Opis kościoła z "Tygodnika Ilustrowanego" z 1860 roku

 

Kościół św. Trójcy i klasztor 00. Dominikanów.

  Wedle podania pierwszy kościół parafialny dla mieszczan krakowskich stanął na miejscu bożnicy Pogańskiej, w XII wieku, kiedy tworzono z nakazu Stolicy Apostolskiej parafie. Byłto kościół drewniany pod wezwaniem św. Trójcy przez któregoś z biskupów krakowskich ufundowany. Skoro we Włoszech św. Dominik uformował nowy zakon, bawiący tam biskup Iwo Odrowąż uprosił go o przysłanie do Polski braci zakonnych. Wśród nich znajdowało się kilku Polaków, zwłaszcza Jacek Odrowąż, kanonik krakowski i brat jego Czesław. Przybyłych do Krakowa w r. 1222 pierwszych Dominikanów osadził biskup Iwo przy kościele św. Trójcy, dostawiwszy im drewniany klasztor, parafię zaś przeniósł do nowego kościoła, zbudowanego z drzewa pod wezwaniem Panny Maryi w dalszej części miasta.
  W czasie pierwszego napadu Tatarów w r. 1241 musiały wszystkie budowle dominikańskie, jako drewniane, razem z całym Krakowem uledz pożarowi. Potem rozpoczęli zakonnicy budowanie klasztoru murowanego i z niego odkryto teraz przy restauracyi krużganków w piwnicach, dolnych częściach refektarza ślady romańskiego budownictwa.
  W buli arcybiskupa gnieźnieńskiego z r. 1286 jest wzmianka o fabryce kościoła dominikańskiego w Krakowie. Najprzód obok klasztoru stanął chór, czyli prezbiteryum, w nim w roku 1289 pochowano zwłoki monarchy polskiego Leszka Czarnego. Była to budowa ceglana i wygląd jej pierwotny dochował się we facyacie wschodniej. Prezbiteryum miało kształt czworoboczny z szczytem trójkątnym, obwiedzionym dla ozdoby fryzem arkadkowym z liliami. Skarp i sklepienia brakowało, nakrycie tworzył pułap w romańskich budowlach używany. Dopiero w zapiskach klasztornych wiadomość o zasklepieniu chóru pojawiła się w r. 1408. Dała na tę robotę fundusz Katarzyna z Tarłów Białuszyna, żona kasztelana krakowskiego i tu w prezbiteryum została pochowaną.
  Przez ciąg wieku XIV kościół Dominikański wznosił się z ofiar różnych osób. Wymieniają zapiski klasztorne Annę z Goraja, żonę Jana Tęczyńskiego, wśród fundatorów. I w aktach miejskich napotykają się wzmianki o ofiarowaniu pewnych sum przez mieszczan n. p. w r. 1321 na fabrykę kościoła Maryackiego, to katedralnego, to dominikańskiego. Główna nawa stanęła też w połowie XIV wieku, bo portal we frontowej facyacie pochodzi z tej epoki. Podwyższenie prezbiteryum nastąpiło zapewne równocześnie z tegoż zasklepieniem.
  W r. 1462 zakonnicy zabawiając się alchemią, zapuścili ogień, od którego wszczęty pożar zniszczył nietylko kościół św. Trójcy, ale całą część miasta z ulicą Grodzką, Bracką, Gołębią, Poselską wraz ze stojącemi tam kościołami. Zabrano się wnet do odnowy i z tego czasu pozostało wszystko w kościele dominikańskim, co miało charakter stylu gotyckiego. Na pięknej od zachodu facyacie uwydatniono na tarczach godła wszystkich fundatorów ważniejszych. Widniały oprócz miasta Krakowa herby: Odrowąż, Dębno, Godziemba, Jasieńczyk, Leli w a, Srzeniawa, Stary koń i Topór.
