Regularny plan dzisiejszego Krakowa datuje się jeszcze od czasów
kolonizacyi niemieckiej Bolesława Wstydliwego r. 1257. W
najstarszej księdze miejskiej z r. 1301 występuje już w początkach
XIV w. cały zrąb miasta z wszystkiemi głównemi ulicami i
rynkiem. Miasto ma kształt krzyża utworzonego z przecięcia się
czterech głównych dróg. Układ ten prawdopodobnie i w XIII wieku
był taki sam. Niemcy, których tutaj sprowadzono, przynieśli
oczywiście za sobą ze swej ojczyzny ustrój miejski, wówczas już
w Niemczech zorganizowany. To też prawie na pewne przypuścić można,
że nowi przybysze zaraz ratusz sobie zbudowali i to według wzorów,
przyniesionych z ojczystej ziemi. Jak na ówczesne potrzeby, był to
zapewne budynek nie duży, z halą targową na parterze i izbą
radziecką na pierwszem piętrze. Myli się Essenwein, umieszczając
pierwszy krakowski ratusz na dzisiejszym Gródku, gdzie w r. 1311
miał swe mieszkanie wójt krakowski, Albert. Mając obszerny rynek,
nie potrzebowali nowi osadnicy szukać miejsca dla swego „praetorium"
po za murami miasta. Rynek taki obszerny, jak i dzisiaj, dawał im
dostateczną przestrzeń pod budynek niewielkich rozmiarów. Chociaż
na rynku mieściła się waga większa, obok niej topnia srebra i złota,
dalej waga mniejsza a wreszcie szmatrus („Smetterhaus" czyli
kramy dla rzemieślników), to i tak miejsca na rynku krakowskim było
poddostatkiem.
Ratusz nasz stał na rynku, tzw. węglowym („forum
carbonum"), położonym u wylotu ulicy Brackiej. Pierwszą
archiwalną wzmiankę o nim spotykamy w aktach miejsk. pod r. 1316.
Jedną z nim całość stanowił gmach sądu ławniczego, tzw. „Dinghaus"
(„praetorium scabinorum"), wspomniany pod r. 1393.
Pierwszy ratusz był zbudowany z drzewa i zapewne stał się
pastwą płomieni w czasie pożaru, który nawiedził Kraków w r.
1306.
Drugi z rzędu z kamienia i cegły w roku 1383 musiał być
już ukończonym. Wskazuje na to dekret legata papieskiego Dymitra,
arcybiskupa strzygońskiego, z dn. 29/8 1383, nadający odpusty dla
ołtarza w kaplicy ratusznej. W tym zatem roku lub może trochę
wcześniej, budowa wieży była już skończoną. Mielibyśmy więc
do czynienia z budowlą czternastowieczną. Potwierdziły to badania
murów przez prof. Odrzywolskiego dokonane a wymiar cegieł wskazuje
niewątpliwie na Kazimierzowską epokę. Wieża nasza ma w Krakowie
swoje rodzeństwo. I tak wieża zegarowa kościoła katedralnego w
ścianie północnej, bocznej nawy z przed roku 1364, dalej kruchta
kościoła ś. Katarzyny (1423—1449 r.) fundacyi Oleśnickiego, a
wreszcie dwie kaplice w Katedrze na Wawelu od strony zachodniej, a
mianowicie św. Krzyża (1467) i św. Zofii (1431) mają ten
sam charakter, tego samego rodzaju okładkę kamienną. Wieża
zegarowa katedry byłaby więc prototypem dla tego rodzaju
ornamentacyi w Krakowie. Za wiekiem XIV naszej ratusznej wieży
przemawia jeszcze i charakter jej wewnętrznej architektury. Sala
dolna, gdzie mieścił się skarbiec, jest sklepioną ostrołukowo,
z żebrami zamkniętemi kluczem sklepiennym z bogatą ornamentacyą
roślinną. Spotkamy ją także i w sali na pierwszem piętrze,
gdzie się mieściła kaplica ratuszna. Była ona prawdopodobnie również
sklepioną ostrołukowo. Gwałtowny pożar na wieży w r. 1680,
dotarł i do pierwszego piętra, waląc w gruzy pierwotne gotyckie
sklepienie. Restauracya nie przywróciła go już napowrót. Nad
wspornikami zbiegającymi się w czterech rogach sali i tworzącymi
rodzaj nysz, obiega ornament z rzeźbionych liści dębowych, kutych
w kamieniu wapiennym. Świeżość tej roślinności, doskonały
modelunek każe ją odnieść do wieku XIV, a jeżeli ją porównamy
z rzeźbami w oknie ośmiokątnem głównej fasady naszej katedry,
którego metryka z XIV wieku jest niewątpliwą, oraz z rzeźbami
pilastrów prezbyteryum kościoła P. Maryi, również z tego czasu
niewątpliwie pochodzącymi, to prawie przypuścić byśmy mogli, że
ta sama ręka, która kuła w kamieniu ornament dębowy w oknach
katedry, była zatrudnioną w ratuszu.
Na tych wyżej wspomnianych kroksztynach oparto cztery półkoliste
arkady, dźwigające sklepienie tej sali. Zmiana ta nie ujęła
bynajmniej jej malowniczości, a jeżeli jeszcze sobie uprzytomnimy
malowidła ścienne, które ją pokrywały, to możemy sobie
wyobrazić ów poważny nastrój, gdy rajcy miasta, zebrani na
elekcyę burmistrzów, ubrani wspaniale, słuchali uroczystego „Veni
Creator".
Wieża zbudowaną jest w dolnych kondygnacyach z kamienia
ciosowego, w górnych z cegły, pokrytej okładką ciosową na
trzech bokach. Zdobią ją pionowe laskowania, poprzerywane
poziomemi przepaskami; w powstałych w ten sposób przekrojach
mieszczą się czterolistne wykroje. Okna pierwotnie z maswerkami,
otaczają dekoracyjne szczyty w kształcie trójkątów, ozdobionych
na krawędziach żabkami. W oknach pierwszego piętra od strony południowej
i wschodniej znajdowały się dwa ganki (erkery, wykusze) na
kroksztynach. Lustracya wieży z r. 1780 wyraźnie o nich wspomina.
"Z tej izby czyli gmachu, ganki dwa na kroksztynach
kamiennych, wiele kamieni potrzaskanych w tych gankach, jako i
oknach, niektóre na dół poobwieszały i w tym gmachu, tak mury
jako i sklepienie i ganki bardzo prędkiej reparacyi potrzebują).
Skoro były tak bardzo zniszczone, więc też w niedługi czas potem
zupełnie je usunięto. U naroży wieży widzimy od strony południowej
dwie konsole. Jaki ich cel i przeznaczenie trudno dzisiaj odgadnąć.
Nie sądzę, aby służyć miały do oparcia na nich ganku, jak
twierdzi Essenwein. Był on w tem miejscu zupełnie zbytecznym, bo
dla straży służył ganek, biegnący na około wieży tuż pod
zegarem. Na narożach pod gankiem zegarowym stały w nyszach na
konsolach pod baldachimkami figurki. Dzisiaj już nie istnieją.
Okap podbalkonowy dźwigał zakryty ganek. Ganek ten służył za
strażnicę. Przebywał na nim w dzień i w nocy strażnik miejski.
W czasie pożaru wywieszał na znak trwogi czerwoną chorągiew. Po
ucieczce króla Henryka w r. 1575, rada miejska, obawiając się
przygody, „która za tym odjachaniem Króla Jegomości Pana
naszego miłościwego do Franciei z wielia stron przypaśćby mogła,
a mianowicie nieprzyjaciela koronnego się obawiając, postanowiła,
że skoro trembacz miejski na ganku na wieży u ratusza krakowskiego
w trąbę miedzianą na znak trwogi piosnkę starodawną, zwykłą,
liedwie nie każdemu w Polszczę znajomą Bogarodzicę zatrąbi
(jednak ją tamże będzie trembić powinien na czterech rogach wieże,
na każdym rogu po trzy wiersze), aby skoro tak trembacz ten
potrembować pocznie, wnet zarazem każdy gospodarz osobę swą we
zbroi z bronią na miejsce naznaczone pokwapić a stawić się
ma".
Nad gankiem tym znajdował się zegar. Zamówił go w r. 1524
lunar Jodokus Glac w Norymberdze; zapłacono zań 114 ówczesnych
florenów. Dzwonu do zegaru dostarczył Jan, puszkarz krakowski, za
fl. 136. Oprócz tego głównego dzwonu były jeszcze dwa mniejsze
do wybijania kwadransów, roboty Piotra konwisarza. Był to zegar
kunsztownej roboty, z polichromowanemi figurkami, może dwunastu
apostołów i odpowiednią muzyką dzwonków i zapewne podobny do
tego, jaki do dziś dnia widzimy w ratuszu praskim. Wskazuje na to
zapiska w rachunkach miejskich pod r. 1552, gdzie zapisano: Johanni
pictori a restauratione et pictura earum imaginum, quae tintinabulum
trahunt et horarum notas praebent in tactu horologii magni.
Pierwotny hełm wieży, odtworzony przez Essenweina na
podstawie dawnego widoku Krakowa (fig. 5), Vischera de Jonge z r.
1640 przypominał bardzo szczyt wieży Maryackiej z jej
strzelniczkami i chorągiewkami. Był on pokryty ołowiem i
pomalowany na zielono, gałki zaś głównego szczytu i powietrzników
wyzłocone. Wyrósł ten pomysł niezawodnie z tradycyi dawniejszej
sztuki ciesielskiej, która w kraju gdzie tak wiele wznoszono
budowli drewnianych, długo jeszcze się utrzymywała. Hełm ten w
ciągu wieków dwa razy jeszcze zmieniał swój wygląd, o czem
jednak jeszcze później będzie wzmianka.
Widok ratusza w XV wieku -
strona wschodnia. Rekonstrukcja Essenweina
Kto był budowniczym naszego ratusza, to pozostanie dla nas na
zawsze tajemnicą.
Czy był nim Marcin Lindintolde, trudno dzisiaj powiedzieć.
Akta miejskie zanotowały pod r. 1392, że naprawiał on piec w górnej
izbie ratusza. W r. 1391 do 1395 zajętym jest mistrz Lindintolde
przy budowie Sukiennic, oprócz tego buduje dla miasta schody na
mury miejskie. Czy się urodził w Krakowie, czy też tutaj z obcych
stron przywędrował i kiedy, nie wiemy. Trudno więc zapuszczać się
w domysły, czy i jaki mógł być udział jego w budowie ratusza.
