Zamek królewski - historia

 


  Wapienne wzgórze wznosi się na 25 metrów nad poziom Wisły, a 225 metrów nad poziom morza Bałtyckiego. Badania geologiczne prof. Altha w jaskini wawelskiej, t. zw. Smoczej jamie, wykazały, że wnętrze jej jest wypłukane falami morza, które niegdyś równinę Polski pokrywało (Wisła nigdy w tej wysokości nie płynęła, ani fale jej nie mogły mieć kierunku, widocznego na ścianach jaskini). Nie pozostały w niej również ślady z czasów pradziejów, bo już w średnich wiekach gospodarowali tu ludzie, zatarli więc ślady dawniejsze, jeżeli jakie były. Dowodem objęcia jaskini w użytkowanie już w średnich wiekach są drzwi gotyckie, wewnątrz umieszczone. Od XVI wieku był tu szynk wielkorządowy (zarządcy majątku królewskiego), zwany Smoczą jamą, do której wejście prowadziło z gościńca nad Wisłą. W rewizyi wielkorządów z r. 1674 (Ręk. Czart. nr 2026) zapisano: "Smocza jama. W niej dom I. M. P. Woynicki zbudował, z tego gospodarz nic nie płaci, jeno piwo wielkorządowe szynkuje". W takiejże rewizyi z r. 1692 (Ręk. Cz. nr 2(69): "Smocza jama. Tę trzymał przedtem Jan Michno... teraz zaś p. Mazurkiewicz, klucznik zamkowy trzyma tę Smoczą jamę za przywilejem Króla IMci". Tak prozaicznie sprofanowaną legendarną jamę smoka zamurowano na początku XVII wieku przy fortyfikowaniu zamku, jak to stwierdza rewizya z r. 1709 (Ręk. Cz. ur 2173): "Smocza jama, rurmns i ludwisarnia weszły w fortyfikacyę Zamkową, nec exstat vestigium onych".
  W nowszych czasach zrobiono dojście do jamy po schodach z wnętrza Zamku - obecnie skutkiem zgnicia schodów wejście nie dozwolone.
  W jaskini tej znaleziono zapewne resztki zwierząt dyluwialnych, które uważano za szczątki smoka i to może dało początek znanemu podaniu o smoku wawelskim, o zabiciu go przez Kraka i założeniu Krakowa w okolicy zabezpieczonej już przed potworem.


