I.
Akademia Kaźmirzowska
II Jagellonicum
III Kolegium jagiellońskie
odnowione
IV. Tradycye akademickie
V. Zakłady naukowe
I. Akademia Kaźmirzowska.
Chwila w której naród uczuł potrzebę rozpromienienia świateł
nauki, tak aby ze zdobyczy wiedzy ludzkiej wszystkie jego społeczne
warstwy korzystać mogły — chwila taka w której Kaźmirz Wielki,
wyobraziciel ówczesnej Polski i jej prawodawca, z gwiazd jaśniejących
wśród narodu złożył to promienne ognisko, co przez pięć
stuleci światłem wiedzy i ciepłem miłości ojczyźnie służyło
- taka, powtarzam, chwila do wielkich należy w społeczeństwie.
Dajemy więc czytelnikom naszym kilka zebranych wiadomości z dziejów
Jagiellońskiej szkoły, opisując jej starożytne budowle, o ile
ono ze stanowiska archeologicznego studyowane, wątku do niniejszej
pracy dostarczą, a nas od ściśle naukowych, erudycyjnych badań
uwolnią. Przecież, mimo tej z góry zapowiedzianej chęci omijania
cytat i uchylania się od polemik wszelkich, przyjdzie nam nieraz
traktowanym tutaj sprawom i rzeczom zblizka się przypatrzyć, jak
skoro nie napisano dotąd historyi tej akademii, gdziebyśmy gotowe
daty znaleźli. Wprawdzie za dni naszych wielkie już do dziejów Almae
matris przysposobiono materyały ; znakomitych na tem polu
wymienić można badaczy, wspominając: Putanowicza, Kołłątaja,
Bandtkiego, Wiszniewskiego, Meciszewskiego, Majera, Mecherzyńskiego,
Łukaszewicza, a głównie Józefa Muczkowskiego, po którym nikt
dotąd pióra historyografa akademickiego nie podjął. Jednak, mimo
tych prac cennych, nie mamy zestawionych w całość dziejów naszej
szkoły, ani też doczekaliśmy się dotąd historycznych obrazów,
coby nam przeszłość akademii i jej zasługi w żywych przedstawiały
barwach, a w formie ogółowi przystępnej.
Chcąc oto wspomnieć o szkołach będących w Polsce przed
istnieniem akademii krakowskiej, lub tez pragnąc się oświecić
jakie i gdzie stały na Bawole Kaźmirzowskie budowle, zaraz na początku
pracy naszej spotkać się nam przychodzi z podaniami, którym
jeszcze wieka krytyczne badania potrzebne.
Patrząc na Polskę w tych czasach, widzimy światło nauki
po klasztorach i przy kościele, tej pierwszej nauczycielce
narodowi. Chcąc więc badać drogi oświaty w owych wiekach, szkoły
zakonne i parafialne sledzićby wypadło, szukając w nich tych
nasion i latorośli, z których się w następstwie wieków drzewo
umiejętności uniwersyteckich rozrosło. Za taki zawiązek Kaźmirzowskiej
akademii poczytują szkolę pierwotnie w XIII jeszcze stuleciu założoną
przy kościele dominikanów, a następnie długa potem przy farze
krakowskiej istniejącą.
Uregulowanie obiegu Wisły pod Krakowem, przekopanie kanału
i nadanie prawem miejskiem (1335), a osiedlenie przedmieścia co się
zabudowało między obydwoma ramionami tej rzeki, zostało po Kaźmirzu
Wielkim pamiątką. Od jego też imienia ta przyległa Krakowowi
osada, później (1494 r.) w części przez Żydów zamieszkana,
nazwę swoja wzięła. Tam spotykamy się z kolebką akademii naszej
— tam też miana wsi Bawół i góry Wawel, podobnobrzmiące, w
etymologiczną splątały się zagadkę, gubiąc aż w podaniach o
Krakusowym smoku początki swej nazwy. Nie sądząc wcale iżbyśmy
nazwy te rozjaśnić, a ich językowe pochodzenie wywieść zdołali,
przytoczymy tylko powinowactwa jakie miana owe nasuwać się zdają.