Niestety i rachunki miejskie z owych czasów niekompletne, bo
obejmujące lata dopiero od 1390—1393 i od 1395 nie dają nam żadnych
pod tym względem wyjaśnień i nie mogą rozświetlić zagadki o
początkach naszego ratusza. Miasto ma wprawdzie własne cegielnie w
Dąbiu, swój wapiennik i własną fabrykę dachówek, ale pisarz
miejski nie zapisuje w swych rachunkach tych materyałów, których
gmina używa na swoje potrzeby. Dziś, gdy z całej budowli tylko
jedna pozostała się wieża byłoby bezcelowem zapuszczać się w
domysły, co do szczegółów stylowych tego drugiego z rzędu
ratusza.
Zachowane rysunki Brodowskiego (rys. poniżej) i plany
Schmausa dają nam wcale dobre wyobrażenie, jakim był główny
korpus ratusznego gmachu, zachowany aż do r. 1820. Na pierwszy rzut
oka ocenić możemy, że mamy do czynienia z budowlą
Kazimierzowskiej epoki.
Widok ratusza od strony
zachodniej. Według rys. Brodowskiego
Tak wielkiego znaczenia dla polskiej kultury panowanie
Kazimierza Wielkiego (1333—1370) także i na polu architektury
odznacza się ożywioną działalnością. Przynosi ona nowe
konstrukcyjne i zdobnicze właściwości.
Do budowy używa dwóch materyałów, kamienia ciosowego i cegły.
Na ten czas przypadają w Krakowie budowle kościołów: Bożego Ciała,
Dominikanów, św. Ducha, św. Anny (wówczas gotycki), św. Marka.
Z tej epoki pochodzi, jak przypuszczam, trzeci już z rzędu ratusz.
Data przytoczona przez Grabowskiego w „Dawnych zabytkach
Krakowa", że w r. 1454 rajcy krakowscy przywołali z Torunia
majstra Jana kamieniarza do robót przy budowie dachu, wskazywałaby
na to, że w roku tym budowa głównego gmachu była już na ukończeniu.
I rzeczywiście też budowla ta nosi na sobie wszystkie cechy
charakterystyczne krakowskiego budownictwa ostrołukowego wieku XV.
Dach siodłowy zakrywają ściany szczytowe, stanowiące wydłużoną
w górę facyatę. Krawędzie tej szczytowej fasady, poprzerywane
szeregiem wznoszących się zębów i ustępów, pokrytych daszkami
kamiennymi, tworzą koronkę, przypominającą blanki forteczne.
Lica ścian frontowych obu szczytów podzielił architekt
laskowaniem, rozłożonem w równych odstępach i odpowiadającem
liczbie zębów na krawędziach ścian szczytowych. Pola między
laskami wypełniają płaskie nysze, zamknięte ostrołukiem i rosnące
stopniowo w miarę zbliżania się do osi środkowej. Widok obu
fasad podają rysunki Essenweina (strona wschodnia) i Brodowskiego
(strona zachodnia). Obydwa rysunki zamieściłem powyżej.
Budynek ten był pierwotnie w całej swej długości jednopiętrowym,
później dopiero w XVII w. (1678) dobudowano nad nim od strony
wschodniej drugie piętro z balkonem wspartym na 12 konsolach. Część
gmachu od zachodu pozostała w swojej pierwotnej wysokości.
W kierunku południowo - zachodnim przytyka do węgła wieży
mur załamujący się pod kątem prostym i przypierający drugim
swym końcem do głównego budynku. Powstał w ten sposób
dziedziniec, na którym tracono złoczyńców. Główne wejście do
ratusza znajdowało się od strony wschodniej. Prowadził do niego
ganek na podwyższeniu, wsparty na dwóch ostrołukowych arkadach, z
dachem pulpitowym. U wejścia do ganku leżały dwa kamienne lwy, z
których jeden już do niepoznania deszczem wymyty, do dziś dnia
broni jeszcze wejścia do ratusznej wieży.
Nad drzwiami do głównej sieni zawieszone były trzy
kamienne tarcze z herbami Rzeczypospolitej polskiej, W. księstwa
litewskiego i miasta Krakowa. Po zburzeniu ratusza umieszczono ich
podobizny pod oknem drugiego piętra wieży.
Tak wyglądał nasz ratusz w XV wieku. W następnem stuleciu zmienia
swą postać. Widocznie był już za szczupły na potrzeby gminy,
rozrasta się więc i stosownie do nowych potrzeb zyskuje nowe
ubikacye.
Pospólstwo krakowskie w r. 1521 zanosi do króla Zygmunta I
żałobę na magistrat, między innemi także i o to, że więzienia
w ratuszu dla mieszczan tzw. dłużnica, są nieodpowiednie i że
brak spichlerza miejskiego.
Król prośbę tą „z radami koronnymi przesłuchawszy z
pilnością", postanawia dekretem w dzień ś. Łukasza
Ewangelisty d. 18/10 r. 1521 w art. 11. „Co się tyczy więzienia
mieszczan pospolitych, którymby sprawa, jako złoczyńcom nie
zachodziła, aby pp. rajcy mieli na to wybrane miejsca chędogie a
więzienia skromniejsze i różniejsze od sądzenia złoczyńców. A
jeżeliby takowego więzienia albo miejsca pod ten czas nie mieli,
chcemy tego, aby je instruowali i zbudowali. Zaś w art. 24:
Spichlerz, albo dom sypania zboża pospolity jakowe też i insze
miasta mają na wojenną albo też czasu głodu i nieurodzaju
potrzebę, chcemy, aby także tu w naszem stołecznem mieście
Krakowie był zbudowany przez pp. rajców z pomocą pospólstwa i
dostatkiem opatrzony".
Posłuszna królewskiemu wezwaniu buduje rada dopiero w r. 1547 więzienie,
tzw. kabaty („carcer civilis") na dziedzińcu
ratusznym, przypierając je do muru łączącego wieżę z gmachem
ratusza od strony zachodniej. Na rysunku widzimy galeryę załamującą
się pod kątem prostym z otwartemi arkadami, nakrytą gzymsem
zdobnym krenelażami. Pod tą galeryą wybudowano właśnie owe
kabaty.
W r. 1562 od strony północnej, na miejscu dawnego szmatruza,
spalonego w r. 1552, dobudowuje się obszerny gmach, przeznaczony na
spichlerze (granarium civitatis). P. Stanisław Flak jest wówczas
budowniczym miejskim, więc oczywiście jemu powierzono tę budowę.
W r. 1563 budowa spichlerza jeszcze nie jest skończona,
prowadzi ją dalej Antonius Italus, który w styczniu tego roku
został budowniczym miejskim. Zapiska w rachunkach miejskich „pro
lapide maskara ad granarium", pozwala nam wnosić, że tak
p. Flak, jak i jego następca, nie wysilali się na nowe pomysły
architektoniczne, lecz wzoru zapożyczyli od Padovana ze sąsiednich
Sukiennic.
W r. 1632 spichlerz ten pali się, a w 1636 widzimy już nowy
budynek, który przetrwał do końca Rzeczypospolitej. Na pierwszy
rzut oka poznajemy, że jest to dzieło późnego odrodzenia. Ozdobną
attykę z półkolistymi wnękami, wieńczy gzyms, zdobny w podwójne
woluty, przedzielone piramidami i szczytami o miedzianych globusach.
We wnękach attyki Krzysztof Koryander wymalował od strony północnej
i zachodniej portrety królów polskich.
Rachunki miejskie pod r. 1636 zanotowały wydatki na to
malowanie:
Krzysztofowi Koryandrowi malarzowi, który maluje na spichlerzu pod
szczytami i koło okien, 10 fl. Temuż za malowanie królewskich osób
pod szczytami po tej stronie od Szewskiej ulice i na spichlerzu, 15
fl. A d. 31 Augusti, ad 6 Septembr. 1636 Krzysztofowi Koryandrowi
malarzowi, który malował na spichlerzu i na przodku począwszy od
kamzamsu (gzymsu) pod królewskiemi osobami, aż do okien większych
ku spodkowi, od której roboty pozwolili mu pp. lonherowie 40 fl.
Item malował po tej stronie od Szewskiej ulice osób królewskich
9, słupów pod nimi 10, któremu pozwolili pp. lonherowie od każdej
sztuki po 3 fl. A die 7 Sept. ad 13 Septembr., temuż za malowanie
spichlerza na przodku, t. j. począwszy od wielkich okien aż ku
spodkowi na dół. Temuż za złoto dla pozłocenia korony na
obrazie N. P. Maryi, który wymalował na spichlerzu. Wizerunki te
widocznie dosyć wcześnie zniszczały, skoro opis ratusza, sporządzony
przez Szczepana Humberta, budowniczego miejskiego i Sebastyana
Niemczykiewicza, architekta w r. 1816 oprócz obrazu Matki Boskiej
na ścianie wschodniej ratusza, już o nich wcale nie wspomina.
Główne wejście do ratusza, pomimo dobudowy spichlerza,
pozostało niezmienionem. W r. 1610 ganek przed główną bramą wydłużono,
prowadząc go wzdłuż całej ściany wschodniej. Kończył się on
schodami od północy i był przerwany w środku schodami prowadzącymi
do spichlerza. W głównym korpusie średniowiecznego ratusza, od
strony wschodniej, dobudowano w r. 1678 drugie piętro na
pomieszczenie ratusznej strzelby. Na dwunastu kamiennych konsolach
wspierał się na tem piętrze ganek, który dnia 10 października
1702 r. się zawalił i przygniótł szwedzkich żołnierzy na
dolnym ganku wartę trzymających. Zakończenie szczytu tego piętra
w stylu niemieckiego renesansu. Cały kompleks budynków ratusznych,
aż do końca swego istnienia, pod względem architektonicznym nie
doznał już żadnej zmiany; zmieniła natomiast swój wygląd wieża,
a zwłaszcza jej hełm, który burzom wieków oprzeć się nie zdołał.
Pierwotny średniowieczny hełm spalił się w r. 1556
podczas pożaru, który i Sukiennice nawiedził. Dowiadujemy się o
tem z pisma wyjętego z gałki wieży podczas jej restauracyi w r.
1784.
Odbudowują go na nowo w pierwotnym kształcie, kryją ołowiem
i znowu malują na zielono. W r. 1570 znowu pożar na wieży, który
niszczy maswerki w oknach; nie przywracają ich już, lecz okna
obmurowują. W 1611 znowu jakaś reparacya na wieży, zdejmują gałkę
ze szczytu, do której wkładają napowrót pismo, opisujące współczesne
zdarzenia.
Restauracya wieży idzie bardzo niesporo, bo zubożałe
miasto, niema dostatecznych funduszów. Na prośbę mieszczan, sejm
warszawski w r. 1633 oddaje miastu cło od wszelkich towarów na
restauracyę ratusza. Widocznie fundusze te nie wystarczały, bo
konstytucyą z r. 1635 prawo to jeszcze na dwa lata przedłużono.