  Z XVI wiekiem wciskać się począł styl odrodzenia. Najprzód do tej nowacyi przyczyniła się cześć dla czczonego ogólnie pierwszego przeora klasztoru dominikańskiego w Krakowie, Jacka Odrowąża. Zakonnicy wysłali delegacyę do Stolicy Apostolskiej o kanonizowanie tegoż, nim to nastąpić mogło, papież Paweł III w r. 1538 pozwolił na podniesienie z ziemi zwłok Jacka na ołtarz. Zabrali się Dominikanie do zbudowania osobnej na ten cel kaplicy w miejscu, gdzie zwykł był modlić się św. Jacek. Wedle planu brata Jana Dominikanina z Wrocławia, stanęła kaplica na piętrze w stylu odrodzenia, którą poświęcił d. 8 sierpnia 1544 biskup Gamrat Wtedy ciało św. Jacka wydobyto z grobu w kapitularzu i przeniesiono tu na nowe miejsce. Za tym przykładem przekształcał coś w kościele św. Trójcy jakiś majętny dyakon dominikański, Benedykt Druszkowski, bo kronika klasztorna mówi pod r. 1576 o robotach tegoż nakładem. Wreszcie i kaplica św. Jacka po 40 latach, czy się zdezelowała, czy nie wydawała się już dość piękną, bo przeor dominikański Seweryn Roksolańczyk rozpoczął budowę większej i ozdobniejszej jeszcze kaplicy dla św. Jacka. Kronika klasztorna opowiada o wielkich kosztach wyłożonych na grobowiec wspaniały, z trumną podtrzymywaną przez aniołów, na której wznosi się alabastrowa statua świętego; o sprawieniu schodów marmurowych, o rzeźbach i malaturach po ścianach. Poświęcono ją w r. 1583. Gdy wreszcie r. 1594 ogłosiła Stolica Apostolska kanonizacyę św. Jacka w Rzymie, obchodzono ją w Krakowie z wielką uroczystością już w nowej kaplicy. Król Zygmunt III w r. 1609 sprawił bogaty srebrny pozłacany relikwiarz na głowę św. Jacka w stylu barokowym, który przechowywany w skarbcu, w czasie uroczystości bywa wystawianym na ołtarzu.
  Gotyckie kaplice zbudowane obok naw bocznych w XV wieku ulegały niektóre w epoce renesansu zupełnemu przekształceniu, a z końcem XVII wieku przybyła całkiem nowa Matki Boskiej Różańcowej w stylu barokowym.
  W r. 1688 d. 19 sierpnia ogień w prezbiteryum narobił wiele szkody. Zgorzał wielki ołtarz, organy w chórze mniejszym, stalle wspaniałe palić się poczęły, lecz od dalszej klęski zdołano kościół ocalić. Zapełniony obrazami, pomnikami, złocistemi ołtarzami, rzeźbami, przedstawiała się świątynia dominikańska znakomicie do połowy XIX wieku. Dopiero d. 18 lipca r. 1850 przyniósł jej zagładę straszny pożar, wszczęty w Dolnych Młynach przy ulicy Krupniczej. Wiatr odrazu pożogę rozszerzył w kierunku wschodnim na miasto, że obrócił w popiół ulice Gołębią, Wiślną, Grodzką, Bracką, Szeroką, Stolarską, Franciszkańską, Szeroką, część Rynku z 4 kościołami, pałacem biskupim i wszelakimi budynkami.
  Klasztor i kościół Dominikański z biblioteką, zgorzał cały z wyjątkiem kilku kaplic, które jako z kamieni zbudowane nie dostarczały materyału dla ognia. Żar był tu tak strasznym, że od niego dzwony się topiły, a mury, filary, sklepienia z kamienia i cegły zbudowane się rozpadały. Restauracya ograniczona zrazu do uzupełnienia braków w kościele spowodowała nową katastrofę. Runęła facyata frontowa, ściany też i filary nawy głównej, wypadło je z gruntu stawiać wraz ze słupami. Budowę powierzono innemu budowniczemu, więcej inżynierowi niż architekcie, dr. Teofilowi Żebrawskiemu, który zdołał silnie dźwignąć świątynię dominikańską już prawie gruzami zasypaną. Nie dbał on o ozdobę lecz o moc i to mu później zarzucano, że spotęgował prostotę kościoła do najwyższych granic.
  Dziś przedstawia się kościół Dominikański we właściwej postaci jako typ krakowskich świątyń XIV wieku, z równą wysokością nawy z chórem, z niższemi nawami bocznemi, z tą jednak różnicą, że nie kończy się nyżą wielokątną poza wielkim ołtarzem, lecz piętrzy się ścianą prostą z zazębionym szczytem tak od wschodu jak i zachodu.
