Zamek królewski - historia
Wapienne wzgórze wznosi się na 25 metrów nad poziom Wisły,
a 225 metrów nad poziom morza Bałtyckiego. Badania geologiczne
prof. Altha w jaskini wawelskiej, t. zw. Smoczej jamie, wykazały,
że wnętrze jej jest wypłukane falami morza, które niegdyś równinę
Polski pokrywało (Wisła nigdy w tej wysokości nie płynęła, ani
fale jej nie mogły mieć kierunku, widocznego na ścianach
jaskini). Nie pozostały w niej również ślady z czasów pradziejów,
bo już w średnich wiekach gospodarowali tu ludzie, zatarli więc
ślady dawniejsze, jeżeli jakie były. Dowodem objęcia jaskini w użytkowanie
już w średnich wiekach są drzwi gotyckie, wewnątrz umieszczone.
Od XVI wieku był tu szynk wielkorządowy (zarządcy majątku królewskiego),
zwany Smoczą jamą, do której wejście prowadziło z gościńca
nad Wisłą. W rewizyi wielkorządów z r. 1674 (Ręk. Czart. nr
2026) zapisano: "Smocza jama. W niej dom I. M. P. Woynicki
zbudował, z tego gospodarz nic nie płaci, jeno piwo wielkorządowe
szynkuje". W takiejże rewizyi z r. 1692 (Ręk. Cz. nr 2(69):
"Smocza jama. Tę trzymał przedtem Jan Michno... teraz zaś p.
Mazurkiewicz, klucznik zamkowy trzyma tę Smoczą jamę za
przywilejem Króla IMci". Tak prozaicznie sprofanowaną
legendarną jamę smoka zamurowano na początku XVII wieku przy
fortyfikowaniu zamku, jak to stwierdza rewizya z r. 1709 (Ręk. Cz.
ur 2173): "Smocza jama, rurmns i ludwisarnia weszły w
fortyfikacyę Zamkową, nec exstat vestigium onych".
W nowszych czasach zrobiono dojście do jamy po schodach z wnętrza
Zamku - obecnie skutkiem zgnicia schodów wejście nie dozwolone.
W jaskini tej znaleziono zapewne resztki zwierząt
dyluwialnych, które uważano za szczątki smoka i to może dało
początek znanemu podaniu o smoku wawelskim, o zabiciu go przez
Kraka i założeniu Krakowa w okolicy zabezpieczonej już przed
potworem.



Wejście do Smoczej
Jamy od strony zamku

Zejście do Smoczej
Jamy widziane z zewnątrz
od strony Wisły
Czy Krak był pierwszym - panującym na Wawelu, nie dowiemy
się nigdy, ale to pewna, że cała okolica Krakowa wykazuje ślady
człowieka od najdawniejszych czasów przedhistorycznych, a skoro
tak, to Wawel musiał być tem miejscem, gdzie w czasach wojny i
zamieszek szukano obronnego schronienia. Wzgórza takie, wzmocnione
wałami i palisadami, tworzyły grody, u stóp których pracowała
ludność rolnicza i najpotrzebniejsza rzemieślnicza, zbierała się
na targi ludność okoliczna, (podgrodzie), targi oczywiście
zamienne, bo pieniądz jako pośrednik wymiany pokazuje się w -
Polsce dopiero z rzadka w X wieku, a długo jeszcze potem trwa
wymiana bezpośrednia. Liczne wskazówki każą przypuszczać, że
ludność tutejsza, Wiślanami zwana, dostała się pod panowanie
Wielkomorawian i że biskupi krakowscy, zanotowani w katalogu na
wiek X, byli biskupami misyjnymi wielkomorawskimi, a po upadku państwa
wielkomorawskiego odziedziczyli te okolice Czesi. Panowanie w owych
czasach polegało na wybieraniu danin, ceł, a to możliwem było
tylko przy posiadaniu grodu, mieszczącego załogę, zdolną do
wywarcia przymusu na okolicznych mieszkańcach: posiadanie grodu na
Wawelu było więc pierwszym warunkiem posiadania jego okolicy. W r.
999 odebrał Bolesław Chrobry Czechom Kraków, to znaczy, zdobył
gród wawelski, w roku następnym, tworząc hierarchię kościelną
w Polsce, przeznaczył Kraków na stolicę jednego biskupów.
Czy biskup od razu rezydował na Wawelu, czy też może obok na Skałce,
nie pewne, w każdym razie do XIV wiek mieszkają kanonicy
katedralni na zamku i dopiero w XIV w. znajdujemy wzmianki o
istnieniu pałacu biskupiego w dzisiejszem jego miejscu (naprzeciw
Franciszkanów), - prawdopodobnie więc mieszkali biskupi przy
katedrze na Wawelu, tem bardziej, że stąd datowali rozmaite
dokumenty.
Dopiero od połowy XI wieku nabiera Wawel znaczenia:
zamieszki pogańskie, które po śmierci Mieszka II wstrząsnęły
Kościołem w Polsce, nie przybrały tego rozmiaru w Małopolsce,
gdzie, jak się zdaje, chrześcijaństwo od czasów następców
Metodego już głębsze zapuściło korzenie. Słyszymy o
arcybiskupie w Krakowie, bo go brakło w Gnieźnie, Bolesław Śmiały
przebywa więcej w Krakowie, niż poprzedni panujący, i tu
prawdopodobnie odbywa koronacyę. Pierwsi Piastowie nie mieli właściwie
stolicy, bo osobiste wykonywanie sądownictwa, ciągłe czuwanie nad
grodami, które były jedyną podporą świeżo skonsolidowanego państwa,
wymagały ciągłego przenoszenia się panującego z miejsca na
miejsce, by zapewnić ład i porządek w pokoju, by zebrać
zbrojnych na wojnę i zaopatrzyć grody w załogi. Dopiero w miarę
ustalenia się politycznego bytu i społecznego ładu, wyrastają
stalsze siedziby panującego. W każdej z nich musi być gród, bo
on jest podstawą panowania i ochroną. Od łacińskiej jego nazwy:
castellum, powstaje nazwa najdawniejszego urzędnika królewskiego,
dowódcy grodu, kasztelana. Z pośród wszystkich kasztelan
krakowski, aż po koniec Rzeczypospolitej, uchodził za pierwszego
dygnitarza, co wskazuje na dawność i ważność tego grodu, t. j.
Wawelu.