Ale największy pożar, jaki historya naszego ratusza zanotowała,
wybuchnął w r. 1680. Jan Gaudenty Zacherla rajca krakowski,
prowizor kościoła Panny Maryi i lunar krakowski, przekazał nam
opis tego pożaru w piśmie złożonem w gałce wieży w r. 1684.
„R. P. 1680 dnia 25 maja, pisze on, stał się straszliwy
przypadek w tem stołecznem mieście, gdy piorun w tę wieżę pod
samą gałkę uderzyły tak wspaniałą, kosztowną y przewyborną
machinę spalił z zegarem y dzwonkiem wdzięcznym, którym
rzeczpospolitą do rady miasta tego zwoływać zwykli. Sposobu nie
było ratowania tej wieży dla ołowiu, którym była pokrytą, gdy
się topił y do obrony przystąpić nie dał. Miasto było w ten
czas, y wszystek lud różnej kondycyi y stanu w nim zostający, w
wielkim strachu y trwodze, gdy płomieniem cała ta machina gorzała.
Wiatr wielki nastąpiwszy, ogień na całe miasto nosił, co gdy
ludzie zobaczyli, tym bardziej strwożeni ręce opuścili. A na ten
czas Pan Bóg Wszechmogący miłosierdzie pokazał, gdy deszcz walny
spuścił, który ów ogień, co wicher po mieście roznosił zalewał.
Wieża jednak z zegarem y dzwonkiem w proch zgorzała, jeno mury
zostały, tak dalece, że żadne żelasko na nic się nie przydało.
Gałka ze sztybrem między kabaty wpadła, w której znalazły się
te skrypta i numizmata, które teraz znowu są w tę nową gałkę włożone.
Nad kabatami, nad arsenałem dachy pogorzały, pod pańską izbą
drzwi wygorzały, więźniów wszystkich rozpuszczono, strzelby siła
naginęło. Spichlerzów ledwo obroniono. Jednem słowem, ludziom na
ten czas w mieście będącym zdał się być dzień sądny. A największą
pomoc y uśmierzenie ognia znać było, gdy kapłani od fary ogień
z Najświętszym Sakramentem obeszli i przeżegnali".
„O tym tak żałosnym y straszliwym przypadku magistrat królowi
imci, jako panu swemu dał wiadomość y dobrotliwy pan miał
wielkie nad miastem polutowanie, rozkazawszy sobie przysłać kopię
wszystkich skryptów, które się w gałce znalazły. Wielkie
dobrodziejstwa y łaski, które król imci pan nasz miłościwy
miastu pokazał, succincte tu nadmieniam, aby na potomne wieki
obywatele tego miasta za tego pana prosili Boga".
Snać ciężkie spustoszenie spowodował ten pożar w murach
i wiązaniach wieży, skoro restauracya jej trwała aż sześć lat.
W r. 1683 fundamenta jej „gruntownie podjechano i
wymurowano", w roku następnym , „ab occidente" z
wielkim kosztem na łokci 40 podjechano kwadratem (jest to szkarpa
od strony zachodniej, sięgająca aż pod drugie piętro), „ab
intra" ankrami żelaznymi ujęto. Zegar ratuszny „opus
vere nobile" sprowadzono i na wieży postawiono w największe
zimna i mrozy. W r. 1685 wieżę adornowano, a potem „arte in
altum" na łokci 12 podwyższono, „totus" wiązania
ustanowiono. Wreszcie w roku 1686 wieżę blachą miedzianą
nakryto, gałkami ozdobiono, na co swoimi pieniądzmi zakładano. Twórcą
tego nowego hełmu wieży jest Piotr Beber, Ślązak, budowniczy króla
Jana III, za króla Augusta klucznik Zamku krak. Solski w swym
„Architekcie" i Bystrzonowski w swej „Informacyi
matematycznej" oddają jednozgodnie pochwały Beberowskiemu
pomysłowi, chwaląc śmiałość jego przedsięwzięcia.
Ów Beber więc „całą wieżę ratuszną nie według godności
tego miasta przed kilku laty postawioną, wyniósł z 6 pomocników
w łokci 12 od murów, nie opuszczając z niej dwóch wielkich cymbałów
zegarowych (dzwonów), kilkadziesiąt cetnarów ważących y
znacznej jej wspaniałości przydał z ochroną znaczniejszą czasu
i kosztów rozlicznych na jej rozbieranie, spuszczanie, powtórne ciągnienie
i ołowianie". Część wieży z surowym murem, gdzie są
dzisiaj umieszczone tarcze zegarowe, jest właśnie nadmurowaną
przez Bebera. Zegar wykonał Paweł Mieczal z Gliwic; kosztem 2900 złp.
Zacherla w pamiętniku swym opisując budowę tej wieży
dodaje, że z wieży miejskiej przy kościele N. Panny Maryi „dał
spuścić dzwon gwałtowny, któremu było lat 303, a nie używano
go już od zabicia Tęczyńskiego Andrzeja r. 1461 — 220 lat. Spuścił
ten dzwon ów Piotr Beber z wieży Panny Maryi samotrzeć, a potem
na saniach z ochoty pospólstwo porwawszy go, jak pióro pod ratusz
zaprowadziło. I tenże Beber znowu trojgiem czeladzi wprowadził go
na wieżę ratuszną. Żal mi było, żeby koszt publiczny, a praca
moja miała zniszczeć, to jest, iżby ten zegar w kącie rdza nie
zjadła, za wolą więc magistratu sumptem z czopowego miejskiego
podjąłem się dozoru postawienia tej wieży.
Miałem tego Bebera cieślę, człeka poczciwego, trzeźwego,
wiernego i życzliwego, który tę wieżę budował. Koszta budowy
wyniosły 2502 złp. Co wszystko niech będzie P. Bogu na cześć y
na chwałę, pokornie supplikując do Majestatu Troycy Przenayświętszej,
niepokalanie poczętej, zawsze Panny Królowej Polski ey y tego
miasta protektorki".
Do odbudowania wieży przyczynili się zasiłkiem pieniężnym
i drzewem „in natura" z puszczy niepołomskiej, król Jan
III, Stan. Warszycki kasztelan krak., który dał 3000 złp. i córka
jego pani J. Firlejowa, która ze swych kuźnic ofiarowała
potrzebne żelaziwo. Rajcy krakowscy dziękując królowi za tę
pomoc, przesłali mu „abrys" tej wieży". Przypuszczam,
że będzie to ten widok, który odnalazł w Bibliotece Cesarskiej w
Petersburgu dyrektor Kopera; przedstawia go rysunek poniżej..
Widok ratusza w XVII wieku.
Hełm Bebera nosi na sobie wszystkie cechy flamandzkiego
renesansu. Dostał się on do Polski drogą na Gdańsk, który w ożywionych
stosunkach handlowych z Brabancyą i Flandryą pozostawał. Hełm
ratusza gdańskiego żywo nam przypomina szczyty wież ratuszów
flamandzkich, i z Gdańska też zapożyczył Beber motywów dla swej
wieży w Krakowie. Snać nie trwałą była budowa Beberowska, skoro
już 20 marca 1702 r. burmistrz i panowie rada wnoszą do magistratu
przedstawienie, że wieża znajduje się w wielkiej ruinie i
niebezpieczeństwie i aby z wierzchu nie spadła, potrzebuje prędkiej
reparacyi. Wiązania wieży wskutek złego opatrzenia i niepobicia
blachą rynien poczęły gnić, w zimie zaś 1703 r. wieża wiatrem
gwałtownym naruszona, znacznie pochyloną została. Nadto mury
poprzednio przepalone, rozpiera ciężar materyi drzewnej. Magistrat
proponuje więc, aby za „poprzedzonem naradzeniem się wiadomych,
jakowi się mogą znaleźć pod ten czas cudzoziemskich architektów
także i samego p. budowniczego zamkowego (Bebera), który ją
stawiał, według najlepszego ich zdania lub wieżę w drzewie zniżyć,
lub cale rozebrać, dalszej zabiegając ruinie".
Stan ten trwa dalej, skoro jeszcze w r. 1713 burmistrz i rada
wnoszą suplikę do króla Augusta II i Jana Szembeka, kanclerza w.
koronnego, aby skarb królewski przyczynił się do kosztów
restauracyi, gdyż „virtuti nostrae non obstat angusta
paupertas nostra".
Widocznie połatano jako tako nadpsute wiązania, które
jednak dłużej utrzymać się nie dały i w roku 1783 znowu
restaurują wieżę. Beberowski hełm rozebrano dając nowy, zbliżony
wyglądem do tamtego, lecz daleko skromniejszy. Funduszu na ten cel
dostarczył książę biskup krakowski, Kajetan Ignacy Sołtyk, w
kwocie 50.000 złp., o czem świadczy tablica żelazna wmurowana na
wschodniej ścianie wieży z napisem:
EX MUNIFICENTIA CELS. PRINC CAJETANI SOŁTYK
EP. CRAC DUCIS SEVERIAE TURRIS ISTA NON
MODICO SUMPTU, RESTAURATA FUIT A. 1784.
Suma ta nie wystarczyła na dokończenie hełmu, dopiero w r.
1787 król Stanisław August dodał ze swej szkatuły na ten cel 300
dukatów i za te pieniądze przetopiono dzwon na wieży, na którym
umieszczono następujący napis:
„Z funduszu królewskiego, Margrabia z Wielopolskich Myszkowski,
Prezydent Wohlman Vipre., Klose, Kraus, Wytyszkiewicz, Lichocki,
Zakulski, Sobieniowski, Tusek, Laskiewicz radni, Bednarski kasyer,
Paszkowski pisarz, Lichocki regent, Krzyżanowski syndyk, Sudowski
exektor, gdy mnie przelewano dnia 10 Września 1792 urzędy swe
posiadali. „Cracoviae me fecit Ignatius Hutlauer". Poniżej
herb miasta" .
Działo się to za prezydentury Filipa Lichockiego, który do
gałki na wieży skreślił pamiętnik owych czasów; brulion jego
zachowany jest w zbiorach Akad. Umiejętności. Zaczyna on go temi słowy:
Gałka z wieży tej ratusznej zdjęta była roku niniejszego 1783
dnia 8 m. lipca, t. j. za rządów głowy całego Kościoła
katolick. Piusa VI papieża - za biskupstwa J. O. ks. Ignacego
Kajetana Sołtyka, biskupa krakowskiego, książęcia siewierskiego,
który chorobą złożony w niniejszych czasach w Kielcach zostaje,
tego zaś jako najosobliwszego na reperacyę tej wieży „benefaktora",
bowiem na nią przed osadzeniem siebie w Kielcach, legował złotych
polskich pięćdziesiąt tysięcy, w murach wieża niniejsza
reperuje się. Wierzch zaś swój y nakrycie wcale od dawnego
odmienne z tegoż legowania bierze.
