Kościół
św. Trójcy i klasztor 00. Dominikanów.
Wedle podania pierwszy kościół parafialny dla
mieszczan krakowskich stanął na miejscu bożnicy Pogańskiej, w
XII wieku, kiedy tworzono z nakazu Stolicy Apostolskiej parafie.
Byłto kościół drewniany pod wezwaniem św. Trójcy przez któregoś
z biskupów krakowskich ufundowany. Skoro we Włoszech św.
Dominik uformował nowy zakon, bawiący tam biskup Iwo Odrowąż
uprosił go o przysłanie do Polski braci zakonnych. Wśród nich
znajdowało się kilku Polaków, zwłaszcza Jacek Odrowąż,
kanonik krakowski i brat jego Czesław. Przybyłych do Krakowa w
r. 1222 pierwszych Dominikanów osadził biskup Iwo przy kościele
św. Trójcy, dostawiwszy im drewniany klasztor, parafię zaś
przeniósł do nowego kościoła, zbudowanego z drzewa pod
wezwaniem Panny Maryi w dalszej części miasta.
W czasie pierwszego napadu Tatarów w r. 1241 musiały
wszystkie budowle dominikańskie, jako drewniane, razem z całym
Krakowem uledz pożarowi. Potem rozpoczęli zakonnicy budowanie
klasztoru murowanego i z niego odkryto teraz przy restauracyi krużganków
w piwnicach, dolnych częściach refektarza ślady romańskiego
budownictwa.
W buli arcybiskupa gnieźnieńskiego z r. 1286 jest
wzmianka o fabryce kościoła dominikańskiego w Krakowie. Najprzód
obok klasztoru stanął chór, czyli prezbiteryum, w nim w roku
1289 pochowano zwłoki monarchy polskiego Leszka Czarnego. Była
to budowa ceglana i wygląd jej pierwotny dochował się we
facyacie wschodniej. Prezbiteryum miało kształt czworoboczny z
szczytem trójkątnym, obwiedzionym dla ozdoby fryzem arkadkowym z
liliami. Skarp i sklepienia brakowało, nakrycie tworzył pułap w
romańskich budowlach używany. Dopiero w zapiskach klasztornych
wiadomość o zasklepieniu chóru pojawiła się w r. 1408. Dała
na tę robotę fundusz Katarzyna z Tarłów Białuszyna, żona
kasztelana krakowskiego i tu w prezbiteryum została pochowaną.
Przez ciąg wieku XIV kościół Dominikański wznosił się
z ofiar różnych osób. Wymieniają zapiski klasztorne Annę z
Goraja, żonę Jana Tęczyńskiego, wśród fundatorów. I w
aktach miejskich napotykają się wzmianki o ofiarowaniu pewnych
sum przez mieszczan n. p. w r. 1321 na fabrykę kościoła
Maryackiego, to katedralnego, to dominikańskiego. Główna nawa
stanęła też w połowie XIV wieku, bo portal we frontowej
facyacie pochodzi z tej epoki. Podwyższenie prezbiteryum nastąpiło
zapewne równocześnie z tegoż zasklepieniem.
W r. 1462 zakonnicy zabawiając się alchemią, zapuścili
ogień, od którego wszczęty pożar zniszczył nietylko kościół
św. Trójcy, ale całą część miasta z ulicą Grodzką, Bracką,
Gołębią, Poselską wraz ze stojącemi tam kościołami. Zabrano
się wnet do odnowy i z tego czasu pozostało wszystko w kościele
dominikańskim, co miało charakter stylu gotyckiego. Na pięknej
od zachodu facyacie uwydatniono na tarczach godła wszystkich
fundatorów ważniejszych. Widniały oprócz miasta Krakowa herby:
Odrowąż, Dębno, Godziemba, Jasieńczyk, Leli w a, Srzeniawa,
Stary koń i Topór.
Z XVI wiekiem wciskać się począł styl odrodzenia.