Wejście do Smoczej Jamy od strony zamku


Zejście do Smoczej Jamy widziane z zewnątrz
od strony Wisły


  Czy Krak był pierwszym - panującym na Wawelu, nie dowiemy się nigdy, ale to pewna, że cała okolica Krakowa wykazuje ślady człowieka od najdawniejszych czasów przedhistorycznych, a skoro tak, to Wawel musiał być tem miejscem, gdzie w czasach wojny i zamieszek szukano obronnego schronienia. Wzgórza takie, wzmocnione wałami i palisadami, tworzyły grody, u stóp których pracowała ludność rolnicza i najpotrzebniejsza rzemieślnicza, zbierała się na targi ludność okoliczna, (podgrodzie), targi oczywiście zamienne, bo pieniądz jako pośrednik wymiany pokazuje się w - Polsce dopiero z rzadka w X wieku, a długo jeszcze potem trwa wymiana bezpośrednia. Liczne wskazówki każą przypuszczać, że ludność tutejsza, Wiślanami zwana, dostała się pod panowanie Wielkomorawian i że biskupi krakowscy, zanotowani w katalogu na wiek X, byli biskupami misyjnymi wielkomorawskimi, a po upadku państwa wielkomorawskiego odziedziczyli te okolice Czesi. Panowanie w owych czasach polegało na wybieraniu danin, ceł, a to możliwem było tylko przy posiadaniu grodu, mieszczącego załogę, zdolną do wywarcia przymusu na okolicznych mieszkańcach: posiadanie grodu na Wawelu było więc pierwszym warunkiem posiadania jego okolicy. W r. 999 odebrał Bolesław Chrobry Czechom Kraków, to znaczy, zdobył gród wawelski, w roku następnym, tworząc hierarchię kościelną w Polsce, przeznaczył Kraków na stolicę jednego biskupów. Czy biskup od razu rezydował na Wawelu, czy też może obok na Skałce, nie pewne, w każdym razie do XIV wiek mieszkają kanonicy katedralni na zamku i dopiero w XIV w. znajdujemy wzmianki o istnieniu pałacu biskupiego w dzisiejszem jego miejscu (naprzeciw Franciszkanów), - prawdopodobnie więc mieszkali biskupi przy katedrze na Wawelu, tem bardziej, że stąd datowali rozmaite dokumenty.
  Dopiero od połowy XI wieku nabiera Wawel znaczenia: zamieszki pogańskie, które po śmierci Mieszka II wstrząsnęły Kościołem w Polsce, nie przybrały tego rozmiaru w Małopolsce, gdzie, jak się zdaje, chrześcijaństwo od czasów następców Metodego już głębsze zapuściło korzenie. Słyszymy o arcybiskupie w Krakowie, bo go brakło w Gnieźnie, Bolesław Śmiały przebywa więcej w Krakowie, niż poprzedni panujący, i tu prawdopodobnie odbywa koronacyę. Pierwsi Piastowie nie mieli właściwie stolicy, bo osobiste wykonywanie sądownictwa, ciągłe czuwanie nad grodami, które były jedyną podporą świeżo skonsolidowanego państwa, wymagały ciągłego przenoszenia się panującego z miejsca na miejsce, by zapewnić ład i porządek w pokoju, by zebrać zbrojnych na wojnę i zaopatrzyć grody w załogi. Dopiero w miarę ustalenia się politycznego bytu i społecznego ładu, wyrastają stalsze siedziby panującego. W każdej z nich musi być gród, bo on jest podstawą panowania i ochroną. Od łacińskiej jego nazwy: castellum, powstaje nazwa najdawniejszego urzędnika królewskiego, dowódcy grodu, kasztelana. Z pośród wszystkich kasztelan krakowski, aż po koniec Rzeczypospolitej, uchodził za pierwszego dygnitarza, co wskazuje na dawność i ważność tego grodu, t. j. Wawelu.
  Sztuka budowania z materiału trwałego na zaprawie, z kamienia i cegły, przyszła do Polski z zachodu i południa wraz z chrześcijaństwem. Pierwotny więc gród na Wawelu był drewniany - i długo jeszcze później. Na owe czasy był to materyał najodpowiedniejszy, bo drzewa było pod dostatkiem, a zbudowane z grubych tramów modrzewiowych palisady i izbice, mogły przetrwać wieki i jedynie ogień mógł im być niebezpieczny, np. w Mogile pod Krakowem stoi już 400 lat drewniany kościół parafialny zupełnie zdrowy. Pierwszą murowaną częścią była z pewnością katedra. Dochowana dotąd najstarsza część katedry, krypta św. Leonarda pochodzi z roku 1076. Później mogły przybyć zewnętrzne mury obronne lub baszty, na samym końcu części mieszkalne. Obok katedry były i inne kościoły: Św. Jerzego - którego założycielem miał być Mieczysław I, wedle Długosza. Mieczysław jednak nie posiadał jeszcze Krakowa, nie mógł więc tego kościoła fundować, ale tradycya ta świadczy o starożytności tego kościoła; przebudował go z drewnianego na murowany Kazimierz W.
  Dalej kościół św. Michała wedle Długosza "w dawnych czasach przez Bolesława Chrobrego fundowany, przez wiele wieków był drewniany, lecz Kazimierz II, król polski go zmurował, sklepieniami i ozdobami w r. 1355 opatrzył" .
  Kościoły te stały w środku Wawelu, gdzie dziś plac ćwiczeń wojska, a zburzone zostały na początku XIX wieku.