Uroczyste poświęcenie tej wieży odbyło się dn. 1
sierpnia 1783 i na tę uroczystość skomponował X. Andrzej
Jurkowski, kanonik kollegiaty WW. Świętych odpowiednią odę łacińską,
Wojciech Mączeński zaś, wójt i ławnik najwyższego prawa
magdeburskiego następujący wiersz:
Cesarz, Moskwa y Prusak trzy części w podzielę
Biorą, kraju Polskiego zostało niewiele,
Tu niepokój, rozterki, ataki, kłopoty
Przecież u naszego króla jest jeszcze grosz złoty,
Którego pewnie wszystkim królestwom brakuje.
Na dowód prawdy jest ten, który ofiaruje.
Do gałki zakończającej szczyt hełmu wieży, przy sposobności
każdej jej restauracyi wkładano różne pisma, medale i monety współczesne.
Ówczesnym zwyczajem, panowie rajcy i wybitniejsi mieszczanie
spisywali na osobnych kartkach swoje biografie i te na wieczną
rzeczy pamiątkę umieszczono w gałkach wieży. Podczas ostatniej
jej restauracyi w r. 1784 wszystkie poprzednie pisma z lat 1556,
1611 i 1683 oraz medale pamiątkowe i monety spisano w jeden „Summaryusz
wszelkich skryptów, numizmatów w trzech puszkach w gałce pięć
razy przestrzelonej w czasie ośmniedzielnego zamknięcia miasta
podczas konfederacyi od wojska moskiewskiego oblężonego w roku
1768 z wieży ratusza krakowskiego zdjętej w czasie reperacyi z
funduszu Jaśnie Wielmożnego Xiążęcia Kajetana Ignacego Sołtyka,
biskupa krakowskiego, xiążęcia siewierskiego benefaktora, na którą
dał złotych polskich 50.000, teraz przekopiowane niżej specyfikują
się. Ta gałka zdjęta dn. 9 Lipca 1783 r.".
Spis tych medali i monet podał A. Grabowski w swych
„Grobach królów polskich", wydanie pierwsze, r. 1835. W
zbiorach jego wnuka, p. Eugeniusza Grabowskiego znajduje się
oryginał tego Sumaryusza z rysunkami tych monet, oraz oryginalnem
pismem I. G. Zacherli, z którego wyjątki wyżej podałem. Pomiędzy
temi pismami, w gałce znalezionemi, znajdowały się trzy szkice na
hełm wieży, pomysłu Stefana Meconiego rajcy krak. Dochowały się
one do dnia dzisiejszego w Archiwum aktów dawnych m. Krakowa i świadczą,
że Meconi, jakkolwiek dyletant, mógłby być wcale niezłym
architektem. Rysunki te podaje niżej.
Projekty na hełm wieży
ratusznej pomysły Stefana Meconiego z 1684 roku
Więcej interesujących ofert znajdziesz tutaj. |
Poznawszy już historyę budowy naszego ratusza, wejdźmy do
jego wnętrza.
Rzuty poziome przedstawiają wewnętrzny rozkład ratusza przed jego
zburzeniem. Uwidocznione na planach napisy, wskazują na
przeznaczenie każdej poszczególnej ubikacyi i uwalniają nas od
szczegółowego objaśniania tych planów.
Lustracye ratusza, dosyć późnej daty są bardzo niedokładne;
najwcześniejsza z nich z r. 1711 wylicza następujące ubikacye:
izba sądowa pańska, izba druga egzaktorska, izba imci pana
prowentowego, kancelarya na górze, gmach (kaplica), izba z sienią
i komnatą, w której pan hutman mieszka, arsenał, wieża z
zegarem, kabaty (więzienia), sklepy pod kabatami, więzienia pod pańską
izbą, torya, fordygarda, spichlerzów pięć, wójtowska izba,
cztery piwnice, między niemi świdnicka.
Oprócz tych były jeszcze izby zaledwie tylko z nazwiska nam
znane, jak kupiecka, cechowa, gmach królewski.
Na podstawie rachunków miejskich oraz rysunków Brodowskiego
można sobie uzmysłowić, jak najważniejsze z tych licznych izb
wyglądały. Z ganku przed główną bramą wchodzimy do obszernej
sieni, ogrzanej wielkim kominem. Jest to izba beczkowo sklepiona z
lunetami wspartemi na filarach kamiennych.
Sień ratusza według rysunku J.
Brodowskiego
W
głębi schody na pierwsze piętro, po prawej stronie drzwi do
fordygardy, gdzie się „chowają miejscy żołnierze". Drzwi
na prost głównego wejścia prowadzą do izby pańskiej („stuba
dominorum, stuba consularis"). Z wyglądu podobnych sal, które
się zachowały w innych ratuszach, możemy przyjąć za pewne, że
była to izba wspaniale udekorowana. Bogate mieszczaństwo
krakowskie lubi się otaczać przepychem, godnym senatorów. Bo
„mieszczanin krakowski, kupiec do rady miasta wchodzący, pan całą
gębą, był bliższym panów senatorów od szlachcica na wiosce,
lub cząstce tej wioski. Panowie rajcy „in praetorio",
na ratuszu siedzący, mają nieustannie do czynienia z zapisami i
obligacyami braci szlachty i panów wypożyczających u mieszczan
sumy w zastaw za dobra, kosztowności lub poręczeniem miejskich
obywateli".
Sercem „praetorii" jest więc izba pańska. W średnich
wiekach, to jest w epoce gotyckiej, musiała mieć pułap drewniany,
zdobny polichromią. Ściany obwieszone obrazami treści religijnej,
przywodzącymi na pamięć Sąd ostateczny, bo prawo miejskie
przepisuje, aby „loco judiciali depictum habeatur extremum Dei
Judicium, ut judex recogitet et pro oculis habeat extremum Dei
subesse judicio".
A dla tego pospolicie na miejscu sadowem ma być wyobrażenie
ostatniego Sądu Bożego, aby sędzia każdy miał go zawsze przed
oczyma i o tym ustawicznie myślił, że się nań srogi sąd Pański
ściągać ma. Na To też pamiętać ma, że jest sędziem ludu tego
który Pan Bóg najdroższą krwią swą odkupił. A dla tego mówi
Dawid: „Juste judicate filii hominum".
W r. 1546 rajcy kupują w Gdańsku trzy wielkie obicia do
przyozdobienia izby pańskiej. Gdańskie hafty w owym czasie miały
już ustaloną sławę a wyroby tamtejszych hafciarzy zaopatrywały
całą Polskę. Hafciarz ze Stradomia haftuje na tych oponach herby
miejskie, brzegi ich oblamowane były suknem flandryjskiem (z Thuin).
W czasie żałoby obicia te przykrywają czarnym kirem. Drzwi,
zapewne rzeźbione, zdobnie okute, pomalowane na zielono. Ławki na
około sali biegnące, przykryte czerwonemi safianowemi poduszkami
ze skór litewskich. Bardzo jednak śmierdziały, więc dla
skropienia ich kupują wodę Spikanardu. W oknach szyby weneckie. W
r. 1568 sala ta zmienia swój pierwotny wygląd. Zamiast gdańskich
obić ściany jej zdobią się materyą jedwabną tzw. szpalerami z
„panni picti Ytalici". Sentencye na ścianach, pierwotnie treści
religijnej, ustąpić muszą „złotym myślom", autorów
klasycznych. Braun w swych „Civitat.es orbis terrarum"
1594 zanotował niektóre z nich:
NON BENE SI DOMUS HAEC CUIQUAM FABRICA VIDETUR,
SIC SINAT HANC NOBIS, CORRIGAT IPSE SUAM.
Jeźli ten dom zda się komu nie dobrze zbudowany,
Niech nam taki zostawi, a swój własny poprawia.
NI DEUS AEDIFICET, FRUSTRA DOMUS ULLA PARATUR.
Jeżeli Bóg nie zbuduje, nadaremnie dom się stawia.
FELICES CIVES DATQUE FACITQUE DEUS.
Szczęśliwych obywatelów daje i czyni Bóg.
INFELICITAS NEMINI OBJICIENDA.
Nieszczęścia nikomu nie zarzucaj.
BONA OPINIO DULCIS PECUNIA.
Wziętość u ludzi to dobra moneta.
ADSIT QUISQUIS AMICUS.
Przybądź przyjacielu.
MORS DERIDET CURAS.
Śmierć drwi z trosk.
EST JUPITER OMNIBUS IDEM.
Bóg jeden dla wszystkich.
NESCIA TORPORIS VIRTUS.
Cnota nie zna odrętwienia.
DESPERATA NE TENTES.
Nie próbuj, gdy nie ma nadziei.
PERFICIENDA AGGREDERE.
Bierz się do tego, co można wykonać.
UBI OPES, IBI AMICI.
Gdzie dostatki, tam przyjaciele.
VANA MUNDI CURIOSITAS.
Próżna ciekawość światowa.
NECESSITAS PROBAT AMICITIAS VERAS, DETEGIT FICTAS.
Potrzeba okaże przyjaźń prawdziwą, odkryje zmyśloną,
WENN DER NEID BRENNTE WIE FEVER,
SO WER DAS HOLZ NICHT SO TEVER.
Gdyby zazdrość gorzała jak ogień,
Nie byłoby drzewo tak drogiem.
VETUS HIC ET USITATUS MOS EST HYPOCRITARUM,
QUOD IMPIETATIS, CUIIPSI MAXIME OBNOXII
SUNT, ALIOS, EOSQUE INNOCENTER ACCUSENT,
AC EO QUOQUE NOMINE TRUCIDENT.
Dawny to i zwykły świętoszków obyczaj, że niewinnych
oskarżają o bezbożność, której sami najbardziej
podlegają, i pod tym pozorem ich zabijają.
CURIOSUM GENUS HOMINUM AD COGNOSCENDAM
VITAM ALIENAM, DESIDIOSUM AD CORRIGENDAM SUAM.
Ciekawy rodzaj ludzki poznać życie cudze, opieszały
w poprawieniu swego.
W r. 1600 malarz krakowski, Kasper Kurz, maluje izbę pańską
i jego to pędzla są portrety królów polskich, malowane al fresco
na ścianiach tej izby. Podobizny ich zachował nam prof. Brodowski;
jedne z nich przedstawiającą Batorego wraz z otaczającym
ornamentem przedstawia rysunek poniżej.