Sztuka budowania z materiału trwałego na zaprawie, z
kamienia i cegły, przyszła do Polski z zachodu i południa wraz z
chrześcijaństwem. Pierwotny więc gród na Wawelu był drewniany -
i długo jeszcze później. Na owe czasy był to materyał
najodpowiedniejszy, bo drzewa było pod dostatkiem, a zbudowane z
grubych tramów modrzewiowych palisady i izbice, mogły przetrwać
wieki i jedynie ogień mógł im być niebezpieczny, np. w Mogile
pod Krakowem stoi już 400 lat drewniany kościół parafialny zupełnie
zdrowy. Pierwszą murowaną częścią była z pewnością katedra.
Dochowana dotąd najstarsza część katedry, krypta św. Leonarda
pochodzi z roku 1076. Później mogły przybyć zewnętrzne mury
obronne lub baszty, na samym końcu części mieszkalne. Obok
katedry były i inne kościoły: Św. Jerzego - którego założycielem
miał być Mieczysław I, wedle Długosza. Mieczysław jednak nie
posiadał jeszcze Krakowa, nie mógł więc tego kościoła fundować,
ale tradycya ta świadczy o starożytności tego kościoła;
przebudował go z drewnianego na murowany Kazimierz W.
Dalej kościół św. Michała wedle Długosza "w
dawnych czasach przez Bolesława Chrobrego fundowany, przez wiele
wieków był drewniany, lecz Kazimierz II, król polski go zmurował,
sklepieniami i ozdobami w r. 1355 opatrzył" .
Kościoły te stały w środku Wawelu, gdzie dziś plac ćwiczeń
wojska, a zburzone zostały na początku XIX wieku.
Lecz o tych kościołach prócz tradycyi starej nic pewnego
powiedzieć nie można, więcej więc interesują nas inne szczegóły
podane przez Długosza: "Prebenda św. Feliksa i Adaukta na
zamku krakowskim mająca osobny kościół okrągły i wysoki starożytnym
sposobem (prisco et veteri more) z kamienia zrobiony, niegdyś bałwanom,
nim Polacy do chrześcijaństwa nawróceni zostali, poświęcony.
Tegoż pamięć i budowę Kazimierz II, król polski, zaczynając
zamek krakowski od fundamentu, potomnym chciał zachować, i prebendę
w nim ufundował" .
O starożytności tego kościółka, który widocznie stał na skale
gdzieś w bliskości północno- wschodniego rogu zamku, bo tę część
budował Kazimierz Wielki, świadczy nie tyle tradycya podana przez
Długosza, co opis fizyognomii jego: budowla okrągła kamienna - to
typowy kościółek romański. Takim był pierwotny na Skałce, taki
mamy na Wyszehradzie praskim, takie kościółki wznosili, jak się
zdaje, Wielkomorawcy. Być może, że kościółek ten starszy był
od katedry, lub pierwotnie jej miejsce zastępował, znikł potem z
powodu budowy zamku, lub może wszedł częściowo w jego dolne
mury.
Trudno ocenić znaczenie dalszego szczegółu podanego przez
Długosza: "prebenda św. Maryi Egipskiej na wyższym zamku królewskim
położona jest w osobnym kościele, który Kazimierz II, król
polski, postawił, która kiedy i przez kogoby była fundowaną, nie
mogłem wyszukać, albowiem i pamięci o tem niema. Prawo prezenty i
kollacyi mają przełożony i mniszki klasztoru Zwierzynieckiege, z
czego się wnosi, że przez nich była fundowana". Klasztor
Zwierzyniecki powstał koło 1180 r. - fundacya powyższa nie byłaby
więc zbyt starą, zagadkowem jest tylko, co znaczy ulokowanie jej w
zamku wyższym i jaki to kościół osobny wystawił dla tej
prebendy Kazimierz W. Czy nie rozchodzi się tu o jaką kaplicę
zamkową?
Te kościelne budowy katedry i kościółka św. Feliksa
wprowadziły materyał kamienny w budowle wawelskie, a chociaż w
roczniku kapitulnym jeszcze pod rokiem 1265 zapisano: "Zamek
buduje się w Krakowie z drzewa na całej górze", to nie
wynika z tego, aby w tym roku, a nawet pierwej, nie użyto zupełnie
kamienia do budowy. Znano już w owej epoce kościoły inkastelowane,
obronne, może nawet nazwa kościoła pochodzi z nazwy castellum,
nie podobna przypuścić, aby nie dbano o inkastelacyę katedry. Jeżeli
już w r. 1087 zanotowano, że nowa katedra buduje się wśród okopów
zamku in castro, to niewątpliwie co najpóźniej po szczęśIiwem
odparciu napadu na Wawel Tatarów w r. 1241, pomyślano o
ubezpieczeniu się na przyszłość i przynajmniej część warowni,
t. j. murów, zrobiono z kamienia.
Średniowieczne zamki budowano w ten sposób, że
przedewszystkiem otaczano je palisadami, wałami, fosami i murami i
wznoszono za niemi silną wieżę, donjon, berchfriet, która, w
razie zdobycia murów, służyła za ostatnie schronienie obrońców.
Mniejszą wagę miały zabudowania mieszkalne (palatium, pałac,
komnaty), izbice dla służby i załogi.
W miarę zamożności stawiającego powstawał pałac
murowany, kaplica, obronna brama, wieże na murach. Wzmianka o
budowie zamku w r. 1265 z drzewa na całej górze, kiedy zamek
wyszedł w r. 1241 cało przed Tatarami, odnosi się więc do
umocnienia, rekonstrukcyi i rozszerzenia, a więc budowano wówczas
drewniane palatium i izbice dla służby i załogi, rozszerzono je
na całą górę. Może niższą część góry nadsypano i
zabudowano, skoro Długosz odróżnia "wyższy" zamek,
gdzie miała być prebenda św. Maryi Egipskiej, ale niewątpliwie
musiały być mury w okolicy bramy i musiał być donjon, podstawa
średniowiecznej obrony.
Prawie każdy zamek ma tradycyę, że gdzieś pod ziemią ciągnie
się długi korytarz za miasto, za rzekę i t. d. Tradycya ta polega
na fakcie, że zazwyczaj donjon, bergfried, obronna wieża miała
taki podziemny korytarz, jako ostatnią ucieczkę oblężonych.
Zamek krakowski nie ma wprawdzie tej tradycyi, ale ma w okolicy
Kurzej stopy rodzaj głębokiej studni, z dołu zasypanej, która może
była wejściem wyjścia z donjonu do korytarza wycieczkowego.