Najprzód do tej nowacyi przyczyniła się cześć dla czczonego
ogólnie pierwszego przeora klasztoru dominikańskiego w Krakowie,
Jacka Odrowąża. Zakonnicy wysłali delegacyę do Stolicy
Apostolskiej o kanonizowanie tegoż, nim to nastąpić mogło,
papież Paweł III w r. 1538 pozwolił na podniesienie z ziemi zwłok
Jacka na ołtarz. Zabrali się Dominikanie do zbudowania osobnej
na ten cel kaplicy w miejscu, gdzie zwykł był modlić się św.
Jacek. Wedle planu brata Jana Dominikanina z Wrocławia, stanęła
kaplica na piętrze w stylu odrodzenia, którą poświęcił d. 8
sierpnia 1544 biskup Gamrat Wtedy ciało św. Jacka wydobyto z
grobu w kapitularzu i przeniesiono tu na nowe miejsce. Za tym
przykładem przekształcał coś w kościele św. Trójcy jakiś
majętny dyakon dominikański, Benedykt Druszkowski, bo kronika
klasztorna mówi pod r. 1576 o robotach tegoż nakładem. Wreszcie
i kaplica św. Jacka po 40 latach, czy się zdezelowała, czy nie
wydawała się już dość piękną, bo przeor dominikański
Seweryn Roksolańczyk rozpoczął budowę większej i
ozdobniejszej jeszcze kaplicy dla św. Jacka. Kronika klasztorna
opowiada o wielkich kosztach wyłożonych na grobowiec wspaniały,
z trumną podtrzymywaną przez aniołów, na której wznosi się
alabastrowa statua świętego; o sprawieniu schodów marmurowych,
o rzeźbach i malaturach po ścianach. Poświęcono ją w r. 1583.
Gdy wreszcie r. 1594 ogłosiła Stolica Apostolska kanonizacyę św.
Jacka w Rzymie, obchodzono ją w Krakowie z wielką uroczystością
już w nowej kaplicy. Król Zygmunt III w r. 1609 sprawił bogaty
srebrny pozłacany relikwiarz na głowę św. Jacka w stylu
barokowym, który przechowywany w skarbcu, w czasie uroczystości
bywa wystawianym na ołtarzu.
Gotyckie kaplice zbudowane obok naw bocznych w XV wieku
ulegały niektóre w epoce renesansu zupełnemu przekształceniu,
a z końcem XVII wieku przybyła całkiem nowa Matki Boskiej Różańcowej
w stylu barokowym.
W r. 1688 d. 19 sierpnia ogień w prezbiteryum narobił
wiele szkody. Zgorzał wielki ołtarz, organy w chórze mniejszym,
stalle wspaniałe palić się poczęły, lecz od dalszej klęski
zdołano kościół ocalić. Zapełniony obrazami, pomnikami, złocistemi
ołtarzami, rzeźbami, przedstawiała się świątynia dominikańska
znakomicie do połowy XIX wieku. Dopiero d. 18 lipca r. 1850
przyniósł jej zagładę straszny pożar, wszczęty w Dolnych Młynach
przy ulicy Krupniczej. Wiatr odrazu pożogę rozszerzył w
kierunku wschodnim na miasto, że obrócił w popiół ulice Gołębią,
Wiślną, Grodzką, Bracką, Szeroką, Stolarską, Franciszkańską,
Szeroką, część Rynku z 4 kościołami, pałacem biskupim i
wszelakimi budynkami.
Klasztor i kościół Dominikański z biblioteką, zgorzał
cały z wyjątkiem kilku kaplic, które jako z kamieni zbudowane
nie dostarczały materyału dla ognia. Żar był tu tak strasznym,
że od niego dzwony się topiły, a mury, filary, sklepienia z
kamienia i cegły zbudowane się rozpadały. Restauracya
ograniczona zrazu do uzupełnienia braków w kościele spowodowała
nową katastrofę. Runęła facyata frontowa, ściany też i
filary nawy głównej, wypadło je z gruntu stawiać wraz ze słupami.