Malowidło ścienne z izby pańskiej
(Rys. J. Brodowskiego)
Największą ozdobą izby tej były wspaniałe drzwi, jak je
nazywa pisarz miejski, „sztukwerkowe". Zapłacono za nie 12
marek 36 gr. Pochodzą z r. 1593, a więc z czasów, kiedy przemysł
stolarski największe swe tryumfy święci. Wykonał je stolarz
krakowski, Piotr Kalina.
Dwa słupy korynckie dźwigają belkę poprzeczną. W
szczycie nad nią między dwoma pilastrami zwoje liści, na których
siedzą dwa ptaki. Nad tym szczytem, drugi szczyt z owalną tarczą,
z napisem: „Ubi charitas et amor ibi Deus est". Dwa delfiny
wieńczą całe dzieło. Drzwi bogato ozdobione, dołem wąskimi, górą
szerszymi pilastrami i wykładaną mozaiką drzewną tzw. intarsyą.
Robota to nadzwyczaj delikatna i piękna. Wizerunek tych drzwi
rysowanych przez prof. Odrzywolskiego, podaje poniżej
Z lewej strony odrzwia z Izby Pańskiej,
z prawej same drzwi.
Prof. Brodowski przekazał nam widok izby pańskiej z czasów
tuż przed zburzeniem ratusza.
Izba Pańska
Oświetlały
ją trzy wielkie okna, wychodzące na podwórzec ratuszny. Strop
drewniany z rozetami, podzielony na pola, w których znajdowały się
obrazy na płótnie malowane. Framugi okienne z ostrołukowych
przerobione, w guście baroka, z obramieniem stiukowem, podpartem
kolumnami. Naprzeciw głównych drzwi umieścił Brodowski wielkie
okno ostrołukowe. Widocznie tylko przez pomyłkę, gdyż w tem
miejscu, jak to na planie widać, nie było i być nie mogło żadnego
okna, gdyż za tą ścianą były inne izby. Wielką framugę ostrołukową
wziął Brodowski za okno. Ambroży Grabowski, który izbę pańską
przed zburzeniem oglądał, tak ją opisuje:
Na środku stał wielki stół do obrad radzieckich, a w około
tego zydle czyli ławy z oparciem w tyle, a w nowszych już czasach,
w początku teraźniejszego wieku porządne krzesła. Drzwi do tej
sali były piękne kunsztowną robotą stolarską sporządzone a
wysadzane sztuczkami drzewa; dotrwały one do dni naszych i są użyte,
jako drzwi wchodowe wewnątrz Biblioteki Jagiellońskiej. W górze
nad powałą, czyli sufitem wisiały na ścianie portrety królów
polskich, a była ich niemała liczba i teraz znajdują się w
szkole malarskiej krakowskiej. W jednym narożniku sali, stała jakaś
przegroda niby klatka z żelaznej kraty sztuczną ślusarską robotą;
było to miejsce, w którem siedział pisarz magistratu, czyli
miejski i ja jeszcze w niej pamiętam ostatniego już pisarza, który
zwał się Paczkowski. Obicia w izbie radzieckiej były dwa, jedno z
karmazynowego atłasu, drugie białe pstre". Myli się
Grabowski, jakoby owe portrety królów polskich, o których wyżej
wspomina, znajdowały się w izbie pańskiej. Nie mogły one tutaj
wisieć, gdyż takie portrety znajdowały się tam już wymalowane "al
fresco" przez malarza Kaspra Kurza w. r. 1600.
Te portrety, które Grabowski widział później w szkole
malarskiej, bardzo zresztą lichego pędzla, zdobiły ściany izby wójtowsko-ławniczej.
Wspomina o nich inwentarz z r. 1679 wyliczając między sprzętami
tej Izby: Obrazów królów polskich, aż do króla Jana Kazimierza
20. Obraz długi królów polskich i obraz książąt polskich.
Obrazy te znajdują się obecnie w sali prezydyalnej dzisiejszego
magistratu. W r. 1807 sprzedał je ówczesny Rząd austryacki na
licytacyi; kupił je Pieniążek podkomorzy lwowski, a w r. 1817
odkupił je od niego Senat woln. m. Krakowa i oddał do szkoły
malarskiej w ówczesnym Instytucie technicznym.
W izbie pańskiej odbywały się posiedzenia rady miejskiej i
sądu ławniczego. Gdy w r. 1562 dobudowano do głównego korpusu
gmachu ratuszowego wspomniany już wyżej spichlerz, wówczas w tym
nowym gmachu znalazł pomieszczenie sąd ławniczy w izbie wójtowsko-ławniczej.
Otwór w sieni przed izbą pańską od strony wschodniej wskazuje,
że tędy wyciągano więźniów na sznurze z więzień w piwnicach
ratusznych się znajdujących i prowadzono ich do izby pańskiej na
sąd.
Rachunki miejskie w przybliżeniu dają nam obraz tych uczt i
uroczystości, które się odbywały na ratuszu krakowskim. Elekcye
panów rajców i burmistrzów, hołdy składane królom, odwiedziny
obcych posłów i dygnitarzy koronnych dają mieszczanom krakowskim
sposobność okazania przepychu i bogactwa skarbca miejskiego. Na
przyjęcie wysokich gości ma rada własne zastawy ze złota i
srebra.
Inwentarze skarbca miejskiego z lat 1541 i 1596 wyliczają złociste
misy, roztruchany, kubki itp. zastawy. Na elekcyę rady, koronacyę
króla, przywdziewają panowie rajcy całe srebrne zbroje, z
pancerzami, przyłbicami rękawicami i innemi właściwemi porządkami.
Mają na te uroczystości osobne pierścienie i książki do nabożeństwa
„cudnie w srebro oprawne". „Ubierają się panowie w te
zbroje — podczas tych aktów dziwnie wtenczas wspaniali".
Jakkolwiek akta miejskie nie przekazały tiam ceremoniału
przy odbieraniu hołdu przez króla od miasta, to wedle opisu
podanego przez Zalaszowskiego w tegoż „Jus regni Poloniae"
(tom I. str. 394), możemy sobie uprzytomnić tę uroczystość.
Nazajutrz więc po koronacyi król z wielką pompą i
asystencyą senatorów niosących insygnia królewskie, jedzie na
koniu w przygotowany sobie majestat w Rynku krakowskim przed
ratuszem. Potem zsiadłszy z konia na ratusz idzie i tam vulgo w
izbie pańskiej, gdzie magistrat krakowski zasiada, ubrawszy się po
królewsku, w majestacie potem usiada, klucze złote od miasta
odbiera i w podarunku tysiąc czerwonych złotych. Jeden z panów
radnych miawszy do króla mowę. Po ukończonej mowie, magistrat
krakowski klęka przed majestatem, palce do góry podniósłszy
przysięga królowi. Król bierze na głowę koronę, w jedne rękę
berło i jabłko złote od senatorów, a w drugą miecz goły od
miecznika koronnego, którym na cztery części rzucając, zasłużone
niektóre osoby w magistracie nobilituje i odtąd nazywają się oni
„aurati equites". Po tej ceremonii król na zamek
jedzie, oddawszy nazad klucze złote od miasta magistratowi.
Burmistrz krakowski obejmując urzędowanie, odbierał w swe
przechowanie także i klejnoty miejskie. Są one złożone w skarbcu
miejskim, we wieży ratusznej. Jest to duża izba krzyżowo -
sklepiona, na przyziemiu, ze zwornikiem o roślinnej ornamentacyi.
Zarządzają skarbcem miejskim trzej rajcy, wybrani z łona
rady. Od XVI wieku zarząd finansów miejski spoczywa w ręku tzw.
lonerów (lunarowie). Do przechowywania pieniędzy miejskich mają
oni skrzynię (ladula) zamkniętą na trzy klucze; każdy z lonerów
ma jeden klucz tak, że tylko wszyscy trzej razem skrzynię tę
otworzyć mogą. Oprócz wielkiej skrzyni, jest druga mniejsza tzw.
podróżna (ladula raysarum). Biorą ją ze sobą rajcy wyjeżdżający
w podróż w interesach miasta.
Akta miejskie przechowały nam trzy inwentarze skarbca
miejskiego: Są one wymownem świadectwem dostatku i przepychu,
jakim się otaczało bogato mieszczaństwo krakowskie. Trzy te
„spiski" srebra ratusznego, z których najstarszy pochodzi z
roku 1541 , drugi z 1596, a trzeci wreszcie z r. 1679, przypadają z
jednej strony na czasy złotego wieku naszej historyi, czasy Zygmuntów,
gdy Polska, sztuce i kulturze zachodniej na oścież bramy swe otwarła,
z drugiej na chwilę gdy słońce Rzpltej już zaczyna się chylić
ku zachodowi. Ostatni inwentarz z r. 1679, zanotował już tylko, że
„dawniej miało miasto wiele srebra, ale wszystko to Szwedzi
zabrali".
Najstarszy inwentarz skarbca miejskiego spisał w roku 1541
Urban Pyrnus, pisarz miejski, ten sam, który w rok później, zebrał
w jedne księgę wszystkie dochody miejskie tzw. „Liber proventuum".
Lonherami miejskimi są wówczas Piotr Danigel i Jan Schilling i
godność tę piastują już od r. 1538. W dniu 31 marca 1541 następuje
zmiana w urzędzie lonerów a wybór pada ponownie na Jana
Schillinga i Stanisława Salomona.
Przed oddaniem majątku miejskiego nowym skarbnikom, spisano
inwentarz skarbca miejskiego, który w latach 1538 a 1540 wzbogacił
się sprzętami i naczyniami wysokiej artystycznej wartości. Wszak
są to czasy największego rozkwitu krakowskiego złotnictwa.
Zyskuje ono w tej epoce na artyzmie i sile produkcyjnej i zaopatruje
swymi wyrobami nietylko skarbce krakowskie, ale dostarcza także
naczyń i paramentów kościelnych dla całej Polski. Wzory dla
swych naczyń bierze przeważnie z Niemiec, gdzie Augsburg i
Norymberga są głównemi stolicami złotnictwa. Czasy Zygmuntów
przynoszą z Węgier, a zwłaszcza z Siedmiogrodu nową technikę i
dekoracyę tzw. emalii siatkowej, wypełniającej filigranowe kwiaty
i listki. Bona znowu przywozi ze sobą złotników Włochów.
