Wyroki na lżejsze występki opiewały na chłosty u pręgierza, stojącego przed ratuszem, na wystawanie w żelaznej klatce ku pośmiewisku gawiedzi, na włóczenie po rynku, lub na zamknięcie w "kunę", która to kara następowała zwykle za przestępstwa kościelne i nieobyczajne. Męczenie i torturowanie przez mistrza odbywało się w urządzonych do tego miejscach ratusza krakowskiego tzw. "kabacie" a w kazimierskim "piątku" – gdzie też miasto musiało mieć odpowiednie narzędzia.

Cel kary jest dwojaki: idea odwetu i odstraszenia. Poczytalność sprawcy, która dzisiaj tak zajmuje uczonych umysły, oczywiście nie wchodzi w grę, o nią nikt się wówczas nie pyta. Ale także i w wyborze środków śledczych, średniowieczna sprawiedliwość nie jest wybredną. Dla wybadania sprawcy, zamykają razem z nim inną osobę, grożą mu mękami. Jednym z środków prowadzących do wykrycia prawdy są tortury. Instytucye te tak jak i sądy boże wychodzą z tej zasady, że Bóg nie dozwoli niewinnemu uledz na korzyść winnego, i pomimo rozwoju pojęć humanitarnych trwają aż do końca XVIII w.

  Kara dożywotnego więzienia czyli "na sto lat i jeden dzień" była rzadko stosowaną, gdyż kara śmierci przypadała nawet za kradzież ubrania. Hultajów wałęsających się lub przestępców, którzy nie popełnili jeszcze zbrodni, lub za którymi od kary śmierci wstawili się dygnitarze lub potężni rajcy i patrycyusze krakowscy, skazywano na wygnanie (proskrypcyą) z miasta (wyświecenie) czasowe np. "na rok i jeden dzień" lub bezwzględną tj. "sto lat i jeden dzień".
  Sądownictwu miejskiemu podlegali tylko mieszczanie i hultaje do miasta zbiegli – zbrodnie popełnione przez szlachtę lub na szlachcicu mogły być sądzone w urzędzie miejskim, jeżeli sprawa dotyczyła mieszczanina, lecz wyrok nie mógł być wykonany tzw. gorącem prawem tj. bez zgody urzędu grodzkiego, inaczej burmistrz miasta i paru rajców musiało dać gardło. Wypadki takie zdarzały się w historii miasta Krakowa.

  W sądownictwie miejskiem, czy to w sprawach cywilnych czy kryminalnych, jeżeli chodziło o wyjaśnienia prawne, jak należy sprawę pojmować lub od wydanego przez sądy miejskie wyroku apelować, udawano się początkowo do najwyższego sądu w Magdeburgu, od połowy zaś XIV wieku do takiegoż sądu na zamku krakowskim, ustanowionego przez Kazimierza Wielkiego. Sądem ostatniej jednak instancyi od wyroku wyższego sądu prawa niemieckiego, był sąd komisarski (dla Małopolski a więc i dla Krakowa) tzw. sąd sześciu miast, również na zamku krakowskim zbierający się. Kto od wyroku sądu wyższego prawa niemieckiego chciał apelować na dwór królewski, król odsyłał sprawę do tego sądu, złożonego z 12 rajców po 2 z każdego miasta: Krakowa, Sącza, Kazimierza, Bochni, Wieliczki i Olkusza. Wyroku tego sądu sześciu miast opatrywano z początku pieczęciami każdego miasta, od połowy jednak XVI wieku (1541) sąd używa jednej wspólnej pieczęci.

________________________________________________________________________

"Zwierciadło saskie", to jest główna podstawa prawa miejskiego średniowiecznego, stosowanego w miastach polskich, nie stanowi systematycznie ułożonego kodeksu, lecz jest zbiorem luźnie zestawionych przepisów, dość trudnych do ujęcia w jakiś przejrzysty system.