Obecne budowle nie wykazują innego śladu istnienia donjonu na
Wawelu, a jednak trudno przypuścić, aby go nie było w najważniejszym
zamku krakowskim. Budowano go nawet w mniej ważnych warowniach i
dotąd pozostały w Lipowcu i w Rzemieniu. Dopiero z udoskonaleniem
broni palnej znacznie później zmieniono system budowania zamków.
Opuszczając pole domysłów, możemy stwierdzić, że
dzisiejsze budowle Zamku krakowskiego okazują na zewnątrz części
murowane dopiero od czasów Kazimierza Wielkiego, a tylko w głębi
parteru, w fundamentach i w nie widocznych, zasypanych i wyrównanych
częściach góry mogą się mieścić reszty starszych budowli, jak
kościółka św. Feliksa, kaplicy pierwotnej donjonu, bramy, baszt
lub murów.
Obronność pierwotną zamku stwierdzają fakta historyczne:
napróżno kusili się o jego zdobycie rozmaici pretendenci do tronu
krakowskiego w XII i XIII wieku, nie zdobyli go Tatarzy w r. 1241,
1260 i 1287.
Jak mógł wyglądać zamek w tej epoce? Zasłużony nasz
znawca przeszłości, ś. p. Łuszczkiewicz, przedstawia jego
fizyonomię na podstawie swych rozległych badań architektoniczno-
historycznych w następujących słowach:
"Z wierzchu Wawelu dokoła wznosić się musiał już to wysoki
wał ziemny z palisadami, lub silne drewniane ściany ziemią spodem
obsypane, które w miejscach, mniej od natury bronionych, poprzedzała
głęboka fossa... wysokość ścian była taką, iż strzała
wypuszczona z łuku nie przeniosła ich. Ściany takie miały
platformę, bronioną blankami zazębianemi, które w czasie
niebezpieczeństwa zamieniano łatwo na ganki kryte i wysunięte po
przed ściany tak, jak te murowane w basztach krakowskich, dotąd się
zachowały, zowią się "hurdycya", a służyły do
bronienia spodu ścian przed nieprzyjacielem, lejąc na jego głowy
roztopioną, gorącą smołę i ciskając bloki kamienne; naprzeciw
spaleniu okładano hurdycya mokremi skórami.
Takie drewniane mury, forteczne jeszcze do niedawna, zachowały się
w Rosyi w Kole, Jakucku... Aby nieprzyjaciela w krzyżowym strzale
utrzymać, stawiano w ścianach "baszty", w fortyfikacyach
miejskich odległe one są od siebie na strzał z kuszy, w zamkach
nie było ich tyle, wysokie dwa razy jak ściana. W naszym zamku
musiały być z grubych bloków drewnianych, na które dęby niepołomskich
puszcz się składały, roboty podobnej, jak nasze chaty...
Najsłabszą stroną zamku krakowskiego, najmniej od natury
bronioną, była północno- wschodnia... Broniły go... silne
fortyfikacye bramy głównej zamkowej w pobliżu kościoła. Samą
bramę broniły dwie baszty po stronach, przed nią przez drogę był
rów (fossa), na niej most
zwodzony, tak urządzony, że podnosząc się na łańcuchach, jak
waga, pomostem swym zamykał bramę silnie żelazem okutą, nad bramą
była wieża z hurdycyami, dołem sień, w niej mieszkał odźwierny,
czyli stróż. Gdy most zwodzony był opanowany przez
nieprzyjaciela, pozostała nadzieja w zapuszczeniu
"brony", t. j. kraty żelaznej z kolcami, która na łańcuchach
wisząc, spuszczała się na dół w fugach tak, że zamykała wejście
w bramie. W herbie miasta Krakowa, który przedstawia bramę, taką
widać bronę u góry otworu. Zdobycie tak silnie bronionego sztuką
wejścia do zamku naszego nie było końcem oblężenia, bo właściwy
zamek (dworzyszcze, burg), w którym książę ze skarbami swemi się
mieścił, w pośród murów lub wałów, jest osobno bronionym
przez fossy, palisady, baszty i bramy.
Zależało wiele na tem, aby urządzeniem obrony przedłożyć
oblężenie; baszta po baszcie, brama po bramie musiały być
zdobywane, coraz nowe mnożyły się przeszkody na drodze do
mieszkania; w ostatku, gdyby to zabranem być miało, oblężeni
uciekali do najwyższej wieży, zwykle murowanej, tak zwanego
donjonu, bergfriedu, u nas stołpu, a jeżeli mieli dosyć żywności,
bronili się tu długo, a w końcu podziemnym kanałem czyli poterną
umknąć mogli.
W stołpie był skarbiec a w piwnicach więzienie, inne piętra
dzielono pułapami... W takiej to wieży jedynej mieszkał książę
z rodziną w XI wieku, w XII i XIII budował sobie wygodniejsze
mieszkanie, a tylko w chwili niebezpieczeństwa tu się przenosił...
Urządzenie mieszkania książęcego na Wawelu musiało być
podporządkowanem pod względy forteczne; ani myśleć o wspaniałych
pałacach, ani o przyzwoitem pomieszczeniu rodziny i dworu, a jak
tutaj i części duchowieństwa i załogi rycerskiej. W przygródku
u spodu wzgórza były stajnie, spichrze, obory i mieszkania, część
tychże znaleść się musiała na górze od strony Wisły przy
murach.
Pańskie mieszkanie z drzewa, piętrowe, z dostępem na piętro
przez schody zewntrzne, z gankiem, na którym siadywali
rycerze, zwieszając swoje tarcze przez poręcz, aby odpocząć po
walce; pod schodami wejście do dolnych lokalności. Dach budynku
występował od zamkowego podworca naprzód, wsparty na słupach jak
u podcieni naszych domów małomiasteczkowych. Mamy prawo utrzymywać
na podstawie zapisów czeskich, ruskich i polskich, że w XII wieku
była w tym dworcu ogromna, długa sala z izbami po bokach, rodzaj
halli, mogącej zgromadzić tłum szlachty i kanoników.
W niej odbywały się liczne biesiady, narady przed
wyprawami. Szerokie ławy biegły w niej do koła w kształcie długich
skrzyń, przed ławami stały tarczany biesiadnicze. Jedno miejsce
osobne na wzniesieniu przeznaczone było dla księcia i pana domu.