  Szczyty facyat różnią się znacznie między sobą. Wschodnia ma charakter zbliżony do romańskiego, z framużkami górą półkolistetni, gdy zachodnia z ostrołukowemi zagłębieniami piętrzy się iglicami w górę, ozdobiona tarczami herbowemi.
  Przed pożarem w r. 1850 stała z frontu z kopułą kapliczka św. Antoniego z dwoma ramionami i służyła za kruchtę, którą zburzono przy odnowie, a wystawiono inną, niby gotycką. Była też tu wieża barokowa jako dzwonnica odosobniona przed wejściem do kościoła, lecz po ogniu ją rozebrano. Stawiał ją w r. 1646 przeor ks. Jan Konstanty Morski i pokrył miedzią.
  Wszedłszy poza drzwi kruchty uderza każdego znawcę widok prześlicznych oddrzwi bogato wyrzeźbionych w kamieniu. Podziwiać przychodzi w nich lekkość i wytworność liści i ornamentyki użytej do ozdoby wejścia. Niestety, są mocno uszkodzone i brak u nich różnych części. Jestto zabytek wczesnego gotyku, a tak wspaniały, że Kraków, a może i cała Polska nie posiada drugiego temuż równego. Do kościoła wchodzi się na dół do wnętrza z poziomem względem ulicy znacznie zagłębionym.
  Ściany i sklepienia na potężnych filarach oparte, w czystym stylu gotyckim wzniosłe sprawiają wrażenie, lecz uczuwa się tu brak żywych barw, które z tą architekturą są związane. Polichromia na murach, a witraże w oknach nadają oświeceniu wnętrza dziwnie wdzięczny urok. Brak Chrystusa Ukrzyżowanego na tęczy nasuwa pytanie, dlaczego dotychczas nie postarano się o przywrócenie tej wielkiej ozdoby kościołów średniowiecznych. Kronika klasztorna wymienia księdza Kazimirza Napolskiego, dr. który taką tęczę z krucyfiksem w kościele św. Trójcy fundował.
  Obecny gotycyzm wprowadzony do świątyni Dominikańskiej przez O. Maryana Payoniego, Włocha, zupełnego dyletanta w architekturze ostrołukowej wyszedł na szkodę kościołowi. Tu się każdy przekonać może, że styl gotycki, ów kwiat budownictwa chrześcijańskiego opiera się na zasadach jemu tylko właściwych, których łamać nie wolno. Posiada on organizm, tak ściśle związany z każdą, choćby najdalszą swoją częścią, że znawca rzuciwszy okiem na ułamek, zdoła odgadnąć do czego on służył w całości. Stosuje się on we wszystkiem do swego przeznaczenia, a nawet do materyału, z jakiego ma być wykonanym. Tymczasem twórca planów na wielki ołtarz, na stalle, na konfesyonały, na poboczne ołtarze, na kruchtę i w ogóle na ozdobienie kościoła św. Trójcy miał wyobrażenie takie o stylu gotyckim, że polega on na zgromadzeniu mnóstwa słupków, baldaszków, szczytów, iglic, kwiatonów, żabek, łuków itp. drobiazgów bez związku i bez względu na całość i przeznaczenie każdego przedmiotu. Ołtarz wielki zbudowanym jest na kwadracie występującym zanadto przodem na powierzchnię prezbiteryum, zdradza plan jakiegoś pomnika lub wieżyczki stojącej luźno na wolnem dookoła miejscu. W starym od pięciu wieków stojącym kościele, który przetrwał już wiele ołtarzy wielkich, wypadło pod ten nowy
O. Pavoniego budować nowe fundamenta i przez to burzyć podziemną kryptę. Mieszanie w nim materyału drzewa, kamienia i żelaza, zapewne i gipsu należy też do wadliwych jego przymiotów. Mamy przecież doskonałe wzory na ołtarze gotyckie w kościele Maryackim i w kaplicy św. Krzyża na Wawelu.
  Tak samo szkoda całego nakładu na wszelkie w kościele Dominikańskim sprawione przedmioty wedle pomysłów O. Pavoniego, bo one szpecą świątynię i zajmują miejsce utworom prawdziwej sztuki, któreby się tu znalazły pod kierunkiem lepszych znawców.