Pierwsze wzmianki o wsi Bawole poczynają się w dokumentach
w drugiej połowie XIII stulecia, kiedy Prokop kanclerz krakowski
bierze osadę tę (r. 1278) w zastaw od comesa Wawrzyńca. Następnie
ukazuje się Bawół w części czy też w całości w posiadaniu
kapituły katedralnej krakowskiej (1322). Wreszcie jakiś czas miał
tę wieś klasztor miechowski. W owych dokumentach łacińskich z
XIII i XIV wieku, piszą: Bawoł, Bamvol i Banvol. Nazwom znów jak
Wawel krakowski, lub Wąwolnica (w król. polsk.) towarzyszą zwykle
podania o zabitych smokach; kiedy Szajnocha w książce
"Lechicki początek Polski" wywodzi, że normandzkim
sposobem umacniano grody opasywano wałem kształtu węża, — że
tedy zabicie smoka a wzięcie warowni jedno jest, — że wreszcie
Beowulf po anglo-normandzku smoka znaczy, a w wymawianiu brzmi jak
nasze Bawoły i Wawele. Nie wdając się w dalsze tej natury
zestawienia, napomykamy tylko że leżące obok siebie wieś Bawół
i góra Wawel, z jednego co do ich nazw źródła wywodzićby można.
Otóż świeżo ze wsi Bawołu na pobrzeżu Wisły utworzone
miasto, obrał Kaźmirz Wielki na ów umiejętności przybytek. Tam
na trzy lata przed datą przywileju rozpoczął budowę potrzebnych
gmachów, a 1364 r. w dzień Zielonych Świątek założył akademią,
na sposób bonońskiej i padewskiej. Miasto Kraków złożyło królowi
obietnicę utrzymywania tej instytucyi zaś Urban V papież
zatwierdził ją, wyłączając wszakże teologię z pocztu nauk mających
się tam wykładać. Jarosław Skotnicki arcybiskup gnieźnieński,
w imieniu ojca św. otwarł tę naczelną pierwszą na północy
szkolę. Uczono na Bawole prawa i filozofii, a obok tego mistrze
nauk wyzwolonych przy szkole u Panny Maryi zostali. Płaca profesorów
zapewnioną była na żupach wielickich; zarząd akademii, to jest
jej kanclerstwo, biskupowi krakowskiemu oddano.
Tak więc wtedy, gdy trucizną i zbrodniami powszechnemi na
świecie w pierwszej połowie XIV wieku, w zamieszaniu żywiołów
społecznych, nowy się porządek w Europie rodził, u nas król co
go samego jednego Wielkim potomność nazwała, pomyślność ojczyźnie
zapewniał. Nie uczuła nawet Polska boleści tej przechodowej
epoki. O zamęcie jaki w przeradzającym się świecie panował,
ledwie do nas głuche dochodziły wieści. Całość Polski urastała
wtedy łączącemi się z nią ziemiami; osadnicy zaludniali pustki
co po tatarskich zostały napadach; granice ubezpieczały zamki i
obronne grody, a statut wiślicki porządek i sprawiedliwość w
zagospodarowanym zaprowadzał kraju. Co dziejowa jesień za dni Łokietkowych
zasiała, to teraz w Kaźmirzowskich czasach błoga dla ojczyzny
wiosna zielenią murawy okryła. Czternasty wiek Jagiellońskiemu
latu bogate żniwo gotował.
Więc wśród radości, kiedy to dwór królewski nieruszał
się bez śpiewaków i muzyki, ucztuje bogata Polska u stołu
Wierzynka. Na godach zaślubin cesarza Karola Luksemburczyka z Kaźmirzową
wnuką, zjazd panujących w Krakowie wzajemne waśnie zgodą zakończa;
a nasz wielki monarcha na rozjemcę wybrany, wiszącą nad Europą
wojenną burzę zażegnał.
W takim to czasie pomyślności rzpltej, jakby na dopełnienie świetnego
obrazu, powstaje Alma mater, szkoła krakowska, owa perła
Piastowskiej korony.