Podana w tym inwentarzu przy każdym przedmiocie waga daje
nam wyobrażenie, jakiej wysokiej wartości były te wszystkie wazy,
miski, roztruchany, których rada nietylko na swoje potrzeby używa,
ale którymi obdarowywuje królewskich gości i wysokich dostojników
państwa. W rachunkach miejskich, raz w raz czytamy, że czyto królowi,
czy biskupom, kasztelanowi krakowskiemu i innym wpływowym osobistościom
przy majestacie pańskim, miasto daje prezenta za popieranie spraw
miejskich, już to w kosztownych naczyniach, drogiem winie, lub
nawet w gotówce, wedle zwyczaju powszechnego wówczas w całej
Europie. Jeżeli skarbiec miejski w danej chwili nie posiada nic
odpowiedniego na prezenta, to u bogatych mieszczan, takich Schillingów,
Betmanów lub Salomonów znajdą się naczynia stołowe „eximii
laboris", które mogą godne miejsce zająć w skarbcu królewskim.
Pisarz miejski skrzętnie notuje wydatki na te dary, a w dwóch
wypadkach zapisał nawet dedykacye, wypisane na puharach
ofiarowanych przez miasto królewskiej parze.
I tak w r. 1518 podczas koronacyi królowej Bony dnia 12
kwietnia dali rajcy miejscy królowej srebrną nalewkę i miednicę
kunsztownej roboty, dwie wielkie czasze pozłacane „eximii
laboris", oraz trzy ozdobne puhary węgierskiej roboty. W
r. 1543 jest królewicz Zygmunt August obecny w ratuszu podczas
elekcyi nowej rady. Zaszczyceni temi wysokiemi odwiedzinami rajcy,
dają królewiczowi wielki puhar srebrny grubo pozłacany, kupiony
od Stanisława Salomona. W maju tegoż roku odbywały się zaślubiny
królewicza Zygmunta z arcyksiężniczką Elżbietą, córką
Ferdynanda I króla węgierskiego i czeskiego. Z okazyi uroczystości
weselnych rada obdarza bogatymi prezentami cesarskiego posła i posłów
innych monarchów. Królewskiej parze daje sześć puharów
srebrnych, grubo pozłacanych, okazałej formy. Kupują je od Erazma
Schillinga za 686 fl. 24 gr.
Na puharze danym królowi, wypisano następującą dedykacyę:
REX AUGUSTĘ, TIBI HOC MUNUS CRACOVIA DONAT
FELICEMQUE THORUM TOTA PRAECATUR OVANS.
Na puharze królowej:
GAUDIA TESTARI CUPIENS CRACOVIA MUNUS
REGINAE HOC TIBI DAT ELISABETHA NOVAE.
W dniu 1 kwietnia 1548 umiera król Zygmunt Stary a 26 maja
wstąpił na tron jego syn Zygmunt August. Miasto składając hołd
nowemu królowi, wedle starodawnego zwyczaju ofiarowuje mu znowu
trzy kosztowne puhary, jeden kupiony od Seweryna Betmana, drugi
norymberskiej roboty kupiony od Erazma Schillinga, a wreszcie dwa również
norymberskie kupione od Jana Paczki.
Napisy na tych puharach zanotował także pisarz miejski.
1
SPES FORTUNARUM, REX SALVE, AUGUSTĘ MEARUM
CIVIBUS OPTATUM PRAESIDIUMQUE MEIS
DII FAXINT SUPERES PATRIOS FELICITER ANNOS
AUGUSTUMO.UE TUUM FLOREAT IMPERIUM.
2
REX AUGUSTĘ, TUUM VENEROR REXINCLYTE NUMEN
A QUO DEPENDET SPESQUE SALUSQUE MEA
HOC PRAECOR, UT CHRISTUS FAUSTUM MIHI
SERVET IN ORBE
SARMATICO ET SIM, TE REGĘ, BEATA PIO.
3
IAM REDIT AUGUSTUS REDEUNT AUGUSTAQUE
AUGUSTO REGI FATA FAVETE DIU. [REGNA
4
MUNERA FERT PROMPTIS AN1MIS CRACOVIA FIDA
REX AUGUSTĘ TIBI PROSPERA SCAEPTRA PRAECANS.
Nietylko swym królom i senatorom rada miejska daje prezenta,
obdarza ona nimi także i obcych panujących przybywających do
Krakowa. W r. 1552 dnia 2 lipca przejeżdża przez Kraków królowa
węgierska Izabella ze swym synem z Węgier do Opola. Rajcy kupują
znowu dwa srebrne puhary grubo pozłacane od Jana Paczki i dają w
darze królewskim gościom.
W r. 1553 Zygmunt August żeni się z Katarzyną arcyksiężniczką
austryacką. Rada miasta kupuje od Mikołaja Nonharta cztery puhary
na prezent ślubny dla królewskiej pary.
Dopiero w pół wieku później spisują znowu inwentarz
skarbca miejskiego. Drugi ten „spisek srebra ratusznego
krakowskiego, będący własnością całej rzpltej miejskiej"
pochodzi z r. 1596. Oryginał jego zaginął. Miał go jeszcze w ręku
Smoniewski, gdyż podał z niego wypisy w swym „Zbiorze wiadomości
o Magistracie w Krakowie".
Wyjątki z niego tutaj podaję, gdyż książka Smoniewskiego
należy dzisiaj do rzadkości.
„Najprzód: Krzyż wielki srebrny pozłocisty z passyą takąż,
waży grzywien 26 i skojcy dwa.
Krzyż taki mniejszy waży, grzy. 17 i skojca półtora.
Krzyż srebrny biały, niezłocisty, z trupią główką, waży
grzy. 20 i pół skojca.
Obrazy dwa: Chrystusa Pana Wniebowstąpienie, i Najświętszej
Panny Wniebowzięcie, srebrne, pozłociste, w takichże ramach,
roboty augsburskiej, już stare, ważą grzy. 70 i skoj. 3.
Dzwonki srebrne dwa, ważą grzy. 3.
Kałamarze pańskie dwa z wszelkim przyrządkiem, to jest i z
piasecznikami, pozłociste, ważą grzy. 7 i pół skojca.
Pieczęcie wielkie. Jedna pańska (radziecka „consulis")
wyobraża rycerza uzbrojonego (S. Wacław), który w prawej ręce
trzyma włócznię z chorągiewką, a na lewej ręce tarczę, na której
krzyż, przy boku miecz po prawej stronie tego rycerza jest
Orzeł Polski, a po lewej korona królewska. Ta pieczęć waży grzy.
dwie i skoj. 16.
Druga pieczęć ławników „ccabinorum", wyobraża
ona siedzącego biskupa (S. Stanisława), po którego na prawej
stronie, jest korona królewska, a po lewej Orzeł Polski. Pieczęć
ta waży grzy. dwie i skoj. półczwarta.
„Powtóre: Jest całych zbroi, z pancerzami, z przyłbicami
i z rękawicami i z innymi właściwymi porządkami czternaście; i
to wszystko srebrne; ważą razem grzywien 336 i skojec.
Szabel czternaście w pochwach srebrnych z wszelkim porządkiem,
ważą grzy. 42.
Jest staroświecka jedna szabla, także w srebro oprawna, waży
grzywien ośm.
Potrzecie: Jest skrzyneczka cudnej roboty, z wyobrażeniem królów
Bolesława Pudyka i Kazimierza Łokietkowicza, w niej są tych królów
pierścienie, dane na pamiątkę miastu. Ta skrzyneczka waży grzy.
9 i skoj. 2.
Skrzyneczka większa hebanowa; srebrem sadzona, przecudnej
roboty, tu panowie chowają ważniejsze przywileje.
Skrzyneczka mała pozłocista, tu się chowają pierścienie
pańskie dane na pamiątkę ; jest w niej także pierścień z
herbem miasta cudnie rznięty. Skrzyneczka waży grzywien trzy. i
skojec.
Skrzyneczka hebanowa z zawiasami i z zamkiem srebrnym, na niej
jest także srebrny herb miasta. Tu się chowają książki pańskie
do nabożeństwa, których jest czternaście, wszystkie cudnie w
srebro oprawne. — Pierścieni i tych książek używają panowie
tylko w czasie uroczystości wielkich świąt, i podczas koronacyi i
przysięgi składanej nowemu królowi. Ubierają się panowie w te
zbroje, co są wyżej opisane — podczas tych aktów dziwnie
wtenczas wspaniali.
Skrzyneczka srebrna, w której jest złoty sygnet, a w nim
szafir wielki, na nim cudnie rznięty herb miasta naszego; ta waży
grzywnę i skojcy dwa.
Skrzyneczka różnych drzew, w kwiaty kolorowe rznięta, i
sadzona, chowają panowie stare nasze pieniądze, tak złote jako i
srebrne; są w niej także rozmaite pierścienie, sygnety i inne
kosztowne rzeczy od zmarłych panów radziec na pamiątkę dane.
Tych jest osobny spisek".
Z przedmiotów tam wymienionych, dochował się do naszych
czasów tylko pierścień ze szafirem, z wyrżniętym herbem miasta
naszego i berełko burmistrzów krakowskich. W porównaniu z
pierwszym inwentarzem, znać już, że czasy dawnej świetności
Krakowa mają się ku końcowi i że ubóstwo zaczyna zaglądać do
bram miasta. Z przeniesieniem stolicy do Warszawy, życie w Krakowie
obumiera, a inkursya szwedzka, wybierze z niego wszystko co tylko
jakąkolwiek większą wartość posiadać może.
Trzeci też inwentarz klejnotów miejskich z r. 1679, daje wymowny
obraz rabunku dokonanego przez najezdników. Z przedmiotów złotych
mamy zanotowane tylko dwa złote guziki z turkusami, dwa złote żydowskie
pierścienie, sygnet rzezany w srebrze i trochę starej monety. Za
mało tego było, aby się tern chlubić, więc panowie rajcy dali
te kosztowności na pozłotę ołtarza św. Sebastyana do kościoła
farnego krakowskiego Panny Maryi w Rynku. Ubóstwo skarbu miejskiego
tłómaczy nam pisarz miejski: pewna rzecz, że być musiało
(srebro), jako łyżki, roztruchany gdy monarchowie nietylko polscy,
ale cudzoziemscy a spectabili Magistratu Cracoviensi sub tempus
ellectionis traktowani bywali, jako introductionum recenrer
creatorum dominorum consulum, które czy edax tempus consumpsit, czy
Suecorum avaritia sustulit, ignoratur.
O innych salach ratusza, zapiski archiwalne, zaledwie tylko
luźne wzmianki nam przekazały. Na ich podstawie, trudno dzisiaj
zapuszczać się w domysły, jak te ubikacye wyglądały.