  Lecz o tych kościołach prócz tradycyi starej nic pewnego powiedzieć nie można, więcej więc interesują nas inne szczegóły podane przez Długosza: "Prebenda św. Feliksa i Adaukta na zamku krakowskim mająca osobny kościół okrągły i wysoki starożytnym sposobem (prisco et veteri more) z kamienia zrobiony, niegdyś bałwanom, nim Polacy do chrześcijaństwa nawróceni zostali, poświęcony. Tegoż pamięć i budowę Kazimierz II, król polski, zaczynając zamek krakowski od fundamentu, potomnym chciał zachować, i prebendę w nim ufundował" .
O starożytności tego kościółka, który widocznie stał na skale gdzieś w bliskości północno- wschodniego rogu zamku, bo tę część budował Kazimierz Wielki, świadczy nie tyle tradycya podana przez Długosza, co opis fizyognomii jego: budowla okrągła kamienna - to typowy kościółek romański. Takim był pierwotny na Skałce, taki mamy na Wyszehradzie praskim, takie kościółki wznosili, jak się zdaje, Wielkomorawcy. Być może, że kościółek ten starszy był od katedry, lub pierwotnie jej miejsce zastępował, znikł potem z powodu budowy zamku, lub może wszedł częściowo w jego dolne mury.
  Trudno ocenić znaczenie dalszego szczegółu podanego przez Długosza: "prebenda św. Maryi Egipskiej na wyższym zamku królewskim położona jest w osobnym kościele, który Kazimierz II, król polski, postawił, która kiedy i przez kogoby była fundowaną, nie mogłem wyszukać, albowiem i pamięci o tem niema. Prawo prezenty i kollacyi mają przełożony i mniszki klasztoru Zwierzynieckiege, z czego się wnosi, że przez nich była fundowana". Klasztor Zwierzyniecki powstał koło 1180 r. - fundacya powyższa nie byłaby więc zbyt starą, zagadkowem jest tylko, co znaczy ulokowanie jej w zamku wyższym i jaki to kościół osobny wystawił dla tej prebendy Kazimierz W. Czy nie rozchodzi się tu o jaką kaplicę zamkową?
  Te kościelne budowy katedry i kościółka św. Feliksa wprowadziły materyał kamienny w budowle wawelskie, a chociaż w roczniku kapitulnym jeszcze pod rokiem 1265 zapisano: "Zamek buduje się w Krakowie z drzewa na całej górze", to nie wynika z tego, aby w tym roku, a nawet pierwej, nie użyto zupełnie kamienia do budowy. Znano już w owej epoce kościoły inkastelowane, obronne, może nawet nazwa kościoła pochodzi z nazwy castellum, nie podobna przypuścić, aby nie dbano o inkastelacyę katedry. Jeżeli już w r. 1087 zanotowano, że nowa katedra buduje się wśród okopów zamku in castro, to niewątpliwie co najpóźniej po szczęśIiwem odparciu napadu na Wawel Tatarów w r. 1241, pomyślano o ubezpieczeniu się na przyszłość i przynajmniej część warowni, t. j. murów, zrobiono z kamienia.
Średniowieczne zamki budowano w ten sposób, że przedewszystkiem otaczano je palisadami, wałami, fosami i murami i wznoszono za niemi silną wieżę, donjon, berchfriet, która, w razie zdobycia murów, służyła za ostatnie schronienie obrońców. Mniejszą wagę miały zabudowania mieszkalne (palatium, pałac, komnaty), izbice dla służby i załogi.
  W miarę zamożności stawiającego powstawał pałac murowany, kaplica, obronna brama, wieże na murach. Wzmianka o budowie zamku w r. 1265 z drzewa na całej górze, kiedy zamek wyszedł w r. 1241 cało przed Tatarami, odnosi się więc do umocnienia, rekonstrukcyi i rozszerzenia, a więc budowano wówczas drewniane palatium i izbice dla służby i załogi, rozszerzono je na całą górę. Może niższą część góry nadsypano i zabudowano, skoro Długosz odróżnia "wyższy" zamek, gdzie miała być prebenda św. Maryi Egipskiej, ale niewątpliwie musiały być mury w okolicy bramy i musiał być donjon, podstawa średniowiecznej obrony.
Prawie każdy zamek ma tradycyę, że gdzieś pod ziemią ciągnie się długi korytarz za miasto, za rzekę i t. d. Tradycya ta polega na fakcie, że zazwyczaj donjon, bergfried, obronna wieża miała taki podziemny korytarz, jako ostatnią ucieczkę oblężonych. Zamek krakowski nie ma wprawdzie tej tradycyi, ale ma w okolicy Kurzej stopy rodzaj głębokiej studni, z dołu zasypanej, która może była wejściem wyjścia z donjonu do korytarza wycieczkowego. Obecne budowle nie wykazują innego śladu istnienia donjonu na Wawelu, a jednak trudno przypuścić, aby go nie było w najważniejszym zamku krakowskim. Budowano go nawet w mniej ważnych warowniach i dotąd pozostały w Lipowcu i w Rzemieniu. Dopiero z udoskonaleniem broni palnej znacznie później zmieniono system budowania zamków.
  Opuszczając pole domysłów, możemy stwierdzić, że dzisiejsze budowle Zamku krakowskiego okazują na zewnątrz części murowane dopiero od czasów Kazimierza Wielkiego, a tylko w głębi parteru, w fundamentach i w nie widocznych, zasypanych i wyrównanych częściach góry mogą się mieścić reszty starszych budowli, jak kościółka św. Feliksa, kaplicy pierwotnej donjonu, bramy, baszt lub murów.
  Obronność pierwotną zamku stwierdzają fakta historyczne: napróżno kusili się o jego zdobycie rozmaici pretendenci do tronu krakowskiego w XII i XIII wieku, nie zdobyli go Tatarzy w r. 1241, 1260 i 1287.

