Skarbiec królewski
Obok skarbca kościelnego w katedrze, był na Wawelu
skarbiec królewski. Początek jego sięga czasów Bolesława
Wielkiego, który nagromadził w swym skarbcu niezmierne bogactwa.
Najcelniejszą jednak ozdobę skarbca królewskiego tworzyły
insygnia królewskie, które od koronacyi Bolesława Śmiałego w
Krakowie się znajdowały ciągle, jak o tem mamy kronikarskie
wiadomości. Raz tylko z Krakowa do Gniezna uwiózł je książę
Przemysław; aby podubiedz w koronacyi rywala swego Wacława, króla
czeskiego. Ostatecznie, jak wiadomo z historyi, po zamordowaniu króla
Przemysława, Wacław osiągnął upragnioną władzę monarszą w
Polsce i dał się ukoronować w Gnieźnie. Po tegoż śmierci
insygnia koronacyjne wróciły napowrót do Krakowa i odtąd już
stale na zamku krakowskim były przechowywane.
Pierwszy inwentarz skarbca królewskiego pochodzi z r.
1475, odtąd mamy już z różnych lat ciągłe spisy przedmiotów
chowanych w skarbcu na Wawelu. Rozróżniano przytem zawsze
skarbiec rodzinny królewski od koronnego, który uważano jak własność
państwową. Znajdowały się w owym skarbcu królewskim, od którego
klucze mieli senatorowie do strzeżenia jego przeznaczeni, oprócz
insygnij koronacyjnych, t. j. koron, bereł, jabłek i miecza
Szczerbca, drogie kamienie wszelkiego gatunku w szkatułach
trzymane, jakby orzechy. Dalej były tu pod różnemi nazwami
klejnoty z osadzonemi w nich rubinami, szmaragdami, szafirami,
dyamentami, perłami i t. p. jak zawieszenia, zapony, medaliony,
orły, krzyżyki, lwy, smoki, alzbanty, pasy (metalowe z
dyamentami i perłami), łańcuchy, łańcuszki, czary, czarki,
wachlarze, puszki, manele, pierścienie, jabłuszka, fraszki,
puntały, puntaliki, sznury, puklerze, rzędy na konie, siodła,
andziary, miecze, mieczyki, szable, kubki, trąby myśliwskie, noże,
łyżki, tabliczki, kity, zegary, baldachimy, kordelasy, ostrogi,
roztruchany, strzemiona, szyszaki, koncerze, buławy, czapraki i
t. d.
Przechowywano w skarbcu sztuki złotogłowiu, aksamitu,
gobeliny i akty, tak zwane instrumenta transakcyi, cessyi, traktatów,
długów i t. p. Przechowywano tu miecze owe dwa krzyżackie posłane
Władysławowi Jagielle przed bitwą pod Grunwaldem i inne od
papieżów królom polskim ofiarowane.
Nie brakło też wykwintnych namiotów, podniebień od
kotar królewskich, chorągwi wojewódzkich z herbami, proporców,
kapturów końskich jedwabnych, buńczuków i t. p.
Mieściło się też w skarbcu królewskim archiwum trzymane w pudłach
z osobnemi tytułami. Pudła owe i skrzynie miały swoje numery, w
nich rozgatunkowane leżały akta wedle województw i ziem państwo
całe składających, lub pod nagłówkami: sprawy cesarstwa
niemieckiego, akta papieskie, pruskie, tureckie, perskie, węgierskie,
czeskie, śląskie, szwedzkie, duńskie, moskiewskie, tatarskie i
t. d.
W osobnych skrzyniach spoczywały oprawne w księgi
traktaty z sąsiedniemi państwami, warunki pokojów zawartych; to
gwarancyj jakichś, sądów rozjemczych i procesów z Krzyżakami,
— to znów pargaminowe transakcye o granice, testamenty, cesye
dziedzictwa tronów, hołdowników przysięgi, a opatrzone to
wszystko pieczęciami oryginalnemi królów, książąt, cesarzów,
mistrzów krzyżackich, — pliki pism tureckich, wśród nich
listy sułtanów do królów polskich, — pakty oryginalne z
Tatarami, z carami moskiewskimi i całe stosy podobnych aktów,
niesłychanie ważnych, jak n. p. relacye posłów wysyłanych do
obcych mocarstw. A było to należycie uporządkowane, wspaniale
pooprawiane czerwono, biało, czarno, szaro, żółto, zielono, w
skórę, w aksamit, pergamin, chronologicznie; w jednym np. tomie
listy kanclerza, w innym któregoś biskupa, to króla, to kardynała;
był tom manuskryptów oprawny w pergamin biały, zawierający
jakieś pisma od r. 1219 do r. 1600 i tak bez końca skarby do
dziejów naszego narodu, że odczytując spis inwentarzowy, wyobraźnia
rośnie do niepojętych granic, co tu w tym skarbcu koronnym na
Wawelu było, — ale zarazem nietulony żal ogarnia, gdy sobie
uprzytomnimy, że to wszystko zginęło bezpowrotnie.
Ile z tych piśmiennych aktów przez niedbalstwo zmarniało,
niewiadomo, a co zabrali swoi, co zrabowali obcy, też trudno
orzec, bo przy ostatniej rewizyi skarbca w r. 1792, kiedy tu
jeszcze nie było Prusaków, lustratorowie zastali tylko resztki.
Po pożarze zamku w r. 1702 wznieconym przez Szwedów,
chociaż do skarbca ogień się nie dostał, to jednak gdy budynek
bez dachu stał przez 26 lat to lustratorowie w r. 1730 skarbiec w
okropnym nieporządku zastali. Przez sklepienie zaciekało, »archiwa«
jedne pogniły, drugie zbutwiały i pomięszane poniewierały się,
okna były od nawałnicy potrzaskane, kraty rdzą zgryzione, tak,
że musiano wszystko przenieść do mieszkania księdza kustosza,
aby sklepy na skarbiec przeznaczone wyreperować. Znajdowały się
one w narożniku zamku przy Kurzej stopie na dole i to właśnie w
tej części, którą zbudował Kazimirz W. Sala ze sklepieniem
wspartem na słupie stojącem w środku była zastawioną szafami
i skrzyniami wokoło, z nią łączyły się drugie izby z
ogromnie grubemi murami. Nad wejściem ze sieni widniał napis: »Thesaurus
Regni«, a naprzeciwko niego było mieszkanie księdza kustosza.
Po bitwie pod Szczekocinami w r. 1794, gdy Prusacy Kraków zajęli,
plądrowali wszędzie i do skarbca zaglądnęli, lecz koron i bereł
w nim nie zastali, bo je wyniósł przed rabunkiem ks. Sebastyan
Sierakowski, kustosz koronny i dał do przewiezienia gwardyanowi
Kapucynów, O. Tadeuszowi w ręce księdza biskupa Cieciszowskiego.
Odtąd polskie insygnia koronacyjne pozostają w ukryciu i czekają
oswobodzenia narodu, aby bezpiecznie ujrzeć mogły światło
dzienne.