Było to scabellum, krzesło przykrywane poduszką. Nad tym podestem
wznosił się wysoki baldachim a przed nim w czasie biesiady
stawiano osobny stolik, na którym pan jadał. Na półkach do ścian
przybitych błyszczały naczynia i rogi do picia ze złota i srebra
o ozdobach grubych i ciężkich, a na podłodze, na ławach i ścianach
leżały i wisiały wschodnie powłoki, bizantyńskie kobierce o
fantastycznych wzorach gryfów i panter wplątanych w skręty; sufit
takiej sieni był z modrzewiowych belek a olbrzymi komin mieścił w
sobie ogromne kłody drzewa, żarzące się zimą. - Obok głównego
dworu, wznosiły się osobne pętrowe izbice, przeznaczone na
pomieszczenie załogi jak i służby, na sypialnie rodziny i
dzieci".
Skromna postać zamku za czasów pierwszych Piastów, musiała
z postępem czasu, kultury i związków z panującemi rodzinami
zachodniemi przybierać coraz okazalszą szatę. Wacław Czeski, objąwszy
na krótko koronę polską, wzmocnić miał, wedle Miechowity, zamek
wieżami i
murami. Koniec tej epoce przeważnie drewnianej położył pożar
dnia 8 maja 1306 roku.
Władysław Łokietek rezydował już w Krakowie i tu przywrócił
obrzęd koronacyjny królewski w r. 1320. Ważny ten i długo
upragniony akt, z uroczystościami i zabawami połączony, nie odbył
się pewnie wśród zgliszcz - Łokietek musiał przed r. 1320
odbudować zamek przynajmniej częściowo.
O jego następcy Kazimierzu W. zapisał kronikarz Janko z
Czarnkowa, że nietylko pokrył chór kościoła katedralnego ołowiem,
a sklepienie chóru złoconemi gwiazdami ozdobił, w tymże kościele
kaplicę Wniebowzięcia, obok kościoły św. Jerzego i św. Michała
postawił, ale "ozdobił zamek królewski podziwienia godnemi
domami, wieżami, rzeźbami, malowidłem, dachami wielkiej piękności".
Od tej chwili zaczyna zamek przybierać postać trwałą, do dziś
dnia częściowo zachowaną, odtąd coraz liczniejsze zapiski o
budowlach zamkowych, zaczyna się opuszczać pole domysłów i
przechodzimy do pewników stwierdzonych dokumentami i zabytkami
architektury.
Z zapisów testamentowych Kazimierza widać, że posiadał na
Zamku kosztowne relikwiarze w złoto i srebro oprawne, ozdobne
kotary do łóżek, kobierce, opony szyte złotem, nasadzane
kamieniami kosztownymi, perłami, przytem złote czary, skrzyneczki
złote i t. p. Komnaty zamkowe mieszczące to w sobie musiały
odpowiedni strukturze przedstawiać charakter wspaniałości.
Aby zdać sobie sprawę z historyi tych budowli dotąd
zachowanych, potrzeba przypomnieć cały teren Wawelu: Powierzchnia
jego ma kształt mniej więcej elipsy, dość równo zniwelowany, długości
około 320 m., szerokości 160 m.
Pierwotna skała miała zagłębienia i podniesienia, bo Długosz
wspomina o zamku wyższym i niższym, zresztą natura terenu to
wskazuje.
Z chwilą zabudowania całej góry, musiano wyrównać teren,
a i później znacznie podmurowywano boki dla zapobiegnięcia
obsuwaniu się ziemi ze stoków. Dojazd od strony kościoła św.
Idziego, dawniej jedyny, jest zapewne od początku, bo całe miasto
rozwijało się początkowo koło tego kościoła, św. Andrzeja i
Dominikanów, dokoła były bagna i moczary, stwierdzone zapiskami i
wykopaliskami, które dopiero od XIII w. zasypywano, równano i
zabudowywano. (Inne dojazdy są dziełem najnowszych czasów: zjazd
jeden od strony klasztoru Bernardynów zrobiono w r. 1787 dla
doprowadzenia do pojenia do Wisły koni bawiącego wówczas tu
Stanisława Augusta, inne dojazdy zrobiło wojsko austryackie koło
r. 1850).
Wstęp do zamku obok katedry wykazuje, że droga jest w skale wykutą,
katedra wznosi się jeszcze nieco wyżej, na skale wprost zbudowana,
jeszcze wyżej sam pałac królewski. W okolicy Kurzej stopy spada góra
zupełnie stromo, obmurowana silnym ciosem aż po same stopy (bastyony
ceglane są zupełnie nowo wybudowane). Od strony Wisły wygląda z
pod murów lita skała, w innych miejscach pokryta jest ziemią
urodzajną, którą od południa i północy nadsypano dla wyrównania
szczerbatego obwodu skały.
Katedra zajmuje pierwotne swe odwieczne miejsce, na wschód
od niej mieści się główna siedziba królewska, pałac, i tu od
początku musiało się mieścić i pierwotne drzewne palatium, bo
ta stroma część była najobronniejszą, na reszcie wzgórza mieściły
się mieszkania biskupa, kanoników, dworu panującego, służby i
załogi.
Część wschodnia zamku (od strony ul. Grodzkiej), od narożnika
po skośnie z murów wyskakującą wieżę wraz z nią, jest w
dolnych częściach pozostałością budowli Kazimierzowskich.
W okolicy Kurzej stopy widno tu mnóstwo nieregularności, wąskich
przejść, skośnych ścian, które świadczą, że architekci Jagiełły
i jego następców budowali na starej podstawie i w regularnym na
zewnątrz pałacu ukryli wewnątrz część dawnych komnat i wieżyczek,
schodami wyrównywali nierówne piętrowania.
Tu w parterze przechowała się dotąd gotycka salka, w której
miał umrzeć Kazimierz Wielki.
Czy budowla Kazimierzowska obejmowała jeszcze inne części zamku
krakowskiego - dotąd nie wiadomo; części południowa i północna
w dzisiejszej postaci pochodzą z początku XVI wieku. W części
zachodniej, wykazującej nieregularność w murach, mieszczą się
zapewne także części starszych budowli.
Od czasu Kazimierza nie brak było już królów
budowniczych. Pałac powiększa się ciągle, zdobi i obwarowuje.
Jagiełło podwyższa mury obronne i buduje obronne wieże w roku
1393, zwłaszcza dla umocnienia bramy: stają przy niej dwie wieże
i barbakan, z którego spód pozostał dotąd przed wieżą zegarową
i tworzy dziś platformę, dwie wieże stały naprzeciw niego, tak,
że chcąc przebyć bramę zamkową (ku katedrze w górę), musiało
się przedostać przez obronną sklepową szyję między tym
barbakanem a wieżami przeciwległemi. (Plan w Akademii umiejętności).