  Jak mógł wyglądać zamek w tej epoce? Zasłużony nasz znawca przeszłości, ś. p. Łuszczkiewicz, przedstawia jego fizyonomię na podstawie swych rozległych badań architektoniczno- historycznych w następujących słowach:
"Z wierzchu Wawelu dokoła wznosić się musiał już to wysoki wał ziemny z palisadami, lub silne drewniane ściany ziemią spodem obsypane, które w miejscach, mniej od natury bronionych, poprzedzała głęboka fossa... wysokość ścian była taką, iż strzała wypuszczona z łuku nie przeniosła ich. Ściany takie miały platformę, bronioną blankami zazębianemi, które w czasie niebezpieczeństwa zamieniano łatwo na ganki kryte i wysunięte po przed ściany tak, jak te murowane w basztach krakowskich, dotąd się zachowały, zowią się "hurdycya", a służyły do bronienia spodu ścian przed nieprzyjacielem, lejąc na jego głowy roztopioną, gorącą smołę i ciskając bloki kamienne; naprzeciw spaleniu okładano hurdycya mokremi skórami.
Takie drewniane mury, forteczne jeszcze do niedawna, zachowały się w Rosyi w Kole, Jakucku... Aby nieprzyjaciela w krzyżowym strzale utrzymać, stawiano w ścianach "baszty", w fortyfikacyach miejskich odległe one są od siebie na strzał z kuszy, w zamkach nie było ich tyle, wysokie dwa razy jak ściana. W naszym zamku musiały być z grubych bloków drewnianych, na które dęby niepołomskich puszcz się składały, roboty podobnej, jak nasze chaty...
  Najsłabszą stroną zamku krakowskiego, najmniej od natury bronioną, była północno- wschodnia... Broniły go... silne fortyfikacye bramy głównej zamkowej w pobliżu kościoła. Samą bramę broniły dwie baszty po stronach, przed nią przez drogę był rów (fossa), na niej most
zwodzony, tak urządzony, że podnosząc się na łańcuchach, jak waga, pomostem swym zamykał bramę silnie żelazem okutą, nad bramą była wieża z hurdycyami, dołem sień, w niej mieszkał odźwierny, czyli stróż. Gdy most zwodzony był opanowany przez nieprzyjaciela, pozostała nadzieja w zapuszczeniu "brony", t. j. kraty żelaznej z kolcami, która na łańcuchach wisząc, spuszczała się na dół w fugach tak, że zamykała wejście w bramie. W herbie miasta Krakowa, który przedstawia bramę, taką widać bronę u góry otworu. Zdobycie tak silnie bronionego sztuką wejścia do zamku naszego nie było końcem oblężenia, bo właściwy zamek (dworzyszcze, burg), w którym książę ze skarbami swemi się mieścił, w pośród murów lub wałów, jest osobno bronionym przez fossy, palisady, baszty i bramy.
  Zależało wiele na tem, aby urządzeniem obrony przedłożyć oblężenie; baszta po baszcie, brama po bramie musiały być zdobywane, coraz nowe mnożyły się przeszkody na drodze do mieszkania; w ostatku, gdyby to zabranem być miało, oblężeni uciekali do najwyższej wieży, zwykle murowanej, tak zwanego donjonu, bergfriedu, u nas stołpu, a jeżeli mieli dosyć żywności, bronili się tu długo, a w końcu podziemnym kanałem czyli poterną umknąć mogli.
W stołpie był skarbiec a w piwnicach więzienie, inne piętra dzielono pułapami... W takiej to wieży jedynej mieszkał książę z rodziną w XI wieku, w XII i XIII budował sobie wygodniejsze mieszkanie, a tylko w chwili niebezpieczeństwa tu się przenosił...
  Urządzenie mieszkania książęcego na Wawelu musiało być podporządkowanem pod względy forteczne; ani myśleć o wspaniałych pałacach, ani o przyzwoitem pomieszczeniu rodziny i dworu, a jak tutaj i części duchowieństwa i załogi rycerskiej. W przygródku u spodu wzgórza były stajnie, spichrze, obory i mieszkania, część tychże znaleść się musiała na górze od strony Wisły przy murach.
  Pańskie mieszkanie z drzewa, piętrowe, z dostępem na piętro przez schody zewntrzne, z gankiem, na którym siadywali rycerze, zwieszając swoje tarcze przez poręcz, aby odpocząć po walce; pod schodami wejście do dolnych lokalności. Dach budynku występował od zamkowego podworca naprzód, wsparty na słupach jak u podcieni naszych domów małomiasteczkowych. Mamy prawo utrzymywać na podstawie zapisów czeskich, ruskich i polskich, że w XII wieku była w tym dworcu ogromna, długa sala z izbami po bokach, rodzaj halli, mogącej zgromadzić tłum szlachty i kanoników.
  W niej odbywały się liczne biesiady, narady przed wyprawami. Szerokie ławy biegły w niej do koła w kształcie długich skrzyń, przed ławami stały tarczany biesiadnicze. Jedno miejsce osobne na wzniesieniu przeznaczone było dla księcia i pana domu. Było to scabellum, krzesło przykrywane poduszką. Nad tym podestem wznosił się wysoki baldachim a przed nim w czasie biesiady stawiano osobny stolik, na którym pan jadał. Na półkach do ścian przybitych błyszczały naczynia i rogi do picia ze złota i srebra o ozdobach grubych i ciężkich, a na podłodze, na ławach i ścianach leżały i wisiały wschodnie powłoki, bizantyńskie kobierce o fantastycznych wzorach gryfów i panter wplątanych w skręty; sufit takiej sieni był z modrzewiowych belek a olbrzymi komin mieścił w sobie ogromne kłody drzewa, żarzące się zimą. - Obok głównego dworu, wznosiły się osobne pętrowe izbice, przeznaczone na pomieszczenie załogi jak i służby, na sypialnie rodziny i dzieci".