  Wielką ozdobą kościoła Dominikańskiego był przedtem na środku prezbiteryum grobowiec fundatora tutejszego klasztoru, biskupa krakowskiego, Iwona, owianego aureolą świętości. Mieściły się jego tu zwłoki w marmurowej tumbie, która wprawdzie w czasie pożaru r. 1850 przepalona, później się rozsypała, ale to nie powinno wpływać na sprawienie nowego grobowca i umieszczenie w nim trumienki z kośćmi przechowywanej obecnie w skarbcu.
  Przy drzwiach do zakrystyi w ścianie, po wędrówkach w różnych miejscach tu osadzony, widać znakomity pomnik z bronzu, spoczywającego w tym kościele Filipa Bounacorsi Kalimacha, + 1496, nauczyciela synów Kazimierza Jagiellończyka, doradcy króla Olbrachta. Wspaniałe to dzieło odlewnictwa z końca XV wieku, niewiadomego mistrza, przedstawia uczonego sekretarza królewskiego w całej postaci, pracującego przy biurku.
  Obok w tej samej ścianie z lewej strony ołtarza wielkiego mieści się nagrobek Leszka Czarnego, monarchy polskiego, + 1289, który w kościele Dominikanów kazał się pochować. Nie jest to jednak pierwotna płyta nagrobka, lecz utwór późniejszy wieku XV. Wedle podania spoczął król pod pawimentem chóru w stronie północnej i nakryto grób jego kamieniem z odpowiednim wizerunkiem i napisem, a że po nim chodzono i w czasie pożaru w r. 1462 tak go zniszczono, że się zatarło pismo i rysunek, zakonnicy tedy mieli kontury pogłębić i płytę umieścić stojąco w ścianie obok grobu. Otóż tu zachodzi pomyłka, że Dominikanie czy tam ktoś inny, widząc nagrobek monarchy zdezelowany nie znając jeszcze archeologii, nie czuli potrzeby utrwalania resztek głazu, lecz sprawili swemu dobrodziejowi nowy nagrobek i taki wmurowali w ścianę. I rzeczywiście, tak ubiór Leszka jak głoski w napisie stwierdzają w zupełności pochodzenie tej płyty z drugiej połowy wieku XV.
  Nie koniec jeszcze losów tego nagrobka, bo w r. 1688 pożar wszczęty właśnie tu w chórze kościoła św. Trójcy, zniszczył ołtarz wielki, organy i tak znów popsuł płytę Leszka Czarnego, że OO. Dominikanie w r. 1690 sprawili mu nowy wspaniały pomnik drewniany, w stylu barokowym, przykrywszy nim zupełnie poprzedni z kamienia. W nyży otoczonej czterema kolumnami, na trumnie spoczywał król w zbroi, w koronie na głowie, podpierający się na prawej ręce; w nogach stała tarcza z orłem. Tradycya się jednak utrzymywała o istnieniu pod spodem pierwotnego nagrobka i w r. 1841 dla odrysowania tegoż odsunięto zwierzchni monument. Napowrót do ściany cofnięty doczekał się pożaru w r. 1850 i spalił się ze szczętem. Nagrobek kamienny uwidocznił się na nowo.
  Przy naprawie obok ściany posadzki w r. 1856 spostrzeżono dnia 6 czerwca otwór obmurowany koło 60 centymetrów głęboki, a w nim w skrzynce małej modrzewiowej, zupełnie zbutwiałej znaleziono kości i czaszkę bez żadnych resztek ubrania, ani napisu. Uznano je za zwłoki Leszka Czarnego i włożywszy w metalową nową skrzynkę do otworu wsunięto. Płytę nagrobkową ową z XV wieku z pogłębionemi na nowo konturami wmurowano i dodano tablicę z czarnego marmuru, pod spodem z napisem łacińskim objaśniającym, iż tej restauracyi dokonali wdzięczni Ojcowie Dominikańscy w r. 1884.