Pragnąc teraz odszukać śladów tych budowl, co byty
pierwszym nauk przybytkiem, jakby z umysłu dla jaskrawego
zestawienia dni świetnych z chwilami których wspomnieniem żyjemy,
między najlichsze walące się zabudowania nadwiśla, do Żydowskiego
miasta udać nam się przyjdzie, aby tam wśród nędzy i ubóstwa
miejsce dawnych gmachów akademickich zaznaczyć. Mimo zaprzeczeń
Muczkowskiego, poważne w tej sprawie skazówki w podaniach Długosza
zostały. Dowiadujemy sio bowiem z Kroniki (IX, 129), iż Każmirz
Wielki, w nazwanem od swego imienia mieście założonem pod
Krakowem na wiosce kapitulnej Bawole, przy murze w miejscu obszernem
i rozległem, przeszło tysiąc kroków wzdłuż i wszerz wynoszącem,
otwarł szkołę, wzniósłszy tam na nią ozdobne budowle, obszerne
izby na wykłady, oraz mieszkania na doktorów i mistrzów. Dalej
dodaje Długosz : iż on sam chciał tam w r. 1478, za zezwoleniem
króla Kaźmirza Jagiellończyka, klasztor kartuzów budować.
Przecież obywatele kaźmirscy nie chcieli odstąpić miejsca, które
wtedy gdy było opustoszałe sobie przywłaszczyli, nie pytając o
to króla.
Świadectwo to usiłuje osłabić Muczkowski uwagą: że 117
lat ubiegłych od założenia Kaźmirzowskiej akademii, aż do czasu
kiedy Długosz chciał tam kartuzów osadzać, nie zdołałyby
zniszczyć gmachów wzniesionych przez króla, co sobie na sławę
budowniczego zarobił. Że znów Jagiełło przez oszczędność nie
byłby kamienic na nowe kollegium przy ulicy św. Anny zakupywał,
ale zostawiłby akademią w owych domach, którym Długosz zalety piękności
i obszerności przyznaje. Po tych domniemaniach zacny dziejopis
uniwersytetu naszego wzniesienia na Bawole zabudowań dla akademików
w wątpliwość podaje.
W tej rzeczy Długosza za dostateczną uważamy powagę; za
jego bowiem czasów żyły tradycye jeszcze — sam przecież chciał
w owem miejscu kartuzów osadzać; więc to co napisał, wiedział
pewno dokładnie. Budowle nie są wieczne, a pustka najwspanialsze
gmachy w ruiny zamienia. Łatwo tedy wierzyć, że po stu latach z
świetnych zakładów gruzy zostały. Okoliczność także iż Jagiełło
nie uchwalił na starem miejscu odnowionej przez siebie akademii,
ale ją do Krakowa przeniósł, nie da się przypomnieniem oszczędności
użyć za dosadny przeciw Długoszowi dowód.
Przyczyn bowiem przeniesienia owego, kilka nawet przytoczyćby można.
Za pierwszą poczytujemy powód w samem już widać fizycznem położeniu
owej miejscowości leżący, jak skoro w następnych im Kaźmirzu
Wielkim czasach nie budowali się tam możniejsi, ani dziś okolicy
owej na mile zamieszkanie użyćby kto pragnął. Nie można stawiać
reguły, że ludzi do miejsca dokument przykuje; ani też tradycye
siedzib dawnych przywilej w nowe miejsce przenieść podoła.
Pierwej się zwykle miasto tworzy, a potem dopiero erekcye
dokumentami ubezpieczają wolność jego. Istniał Kraków dawno
przed r. 1257, choć go wtedy Bolesław Wstydliwy prawem niemieckiem
obdarzył; a ten akt swobód lokacyą miasta nazwano. Z owego
terytoryum, jakie pierwotnie zajęty rynki i ulice, już go następne
wieki w inne strony sprowadzić nie mogły. Kaźmirz Wielki, ze
strategicznych względów i dla swego zamiłowania w budownictwie,
nowo przy Krakowie wyniósł, miasto od swego imienia nazwane. Ubrał
je wspaniałemi kościołami, murem otoczył, wodą oblał i
swobodami nadał. Tam ustanowiona akademia, miała być węgielnym
kamieniem, podstawą świetnego wzrostu nowego grodu. Inaczej się
stało — Kraków dawnego terytoryum swego uparcie się trzymał, w
mury jego akademia przenieść się z czasem musiała; zaś miasto
Kaźmirz zamieszkali Żydzi, którzy jako przychodnie nie mieli
wyboru w obraniu sobie miejscowości dogodnej. Sądzimy tedy że
usadowienie odnowionej akademii na ulicy św. Anny, a nie w jej
dawnych Kaźmirskich murach, w tradycyjnem rozrastaniu się Krakowa
po tej stronie Wisły przyczynę swoją miało.