  Skromna postać zamku za czasów pierwszych Piastów, musiała z postępem czasu, kultury i związków z panującemi rodzinami zachodniemi przybierać coraz okazalszą szatę. Wacław Czeski, objąwszy na krótko koronę polską, wzmocnić miał, wedle Miechowity, zamek wieżami i
murami. Koniec tej epoce przeważnie drewnianej położył pożar dnia 8 maja 1306 roku.
  Władysław Łokietek rezydował już w Krakowie i tu przywrócił obrzęd koronacyjny królewski w r. 1320. Ważny ten i długo upragniony akt, z uroczystościami i zabawami połączony, nie odbył się pewnie wśród zgliszcz - Łokietek musiał przed r. 1320 odbudować zamek przynajmniej częściowo.
  O jego następcy Kazimierzu W. zapisał kronikarz Janko z Czarnkowa, że nietylko pokrył chór kościoła katedralnego ołowiem, a sklepienie chóru złoconemi gwiazdami ozdobił, w tymże kościele kaplicę Wniebowzięcia, obok kościoły św. Jerzego i św. Michała postawił, ale "ozdobił zamek królewski podziwienia godnemi domami, wieżami, rzeźbami, malowidłem, dachami wielkiej piękności". Od tej chwili zaczyna zamek przybierać postać trwałą, do dziś dnia częściowo zachowaną, odtąd coraz liczniejsze zapiski o budowlach zamkowych, zaczyna się opuszczać pole domysłów i przechodzimy do pewników stwierdzonych dokumentami i zabytkami architektury.
  Z zapisów testamentowych Kazimierza widać, że posiadał na Zamku kosztowne relikwiarze w złoto i srebro oprawne, ozdobne kotary do łóżek, kobierce, opony szyte złotem, nasadzane kamieniami kosztownymi, perłami, przytem złote czary, skrzyneczki złote i t. p. Komnaty zamkowe mieszczące to w sobie musiały odpowiedni strukturze przedstawiać charakter wspaniałości.
  Aby zdać sobie sprawę z historyi tych budowli dotąd zachowanych, potrzeba przypomnieć cały teren Wawelu: Powierzchnia jego ma kształt mniej więcej elipsy, dość równo zniwelowany, długości około 320 m., szerokości 160 m.
  Pierwotna skała miała zagłębienia i podniesienia, bo Długosz wspomina o zamku wyższym i niższym, zresztą natura terenu to wskazuje.
  Z chwilą zabudowania całej góry, musiano wyrównać teren, a i później znacznie podmurowywano boki dla zapobiegnięcia obsuwaniu się ziemi ze stoków. Dojazd od strony kościoła św. Idziego, dawniej jedyny, jest zapewne od początku, bo całe miasto rozwijało się początkowo koło tego kościoła, św. Andrzeja i Dominikanów, dokoła były bagna i moczary, stwierdzone zapiskami i wykopaliskami, które dopiero od XIII w. zasypywano, równano i zabudowywano. (Inne dojazdy są dziełem najnowszych czasów: zjazd jeden od strony klasztoru Bernardynów zrobiono w r. 1787 dla doprowadzenia do pojenia do Wisły koni bawiącego wówczas tu Stanisława Augusta, inne dojazdy zrobiło wojsko austryackie koło r. 1850).
Wstęp do zamku obok katedry wykazuje, że droga jest w skale wykutą, katedra wznosi się jeszcze nieco wyżej, na skale wprost zbudowana, jeszcze wyżej sam pałac królewski. W okolicy Kurzej stopy spada góra zupełnie stromo, obmurowana silnym ciosem aż po same stopy (bastyony ceglane są zupełnie nowo wybudowane). Od strony Wisły wygląda z pod murów lita skała, w innych miejscach pokryta jest ziemią urodzajną, którą od południa i północy nadsypano dla wyrównania szczerbatego obwodu skały.
  Katedra zajmuje pierwotne swe odwieczne miejsce, na wschód od niej mieści się główna siedziba królewska, pałac, i tu od początku musiało się mieścić i pierwotne drzewne palatium, bo ta stroma część była najobronniejszą, na reszcie wzgórza mieściły się mieszkania biskupa, kanoników, dworu panującego, służby i załogi.
  Część wschodnia zamku (od strony ul. Grodzkiej), od narożnika po skośnie z murów wyskakującą wieżę wraz z nią, jest w dolnych częściach pozostałością budowli Kazimierzowskich.
  W okolicy Kurzej stopy widno tu mnóstwo nieregularności, wąskich przejść, skośnych ścian, które świadczą, że architekci Jagiełły i jego następców budowali na starej podstawie i w regularnym na zewnątrz pałacu ukryli wewnątrz część dawnych komnat i wieżyczek, schodami wyrównywali nierówne piętrowania.
  Tu w parterze przechowała się dotąd gotycka salka, w której miał umrzeć Kazimierz Wielki.
Czy budowla Kazimierzowska obejmowała jeszcze inne części zamku krakowskiego - dotąd nie wiadomo; części południowa i północna w dzisiejszej postaci pochodzą z początku XVI wieku. W części zachodniej, wykazującej nieregularność w murach, mieszczą się zapewne także części starszych budowli.
  Od czasu Kazimierza nie brak było już królów budowniczych. Pałac powiększa się ciągle, zdobi i obwarowuje. Jagiełło podwyższa mury obronne i buduje obronne wieże w roku 1393, zwłaszcza dla umocnienia bramy: stają przy niej dwie wieże i barbakan, z którego spód pozostał dotąd przed wieżą zegarową i tworzy dziś platformę, dwie wieże stały naprzeciw niego, tak, że chcąc przebyć bramę zamkową (ku katedrze w górę), musiało się przedostać przez obronną sklepową szyję między tym barbakanem a wieżami przeciwległemi. (Plan w Akademii umiejętności). Wieże te zburzono na początku XIX w.
  Pałac podnosi się w piętra. Herby Jadwigi i Jagiełły na Kurzej stopie wskazują datę jej budowy. Wielokątne zakończenie na wzór absyd kościelnych w kierunku linii Świętej wskazuje, że była to kapliczka domowa. Dla zrównania jej z piętrem mieszkalnem wzniesiono ją na wysokiem podmurowaniu, opiętem szkarpami, dostosowanem do skały, na której się opiera, co jej nadaje charakterystyczny kształt. Wewnątrz ma się znajdować otwór, w głąb idący, w spodzie zasypany, coby może wskazywało na postawienie Kurzej stopki w miejscu dawnego kanału wycieczkowego z donjonu.
  Kazimierz  Jagiellończyk prowadzi dalej dzieło, - przybywa jeszcze jedno piętro w górę, facyata ubraną zostaje w laskowania podobne, jak na wieży ratuszowej krakowskiej lub na kruchcie św. Katarzyny. Cała ta wschodnia część zamku nosi nazwę Kurzej stopy lub Kurzej nogi, od nazwy charakterystycznej wieżyczki, bo pod r. 1451 i 1453 czytamy o obecności króla z senatorami i rajcami w Kurzej stopie, - a mała stosunkowo jedyna salka tej wieżyczki nie pomieściłaby takiego orszaka.
  Równocześnie kończy się obwarowanie zamku: wieże Lubranka (od strony Stradomia), Sandomierska (od strony Bernardynów) i Złodziejska (nad Rybakami) pochodzą z tego czasu: wszystkie zachowały wewnątrz a częścią i zewnątrz gotyckie obramienia i ostrołukowe drzwi z XV wieku. Między Lubranką a Sandomierską, w równych prawie odstępach stały jeszcze trzy wieże: Tęczyńskich, Szlachecka i Kobieca lub Panieńska.