Wieże te zburzono na początku XIX w.
Pałac podnosi się w piętra. Herby Jadwigi i Jagiełły na
Kurzej stopie wskazują datę jej budowy. Wielokątne zakończenie
na wzór absyd kościelnych w kierunku linii Świętej wskazuje, że
była to kapliczka domowa. Dla zrównania jej z piętrem mieszkalnem
wzniesiono ją na wysokiem podmurowaniu, opiętem szkarpami,
dostosowanem do skały, na której się opiera, co jej nadaje
charakterystyczny kształt. Wewnątrz ma się znajdować otwór, w głąb
idący, w spodzie zasypany, coby może wskazywało na postawienie
Kurzej stopki w miejscu dawnego kanału wycieczkowego z donjonu.
Kazimierz Jagiellończyk prowadzi dalej dzieło, -
przybywa jeszcze jedno piętro w górę, facyata ubraną zostaje w
laskowania podobne, jak na wieży ratuszowej krakowskiej lub na
kruchcie św. Katarzyny. Cała ta wschodnia część zamku nosi nazwę
Kurzej stopy lub Kurzej nogi, od nazwy charakterystycznej wieżyczki,
bo pod r. 1451 i 1453 czytamy o obecności króla z senatorami i
rajcami w Kurzej stopie, - a mała stosunkowo jedyna salka tej wieżyczki
nie pomieściłaby takiego orszaka.
Równocześnie kończy się obwarowanie zamku: wieże Lubranka
(od strony Stradomia), Sandomierska (od strony
Bernardynów) i Złodziejska (nad Rybakami) pochodzą
z tego czasu: wszystkie zachowały wewnątrz a częścią i zewnątrz
gotyckie obramienia i ostrołukowe drzwi z XV wieku. Między Lubranką
a Sandomierską, w równych prawie odstępach stały jeszcze trzy
wieże: Tęczyńskich, Szlachecka i Kobieca
lub Panieńska.

Wieża Senatorska zwana
także Lubranką w 1920 roku

Baszta Sandomierska

Baszta Złodziejska w
1927 roku
Szlachecka zwaliła się sama ze starości w roku 1840, dwie
drugie zburzone zostały dla zrobienia miejsca nowym zabudowaniom
austryackim. Baszty te były w czasach pokoju turmami więziennemi,
ciężkich złoczyńców więziono w lochach, inni odsiadywali karę
w izdebkach na piętrach wieży. Zdaje się, że niektórych nawet
wcale nie pilnowano, lecz skazańcy odsiadywali karę "na słowo",
bo w aktach radzieckich z roku 1652 znajdujemy zapiskę: "stanąwszy
osobiście woźny grodzki zeznał, wiem o tem dobrze, że ten pan
Stanisław Kapustkiewicz zasiadł wieżę w zamku krakowskim
szlachecką w piątkowy dzień zaraz po świętach wielkanocnych i
siedział w niej zamkniony tydzień i dzień a wyszedł w sobotę i
z niej nigdzie przez; cały tydzień nie wychodził".
W gotyckiej tej szacie przetrwał zamek epokę średniowiecza.
W nim doszło do skutku połączenie Litwy z Polską zrzeczeniem się
przez Jadwigę małżeństwa z księciem rakuskim Wilhelmem i przez
przyjęcie nawróconego Jagiełły za małżonka. Tu Długosz kształcił
jego wnuków w historyi polskiej, tu posłowie ziem pruskich
dobrowolnie zażądali przyłączenia do Polski, co się po długiej
wojnie z Krzyżakami pokojem Toruńskim ziściło, tu się odbywały
poważne, niezakłócone jeszcze przewagą tłumu szlacheckiego
narady, które Polskę postawiły na szczycie potęgi. Pożar wybuchły
w r. 1499 zniszczył tę gotycką siedzibę królewską,
przebudowano ją wkrótce w stylu odrodzenia w sposób jeszcze
obszerniejszy i okazalszy, stworzono pałac taki, jakim go dziś
widzimy, imponujący, mimo zniszczenia, rozmiarami, harmonią i
powagą
Zupełnej prawie zmianie uległ zamek za Zygmunta I w latach
1508-1533. Skutki pożaru z r. 1499 usunięto zapewne w następnym
roku.
Zamożny i dobry gospodarz, jakim był Zygmunt, przystąpił
do gruntownej przebudowy.
Powód przebudowy od r. 1510 leżał nie w chęci restauracyi
zniszczenia, lecz w zamiarze stworzenia wspaniałej siedziby, czego
dowodzi zupełna przebudowa i rozszerzenie prawie podwójne pałacu.
Przebudowę powierzył król budowniczemu włoskiemu
Franciszkowi delle Lore z Florencyi, który do r. 1516 ukończył
skrzydło północne (od strony ulicy Kanoniczej) i zachodnie (od
katedry po kuchnie i budynek grodu). Krzywizny w tej ostatniej części
przy bramie koło katedry dowodzą częściowego zużytkowania
dawnych murów. Podobnie plan parteru podwyższonego w kustodyi i
skarbcu, niezgadzający się z planem pięter, zdradza swą
dawniejszą budowę.
W r. 1516 zmarł Lore, a niewiadomy z nazwiska budowniczy,
prawdopodobnie Bartolomeo Berecci buduje w latach 1521-1527 skrzydło
wschodnie (od ulicy Grodzkiej). Przy tej budowie natrafiono przy
braniu fundamentów na dawny kanał wycieczkowy z zamku. Studnię
dawną zostawiono, ale znalazła się ona teraz w rozszerzonej izbie
parterowej, gdzie dotąd istnieje.
W r. 1530 wymieniony jest wyraźnie Berecci, jako kończący budowę
pałacu: przedłużono go jeszcze ku Bernardynom i dobudowano od południa
symetryczne skrzydło, zamykające wspaniały dziedziniec.
Nieregularności w skrzydle wschodniem, koło baszty wystającej z
lica pałacu węgłem ku ulicy Grodzkiej, dowodzą zachowania części
murów Kazimierzowskiej budowli. Basztę tę zwą mylnie Lubranką,
która to nazwa właściwie należy do wieży od strony Stradomia,
zwanej także Senatorską. Budowę skończono w r. 1533.