  Szereg kaplic z obydwóch stron ubiera kościół św. Trójcy, pod różnemi wezwaniami, odmienianemi z biegiem czasu. Były one prawie wszystkie pierwotnie w stylu gotyckim zbudowane, uległy z nich niektóre zupełnemu przekształceniu. Pierwszą z prawej strony wystawił książę Sebastyan Lubomirski, kasztelan Wojnicki, z żoną Anną z Branickich. Tu on spoczął w r. 1613. W stylu odrodzenia na pierwotnych murach zewnątrz i wewnątrz kamienną dekoracyą wyłożona, z kopułą ozdobioną malowaniami, w oknie okrągłem znajduje się data 1616, ma ołtarz piękny w stylu odrodzenia i kratę piękną bronzową renesansową, która wśród portyku marmurowego tworzy drzwi wspaniałe. W r. 1897 kosztem znacznym książąt Lubomirskich odrestaurowano tę kaplicę pod kierunkiem architekta Zygmunta Hendla. Malowania ścienne do pierwotnej świetności przywrócił Teofil Kopystyński malarz ze Lwowa. W owalach pod kopułą, od wschodu widać wspaniały portret fundatora Sebastyana Lubomirskiego, a od północy ponad wejściem portret jego żony. W niżach marmurowych po ścianach stały dotąd figury drewniane, które zniszczały i nie miały żadnej wartości. W ich miejsce mają przyjść posążki kamienne.
Druga kaplica pod wezwaniem dawniej św. Bartłomieja później św. Czesława zgorzała w r. 1850. Dochował się w niej piękny w stylu odrodzenia pomnik Mikołaja Bogusza, wojskiego lubelskiego, + 1560. Tu cech krawiecki odbywa swoje nabożeństwa.
  W następnej, trzeciej z kolei kaplicy pod wezwaniem Zwiastowania P. Maryi stoi pod oknem wspaniały pomnik w stylu odrodzenia Prospera Prowana, żupnika wielickiego, + 1584. Leży tu w niej Jan Karnkowski, kasztelan gnieźnieński, zwany Polakiem z czasów gdy służył w wojsku cesarakiem,+1503. On tę kaplicę z gruntu odrestaurował (Paulego zapiski), co pomięszano fałszywie z budową kaplicy Różańcowej.
  W czwartej kaplicy uwagę zajmuje witraż przedstawiający po obydwóch stronach Matki Bożej św. Jacka i św. Adelajdę, patronkę odnowicielki tej kaplicy, wedle kartonu Juliusza Hubnera, artysty drezdeńskiego, sprawiony przez hr. A. Przeździeckiego w r. 1854. Tytuł ma św. Jana Ewangelisty, lecz zwią ją Orlikową kaplicą od nagrobka Stanisława Orlika żupnika ziem ruskich, + 1559. W niej cech piekarski, tak jak w kaplicy Prowaniego szewski, odbywa nabożeństwa. Zniszczoną pożarem kaplicę tę odnowiono pod kierunkiem dr. T. Żebrawskiego. Przerobiono dach jej pulpitowy na szczytowy z dodaniem zazębionej facyaty.
  Piąta kaplica od południa dolegająca do nawy bocznej prawej pod wezwaniem św. Dominika, znaną jest tylko pod nazwą Myszkowskich, gdyż w niej obrał sobie miejsce do spoczynku Piotr Myszkowski, biskup krakowski, 1591 i tu go pochowano z synowcami jego: Piotrem, wojewodą Rawskim i Janem, kasztelanem Żarnowskim. Nie wydawała się ona dosyć piękną Zygmuntowi Myszkowskiemu, marszałkowi koronnemu i bratu jego Aleksandrowi, że rozpoczęli budowę nowej, nad dawniejszą, wspaniałej kaplicy z początkiem XVII wieku. »Opisanie kościołów krakowskich, wydane w r. 1603, mówi dopiero o przygotowanych na nią "z niemałym sumptem" marmurach. Kopuła wzniesiona nad tą kaplicą posiada wielką oryginalność w pokryciu kamiennem, z wyrzeźbioną na niem karpią łuską. Na zewnątrz przedstawia się kaplica Myszkowskich z ścianami obłożonemi rustyką, t j. taflami z piaskowca, jako doborowy okaz budowli stylu odrodzenia.
  Dalej napotyka się kaplicę Matki Boskiej Różańcowej wyraźnie przyczepionej później bez żadnego organicznego związku z kościołem św. Trójcy. Nieprawdą jest, aby założenie jej sięgało dalej wstecz, jak r. 1688. Zbudowano ją wtedy ze składek publicznych za staraniem ks. Laurentego Sadowskiego i ks. Atanazego Cięszkiewicza, promotorów Bractwa różańcowego. Bractwo różańcowe miało pierwotnie swój ołtarz w kaplicy Trzech Króli pod kaplicą św. Jacka. Tam też był umieszczonym ów cudowny obraz Matki Boskiej z Rzymu przywieziony przez Bernarda Maciejowskiego, kardynała i biskupa krakowskiego. A że pierwszą z tym obrazem procesyę Bractwo różańcowe odbyło w r. 1621 dla uproszenia zwycięstwa nad Turkami i takowe się spełniło w szczęśliwej walce pod Chocimem, stąd łączy lud krakowski tę uroczystość corocznie w pierwszą niedzielę października odprawianą z zwycięstwem chocimskiem. Plan kaplicy Różańcowej z ramionami w kształcie krzyża z kopułą na środku, przedstawia odrębny kościółek w stylu barokowym.