  Przestępstwa, wedle tego prawa, dadzą się podzielić na zbrodnie karane "gardłem i ręką" i występki, karane "na skórze i włosach".
  Kary "na gardle" wykonywano przez szubienicę, ścięcie, spalenie, zakopanie żywcem, utopienie, wplatanie w koło, ćwiartowanie, wbijanie na pal; "na ręce", czyli przez okaleczenie, wykonywano przez ucięcie ręki, palca, oślepienie, wyrwanie języka, ucięcie nosa lub uszu.
  Do zbrodni zaliczano mord, czarodziejstwo, kacerstwo, rozbój, zgwałcenie, podpalenie, złamanie pokoju domowego, fałszowanie monety, bigamię, kradzież itd. później rozszerzono pojęcie zbrodni, podciągając coraz nowe przestępstwa pod coraz surowsze kary.
Tortury w XIV wieku nie były jeszcze znane.
  Występki jak: ciężkie uszkodzenie ciała, drobne kradzieże, przestąpienie zakazu władzy, itd. karano "na skórze i włosach" przez obcięcie włosów, często ze skórą (oskalpowanie), nicie miotłą lub rózgami pod pręgierzem na miejscu publicznym.
  Zakazano wyszynku w niedziele i święta w czasie mszy, próżnować w poniedziałki (blauer Montag), grywać w kości. 
  Groicki, który wydając w połowie XVI wieku prawa miejskie po polsku stał się potem powagą taką, że dzieło jego jako kodeks stosowano, objaśnią tę karę słowami: "które prawo około obrzynania włosów, na ten czas było dane, gdy ludzie długie włosy nosili, potym, kiedy krótkie włosy nosić poczęli, tedy kawalec ucha lub nosa miasto włosów urzynają, a jeśliby ucha nie miał, na twarzy bywa nacechowan".
  Gdy nie chciano całej surowości tej kary stosować, musiał skazaniec jeździć na ośle, albo nosić kamień lub psa po rynku.
Drobne przekroczenia karano więzieniem lub grzywnami pieniężnymi.
  Istniały obostrzenia kary przez konfiskatę majątku i przez dodatki hańbiące np. za zabicie krewnego "taki zaszyty w skórę albo w wór ze psem, kurem, jaszczurką, małpą w rzekę ma być wrzucon utopion".
  Z kar śmierci ścięcie należało do szlachetniejszych, stosowaną ja za zabójstwo, zgwałcenie i fałszowanie monety; szubienica czekała złodzieja i jego pomocników, a tylko "jeżeliby rzecz kradziona mniej niż 3 złote ważyła, a kradziestwo by się stało we dnie, u prągi ma być bit i włosy mają mu być oberznione". Wplecieniem w koło karano za mord i rozbój, stosem za czary, kacerstwo i otrucie itd.
  Do skutków skazania karnego należały pozbawienie praw np. obywatelskich, swego stanu, jak niemożność dziedziczenia po krewnych, wyzywania na pojedynek, sprawowania urzędu sędziego, przy czynach hańbiących, pozbawienie czci, skazany "stawa się bezecnym, a ku świadectwu i ku żadnemu dostojeństwu nie bywa przypuszczon.
Prawie przepis karny kończył się krótko: "tedy ma być obieszon" albo "tedy ma być ścięt".
  Kar na wolności właściwie nie znano, bo więzienie było używanem jako kara tylko za bardzo drobne przekroczenia, głównie zaś było śledczem, tj. trzymano w nim oskarżonego przez czas procesu karnego, wyrok otwierał więzienie albo uwalniając oskarżonego, albo wymierzając mu karę "na gardle i ręce" lub "na skórze i włosach".

  Surowość tych przepisów łagodziło traktowanie przestępstwa głównie jako sprawy odszkodowania pokrzywdzonego i jego rodziny, skutkiem czego przy lżejszych karach "na skórze i włosach" mógł się skazany wykupić, przy ciężkich mógł podobnież uzyskać zamianę kary ale tylko za łaską sędziego i oskarżyciela, jeżeli oskarżyciela brakło, mógł sędzia sam łaskę swa przez zmianę kary okazać.
  Zamiana następowała wówczas na karę majątkową przypadającą częściowo sędziemu, częściowo oskarżycielowi, przyczem winny musiał uroczyście przepraszać, odbywać pokutę, udać się w pielgrzymkę itd.
  Jednym z rodzajów takiego ułaskawienia od surowej kary przez zamianę było wypędzenie z miasta (banicya), które potem wyrobiło się na samoistną karę, na którą wprost sędzia wyrok wydawał.