Jednolite arkadowanie dziedzińca, wymagające obliczenia z góry
zagięcia narożnego dowodzi, że było ono z góry planowane, że
więc autorem planu musiał być budowniczy, który rozpoczął
budowę, a więc Franciszek delle Lore.
Arkady od strony zachodniej zostały zdaje się przedłużone
po koniec skrzydła później, gdyż objęły na drugiem piętrze
erkier (wykusz), który wkracza w galeryą, a pod nią okazuje
kroksztyny, które go trzymały, erker musiał powstać pierwej niż
arkady w tem miejscu.
Budowniczy Włosi przeprowadzili całą tę budowę w stylu
renesansowym. O ile pozostawiono dawne części od wschodu, pozostały
wewnątrz i zewnątrz reszty architektury gotyckiej. Szczególny
wdzięk i oryginalność mają obramienia kamienne bardzo wielu
drzwi w stylu przejściowym z gotyku w renesans. Budowla zamkowa
zmieniła się we wspaniały pałac o wielkich oknach, przestronych
salach, lotnych gankach.
Nie oszczędziły losy tego dzieła, a zwłaszcza główny
nieprzyjaciel, ogień. Drobne pożary budziły wielkie skutki, a
przyczyniała się do tego pewna zbyteczna solidność budowy,
mianowicie nie odpowiadające konieczności grube wiązania dachowe:
skoro ogień dostał się do wiązań, wzniecał się żar z całego
lasu drzew, pod dachówką umieszczonych, który trudno było ugasić.
W r. 1536 "ogień zniszczył górne piętro pałacu z
dachami swemi, a gdy broniono silnie pewnego pokoiku w pośrodku pałacowego
skrzydła naprzeciw sieni wjezdnej i ciągniono wodę z dwóch
szczytów, zapadła się rynna i 2 kominy ponad kolumnami i
szczytami, które pociągnęły za sobą kolumny, a te przygniotły
ludzi, na gankach stojących".
"Winowano w tem księdza Jarockiego, iż się z jego przyczyny
zażegło od świece, bo w izbie królewskiej legał... winowano też
i bakałarza w skarbie w tej rzeczy, iżby od niego z komina pod
dachówkę miał ogień wyniść". (Kronika M. Bielskiego).
Naprawę przeprowadził znowu Berecci.
W r. 1549 wybuchł nowy pożar w części południowej, ale
czynny ratunek ludzi zamkowych, zachęcanych przez samego króla
Zygmunta Augusta, zapobiegł większej katastrofie.
W r. 1595 znowu "stał się żałosny przypadek, iż część
zamku krakowskiego zgorzała od Kurzej nogi na tę stronę, która
ku kościołowi się chyli, aż po pierwszy szczyt" (29
stycznia), a w pół roku potem ta sama część zamku ponownie
zgorzała (9 czerwca). Zygmunt III odbudował z wielkim nakładem część
zgorzałą, przybudował dwie wieżyczki narożne, jednę od strony
katedry, drugą od strony ulicy Grodzkiej niedaleko Kurzej stopy i
pokrył dach miedzią. Zygmunt III był ostatnim z królów
polskich, który przyczynił się do budowy i upiększenia pałacu,
owe wieżyczki z pięknemi sklepionemi i w stiuki zdobnemi
komnatkami, kaplicą, zakrystyjką, wspaniały komin i liczne
odrzwia marmurowe z herbem Wazów pochodzą z jego czasów. Sobieski
przebudował jeszcze wieżyczkę od strony katedry.
Mimo przeniesienia stolicy do Warszawy, bywał tu Zygmunt III
dość często, zamek zachował całą swą świetność. Jeszcze w
roku 1642 pisze o nim pani de Guebriant, że zamek krakowski
przedstawiał "budowę doskonałej piękności..., godną
wielkiego monarchy. Jest to wielki korpus mieszkalny, z ciosanego
kamienia zbudowany, równie jak dwa skrzydła, które się rozciągają
bokami kwadratowego podwórza, jednostajnie przyozdobione trzema rzędami
galeryj, służącemi za wstęp do wszystkich mieszkań. Pierwsze równają
się z podwórzem, drugie są na pierwszem piętrze, trzecie na
drugiem, gdzie się kończą schody z twardego kamienia. Te galerye,
tak jak pokoje, mają posadzki z marmuru białego i czarnego w różne
desenie, są przyozdobione malowaniami i posągami. Lecz nic nie wyrówna
piękności lamperyi drugiego piętra w pokojach mieszkalnych króla
i królowej; jest to prawdziwie najpiękniejszą rzeczą, którą
widziałam co do delikatności rzeźby i do pozłoty, co do żywości
i wyboru kolorów".
Rzadziej przebywali tu już następcy Zygmunta III.
Władysław IV kazał zamek (koło roku 1647) "otoczyć
u podstawy kilku bastyonami i wałem dobrze okolonym od strony
miasta, atoli to umocnienie, chociaż jest regularnem, służy
przecie więcej okazałości niż obronie gdyż jest zbyt zacieśnionem
i zbywa mu na potrzebnej przestrzeni".
W r. 1649 gdy król "zasiadł do wieczerzy, lecz wnet
takową przerwał pożar wieży pałacowej, przyległej pokojowi
sypialnemu. Ta była pięknej struktury, pokryta miedzią. Lecz
gaszenie było niepodobne, bo topiący się kruszec wzbraniał
przystępu, a pożar powstał z komina wieży przyległego i zrządził
szkodę ledwo 20 tysięcy złp. opłacić się mogącą".
Nastąpiła smutna epoka najazdu szwedzkiego (1655-1657).
Ogień wprawdzie oszczędził zamek, ale kule uszkodziły go
znacznie. Czego nie wywieziono i nie schowano, poniszczyli Szwedzi.
Sejm z r. 1661 przyrzekał reparacyę sumptem Rzpltej i wyasygnował
28.000 złp. na
fortyfikacyę.
Ostatnim królem, który częściej przebywał na zamku
krakowskim, był .Jan III Sobieski, on też ze swego skarbu
wyasygnował 18.000 złp. na restauracyę zamku, którą zajmował
się mieszczanin krakowski a sekretarz królewski, Gaudenty Zacherla.