  Zwróciwszy się znowu do początku nawy pobocznej lewej spostrzega się wspaniałą kaplicę renesansową pod wezwaniem św. Katarzyny Seneńskiej, a znaną pod imieniem książąt Zbaraskich, gdyż z tego rodu Jerzy, kasztelan krakowski ją ufundował i w niej spoczął w roku 1631. Zbudowana podobno wedle planu architekta flamandzkiego, Henryka Peene, marmurami wyłożona mieści po dwóch przeciwległych ścianach od wschodu i zachodu wspaniałe sarkofagi Zbaraskich, jeden Jerzego, drugi Krzysztofa, + 1627. Przy ostatnim pożarze w r. 1850 ocalała ona, gdyż ogień w niej nie znalazł materyału, lecz od gorąca marmury dużo ucierpiały. W latach ostatnich starannie odrestaurowana pod kierunkiem architekta Zygmunta Hendla kaplica ta jest wielką ozdobą kościoła dominikańskiego.
  Druga w tym rzędzie kaplica św. Jana Chrzciciela, dawniej zawierała sławione obrazy Tomasza Dolabelli, artysty z Włoch przybyłego do Polski i Kazimirza Cisowskiego malarza znakomitego, + 1726. Opisy kościoła Dominikańskiego przed pożarem r. 1850 wymieniają pełno dzieł rozgłośnego w Polsce Dolabelli. Sprowadził go z Wenecyi król Zygmunt III koło r. 1600 i mianował malarzem swoim nadwornym. Mieszkał on całe prawie życie w Krakowie, w kamienicy OO. Dominikanów w ulicy Stolarskiej; tu się ożenił z córką Piotrowczyka, drukarza i spolszczył. Z pisma Władysława IV w roku 1641 w sprawie sporu jego familijnego wydanego, znać, jak on był cenionym wówczas mistrzem sztuki malarskiej. W r. 1650 d. 27 stycznia umarł, dożywszy lat 80 i pochowanym został w kaplicy Jezusa Ukrzyżowanego u Dominikanów. Wartość największą mają obrazy jego historyczne znane z reprodukcyj a przedstawiające sceny z współczesnych wypadków, jak przywiedzenie wziętych w niewolę carów Szujskich przez Żółkiewskiego, wzięcie Smoleńska, koronacye i wjazdy królów i królowych.
  Trzecia kaplica, którą ufundował Jan Ligęza, kasztelan Łęczycki, + 1418, mieści dziś w ołtarzu obraz Chrystusa Ukrzyżowanego, namalowany przez znakomitego artystę warszawskiego, Józefa Simlera, a przy tylnej ścianie pomnik generała Skrzyneckiego naczelnego wodza w poiwstaniu r. 1831, wykuty w marmurze białym przez znamienitego rzeźbiarza Władysława Oleszczyńskiego. Fundator tego sarkofagu, książę Stanisław Jabłonowski, oficer wojsk polskich z tej epoki, utworzył zarazem prebendę na odprawianie corocznego nabożeństwa w kościele Dominikańskim w rocznicę powstania 29 listopada za poległych w tych bojach. Minąwszy tę kaplicę natrafia się na marmurowe schody prowadzące na piętro do kaplicy św. Jacka, gdzie na środku, jak wyżej opisano, wznosi się jego grobowiec.