Budowę powierzono innemu budowniczemu, więcej inżynierowi niż
architekcie, dr. Teofilowi Żebrawskiemu, który zdołał silnie dźwignąć
świątynię dominikańską już prawie gruzami zasypaną. Nie dbał
on o ozdobę lecz o moc i to mu później zarzucano, że spotęgował
prostotę kościoła do najwyższych granic.
Dziś przedstawia się kościół Dominikański we właściwej
postaci jako typ krakowskich świątyń XIV wieku, z równą
wysokością nawy z chórem, z niższemi nawami bocznemi, z tą
jednak różnicą, że nie kończy się nyżą wielokątną poza
wielkim ołtarzem, lecz piętrzy się ścianą prostą z zazębionym
szczytem tak od wschodu jak i zachodu.
Szczyty facyat różnią się znacznie między sobą.
Wschodnia ma charakter zbliżony do romańskiego, z framużkami górą
półkolistetni, gdy zachodnia z ostrołukowemi zagłębieniami piętrzy
się iglicami w górę, ozdobiona tarczami herbowemi.
Przed pożarem w r. 1850 stała z frontu z kopułą
kapliczka św. Antoniego z dwoma ramionami i służyła za kruchtę,
którą zburzono przy odnowie, a wystawiono inną, niby gotycką.
Była też tu wieża barokowa jako dzwonnica odosobniona przed wejściem
do kościoła, lecz po ogniu ją rozebrano. Stawiał ją w r. 1646
przeor ks. Jan Konstanty Morski i pokrył miedzią.
Wszedłszy poza drzwi kruchty uderza każdego znawcę widok
prześlicznych oddrzwi bogato wyrzeźbionych w kamieniu. Podziwiać
przychodzi w nich lekkość i wytworność liści i ornamentyki użytej
do ozdoby wejścia. Niestety, są mocno uszkodzone i brak u nich różnych
części. Jestto zabytek wczesnego gotyku, a tak wspaniały, że
Kraków, a może i cała Polska nie posiada drugiego temuż równego.
Do kościoła wchodzi się na dół do wnętrza z poziomem względem
ulicy znacznie zagłębionym.
Ściany i sklepienia na potężnych filarach oparte, w
czystym stylu gotyckim wzniosłe sprawiają wrażenie, lecz uczuwa
się tu brak żywych barw, które z tą architekturą są związane.
Polichromia na murach, a witraże w oknach nadają oświeceniu wnętrza
dziwnie wdzięczny urok. Brak Chrystusa Ukrzyżowanego na tęczy
nasuwa pytanie, dlaczego dotychczas nie postarano się o przywrócenie
tej wielkiej ozdoby kościołów średniowiecznych. Kronika
klasztorna wymienia księdza Kazimirza Napolskiego, dr. który taką
tęczę z krucyfiksem w kościele św. Trójcy fundował.
Obecny gotycyzm wprowadzony do świątyni Dominikańskiej
przez O. Maryana Payoniego, Włocha, zupełnego dyletanta w
architekturze ostrołukowej wyszedł na szkodę kościołowi. Tu
się każdy przekonać może, że styl gotycki, ów kwiat
budownictwa chrześcijańskiego opiera się na zasadach jemu tylko
właściwych, których łamać nie wolno. Posiada on organizm, tak
ściśle związany z każdą, choćby najdalszą swoją częścią,
że znawca rzuciwszy okiem na ułamek, zdoła odgadnąć do czego
on służył w całości. Stosuje się on we wszystkiem do swego
przeznaczenia, a nawet do materyału, z jakiego ma być wykonanym.
