Kościół św.
Barbary
Chrystus Pan w Ogrójcu
Tuż obok kolosalnej świątyni Panny Maryi, stoi kościołek
świętej Barbary i tuli się pod skrzydła tego gotyckiego
olbrzyma. Nie jest on jednakże małym i tylko zbliżenie do kościoła
Panny Maryi zmniejsza. pozornie jego rozmiary.
Czas wybudowania kościoła św. Barbary z pewnością
oznaczyć się nie da. Podanie niesie. że murarze i cieśle pracujący
przy stawianiu kościoła Panny Maryi w godzinach południowych
wolnych od pracy, z własnej chęci i bez żadnego wynagrodzenia
wymurowali kościół świętej Barbary. W kościele tym początkowo
odprawiały się nabożeństwa dla nielicznych obywateli krakowskich
pochodzenia niemieckiego. Wszakże w X IV wieku, po wyludnieniu
Krakowa, napłynęły nowe gromady osadników niemieckich. a gdy ci
wzrośli w bogactwa i znaczenie, wyparli Polaków z kościoła Panny
Maryi, oddając im na użytek kościół świętej Barbary. Tu więc
odtąd odprawiały się nabożeństwa dla Polaków i kazania w języku
ojczystym dopóki znowu w roku 1536, kiedy ludność Krakowa przeważnie
była polską , nie odebrano kościoła Panu Maryi Niemcom, którzy
odtąd miewali nabożeństwo dla siebie w kościele św. Barbary. W
nim także i bractwo literackie bywało, które potem przeniesiono
do kościoła św. Wojciecha. Tu nadto, po usunięciu się bractwa
literackiego, znajdowały się rożne kongregacye, mianowicie:
bractwo miłosierdzia, kongregacya szlachecka pod tytułem Wniebowzięcia
N. Panny, kongregacya św. Barbary i kongregacya miejska pod tytułem
Narodzenia Najświętszej Panny. Kościół świętej Barbary należał
do akademii krakowskiej, która miała w nim prawo nadawcze. Kiedy w
r. 1569 przybyto dwóch jezuitów do Krakowa, zakupili dom obok kościoła
świętej Barbary i wyprosiwszy sobie od akademii krakowskiej
pozwolenie, w nim poczęli nabożeństwo odprawiać. Wszelako była
to jakby łaska przez akademią wyświadczona jezuitom , co też
niebardzo przypadło im do smaku; poczęli więc robić starania,
aby dla siebie pozyskać kościół Barbary lecz im się to dopiero
powiodło za panowania Stefana Batorego, gdy na wstawienie się tego
króla akademia odstąpiła zakonowi pomieniony kościół. Wnet
znalazły się dobrodziejki, które jezuitom dopomogły do
wystawienia gmachu mieszkalnego, mianowicie też kosztem Doroty z
Garyńskich Barszowej, wojewodziny krakowskiej, (która na samo
zakupienie planów pod budowę 2000 dukatów wydała) w następnym
roku rozpoczęto budowę. Dalsze koszta ponosiła Agnieszka z
Tenczyna Firlejowa, także wojewodzina krakowska, wielka orędowniczka
zakonu, ta sama o której Kitowicz w pamiętnikach swych ciekawą
rozpowiada z tego względu anegdotę. Gmach dwupiętrowy, obszerny,
narożny, wkrótce stanął i był w Krakowie pierwszym przytułkiem
zakonu, który tak poważny wpływ wywarł na losy rzeczypospolitej.
Później jezuici, otrzymawszy kościół św. Piotra i św.
Macieja, w którym mieli kollegium, kusili się do jeszcze o
opanowanie domu mansyonarzy, sąsiedniego kościołowi św. Barbary,
przeciw czemu burmistrz i rada miasta Krakowa zanieśli prośbę do
króla Jana III (1679 r.), ale się zachceniu ojców, pomimo
protekcyj Jana III, zadosyć nie stało, bo księża mansyonarze,
popierani przez miasto, utrzymali się przy swej kamienicy. Kiedy
zakon w Krakowie trzy kościoły i trzy przy nich kollegia opanował,
przeznaczono klasztor przy kościele św. Barbary na mieszkanie dla
wysłużonych ojców i zwano go domus professa.