Zejdźmy więc teraz do piwnic ratusznych, które w swych
murach niejedną zamykają tragedyę, ale które były także świadkami
wesołych uciech i sprośnych figli. W podziemiach ratusza mieściły
się więzienia z torturami i piwnica tzw. Świdnicka. Data jej
powstania schodzi się z datą wybudowania pierwszego ratusza, a
kolonizatorowie niemieccy, wzór dla niej przywieźli z Wrocławia,
gdzie już w r. 1331 w tamtejszym ratuszu o niej wzmiankę
znajdujemy. Szynkowano w niej różne piwa, białe, tanie, lekkie,
tzw. schayte, langwelle, marcowe, czarne z jęczmienia. Najwięcej
jednak rozpowszechnionem było piwo pszeniczne (cerevisia
triticea). Nad produkcyą piwa czuwa rada miejska, pobiera opłaty
od piwowarów, i beczki z piwem przewozi własnymi wozami, za co
należą się jej opłaty tzw. Schrotgeld. Oprócz piwa miejscowego
jest w użyciu piwo obce, a zwłaszcza śląskie ze Świdnicy, którego
wyszynk należał do rady miejskiej. To też rada goszcząc nieraz w
swych murach wysokich dostojników częstuje ich piwem, i winem z własnej
piwnicy. Wina, o których wspominają rachunki miejskie są: węgierskie,
austryackie, czeskie, włoskie, małmazya, rywuła, muszkatela.
Obrót pieniężny świdnickiej piwnicy jest dosyć znaczny,
bo dochodzi czasem nawet i do 600 grzywien. W r. 1456 kończą się
dobre czasy tej piwnicy. Król Władysław Jagiełło widząc
zmniejszający się dochód z młynów królewskich mielących słód
do ważenia piwa, zakazuje przywozu piwa świdnickiego i dopiero Jan
Olbracht w r. 1501 w dowód swej łaski i w nagrodę zasług daje
radzie miasta prawo przywozu i wyszynku piwa świdnickiego.
Do roku 1517 wydzierżawiano piwnicę świdnicką; w tym roku
miasto objęło ją w swój zarząd, który oddano Stanisławowi
Karniowskiemu.
Wesoło tam być musiało w tych piwnicach, skoro ordynacya z
r. 1717 nazywa je receptacula licentiosorum, spelunca latronum,
officinae scelerum. Żali się na odbywające się tam zabawy
Frycz Modrzewski: Ludzie próżnujący cały dzień tam przeleżą,
piją a żywią się z nierządnicami bardzo rozpustnie: dzieweczek
i niewiast uczciwych pod zasłoną tańca, albo jakiej inszej gry do
siebie proszą, a w ten czas się o ich stateczność pilno starają.
A gdzież więcej swarów, guzów, ran, ochromienia, zabijania,
przytrafia się, jako w karczmach. Czemu raczej mieszczanin abo którykolwiek
obywatel niemiałby kazać w dom swój tak wiele wina albo piwa z
karczmy przynieść, jakoby jemu i czeladzi jego było dosyć".
Więcej
interesujących ofert znajdziesz tutaj |
Tutaj przeczytasz artykuł
o piwie w średniowiecznym Krakowie
Średniowieczna procedura sądowa zna dwa rodzaje więzienia
t. j. cywilne (incerceratio civilis) za długi i kryminalne w
sprawach o gardło. Wierzyciel nie mogąc się zaspokoić z ręcznego
zastawu, może dochodzić długu swego na osobie dłużnika, który
ma być przez urząd tak długo zachowań, aż powodowi w długu
wedle przeżytków dosyć uczyni, albo go powód wolno puści. Taki
areszt na dłużnika zwie się szperunkiem, ale ponieważ między
ludźmi nienawiść mnoży i niejako lekkość wyrządza, niema bydź
lada dla przyczyny przez sędziego dopuszczon, albowiem się godzi
między ludźmi miłość mnożyć, a niemiłość tępić. Persony
poważne, a osiadłe niemają bydź szperunkiem uciążone, persony
zasie nieosiadłe lekkie, jako gracze, kosterowie, pijanice,
marnotrawcy mogą być aresztowane.
Więzienie dla tej kategoryi ludzi znajdowało się we
wspomnianych już wyżej kabatach. Złoczyńcy w sprawach o gardło
trzymani byli w podziemiach ratusza, gdzie się znajdowała tzw.
tortornia.
W średnich wiekach, nie było osobnych gmachów więziennych.
Więźniów trzymano w wieżach fortyfikacyjnych i to zazwyczaj
tylko w czasie śledztwa, jeńców wojennych zaś aż do czasu
wykupienia ich, co zazwyczaj nie długo trwało. Kara więzienia
jest rzadką, i dopiero w XV wieku spotykamy się z tą karą i to
nawet dożywotnią.
Urządzenie średniowiecznych więzień urąga wprost
najprostszym pojęciom ludzkości. Uczucie to było zupełnie
nieznanem średniowiecznej sprawiedliwości. Celem więzienia jest
tylko zabezpieczenie się przed ucieczką więźnia, lub przed samobójstwem,
to też trzyma się go w dybach. Jest to drąg z otworami na ręce i
nogi. Dzień i noc ofiara skurczona siedzi w tych więzach. Więzienia
po większej części pozbawione są drzwi i okien. Otworem w powale
spuszczano na linie biednego skazańca do celi więziennej, a z nim
razem jedzenie i picie dla niego. Jak okropnem było położenie
takiego więźnia, niech zaświadczą te roje szczurów i myszy, które
przez niego przeskakują. Nic też dziwnego, że niejeden z nich
stracił tam rozum, a mimo tego dalej go tam trzymano, dopóki śmierć
nie oswobodziła go z tych męczarni.
Więźniowie nie otrzymują żadnego ubrania, to które mają
na sobie w chwili zamknięcia, noszą tak długo dopóki samo z nich
nie spadnie. Dopiero gdy idą na stracenie, rada kupuje dla nich
czarne kaptury. Za całe umeblowanie izby więziennej służy barłóg
słomiany z wiązką siana pod głowę, za całe pożywienie nędzarza
chleb; inne pożywienie otrzymywać może od krewnych lub przyjaciół.
Jedyną pociechą dla tych biedaków są odwiedziny.
Humanitarny ten obowiązek wzięło na siebie założone w
Krakowie przez biskupa Marcina Szyszkowskiego w roku 1607 Bractwo Męki
Pańskiej przy kościele ś. Franciszka w Krakowie. Jedną z powinności
brackich jest właśnie nawiedzanie więźniów, a więc „naprzód
omywszy y ochędożywszy wszytkie y dawszy, jeśliby kto tego
potrzebował koszulę nową abo suknią, jeśliby tak wiele skrzynka
bracka wystarczała, przywieźdź wszystkich do spowiedzi, do
skruchy y do Stołu Pańskiego: Niewadzi przypomnieć dla lepszej
przestrogi brackiej, aby ci wszyscy, którzy dla nawiedzenia tych więźniów
ubogich przyszli, abo co z sobą dla posilenia ich przynieśli, abo
inszy ludzie dobrzy przysłali, to wiedzieli, że tam nie przyszli
sobie gwoli: żeby sami siebie częstować mieli, tylko aby ubogie
więźnie cieszyli, ratowali, y one opatrzyli".
W rękach sądu karnego, jak już wyżej wspomniałem, jest
wymiar sprawiedliwości, która jest dwojaka: śmierci, lub więzienia.
Cel kary jest dwojaki: idea odwetu i odstraszenia. Poczytalność
sprawcy, która dzisiaj tak zajmuje uczonych umysły, oczywiście
nie wchodzi w grę, o nią nikt się wówczas nie pyta. Ale także i
w wyborze środków śledczych, średniowieczna sprawiedliwość nie
jest wybredną. Dla wybadania sprawcy, zamykają razem z nim inną
osobę, grożą mu mękami. Jednym z środków prowadzących do
wykrycia prawdy są tortury. Instytucye te tak jak i sądy boże
wychodzą z tej zasady, że Bóg nie dozwoli niewinnemu uledz na
korzyść winnego, i pomimo rozwoju pojęć humanitarnych trwają aż
do końca XVIII w.
Kara śmierci jest w średnich wiekach zjawiskiem bardzo
powszechnem. W czasach, w których życie ludzkie narażonem jest na
ciągłe niebezpieczeństwa, kara ta nie czyni na ludziach żadnego
wrażenia, i owszem zaostrza się ona okrucieństwami, które na umyśle
średniowiecznego człowieka żadnego nie wywierają wrażenia. Obok
kar śmierci, istnieją jeszcze inne, jak wykłuwanie oczu,
obcinanie uszu, piętnowanie, sieczenie rózgami, wystawianie pod pręgierzem.
Obraz takich tortur przedstawił nam wymownemi słowy B.
Groicki w cytowanem już wyżej dziele: „Tam ubogiego człowieka
ciało szarpają, targają, ciągną, pieką, męczą: wielokroć
tylko przy obliczności jednego albo dwu opitych ceklarzów, gdzie
rzadko bywa człowiek poważny a baczny któryby wielkość a
potrzebę męki wyrozumiał, któryby też personę i znaki ku
wydaniu na mękę rozeznał i sprawiedliwości w tym doźrzał. Sam
przytem okrutny kat, a jeden albo dwa opili ceklarze bywają: z których
potem wyznania, człowiek bywa na śmierć skazan. Dlatego to
inaczej ma być męczon młody, a inaczej stary, inaczej mdły,
inaczej duży, inaczej kochanek, inaczej szlachcic, inaczej
mieszczanin, inaczej chłop. Persony od męki wolne są: doktorowie,
rycerze, przełożeni na wielkie dostojeństwa, urzędnicy miejscy,
młodsi mniej czternastu lat, starzy na pamięci i na rozumie
zeszli, niewiasty brzemienne".
Średniowieczna fantazya wysila się na wynajdowanie najróżnorodniejszych
rodzajów mąk. „Więc z okrucieństwa katowskiego leją złoczyńcom
w gardło, wodę, ocet, wrzący olej, smarują im ciało siarką,
gorącą smołą, kładą na pępek myszy, szerszenie, albo jakie
inne jadowite chrobaki nakryte bańką, ażeby tak gdyby wymódz nie
mogli, ciało cierpiącego dręczyli. Albo też złoczyńcę ku ławie
przywiążą, nogi jego słoną wodą namażą, potem kozę przywiodą,
która rada sól jada, aby pięty onego złoczyńcy lizała. Niektórym
też, którzy w męki mają być dani, pierwej wszystkie włosy
brzytwą ogolą, dla opatrzenia, aby jakich kunsztownych pomocy we włosiech
niemiał, Według czarnoksięstwa, albo czarów innych, za któremi
więc żadnej męki nie czują".
O ile szczupły materyał na to pozwolił, przedstawiłem w
tym krótkim zarysie dzieje ratusza krakowskiego. Dzielił on z
Rzeczpospolitą, jej złe i dobre losy, aż wreszcie gdy ona żywot
swój zakończyła i on zniknął z powierzchni ziemi.