Tymczasem twórca planów na wielki ołtarz, na stalle, na
konfesyonały, na poboczne ołtarze, na kruchtę i w ogóle na
ozdobienie kościoła św. Trójcy miał wyobrażenie takie o
stylu gotyckim, że polega on na zgromadzeniu mnóstwa słupków,
baldaszków, szczytów, iglic, kwiatonów, żabek, łuków itp.
drobiazgów bez związku i bez względu na całość i
przeznaczenie każdego przedmiotu. Ołtarz wielki zbudowanym jest
na kwadracie występującym zanadto przodem na powierzchnię
prezbiteryum, zdradza plan jakiegoś pomnika lub wieżyczki stojącej
luźno na wolnem dookoła miejscu. W starym od pięciu wieków
stojącym kościele, który przetrwał już wiele ołtarzy
wielkich, wypadło pod ten nowy
O. Pavoniego budować nowe fundamenta i przez to burzyć podziemną
kryptę. Mieszanie w nim materyału drzewa, kamienia i żelaza,
zapewne i gipsu należy też do wadliwych jego przymiotów. Mamy
przecież doskonałe wzory na ołtarze gotyckie w kościele
Maryackim i w kaplicy św. Krzyża na Wawelu.
Tak samo szkoda całego nakładu na wszelkie w kościele
Dominikańskim sprawione przedmioty wedle pomysłów O. Pavoniego,
bo one szpecą świątynię i zajmują miejsce utworom prawdziwej
sztuki, któreby się tu znalazły pod kierunkiem lepszych znawców.
Wielką ozdobą kościoła Dominikańskiego był przedtem
na środku prezbiteryum grobowiec fundatora tutejszego klasztoru,
biskupa krakowskiego, Iwona, owianego aureolą świętości. Mieściły
się jego tu zwłoki w marmurowej tumbie, która wprawdzie w
czasie pożaru r. 1850 przepalona, później się rozsypała, ale
to nie powinno wpływać na sprawienie nowego grobowca i
umieszczenie w nim trumienki z kośćmi przechowywanej obecnie w
skarbcu.
Przy drzwiach do zakrystyi w ścianie, po wędrówkach w różnych
miejscach tu osadzony, widać znakomity pomnik z bronzu, spoczywającego
w tym kościele Filipa Bounacorsi Kalimacha, + 1496, nauczyciela
synów Kazimierza Jagiellończyka, doradcy króla Olbrachta.
Wspaniałe to dzieło odlewnictwa z końca XV wieku, niewiadomego
mistrza, przedstawia uczonego sekretarza królewskiego w całej
postaci, pracującego przy biurku.
Obok w tej samej ścianie z lewej strony ołtarza wielkiego
mieści się nagrobek Leszka Czarnego, monarchy polskiego, + 1289,
który w kościele Dominikanów kazał się pochować. Nie jest to
jednak pierwotna płyta nagrobka, lecz utwór późniejszy wieku
XV. Wedle podania spoczął król pod pawimentem chóru w stronie
północnej i nakryto grób jego kamieniem z odpowiednim
wizerunkiem i napisem, a że po nim chodzono i w czasie pożaru w
r. 1462 tak go zniszczono, że się zatarło pismo i rysunek,
zakonnicy tedy mieli kontury pogłębić i płytę umieścić stojąco
w ścianie obok grobu. Otóż tu zachodzi pomyłka, że
Dominikanie czy tam ktoś inny, widząc nagrobek monarchy
zdezelowany nie znając jeszcze archeologii, nie czuli potrzeby
utrwalania resztek głazu, lecz sprawili swemu dobrodziejowi nowy
nagrobek i taki wmurowali w ścianę. I rzeczywiście, tak ubiór
Leszka jak głoski w napisie stwierdzają w zupełności
pochodzenie tej płyty z drugiej połowy wieku XV.