Wieża Senatorska zwana także Lubranką w 1920 roku


Baszta Sandomierska


Baszta Złodziejska w 1927 roku


  Szlachecka zwaliła się sama ze starości w roku 1840, dwie drugie zburzone zostały dla zrobienia miejsca nowym zabudowaniom austryackim. Baszty te były w czasach pokoju turmami więziennemi, ciężkich złoczyńców więziono w lochach, inni odsiadywali karę w izdebkach na piętrach wieży. Zdaje się, że niektórych nawet wcale nie pilnowano, lecz skazańcy odsiadywali karę "na słowo", bo w aktach radzieckich z roku 1652 znajdujemy zapiskę: "stanąwszy osobiście woźny grodzki zeznał, wiem o tem dobrze, że ten pan Stanisław Kapustkiewicz zasiadł wieżę w zamku krakowskim szlachecką w piątkowy dzień zaraz po świętach wielkanocnych i siedział w niej zamkniony tydzień i dzień a wyszedł w sobotę i z niej nigdzie przez; cały tydzień nie wychodził".
  W gotyckiej tej szacie przetrwał zamek epokę średniowiecza. W nim doszło do skutku połączenie Litwy z Polską zrzeczeniem się przez Jadwigę małżeństwa z księciem rakuskim Wilhelmem i przez przyjęcie nawróconego Jagiełły za małżonka. Tu Długosz kształcił jego wnuków w historyi polskiej, tu posłowie ziem pruskich dobrowolnie zażądali przyłączenia do Polski, co się po długiej wojnie z Krzyżakami pokojem Toruńskim ziściło, tu się odbywały poważne, niezakłócone jeszcze przewagą tłumu szlacheckiego narady, które Polskę postawiły na szczycie potęgi. Pożar wybuchły w r. 1499 zniszczył tę gotycką siedzibę królewską, przebudowano ją wkrótce w stylu odrodzenia w sposób jeszcze obszerniejszy i okazalszy, stworzono pałac taki, jakim go dziś widzimy, imponujący, mimo zniszczenia, rozmiarami, harmonią i powagą
Zupełnej prawie zmianie uległ zamek za Zygmunta I w latach 1508-1533. Skutki pożaru z r. 1499 usunięto zapewne w następnym roku.
  Zamożny i dobry gospodarz, jakim był Zygmunt, przystąpił do gruntownej przebudowy.
Powód przebudowy od r. 1510 leżał nie w chęci restauracyi zniszczenia, lecz w zamiarze stworzenia wspaniałej siedziby, czego dowodzi zupełna przebudowa i rozszerzenie prawie podwójne pałacu.
  Przebudowę powierzył król budowniczemu włoskiemu Franciszkowi delle Lore z Florencyi, który do r. 1516 ukończył skrzydło północne (od strony ulicy Kanoniczej) i zachodnie (od katedry po kuchnie i budynek grodu). Krzywizny w tej ostatniej części przy bramie koło katedry dowodzą częściowego zużytkowania dawnych murów. Podobnie plan parteru podwyższonego w kustodyi i skarbcu, niezgadzający się z planem pięter, zdradza swą dawniejszą budowę.
  W r. 1516 zmarł Lore, a niewiadomy z nazwiska budowniczy, prawdopodobnie Bartolomeo Berecci buduje w latach 1521-1527 skrzydło wschodnie (od ulicy Grodzkiej). Przy tej budowie natrafiono przy braniu fundamentów na dawny kanał wycieczkowy z zamku. Studnię dawną zostawiono, ale znalazła się ona teraz w rozszerzonej izbie parterowej, gdzie dotąd istnieje.
W r. 1530 wymieniony jest wyraźnie Berecci, jako kończący budowę pałacu: przedłużono go jeszcze ku Bernardynom i dobudowano od południa symetryczne skrzydło, zamykające wspaniały dziedziniec. Nieregularności w skrzydle wschodniem, koło baszty wystającej z lica pałacu węgłem ku ulicy Grodzkiej, dowodzą zachowania części murów Kazimierzowskiej budowli. Basztę tę zwą mylnie Lubranką, która to nazwa właściwie należy do wieży od strony Stradomia, zwanej także Senatorską. Budowę skończono w r. 1533.
  Jednolite arkadowanie dziedzińca, wymagające obliczenia z góry zagięcia narożnego dowodzi, że było ono z góry planowane, że więc autorem planu musiał być budowniczy, który rozpoczął budowę, a więc Franciszek delle Lore.
  Arkady od strony zachodniej zostały zdaje się przedłużone po koniec skrzydła później, gdyż objęły na drugiem piętrze erkier (wykusz), który wkracza w galeryą, a pod nią okazuje kroksztyny, które go trzymały, erker musiał powstać pierwej niż arkady w tem miejscu.
Budowniczy Włosi przeprowadzili całą tę budowę w stylu renesansowym. O ile pozostawiono dawne części od wschodu, pozostały wewnątrz i zewnątrz reszty architektury gotyckiej. Szczególny wdzięk i oryginalność mają obramienia kamienne bardzo wielu drzwi w stylu przejściowym z gotyku w renesans. Budowla zamkowa zmieniła się we wspaniały pałac o wielkich oknach, przestronych salach, lotnych gankach.
  Nie oszczędziły losy tego dzieła, a zwłaszcza główny nieprzyjaciel, ogień. Drobne pożary budziły wielkie skutki, a przyczyniała się do tego pewna zbyteczna solidność budowy, mianowicie nie odpowiadające konieczności grube wiązania dachowe: skoro ogień dostał się do wiązań, wzniecał się żar z całego lasu drzew, pod dachówką umieszczonych, który trudno było ugasić.
  W r. 1536 "ogień zniszczył górne piętro pałacu z dachami swemi, a gdy broniono silnie pewnego pokoiku w pośrodku pałacowego skrzydła naprzeciw sieni wjezdnej i ciągniono wodę z dwóch szczytów, zapadła się rynna i 2 kominy ponad kolumnami i szczytami, które pociągnęły za sobą kolumny, a te przygniotły ludzi, na gankach stojących".
"Winowano w tem księdza Jarockiego, iż się z jego przyczyny zażegło od świece, bo w izbie królewskiej legał... winowano też i bakałarza w skarbie w tej rzeczy, iżby od niego z komina pod dachówkę miał ogień wyniść". (Kronika M. Bielskiego). Naprawę przeprowadził znowu Berecci.
  W r. 1549 wybuchł nowy pożar w części południowej, ale czynny ratunek ludzi zamkowych, zachęcanych przez samego króla Zygmunta Augusta, zapobiegł większej katastrofie.
  W r. 1595 znowu "stał się żałosny przypadek, iż część zamku krakowskiego zgorzała od Kurzej nogi na tę stronę, która ku kościołowi się chyli, aż po pierwszy szczyt" (29 stycznia), a w pół roku potem ta sama część zamku ponownie zgorzała (9 czerwca). Zygmunt III odbudował z wielkim nakładem część zgorzałą, przybudował dwie wieżyczki narożne, jednę od strony katedry, drugą od strony ulicy Grodzkiej niedaleko Kurzej stopy i pokrył dach miedzią. Zygmunt III był ostatnim z królów polskich, który przyczynił się do budowy i upiększenia pałacu, owe wieżyczki z pięknemi sklepionemi i w stiuki zdobnemi komnatkami, kaplicą, zakrystyjką, wspaniały komin i liczne odrzwia marmurowe z herbem Wazów pochodzą z jego czasów. Sobieski przebudował jeszcze wieżyczkę od strony katedry.
  Mimo przeniesienia stolicy do Warszawy, bywał tu Zygmunt III dość często, zamek zachował całą swą świetność. Jeszcze w roku 1642 pisze o nim pani de Guebriant, że zamek krakowski przedstawiał "budowę doskonałej piękności..., godną wielkiego monarchy. Jest to wielki korpus mieszkalny, z ciosanego kamienia zbudowany, równie jak dwa skrzydła, które się rozciągają bokami kwadratowego podwórza, jednostajnie przyozdobione trzema rzędami galeryj, służącemi za wstęp do wszystkich mieszkań. Pierwsze równają się z podwórzem, drugie są na pierwszem piętrze, trzecie na drugiem, gdzie się kończą schody z twardego kamienia. Te galerye, tak jak pokoje, mają posadzki z marmuru białego i czarnego w różne desenie, są przyozdobione malowaniami i posągami. Lecz nic nie wyrówna piękności lamperyi drugiego piętra w pokojach mieszkalnych króla i królowej; jest to prawdziwie najpiękniejszą rzeczą, którą widziałam co do delikatności rzeźby i do pozłoty, co do żywości i wyboru kolorów".
  Rzadziej przebywali tu już następcy Zygmunta III.
  Władysław IV kazał zamek (koło roku 1647) "otoczyć u podstawy kilku bastyonami i wałem dobrze okolonym od strony miasta, atoli to umocnienie, chociaż jest regularnem, służy przecie więcej okazałości niż obronie gdyż jest zbyt zacieśnionem i zbywa mu na potrzebnej przestrzeni".
  W r. 1649 gdy król "zasiadł do wieczerzy, lecz wnet takową przerwał pożar wieży pałacowej, przyległej pokojowi sypialnemu. Ta była pięknej struktury, pokryta miedzią. Lecz gaszenie było niepodobne, bo topiący się kruszec wzbraniał przystępu, a pożar powstał z komina wieży przyległego i zrządził szkodę ledwo 20 tysięcy złp. opłacić się mogącą".
  Nastąpiła smutna epoka najazdu szwedzkiego (1655-1657). Ogień wprawdzie oszczędził zamek, ale kule uszkodziły go znacznie. Czego nie wywieziono i nie schowano, poniszczyli Szwedzi. Sejm z r. 1661 przyrzekał reparacyę sumptem Rzpltej i wyasygnował 28.000 złp. na
fortyfikacyę.
  Ostatnim królem, który częściej przebywał na zamku krakowskim, był .Jan III Sobieski, on też ze swego skarbu wyasygnował 18.000 złp. na restauracyę zamku, którą zajmował się mieszczanin krakowski a sekretarz królewski, Gaudenty Zacherla.