Widok zamku i katedry
na sztychu z początku XVII wieku
Ostateczny cios, z którego nigdy nie podźwignął się
zamek, zadał mu najazd szwedzki Karola XII. Z nocy 15 września
1702 roku zgorzał zamek: "Chorzy tam Szwedzi leżeli, palili
ognie na posadzce i stąd się zajęło. O godzinie 3 już Kurza
stopa po sam skarbiec i dachy i okna wierzchnie zgorzały...
tragarze zapadły i kilku znacznych oficerów zabiły. Kościół
katedralny obroniony został i izba poselska. Lubo zrazu ludzi nie
puszczano do bronienia, ale potem otwierano bramy i w Zygmunta na
gwałt dzwoniono, aby zabiegali ostatniej ruinie. Gorzał ten zamek
do dnia 22 września". Król August II Sas zabrał blachę
miedzianą ze spalonej części dachu do Saksonii, pałacu nie
restaurował, tylko umocnił zamek od strony Wisły, systemem t. zw.
Vaubanowskim, trójkątnemi redutami.
Dopiero Sejm grodzieński z roku 1726 przyznał 30.000 złp.
na reparacyę zamku krakowskiego. Biskup krakowski Szaniawski
zajmował się restauracyą i sam do niej dokładał, tak, że gmach
do porządku przywrócono - ale brakło w nim gospodarza, królowie
nie zamieszkali w nim więcej, komnaty świeciły pustkami, aż
znowu nadeszła zawierucha wojenna. Dnia 17 sierpnia 1768 roku zajęli
Rosyanie zamek - 3 lutego 1772 roku odbili im go podstępem
konfederaci barscy i bronili go dzielnie, póki głód nie zmusił
ich do kapitulacyi. Można sobie wyobrazić ile szkód poniósł pałac
w ciągu tych walk - można pojąć, że zostało w nim tylko to, co
było wmurowane lub przybite - ruina.
Gdy Stanisław August zamierzył w r. 1787 odwiedzić Kraków,
zamek był ruiną bez mebli, tak, że król wysłał naprzód
budowniczego swego Dominika Merlini, który odreperował z grobsza
zamek przynajmniej na tyle, aby mógł służyć na chwilowe
zamieszkanie. Jak z ówczesnej lustracyi widzimy, roboty ograniczyły
się do otynkowania i pobielenia pokoi, oblepienia ich tapetami,
naprawy okien i drzwi, dania zamków, podłóg, firanek,
sprowadzenia nieco mebli, luster i świeczników, pokoje królewskie
pokryto na posadzce czerwonem suknem.
Niedługo potem w czasie powstania Kościuszkowskiego zajmują
Prusacy zamek 16 lipca 1794 roku, oddają go na początku roku 1796
wojskom austryackim. Jak tam gospodarowano, domyślać się można z
tego, że książę Fryderyk August, książę warszawski bawiąc w
roku 1810 w Krakowie zamieszkał w pałacu pod Baranami, bo zamek już
się nie nadawał na mieszkanie.

Zespół bramny, brama
dolna przed wyburzeniem 1821
Za Rzeczypospolitej odnowiono bramy wjezdną przy katedrze i
w południowem skrzydle przy baszcie Lubrance, w opustoszałych
salach pomieszczono ubogich Towarzystwa Dobroczynności i milicyą.
Senat Rzpltej krakowskiej powziął myśl zupełnej restauracyi
Wawelu. Mała kraina nie była w stanie zdobyć się sama na taki
wydatek, zwrócono się więc do cesarza Mikołaja I, jako do króla
polskiego, o zezwolenie na zbieranie składek także w Królestwie
Polskiem i państwach jego, - na co tenże nietylko zezwolił, ale
sam 10.000 złp. ofiarował. ("Gazeta Krakowska" z 31
marca 1830). Zaczęły wpływać składki, senat ustanowił zatem
komitet restauracyjny, złożony z Artura hr. Potockiego , jako
przewodniczącego, Macieja Rembowskiego, jego zastępcy, Floryana
Straszewskiego, Józefa hr. Załuskiego, Józefa hr. Wodzickiego,
Franciszka Paszkowskiego, b. generała wojsk polskich, Aleksego Wężyka,
Ludwika Morsztyna, Henryka Dembińskiego, Wojciecha Kucielskiego,
Mateusza Kirchmajera, Wincentego Wolfa, Józefa Sedlmajera , Feliksa
Radwańskiego, prof. architektury, Franciszka Sapalskiego , prof.
geometryi, Pawła Florkiewicza, prof. matematyki, - który to
komitet odbył pierwsze posiedzenie 18 czerwca 1830 r.
Dnia 6 sierpnia 1830 r. ogłosił senat odezwę o zbieranie
składek, powołując do tej czynności komitet panów i pań, do którego
należeli: Józef hr. Wodzicki, Józef hr. Szembek, Michał Badeni,
Kajetan FlorkiewiczJan Bochenek i Antoni Helcel- Eleonora hr.
Wodzicka, Barbara Czacka, Teresa Grodzicka, Józefa Grabowska, Józefa
hr. Wiei opolska, Tekla Wolfowa i Amalia Merbitzerowa.
"Goniec" krakowski z 9 października 1830 doniósł:
"Rozpoczęto już w Królestwie polskiem zbierać po województwach,
obwodach i gminach składki dobrowolne na odnowienie starożytnego
zamku królów naszych. Sumy stąd uzbierane przesyłane będą na ręce
Banku Polskiego. Listy przeznaczone do zapisywania osób ofiarujących
składkę, nadesłane z Krakowa, opatrzone są pieczęcią Rzpltej,
podpisem prezesa komitetu Rembowskiego i sekretarza Franciszka
Salezego Gawrońskiego. Na czele każdej listy umieszczona jest piękna
rycina, wyobrażająca zamek krakowski w stanie dzisiejszym zostający".
Wybuch powstania listopadowego położył kres tej akcyi.
Projektowana wówczas restauracya - może lepiej że nie doszła do
skutku, bo zachowane dotąd projekty jej architekta Lauci'ego bez
znajomości archeologii, proponowały zupełną przeróbkę w
fantazyjnym stylu gotyckim, która byłaby prawdopodobnie zniszczyła
resztę dochowanych autentycznych resztek i stworzyła rzecz zupełnie
nowoczesną, zamiast konserwacyi stanu prawdziwego, pamiątkowego.
W roku 1846 zajęła Austrya Rzeczpospolitą krakowską.
Zamek zajęła na koszary. Wyburzono w następnych latach resztę
domów w południowo-zachodniej części Wawelu, między tymi
gotycki dom Psałterzystów przez Długosza fundowany, dwie czy trzy
baszty i dawne mury zewnętrzne, zbudowano natomiast szpitale,
pracownie artyleryjskie, zrobiono nowe bramy i dojazdy od strony kościołów
św. Idziego i Bernardynów, nowe mury zębate i bastyony przy
wszystkich czterech bramach. Obecne badania wykażą, co jeszcze
starego utrzymało się za pałacem.