Nie koniec jeszcze losów tego nagrobka, bo w r. 1688 pożar
wszczęty właśnie tu w chórze kościoła św. Trójcy, zniszczył
ołtarz wielki, organy i tak znów popsuł płytę Leszka
Czarnego, że OO. Dominikanie w r. 1690 sprawili mu nowy wspaniały
pomnik drewniany, w stylu barokowym, przykrywszy nim zupełnie
poprzedni z kamienia. W nyży otoczonej czterema kolumnami, na
trumnie spoczywał król w zbroi, w koronie na głowie, podpierający
się na prawej ręce; w nogach stała tarcza z orłem. Tradycya się
jednak utrzymywała o istnieniu pod spodem pierwotnego nagrobka i
w r. 1841 dla odrysowania tegoż odsunięto zwierzchni monument.
Napowrót do ściany cofnięty doczekał się pożaru w r. 1850 i
spalił się ze szczętem. Nagrobek kamienny uwidocznił się na
nowo.
Przy naprawie obok ściany posadzki w r. 1856 spostrzeżono
dnia 6 czerwca otwór obmurowany koło 60 centymetrów głęboki,
a w nim w skrzynce małej modrzewiowej, zupełnie zbutwiałej
znaleziono kości i czaszkę bez żadnych resztek ubrania, ani
napisu. Uznano je za zwłoki Leszka Czarnego i włożywszy w
metalową nową skrzynkę do otworu wsunięto. Płytę nagrobkową
ową z XV wieku z pogłębionemi na nowo konturami wmurowano i
dodano tablicę z czarnego marmuru, pod spodem z napisem łacińskim
objaśniającym, iż tej restauracyi dokonali wdzięczni Ojcowie
Dominikańscy w r. 1884.
Szereg kaplic z obydwóch stron ubiera kościół św. Trójcy,
pod różnemi wezwaniami, odmienianemi z biegiem czasu. Były one
prawie wszystkie pierwotnie w stylu gotyckim zbudowane, uległy z
nich niektóre zupełnemu przekształceniu. Pierwszą z prawej
strony wystawił książę Sebastyan Lubomirski, kasztelan
Wojnicki, z żoną Anną z Branickich. Tu on spoczął w r. 1613.
W stylu odrodzenia na pierwotnych murach zewnątrz i wewnątrz
kamienną dekoracyą wyłożona, z kopułą ozdobioną
malowaniami, w oknie okrągłem znajduje się data 1616, ma ołtarz
piękny w stylu odrodzenia i kratę piękną bronzową renesansową,
która wśród portyku marmurowego tworzy drzwi wspaniałe. W r.
1897 kosztem znacznym książąt Lubomirskich odrestaurowano tę
kaplicę pod kierunkiem architekta Zygmunta Hendla. Malowania ścienne
do pierwotnej świetności przywrócił Teofil Kopystyński malarz
ze Lwowa. W owalach pod kopułą, od wschodu widać wspaniały
portret fundatora Sebastyana Lubomirskiego, a od północy ponad
wejściem portret jego żony. W niżach marmurowych po ścianach
stały dotąd figury drewniane, które zniszczały i nie miały żadnej
wartości. W ich miejsce mają przyjść posążki kamienne.
Druga kaplica pod wezwaniem dawniej św. Bartłomieja później św.
Czesława zgorzała w r. 1850. Dochował się w niej piękny w
stylu odrodzenia pomnik Mikołaja Bogusza, wojskiego lubelskiego,
+ 1560. Tu cech krawiecki odbywa swoje nabożeństwa.
W następnej, trzeciej z kolei kaplicy pod wezwaniem
Zwiastowania P. Maryi stoi pod oknem wspaniały pomnik w stylu
odrodzenia Prospera Prowana, żupnika wielickiego, + 1584. Leży
tu w niej Jan Karnkowski, kasztelan gnieźnieński, zwany Polakiem
z czasów gdy służył w wojsku cesarakiem,+1503. On tę kaplicę
z gruntu odrestaurował (Paulego zapiski), co pomięszano fałszywie
z budową kaplicy Różańcowej.