Według przywileju lokacyjnego Krakowa mieszczanin musiał jawić się w sądzie polskim ziemskim i szukać sprawiedliwości według prawa polskiego wtedy, gdy występował w roli skarżącego przeciw osobie nie ulegającej prawu miejskiemu.

  Poznawszy zatem wyżej przepisy karne niemieckie tj.: miejskie, porównać je należy z przepisami polskimi, obowiązującymi powszechnie poza terytorium Krakowa, ale stosowanemi w szczególnych razach, w przypadku zastrzeżonym w przywileju lokacyjnym tj.: wtedy, jeżeli obywatel krakowski skarżył osobę nie podlegająca prawu miejskiemu.

  Otóż wedle prawa polskiego, zebranego w r. 1347 w Statut Wiślicki kary (winy) polegały głównie na karach pieniężnych, a winy na gardle, ciele i czci były wyjątkowemi. Celem ich było, podobnie jak w prawie niemieckim, zadość uczynienie poszkodowanemu, jednak w wysokości statutem w poszczególnych przestępstwach z góry oznaczonej i właściwie ukaranie za naruszenie porządku i pokoju powszechnego, objawiające się w zapłacie winy na skarb królewski, sąd lub kasztelanię.
  Ścisłego określenia przestępstw oczywiście nie było, przeważnie nazywano cięższe zbrodnie crimen -  wielkie dowinienie, a mniejsze występki i przekroczenia delictum – nierząd.
  Do pierwszych należały: zabójstwo (umyślne i nieumyślne), zgwałcenie, rozbój, zabór gwałtowny, podpalenie, kradzież, do drugich ochromienie, uszkodzenie bez rany i z wylaniem krwi, zrąbanie drzew, zelżenie itd.
  Za najcięższą zbrodnie uważano furtum etlatrocinium – łotrowstwo, rozbójnictwo z przybraniem pomocników – sądzone przez samego króla.
  Kara "na gardle" zagrożona była w zasadzie tylko w jednym przypadku, na kmiecia, któryby nie mógł kary pieniężnej uiścić.

  W szczególnie ciężkich przypadkach, mógł na karę "gardła" orzekać król, a wedle Długosza Kazimierz Wielki, chcąc wytępić rozbójnictwo, skazywał rozbójników na śmierć, wojewodę Maćka Borkowica na głodową (w r. 1358), innych na miecz, ćwiertowanie, okaleczenie, oślepienie i wygnanie, z resztą kary były, jak powiedziano, pieniężne.
  W rzadkich wyjątkowych przestępstwach, były wyjątkowe kary, np. woźny, pozywający bez polecenia sądu, karany był piętnowaniem na licu, oszczerca winien był z pod ławy odszczekać obwinienie.
  Dodatkowemi karami były; utrata czci (infamia), pociągająca niemożność piastowania godności, utrata urzędu, konfiskata majątku (złupienie), utrata prawa dziedziczenia.

  Z krótkiego powyższego zestawienia praw karnych niemieckich i polskich widać, że niemieckie było surowsze, a prawdopodobnie odpowiadało w miastach lepiej swemu celowi, gdyż w ludniejszym zbiorowisku, w którem między przybyszami musiało się znajdować wielu przestępców i podejrzanych ludzi, surowość ta mogła wywierać odstraszający skutek, a przez to przyczynić się do pewnego rygoru i porządku.

  Dochodzenie karne miało miejsce w zasadzie tylko na skargę poszkodowanego lub jego rodziny, a pogodzenie się z nimi obowiązywało sąd do uwolnienia przestępcy za ściągnięciem dla siebie części kary pieniężnej. Jeżeli tymczasem przestępca zbiegł, to przyjaciele i krewni starali się o zgodę, poręczeniem wstrzymywali poszukiwanie za zbiegłym, w razie niemożności zaspokojenia poszkodowanego zaraz, ręczyli za odszkodowanie w przyszłości, i w ten sposób uzyskiwano zmianę kary "gardła" na wygnanie, lub możność stawania przed sądem z wolnej nogi albo wreszcie zupełne ułaskawienie.