Widok od północnego
zachodu po wyburzeniu przedmurza i
przed budową murów kleszczowych od strony Wisły

Brama Herbowa na zdjęciu
z 1927 roku
W czasie rewolucyi 1848 roku, bombardowali Austryacy dnia 26
kwietnia Kraków z zamku z wałów między murem zewnętrznym od
strony ulicy Kanoniczej a pałacem. Przy walce ulicznej tego dnia
padło nieco żołnierzy austryackich na których cześć postawili
Austryacy na placyku pod Izbą poselską, t. j. od strony Bernardynów,
gdzie niegdyś ścięto Samuela Zborowskiego, słupek ceglany, na którym
była blacha żelazna czarno lakierowana z napisem malowanym olejno,
z którego w ostatnich czasach można było wyczytać tylko słowa:
"Jenen tapferen Brudern..." Słupek ten usunięto
dyskretnie w ostatnim czasie.
Bolał wszystkich brak poszanowania Wawelu ze względu na
pietyzm dla przeszłości i ze względu na wartość archeologiczną
zabytku.
Aby oswobodzić Wawel od smutnego losu koszarowego, powziął
prezydent miasta Mikołaj Zybylkiewicz w roku 1880, w czasie pobytu
cesarza Franciszka Józefa w Krakowie, myśl uznania Wawelu za jedną
z rezydencyi cesarza. Ponieważ jednak Wawel zahipotekowano jako własność
państwa, nie cesarza, przeto skarb wojskowy zażądał za opróżnienie
takiej kwoty, jakiejby wedle swego obliczenia potrzebował na
wybudowanie odpowiednich koszar. Sprawa wydawała się
beznadziejną, gdy dyrektor Kasy Oszczędności miasta Krakowa
Franciszek Slęk wystąpił z wnioskiem, przyjętym przez Wydział
zarządzający Kasą, aby z jej funduszów dać na ten cel 800.000
koron.
Suma ta wystarczała na wykupno pałacu, o który narodowi
chodziło. Wydział krajowy jednak wdał się w pertraktacye o kupno
całego Wawelu ze szpitalami, wozowniami i t. d.; żądania wojska
rosły coraz bardziej. Wreszcie Sejm uchwalił 8 lutego 1897 roku
oficyalnie ku uczczeniu jubileuszu 50-letniego panowania Franciszka
Józefa przyczynić się funduszami krajowymi do wykupna Wawelu.
Ustawa państwowa z dnia 3 lipca 1901 zezwoliła Skarbowi wojskowemu
na sprzedaż Wawelu z uwolnieniem od stempli i należytości.
Po długich pertraktacyach zawarto 15 lipca 1903 kontrakt
definitywny: Kraj zobowiązał się dać ryczałtową kwotę
3,300.000 K, bądź gotówkę, bądź w gruntach, na ten cel
nabytych, mianowicie ciało hip. Lwh. 687 w Krakowie i 14 morgów w
Olszy, wartości łącznej 252.000 K - postarać się o wykonanie oświetlonych
i wybrukowanych dróg, kanałów, gazu i wodociągów do nowych
koszar i szpitali. Wykonanie: 1) koszar batalionowych, 2)
artyleryjskich, 3) sądu garnizonowego, 4) magazynu augmentacyjnego,
5) kasy wojskowej, 6) dworca budowlanego inżynieryi, 7) szpitala,
8) magazynu na dynamit - nastąpi w zarządzie wojskowym, a kraj wypłaci
tylko umówione kwoty wedle postępu budowy, którą podzielono na
dwa okresy, wedle których też ma nastąpić opróżnienie Wawelu.
Magazyn dynamitowy wybudowano antycypando w lesie wolskim, część
budowli, w którychby się pomieściły oddziały wojskowe, zajmujące
część historyczną zamku, t. j. pałac z wieżą senatorską,
odnośnemi murami, placami i bramami, zobowiązało się wojsko
wykonać w dwa lata od ratyfikacyi kontraktu i w tym terminie powyższą
część Wawelu opróżnić, a kraj przyrzekł wypłacić w ratach
po ten czas 1,600.000 kor. Za adaptacye na tymczasowe pomieszczenie
oddziału szpitalnego, w części pałacu ulokowanego, dopłacił
kraj nadto 12.000 K.
Terminu tego pierwszego już dotrzymano i dnia 6 sierpnia
1906 r. opróżniło wojsko część historyczną Wawelu. Przy
odpowiednich staraniach byłoby zapewne oddało i wieżę
Sandomierską i Złodziejską.
Resztę budowli ma sobie wykonać wojsko najdalej do 31
grudnia 1909 r. i w tym czasie oddać krajowi resztę Wawelu w
posiadanie, a kraj ma wypłacić resztę umówionej kwoty.
Zastrzeżono w kontrakcie, że Wawel zaintabulowanym
zostanie na własność kraju z uwidocznieniem, że takowy po
wieczne czasy przeznaczonym jest na umieszczenie rezydencyi cesarza
i króla oraz jego dynastyi.
Z wyjątkiem jednego kanału przez Olszę, który ma
sam kraj wykonać, resztę kanałów, dróg, trotuarów, oświetlenie
i wodociąg zobowiązało się miasto Kraków umową z dnia 3 marca
1903 r. wykonać swym kosztem z subwencyą 126.000 K ze strony
kraju. Poprzednio w r. 1899 zobowiązało się miasto wybudować
przy odwachu na Rynku lokal na kasę wojskową za subwencyą 8000
ze strony skarbu wojskowego.
To są główne postanowienia obszernych kontraktów. -
Największą ofiarę na ocalenie Wawelu przyniósł Kraków, ofiarując
800.000 K przez Kasę oszczędności i liczne uboczne kosztowne
roboty wyżej podane. Na dopłatę reszty wypłacił Kraków nadto
pokaźną sumę dodatków krajowych, jako miasto obok Lwowa najwyżej
opodatkowane, a więc najwięcej płacące dodatków.
Cesarz odręcznem pismem przyjął darowiznę i w roku bieżącym
zezwolił, aby w części Wawelu pomieszczono zbiory dawnych pamiątek,
czyli Muzeum narodowe. Koszta restauracyi ma ponosić kraj i dwór
po połowie - podobno ustalono kwoty po 100.000 K rocznie.

Wawel z lotu ptaka w
1930 roku