Widok zamku i katedry na sztychu z początku XVII wieku


  Ostateczny cios, z którego nigdy nie podźwignął się zamek, zadał mu najazd szwedzki Karola XII. Z nocy 15 września 1702 roku zgorzał zamek: "Chorzy tam Szwedzi leżeli, palili ognie na posadzce i stąd się zajęło. O godzinie 3 już Kurza stopa po sam skarbiec i dachy i okna wierzchnie zgorzały... tragarze zapadły i kilku znacznych oficerów zabiły. Kościół katedralny obroniony został i izba poselska. Lubo zrazu ludzi nie puszczano do bronienia, ale potem otwierano bramy i w Zygmunta na gwałt dzwoniono, aby zabiegali ostatniej ruinie. Gorzał ten zamek do dnia 22 września". Król August II Sas zabrał blachę miedzianą ze spalonej części dachu do Saksonii, pałacu nie restaurował, tylko umocnił zamek od strony Wisły, systemem t. zw. Vaubanowskim, trójkątnemi redutami.
  Dopiero Sejm grodzieński z roku 1726 przyznał 30.000 złp. na reparacyę zamku krakowskiego. Biskup krakowski Szaniawski zajmował się restauracyą i sam do niej dokładał, tak, że gmach do porządku przywrócono - ale brakło w nim gospodarza, królowie nie zamieszkali w nim więcej, komnaty świeciły pustkami, aż znowu nadeszła zawierucha wojenna. Dnia 17 sierpnia 1768 roku zajęli Rosyanie zamek - 3 lutego 1772 roku odbili im go podstępem konfederaci barscy i bronili go dzielnie, póki głód nie zmusił ich do kapitulacyi. Można sobie wyobrazić ile szkód poniósł pałac w ciągu tych walk - można pojąć, że zostało w nim tylko to, co było wmurowane lub przybite - ruina.
  Gdy Stanisław August zamierzył w r. 1787 odwiedzić Kraków, zamek był ruiną bez mebli, tak, że król wysłał naprzód budowniczego swego Dominika Merlini, który odreperował z grobsza zamek przynajmniej na tyle, aby mógł służyć na chwilowe zamieszkanie. Jak z ówczesnej lustracyi widzimy, roboty ograniczyły się do otynkowania i pobielenia pokoi, oblepienia ich tapetami, naprawy okien i drzwi, dania zamków, podłóg, firanek, sprowadzenia nieco mebli, luster i świeczników, pokoje królewskie pokryto na posadzce czerwonem suknem.
  Niedługo potem w czasie powstania Kościuszkowskiego zajmują Prusacy zamek 16 lipca 1794 roku, oddają go na początku roku 1796 wojskom austryackim. Jak tam gospodarowano, domyślać się można z tego, że książę Fryderyk August, książę warszawski bawiąc w roku 1810 w Krakowie zamieszkał w pałacu pod Baranami, bo zamek już się nie nadawał na mieszkanie.


Zespół bramny, brama dolna przed wyburzeniem 1821


  Za Rzeczypospolitej odnowiono bramy wjezdną przy katedrze i w południowem skrzydle przy baszcie Lubrance, w opustoszałych salach pomieszczono ubogich Towarzystwa Dobroczynności i milicyą. Senat Rzpltej krakowskiej powziął myśl zupełnej restauracyi Wawelu. Mała kraina nie była w stanie zdobyć się sama na taki wydatek, zwrócono się więc do cesarza Mikołaja I, jako do króla polskiego, o zezwolenie na zbieranie składek także w Królestwie Polskiem i państwach jego, - na co tenże nietylko zezwolił, ale sam 10.000 złp. ofiarował. ("Gazeta Krakowska" z 31 marca 1830). Zaczęły wpływać składki, senat ustanowił zatem komitet restauracyjny, złożony z Artura hr. Potockiego , jako przewodniczącego, Macieja Rembowskiego, jego zastępcy, Floryana Straszewskiego, Józefa hr. Załuskiego, Józefa hr. Wodzickiego, Franciszka Paszkowskiego, b. generała wojsk polskich, Aleksego Wężyka, Ludwika Morsztyna, Henryka Dembińskiego, Wojciecha Kucielskiego, Mateusza Kirchmajera, Wincentego Wolfa, Józefa Sedlmajera , Feliksa Radwańskiego, prof. architektury, Franciszka Sapalskiego , prof. geometryi, Pawła Florkiewicza, prof. matematyki, - który to komitet odbył pierwsze posiedzenie 18 czerwca 1830 r.
  Dnia 6 sierpnia 1830 r. ogłosił senat odezwę o zbieranie składek, powołując do tej czynności komitet panów i pań, do którego należeli: Józef hr. Wodzicki, Józef hr. Szembek, Michał Badeni, Kajetan FlorkiewiczJan Bochenek i Antoni Helcel- Eleonora hr. Wodzicka, Barbara Czacka, Teresa Grodzicka, Józefa Grabowska, Józefa hr. Wiei opolska, Tekla Wolfowa i Amalia Merbitzerowa.
  "Goniec" krakowski z 9 października 1830 doniósł: "Rozpoczęto już w Królestwie polskiem zbierać po województwach, obwodach i gminach składki dobrowolne na odnowienie starożytnego zamku królów naszych. Sumy stąd uzbierane przesyłane będą na ręce Banku Polskiego. Listy przeznaczone do zapisywania osób ofiarujących składkę, nadesłane z Krakowa, opatrzone są pieczęcią Rzpltej, podpisem prezesa komitetu Rembowskiego i sekretarza Franciszka Salezego Gawrońskiego. Na czele każdej listy umieszczona jest piękna rycina, wyobrażająca zamek krakowski w stanie dzisiejszym zostający".
  Wybuch powstania listopadowego położył kres tej akcyi.
Projektowana wówczas restauracya - może lepiej że nie doszła do skutku, bo zachowane dotąd projekty jej architekta Lauci'ego bez znajomości archeologii, proponowały zupełną przeróbkę w fantazyjnym stylu gotyckim, która byłaby prawdopodobnie zniszczyła resztę dochowanych autentycznych resztek i stworzyła rzecz zupełnie nowoczesną, zamiast konserwacyi stanu prawdziwego, pamiątkowego.
  W roku 1846 zajęła Austrya Rzeczpospolitą krakowską. Zamek zajęła na koszary. Wyburzono w następnych latach resztę domów w południowo-zachodniej części Wawelu, między tymi gotycki dom Psałterzystów przez Długosza fundowany, dwie czy trzy baszty i dawne mury zewnętrzne, zbudowano natomiast szpitale, pracownie artyleryjskie, zrobiono nowe bramy i dojazdy od strony kościołów św. Idziego i Bernardynów, nowe mury zębate i bastyony przy wszystkich czterech bramach. Obecne badania wykażą, co jeszcze starego utrzymało się za pałacem.