Po ostatnim rozbiorze Polski zarząd m. Krakowa stracił pełną
autonomię. Za rządów austryackich (1796—1809) stał na czele
miasta burmistrz z mianowanym magistratem, a za księstwa
warszawskiego (1809—1815) prezydent municypalności Zarzecki,
podporządkowany prefektowi departamentu krakowskiego. Za
Rzeczypospolitej krakowskiej (1815—1846) Senat rządzący z
prezesem na czele tworzył władzę miejską.
Na posiedzeniu Zgromadzenia Reprezentantów wolnego m. Krakowa i
jego okręgu w data 1 marca 1817 uchwalono, stosownie do wniesionego
i w myśl art. II-go konstytucji poprzednio przez Senat przyjętego
projektu, prawo względem rozebrania domów niektórych narodowych i
sprzedania placów, tej osnowy:
"My Zgromadzenie prawodawcze wolnego miasta Krakowa i jego okręgu.
Zważywszy, iż w liczbie domów narodowych i gmachów publicznych
znajdują się niektóre zupełnie spustoszałe, których podźwignienie
znacznegoby wymagało kosztu, a nie mogąc być użytemi na zamiary
rządowe, wydatkowi temu odpowiadające, muszą być zburzonemi, a
place sprzedanemi, stanowimy co następuje
(Art. I odnosi się do tzw. domu starościńskiego na Zamku).
Art. II. Ponieważ część gmachu starym ratuszem zwanego
oddawna na spichrze obrócona, ponieważ w stanie opustoszałym
znajduje się: Te więc spichrza mają być zburzonemi, kosztem
skarbu i materyał na fabrykę skarbową użyty; na miejscu zaś
wspomnionych dopiero opustoszałych murów inna jaka budowa dochód
skarbowi przynosząca i miasto upiękniająca ma być wystawioną,
ku czemu plany i projekta użycia potrzebnych funduszów Senat
przyszłej Reprezentacyi przedstawi. Wieża jednak ratusza, miejsce
dla głównej warty, czyli hauptwach i korpus starego ratusza od
strony wieży ma pozostać w całości. Uchwalono jednomyślnie na
Zgromadzeniu prawodawczem w Krakowie dnia 1 marca 1817, podpisano
Kajetan Ozdoba Florkiewicz prezes. Józef Leliwa Gołuchowski
assessor I. Jan Kanty Krzyżanowski assessor II. Ignacy Ostaszewski
reprezentant gminy Bobrek, sekretarz sejmu".
Tak więc z lekkiem sercem, dla „upięknienia miasta",
zadekretowano usunięcie z powierzchni ziemi gmachu, który przez
tyle wieków był siedzibą patryotycznego i Rzeczypospolitej zawsze
wiernego mieszczaństwa, który oglądał w swych murach cesarzów,
królów i senatorów, który był świadkiem hołdu pruskiego i
przysięgi Kościuszki. Zburzono go, bo był „ruderą" i
„szpecił" miasto. Kto wie, czy gdyby do naszych dotrwał
czasów, ten sam by go los nie był spotkał. W nienawiści nowożytnego
człowieka do starych murów, jest jakaś dzika radość i chuć,
aby to wszystko, co urokiem wspomnień oplotła pleśń wieków,
jako wstrętny i odrażający grat czemprędzej rozwalić.
Senatorowie wolnego miasta Krakowa na usprawiedliwienie swe mogliby
powiedzieć, że pietyzm dla zabytków przeszłości jest objawem
bardzo świeżej daty. Wówczas, kiedy oni uchwalali prawo o
zburzeniu ratusza, nikomu się jeszcze o tern nie śniło, że stare
mury mają swoją poezyę, że mają swój odrębny język, który
zrozumieć mogą tylko umysły wyższe.
A przecież Stanisław Staszic, ten najlepszy z demokratów
polskich, zwiedzając Kraków w r. 1777, zapisał w swym pamiętniku
te żałosne słowa: „Wszystko, co się pozostało po prawych
monarchach wielkiego narodu, powinno było być święte,
nietykalne, stać się nieśmiertelnem, jak ich pamięć. Tymczasem
Polacy, szałem nowości porwani, sami poburzyli stojące jeszcze
mury, bramy i wały".
Od uchwały sejmowej, trzy lata czekał ratusz na swoją zagładę,
gdyż dopiero w r. 1820 przystąpiono do jego zburzenia. Szczątki
jego rozrzucone, walały się po Krakowie i dopiero dzięki Karolowi
Kremerowi, zasłużonemu budowniczemu miejskiemu, niektóre z nich,
jak kraty ozdobne, wspaniałe odrzwia z izby pańskiej, znalazły
przytułek w odnowionym gmachu Biblioteki Jagiellońskiej.
Austryacy zająwszy Kraków w r. 1796 postanowili przerobić
ratusz na biura dla administracyi rządowej. Budowniczy rządowy
Schmaus von Livonegg, sporządził plany dawnego ratusza i projekt
przeróbek, a zamieszczone na tych planach widoki fasad zewnętrznyeh
ratusza są jedynym autentycznym dokumentem, przedstawiającym nam
nasz dawny ratusz. Z planów tych, szczęśliwie ocalałych, obecnie
w Archiwum aktów dawnych m. Krakowa przechowanych, korzystał Karol
Kremer do swej monografii ratusza, drukowanej w sprawozdaniach
Towarzystwa naukowego krakowskiego r. 1852. Na pracy Kremera oparł
Essenwein swój opis ratusza w dziele: „Die mittelalterlichen
Kunstdenkmale der StadtKrakau" Leipzig 1869.
Obydwie te prace, nie uwzględniają jednak rachunków
miejskich, które dostarczają dosyć materyalu do zestawienia
historyi naszego ratusza i jego w ciągu wieków rozrostu;
korzystali z nich już po części Grabowski i Smoniewski a wyciągi
ich niejedną kwestyę rozświetlają.
Profesor malarstwa w Uniwersytecie Jagiellońskim Józef
Brodowski przed zburzeniem zdjął widoki rysunkowe niektórych sal
ratusza; korzystając z uprzejmości p. prezydenta Friedleina, w którego
bardzo cennych zbiorach rysunki te się znajdują, uzupełniłem
nimi materyał archiwalny i z tych „disiecta membra", spróbowałem
przedstawić dzieje tej szanownej budowli.
Na podstawie rysunków Brodowskiego i Schmausa, odtworzył p.
architekt Roman Bandurski widok perspektywiczny ratusza w XVII w. i
widok ten daje nam wcale dokładne wyobrażenie o tem, jak ta starożytna
budowla mogła wyglądać.
Widok ratusza w XVII wieku.
Rysunek architekta Romana Bandurskiego
Dla
całości obrazu, zdawało mi się koniecznem dać najprzód krótki
zarys organizacyi władz miejskich, gdyż rozwój ustroju miejskiego
musiał wpłynąć oczywiście także i na ukształtowanie się
siedziby reprezentacyi miejskiej.
Po zajęciu Krakowa przez Austryaków w r. 1846 komisarz
austryacki z magistratem sprawował rządy w zakresie
administracyjnym. Z ogłoszeniem konstytucyi w r. 1848 utworzono w
Krakowie radę miejską i radę administracyjną.
Po zawieszeniu konstytucyi w r. 1849, zaprowadzono w całej
Austryi, a więc i w Krakowie stan oblężenia. Rządy miasta przeszły
w ręce tzw. Komisyi gubernialnej, oraz nominalnej rady miejskiej
pod przewodnictwem Ignacego Paprockiego.
Oprócz tego istniała komisya administracyjna z Piotrem
Michałowskim na czele. W r. 1854 wszystkie te komisye rozwiązano i
utworzono w Krakowie c. k. Rząd krajowy dla Zachodniej Galicyi, wyłączywszy
z pod zarządu Krakowa okoliczne gminy wiejskie, które przeszły
pod władzę c. k. Urzędu cyrkularnego.
W mieście rządził magistrat pod przewodnictwem burmistrza.
Dopiero w roku 1866 otrzymał Kraków od c. k. Rządu własny
statut, przywracający mu samorząd. Pierwszym prezydentem tak
odrodzonej Rady miejskiej był niezapomnianej pamięci Józef Dietl.
Po zburzeniu dawnego ratusza, siedziba zarządu miejskiego,
który spoczywał w rękach Senatu rządzącego wolnego niepodległego
i ściśle neutralnego miasta Krakowa, przeniosła się do Kollegium
pojezuickiego przy kościele św. Piotra. Po wcieleniu Krakowa do
Austryi magistrat mieścił się w domu pod L. 17 przy ulicy
Kanoniczej, gdzie dzisiaj Dyrekcya Skarbowa. Dopiero gdy nabyło
miasto od chirurga Kowalskiego pałac Wielopolskich przy placu WW.
Świętych, przeniósł się urząd miejski do tego gmachu, który
za prezydentury Dietla odrestaurowano i urządzono w nim salę
posiedzeń, tak jak ją do dziś dnia widzimy.
Samotna i zaniedbana, blizko wiek cały stoi opuszczona wieża
dawnego ratusza, jak wieczny wyrzut dla wandalów, którzy ją tak
haniebnie osierocili. Z budynków przedstawiających nie tylko
artystyczną, ale i pełną historycznych wspomnień wartość, ani
kamień na kamieniu nie pozostał. Burze rozniosły po świecie
bogactwa i dostatki ratusznego skarbca, z dawnej świetności
mieszczaństwa krakowskiego, oprócz tej wieży, nic nie pozostało.
I ona była w swym bycie poważnie zagrożoną, bo
senator Soczyński, podając w Pszczółce Krakowskiej z roku 1821
(str. 182) „Myśl o upięknieniu Krakowa", radził zburzyć
ten „osodomiony gotyk zegarowy, któren sam przez się jako mało
wart, pozostać nię może, a chęć użycia go, czy to końcem
wzniesienia budowli nowej, czy ,też połączenia z Hallą
(Sukiennicami), nabawiłby i niezmiernych kosztów i nieprzyzwoitości,
śmiesznością lub niesmakiem mniej więcej wykraczających".
Czyż obowiązek pietyzmu dla pełnej chwały przeszłości
Krakowskiego miasta i pamięć na tych, którzy go w potrzebie
bronili i własną piersią zasłaniali, nie nakazuje dzisiejszej
reprezentacyi miejskiej zabezpieczyć tę wieżę od niehybnego
upadku, który jej grozi, jeżeli w tej ruinie, w jakiej się
dzisiaj znajduje, nadal pozostanie.
Tekst: Józef
Muczkowski