Jak był wewnątrz kościół przybrany przed przejściem w ręce
zakonu, niewiadomo; ale gdy go na własność wzięli, przybudowano
po za wielkim ołtarzem kościoła na pięć łokci i blachą go
miedzianą pobito; wnętrze jednak odnowionem zostało jaskrawo i złocisto,
co wcale nie odpowiadało stylowi gotyckiemu tej świątyni;
sklepienie pokryły alfreski, wyobrażające, dzieje i prace zakonu
jezuitów, pędzla Molitora. Ołtarzy ma kościół św. Barbary
siedm. W wielkim ołtarzu obraz Matki Boskiej pięknego pędzla;
obok niego dwa św. Michała i Stanisława Kostki; dalej przy ścianach:
św. Rozalii i Zbawiciela, św. Ignacego i Ksawerego. Za czasów
jezuickich świetne tu bywały nabożeństwa i liczne odpusty.
Po zniesieniu zakonu, kościół odstąpionym został
zgromadzeniu kupców krakowskich, którzy go w dniu 4 grudnia na własność
objęli i miewają w nim swoje nabożeństwa. Gmach zaś pojezuicki
przy kościele świętej Barbary najprzód został obróconym na
szpital, który tu w r. 1775 pomieszczono; we dwadzieścia dwa lat później
oddano go kanonikom regularnym z Miechowa , zwanym u nas
miechowitami lub krzyżakami, i włożono na nich obowiązek, by w
gmachu tym utrzymywali szkołę początkową. Kiedy skutkiem traktatów
z r. 1815 Kraków został ogłoszonym wolnem miastem utworzono w
miejsce tej szkoły liceum św. Barbary, obok drugiego istniejącego
przy kościele św. Anny. Pomiędzy uczniami obu liceów istniała
pewna nieprzyjaźń i wzajemne prześladowanie. Nieprzyjaźń ta
wyradzała się w bójki i doszło do tego stopnia, że musiano
przenieść grono professorów z jednego liceum do drugiego. Gdy w
r. 1831. z powodu zakazu uczęszczania młodzieży państw
pogranicznych do szkól krakowskich, dwa licea okazały się
zbytecznemi, zamieniono liceum świętej Barbary na szkołę
techniczną, która tu przez rok tylko zostawała. Gmach pojezuicki
przy kościele służy I także niejaki czas za go jezuici
przerobili, odznacza się pięknemi rzeźbionemi drzwiami z
kamienia.
Kościół św. Barbary wsławił się także tem, żę Piotr
Skarga miał tu owo kazanie, skutkiem którego powstało bractwo miłosierdzia,
jedna z najpiękniejszych instytucyj starego Krakowa. Gdy sławny
ten kaznodzieja d. 7 października 1584 roku wchodził do kościoła
św. Barbary, uboga stolarka, przyciśniona nędzą, rzuciła mu się
do nóg, żebrząc litości. Poruszony jej łzami, Skarga wstąpił
na kazalnicę i tak żywo odmalował obraz dotkniętych niedolą i
potrzebę założenia dobroczynnego stowarzyszenia, że po kazaniu słuchacze
zgromadzili się około kapłana, oświadczając chęć utworzenia
bractwa miłosierdzia, które też zawiązanem zostało, a założony
przy niem bank pobożny z czasem tak wzrósł, że dziś fundusze
przeznaczone na bezprocentowe pożyczki i wsparcia wynoszą przeszło
900.000 złotych polskich.
Założenie bractwa miłosierdzia wielką jest zasługą
Skargi; myśl jednak utworzenia banku pobożnego nie wyszła od
niego. Jan Paweł Campanus, prowincyał jezuitów, widząc że
wsparcia udzielane ubogim przez bractwo nie są jeszcze dostateczne,
bo częstokroć prawdziwie potrzebni, a wstydzący się prosić lub
niechcący przyjmować jałmużny, pozbawieni bywają zasiłku,
postanowił ochronić pożyczających na fanty od lichwy i założyć
bank pobożny, któryby udzielał pożyczek bezprocentowych.
Uwiadomiwszy o tem księdza Skargę i złożywszy na jego ręce pewną
kwotę pieniędzy, jako fundament przyszłego banku, prosił
kaznodziei aby zamiar jego w gronie bractwa i z kazalnicy popierał.
Wymowne kazania, pełne gorącej miłości bliźniego, miewane przez
Skargę w kościele św. Barbary, wkrótce wzmogły zasoby banku,
tak iż mógł swe dobroczynne działania rozpocząć i po dziś
dzień jest prawdziwą opatrznością mieszczan uboższych i
okolicznych włościan.