Widok od północnego zachodu po wyburzeniu przedmurza i
przed budową murów kleszczowych od strony Wisły


Brama Herbowa na zdjęciu z 1927 roku


W czasie rewolucyi 1848 roku, bombardowali Austryacy dnia 26 kwietnia Kraków z zamku z wałów między murem zewnętrznym od strony ulicy Kanoniczej a pałacem. Przy walce ulicznej tego dnia padło nieco żołnierzy austryackich na których cześć postawili Austryacy na placyku pod Izbą poselską, t. j. od strony Bernardynów, gdzie niegdyś ścięto Samuela Zborowskiego, słupek ceglany, na którym była blacha żelazna czarno lakierowana z napisem malowanym olejno, z którego w ostatnich czasach można było wyczytać tylko słowa: "Jenen tapferen Brudern..." Słupek ten usunięto dyskretnie w ostatnim czasie.
Bolał  wszystkich brak poszanowania Wawelu ze względu na pietyzm dla przeszłości i ze względu na wartość archeologiczną zabytku.
  Aby oswobodzić Wawel od smutnego losu koszarowego, powziął prezydent miasta Mikołaj Zybylkiewicz w roku 1880, w czasie pobytu cesarza Franciszka Józefa w Krakowie, myśl uznania Wawelu za jedną z rezydencyi cesarza. Ponieważ jednak Wawel zahipotekowano jako własność państwa, nie cesarza, przeto skarb wojskowy zażądał za opróżnienie takiej kwoty, jakiejby wedle swego obliczenia potrzebował na wybudowanie odpowiednich koszar. Sprawa wydawała się beznadziejną, gdy dyrektor Kasy Oszczędności miasta Krakowa Franciszek Slęk wystąpił z wnioskiem, przyjętym przez Wydział zarządzający Kasą, aby z jej funduszów dać na ten cel 800.000 koron.
  Suma ta wystarczała na wykupno pałacu, o który narodowi chodziło. Wydział krajowy jednak wdał się w pertraktacye o kupno całego Wawelu ze szpitalami, wozowniami i t. d.; żądania wojska rosły coraz bardziej. Wreszcie Sejm uchwalił 8 lutego 1897 roku oficyalnie ku uczczeniu jubileuszu 50-letniego panowania Franciszka Józefa przyczynić się funduszami krajowymi do wykupna Wawelu. Ustawa państwowa z dnia 3 lipca 1901 zezwoliła Skarbowi wojskowemu na sprzedaż Wawelu z uwolnieniem od stempli i należytości.
  Po długich pertraktacyach zawarto 15 lipca 1903 kontrakt definitywny: Kraj zobowiązał się dać ryczałtową kwotę 3,300.000 K, bądź gotówkę, bądź w gruntach, na ten cel nabytych, mianowicie ciało hip. Lwh. 687 w Krakowie i 14 morgów w Olszy, wartości łącznej 252.000 K - postarać się o wykonanie oświetlonych i wybrukowanych dróg, kanałów, gazu i wodociągów do nowych koszar i szpitali. Wykonanie: 1) koszar batalionowych, 2) artyleryjskich, 3) sądu garnizonowego, 4) magazynu augmentacyjnego, 5) kasy wojskowej, 6) dworca budowlanego inżynieryi, 7) szpitala, 8) magazynu na dynamit - nastąpi w zarządzie wojskowym, a kraj wypłaci tylko umówione kwoty wedle postępu budowy, którą podzielono na dwa okresy, wedle których też ma nastąpić opróżnienie Wawelu. Magazyn dynamitowy wybudowano antycypando w lesie wolskim, część budowli, w którychby się pomieściły oddziały wojskowe, zajmujące część historyczną zamku, t. j. pałac z wieżą senatorską, odnośnemi murami, placami i bramami, zobowiązało się wojsko wykonać w dwa lata od ratyfikacyi kontraktu i w tym terminie powyższą część Wawelu opróżnić, a kraj przyrzekł wypłacić w ratach po ten czas 1,600.000 kor. Za adaptacye na tymczasowe pomieszczenie oddziału szpitalnego, w części pałacu ulokowanego, dopłacił kraj nadto 12.000 K.
  Terminu tego pierwszego już dotrzymano i dnia 6 sierpnia 1906 r. opróżniło wojsko część historyczną Wawelu. Przy odpowiednich staraniach byłoby zapewne oddało i wieżę Sandomierską i Złodziejską.
  Resztę budowli ma sobie wykonać wojsko najdalej do 31 grudnia 1909 r. i w tym czasie oddać krajowi resztę Wawelu w posiadanie, a kraj ma wypłacić resztę umówionej kwoty.
   Zastrzeżono w kontrakcie, że Wawel zaintabulowanym zostanie na własność kraju z uwidocznieniem, że takowy po wieczne czasy przeznaczonym jest na umieszczenie rezydencyi cesarza i króla oraz jego dynastyi.
   Z wyjątkiem jednego kanału przez Olszę, który ma sam kraj wykonać, resztę kanałów, dróg, trotuarów, oświetlenie i wodociąg zobowiązało się miasto Kraków umową z dnia 3 marca 1903 r. wykonać swym kosztem z subwencyą 126.000 K ze strony kraju. Poprzednio w r. 1899 zobowiązało się miasto wybudować przy odwachu na Rynku lokal na kasę wojskową za subwencyą 8000  ze strony skarbu wojskowego.
   To są główne postanowienia obszernych kontraktów. - Największą ofiarę na ocalenie Wawelu przyniósł Kraków, ofiarując 800.000 K przez Kasę oszczędności i liczne uboczne kosztowne roboty wyżej podane. Na dopłatę reszty wypłacił Kraków nadto pokaźną sumę dodatków krajowych, jako miasto obok Lwowa najwyżej opodatkowane, a więc najwięcej płacące dodatków.
  Cesarz odręcznem pismem przyjął darowiznę i w roku bieżącym zezwolił, aby w części Wawelu pomieszczono zbiory dawnych pamiątek, czyli Muzeum narodowe. Koszta restauracyi ma ponosić kraj i dwór po połowie - podobno ustalono kwoty po 100.000 K rocznie.


Wawel z lotu ptaka w 1930 roku