W czwartej kaplicy uwagę zajmuje witraż przedstawiający
po obydwóch stronach Matki Bożej św. Jacka i św. Adelajdę,
patronkę odnowicielki tej kaplicy, wedle kartonu Juliusza Hubnera,
artysty drezdeńskiego, sprawiony przez hr. A. Przeździeckiego w
r. 1854. Tytuł ma św. Jana Ewangelisty, lecz zwią ją Orlikową
kaplicą od nagrobka Stanisława Orlika żupnika ziem ruskich, +
1559. W niej cech piekarski, tak jak w kaplicy Prowaniego szewski,
odbywa nabożeństwa. Zniszczoną pożarem kaplicę tę odnowiono
pod kierunkiem dr. T. Żebrawskiego. Przerobiono dach jej
pulpitowy na szczytowy z dodaniem zazębionej facyaty.
Piąta kaplica od południa dolegająca do nawy bocznej
prawej pod wezwaniem św. Dominika, znaną jest tylko pod nazwą
Myszkowskich, gdyż w niej obrał sobie miejsce do spoczynku Piotr
Myszkowski, biskup krakowski, 1591 i tu go pochowano z synowcami
jego: Piotrem, wojewodą Rawskim i Janem, kasztelanem Żarnowskim.
Nie wydawała się ona dosyć piękną Zygmuntowi Myszkowskiemu,
marszałkowi koronnemu i bratu jego Aleksandrowi, że rozpoczęli
budowę nowej, nad dawniejszą, wspaniałej kaplicy z początkiem
XVII wieku. »Opisanie kościołów krakowskich, wydane w r. 1603,
mówi dopiero o przygotowanych na nią "z niemałym
sumptem" marmurach. Kopuła wzniesiona nad tą kaplicą
posiada wielką oryginalność w pokryciu kamiennem, z wyrzeźbioną
na niem karpią łuską. Na zewnątrz przedstawia się kaplica
Myszkowskich z ścianami obłożonemi rustyką, t j. taflami z
piaskowca, jako doborowy okaz budowli stylu odrodzenia.
Dalej napotyka się kaplicę Matki Boskiej Różańcowej
wyraźnie przyczepionej później bez żadnego organicznego związku
z kościołem św. Trójcy. Nieprawdą jest, aby założenie jej
sięgało dalej wstecz, jak r. 1688. Zbudowano ją wtedy ze składek
publicznych za staraniem ks. Laurentego Sadowskiego i ks.
Atanazego Cięszkiewicza, promotorów Bractwa różańcowego.
Bractwo różańcowe miało pierwotnie swój ołtarz w kaplicy
Trzech Króli pod kaplicą św. Jacka. Tam też był umieszczonym
ów cudowny obraz Matki Boskiej z Rzymu przywieziony przez
Bernarda Maciejowskiego, kardynała i biskupa krakowskiego. A że
pierwszą z tym obrazem procesyę Bractwo różańcowe odbyło w
r. 1621 dla uproszenia zwycięstwa nad Turkami i takowe się spełniło
w szczęśliwej walce pod Chocimem, stąd łączy lud krakowski tę
uroczystość corocznie w pierwszą niedzielę października
odprawianą z zwycięstwem chocimskiem. Plan kaplicy Różańcowej
z ramionami w kształcie krzyża z kopułą na środku,
przedstawia odrębny kościółek w stylu barokowym.
Zwróciwszy się znowu do początku nawy pobocznej lewej
spostrzega się wspaniałą kaplicę renesansową pod wezwaniem św.