  Pod schodami zaś są drzwi na krużganki i przez nie tuż zaraz wejście do kaplicy zwanej pierwotnie od ołtarza Trzech Króli, potem Bractwa Różańcowego, a po tegoż przeprowadzeniu do nowej kaplicy Matki Boskiej Różańcowej, przemieniono jej tytuł na imię św. Piusa V, papieża z zakonu Dominikańskiego, kanonizowanego r. 1713. Biskup krakowski, Kazimirz Łubieński, z katedry odprawił wtedy z wielką uroczystością pochód ze statuą tego świeżego świętego do Dominikanów i na ołtarzu w owej kaplicy ją ustawił. Murem oddzielona od krużganków wśród ciągłej fabryki koło odbudowania pożarem zrujnowanego kościoła zamienioną została na skład sprzętów. Dopiero obecnie przy podjętej przez grono konserwatorskie restauracyi krużganków, po zburzeniu muru zawadzającego, odsłoniła się w całej swej piękności gotycka kaplica, a w niej ozdobny nagrobek Andrzeja Stadnickiego, 1608, w stylu odrodzenia.
  Krużganki dominikańskie w czworobok zbudowane, są jak zwykle u zakonników integralną częścią klasztoru. Służą one do odbywania procesyj, a w razie reperacyi kościoła do odprawiania w nich nabożeństw. Przystęp do nich bywa zawsze gotowym dla publiczności. Do wschodniego ramienia przytyka kaplica używana jako kapitularz do narad zakonnych i do chowania zmarłych.
Ściany tych tu krużganków w XVI i XVII wieku stały się pożądanem miejscem do umieszczania w nich nagrobków z polskiej inteligencyi, jak literatów, księgarzy, drukarzy, sekretarzy królewskich itd. Obecnie odrestaurowane w malowniczych korytarzach przedstawiają wspaniałe Campo santo. Niektóre z nich i to dawniejsze poprzenoszono tu z kościoła, które się wyłoniły po spaleniu zakrywających je ławek. Jednym z takich jest płyta kamienna nagrobkowa, najstarsza z wszystkich dotychczas znanych w Krakowie.
  O ile z dochowanego napisu odczytać się dało, krył ten głaz jakiegoś doktora (może prawa), Franciszka Arrighi, który tu zmarł d. 11 marca r. 1312. Na herbowej tarczy zatartej znać jakby łapy i ogon lwa. Z pośród mnóstwa epitafij wypada choć najwybitniejszych osób wymienić nagrobki: Stanisława Maleszowskiego, + 1555, w całej postaci; Jana Grota, +1579, mieszczanina krakowskiego; Stanisława Włodka i jego żony Katarzyny; Sebastyana Lombardi’ego, Florentczyka; Stanisława Kokoszki, Dominikanina, + 1532; Benedykta z Koźmina, prof, akad., 1559; Andrzeja Piotrowczyka, + 1645 itd.
  W następnem północnem ramieniu krużganka należy zwrócić uwagę na odkryte przy obecnej restauracyi części murów kamiennych z pierwotnego klasztoru. Znalazły się oddrzwia i okna w stylu romańskim, na niższym poziomie od obecnego refektarza. Rodzaj muru i szczegóły ornamentacyjne przekonywują o ich początku z XIII wieku.
  Z krużganku wstąpiwszy do olbrzymiej sieni widzi się na trzech filarach oparte sklepienie i schody obszerne wiodące do wspaniałego refektarza z gotyckiem zasklepieniem. Puściwszy się wyżej po schodach kamiennych na piętro wchodzi się do klasztoru wystawionego w XVI lub XVII wieku. Mieściło się tu dawnemi czasy po 200 zakonników.
  Z głównego korytarza w jedną stronę idzie się do nowicyatu, w drugą do gmachu pobibliotecznego, zamienionego na gimnazyum św. Jacka. Przed pożarem r. 1850 zbiór książek w liczbie przeszło 10 tysięcy nęcił od dawna do siebie bibliomanów i wynieśli oni stąd dużo najrzadszych inkunabułów. Ogień zatracił głównie rękopisma i druki z dziedziny teologii, oraz kronikę klasztorną.
  Skarbiec kościoła św. Trójcy poza zakrystyą u stóp wschodniej facyaty wystawiony r. 1640 resztkę tylko dochował z nabytków kilkowiecznych. Inwentarze wykazują co tu było nagromadzonego z aparatów kościelnych, a zmarniało w czasie najazdu szwedzkiego za Jana Kazimirza. Na potrzebę wojenną wzięli swoi dobrowolnie bardzo dużo, a najezdnicy zrabowali wszystko, co nie było ukrytem.


Zdjęcie z 1870 roku


Refektarz


Klasztor


Klasztor