Katarzyny Seneńskiej, a znaną pod imieniem książąt
Zbaraskich, gdyż z tego rodu Jerzy, kasztelan krakowski ją
ufundował i w niej spoczął w roku 1631. Zbudowana podobno wedle
planu architekta flamandzkiego, Henryka Peene, marmurami wyłożona
mieści po dwóch przeciwległych ścianach od wschodu i zachodu
wspaniałe sarkofagi Zbaraskich, jeden Jerzego, drugi Krzysztofa,
+ 1627. Przy ostatnim pożarze w r. 1850 ocalała ona, gdyż ogień
w niej nie znalazł materyału, lecz od gorąca marmury dużo
ucierpiały. W latach ostatnich starannie odrestaurowana pod
kierunkiem architekta Zygmunta Hendla kaplica ta jest wielką
ozdobą kościoła dominikańskiego.
Druga w tym rzędzie kaplica św. Jana Chrzciciela, dawniej
zawierała sławione obrazy Tomasza Dolabelli, artysty z Włoch
przybyłego do Polski i Kazimirza Cisowskiego malarza znakomitego,
+ 1726. Opisy kościoła Dominikańskiego przed pożarem r. 1850
wymieniają pełno dzieł rozgłośnego w Polsce Dolabelli.
Sprowadził go z Wenecyi król Zygmunt III koło r. 1600 i mianował
malarzem swoim nadwornym. Mieszkał on całe prawie życie w
Krakowie, w kamienicy OO. Dominikanów w ulicy Stolarskiej; tu się
ożenił z córką Piotrowczyka, drukarza i spolszczył. Z pisma Władysława
IV w roku 1641 w sprawie sporu jego familijnego wydanego, znać,
jak on był cenionym wówczas mistrzem sztuki malarskiej. W r.
1650 d. 27 stycznia umarł, dożywszy lat 80 i pochowanym został
w kaplicy Jezusa Ukrzyżowanego u Dominikanów. Wartość największą
mają obrazy jego historyczne znane z reprodukcyj a przedstawiające
sceny z współczesnych wypadków, jak przywiedzenie wziętych w
niewolę carów Szujskich przez Żółkiewskiego, wzięcie Smoleńska,
koronacye i wjazdy królów i królowych.
Trzecia kaplica, którą ufundował Jan Ligęza, kasztelan
Łęczycki, + 1418, mieści dziś w ołtarzu obraz Chrystusa Ukrzyżowanego,
namalowany przez znakomitego artystę warszawskiego, Józefa
Simlera, a przy tylnej ścianie pomnik generała Skrzyneckiego
naczelnego wodza w poiwstaniu r. 1831, wykuty w marmurze białym
przez znamienitego rzeźbiarza Władysława Oleszczyńskiego.
Fundator tego sarkofagu, książę Stanisław Jabłonowski, oficer
wojsk polskich z tej epoki, utworzył zarazem prebendę na
odprawianie corocznego nabożeństwa w kościele Dominikańskim w
rocznicę powstania 29 listopada za poległych w tych bojach. Minąwszy
tę kaplicę natrafia się na marmurowe schody prowadzące na piętro
do kaplicy św. Jacka, gdzie na środku, jak wyżej opisano,
wznosi się jego grobowiec.
Pod schodami zaś są drzwi na krużganki i przez nie tuż
zaraz wejście do kaplicy zwanej pierwotnie od ołtarza Trzech Króli,
potem Bractwa Różańcowego, a po tegoż przeprowadzeniu do nowej
kaplicy Matki Boskiej Różańcowej, przemieniono jej tytuł na
imię św. Piusa V, papieża z zakonu Dominikańskiego,
kanonizowanego r. 1713. Biskup krakowski, Kazimirz Łubieński, z
katedry odprawił wtedy z wielką uroczystością pochód ze statuą
tego świeżego świętego do Dominikanów i na ołtarzu w owej
kaplicy ją ustawił. Murem oddzielona od krużganków wśród ciągłej
fabryki koło odbudowania pożarem zrujnowanego kościoła
zamienioną została na skład sprzętów. Dopiero obecnie przy
podjętej przez grono konserwatorskie restauracyi krużganków, po
zburzeniu muru zawadzającego, odsłoniła się w całej swej piękności
gotycka kaplica, a w niej ozdobny nagrobek Andrzeja Stadnickiego,
1608, w stylu odrodzenia.
Krużganki dominikańskie w czworobok zbudowane, są jak
zwykle u zakonników integralną częścią klasztoru. Służą
one do odbywania procesyj, a w razie reperacyi kościoła do
odprawiania w nich nabożeństw. Przystęp do nich bywa zawsze
gotowym dla publiczności. Do wschodniego ramienia przytyka
kaplica używana jako kapitularz do narad zakonnych i do chowania
zmarłych.
Ściany tych tu krużganków w XVI i XVII wieku stały się pożądanem
miejscem do umieszczania w nich nagrobków z polskiej inteligencyi,
jak literatów, księgarzy, drukarzy, sekretarzy królewskich itd.
Obecnie odrestaurowane w malowniczych korytarzach przedstawiają
wspaniałe Campo santo. Niektóre z nich i to dawniejsze
poprzenoszono tu z kościoła, które się wyłoniły po spaleniu
zakrywających je ławek. Jednym z takich jest płyta kamienna
nagrobkowa, najstarsza z wszystkich dotychczas znanych w Krakowie.
O ile z dochowanego napisu odczytać się dało, krył ten
głaz jakiegoś doktora (może prawa), Franciszka Arrighi, który
tu zmarł d. 11 marca r. 1312. Na herbowej tarczy zatartej znać
jakby łapy i ogon lwa. Z pośród mnóstwa epitafij wypada choć
najwybitniejszych osób wymienić nagrobki: Stanisława
Maleszowskiego, + 1555, w całej postaci; Jana Grota, +1579,
mieszczanina krakowskiego; Stanisława Włodka i jego żony
Katarzyny; Sebastyana Lombardi’ego, Florentczyka; Stanisława
Kokoszki, Dominikanina, + 1532; Benedykta z Koźmina, prof, akad.,
1559; Andrzeja Piotrowczyka, + 1645 itd.
W następnem północnem ramieniu krużganka należy zwrócić
uwagę na odkryte przy obecnej restauracyi części murów
kamiennych z pierwotnego klasztoru. Znalazły się oddrzwia i okna
w stylu romańskim, na niższym poziomie od obecnego refektarza.
Rodzaj muru i szczegóły ornamentacyjne przekonywują o ich początku
z XIII wieku.
Z krużganku wstąpiwszy do olbrzymiej sieni widzi się na
trzech filarach oparte sklepienie i schody obszerne wiodące do
wspaniałego refektarza z gotyckiem zasklepieniem. Puściwszy się
wyżej po schodach kamiennych na piętro wchodzi się do klasztoru
wystawionego w XVI lub XVII wieku. Mieściło się tu dawnemi
czasy po 200 zakonników.
Z głównego korytarza w jedną stronę idzie się do
nowicyatu, w drugą do gmachu pobibliotecznego, zamienionego na
gimnazyum św. Jacka. Przed pożarem r. 1850 zbiór książek w
liczbie przeszło 10 tysięcy nęcił od dawna do siebie bibliomanów
i wynieśli oni stąd dużo najrzadszych inkunabułów. Ogień
zatracił głównie rękopisma i druki z dziedziny teologii, oraz
kronikę klasztorną.
Skarbiec kościoła św. Trójcy poza zakrystyą u stóp
wschodniej facyaty wystawiony r. 1640 resztkę tylko dochował z
nabytków kilkowiecznych. Inwentarze wykazują co tu było
nagromadzonego z aparatów kościelnych, a zmarniało w czasie
najazdu szwedzkiego za Jana Kazimirza. Na potrzebę wojenną wzięli
swoi dobrowolnie bardzo dużo, a najezdnicy zrabowali wszystko, co
nie było ukrytem.
Zdjęcie z 1870 roku
Refektarz
Klasztor
Klasztor