Wreszcie ważniejsze jeszcze mamy w tej sprawie ślady na
przeciwstawienie Muczkowskiemu, który chociaż uznaje moralne (że
tak powiem) erygowanie przez Kaźmirza Wielkiego akademii, przecież
twierdzi: iż budowli dla mistrzów i wykładów na Bawole nie było.
Owa okoliczność że Długosz pustki po Kaźmirzowej szkole
na klasztor kartuzów chciał zająć, prócz podania, które o tem
w kronice swojej zapisał, potwierdza się jeszcze przywilejami
dochowanemi dotąd w archiwum kapituły katedralnej krakowskiej,
zacytowanemi w katalogu biskupów księdza Łętowskiego, a ogłoszonemi
w broszurze przeciwko nam (w Bochni 1861 r.) przez B. S. wydanej.
Widać z tych dokumentów, że Kaźmirz Jagiellończyk przywilejem
wydanym w r. 1477 przeznacza im kościół św. Hieronima z
klasztorem kartuzów, całe terytoryum dawnej akademii i wszelki będący
tam budowlany materyał (et omem materiam lapidum in praefati
veltsti collegii cameris existentem). Że nie stanął na tem
miejscu ów klasztor, więc budowle po akademii na inny cel obrócone
zostały. Przecież przywiedzione nadanie upewnia nas stanowczo: iż
Kaźmirz Wielki powznosił gmachy na swoję szkołę. Czyli zaś
wykończył wszystkie potrzebne na ten cel budowle? to tylko dla wątpiących
materyałem do sporów pozostać może.
Gdzież więc stało kollegium owej Kaźmirzowej szkoły? Na
to pytanie odpowiada poniekąd znów drugi dokument (z r. 1480) w
zacytowanej broszurze przywiedziony, gdzie czytamy: iż Jan Feliks z
Tarnowa wojewoda lubelski sprzedaje cztery wsie owemu klasztorowi
kartuzów, mającemu się fundować juxta Istulam in collibus s.
Stanislai. Więc nad Wisłą na jej pobrzeżnych pagórkach,
wnosiły się akademickie budowle. Miejscowości tej szukać wypada
w wschodniej części Kaźmirza. Z rynku krakowskiego, z Siennej, zdążając
ulicą Starawiślną, przeszedłszy most, dojdziesz w kierunku
prostym pod szczątki dawnych warownych murów Kaźmirza. Tam nie
dochodząc do kościoła Bożego Ciała, rozpatrz się w otoczeniu
starej bożnicy, a będziesz mieć przed sobą okolicę mieszczącą
niegdyś akademickie budowle. Ta część żydowskiego miasta chyląca
się nieco ku Wiśle, a przecięta ulicami: Jakuba, Wązką, Szeroką,
Wysoką, i Bawolą, opiera się ku brzegom rzeki o szczęty murów
dawnych warowni; a cmentarze ku Krakowowi na przednią straż swych
pustek wysłała. Nędzne, w różnych kierunkach rozstawione, walące
się domy, niemiłą chociaż charakterystyczną postać tym
miejscom nadają.
Dawniejsi, jak np. J. S. Bandtkie sądzą: że stara bożnica
„żydowska z tej akademi powstała; zaś chwiejna, mało
upowszechniona i bezzasadna miejscowa tradycya, dom przy ulicy
Szerokiej pod liczbą 219/69 (gmina X) za szczątek Kaźmirzowskiej
budowli uważa. Powyższe wywody, które nas zaprowadziły w tę
okolicę gdzie stała akademia, przytoczyliśmy z dokumentów, dla
okazania tylko kierunków argumentowań jakie się przedstawiają w
tej sprawie. Krótszą jednak drogą pewniejsze jeszcze oznaczenie
miejscowości otrzymać możemy. Tu bowiem słowa Długosza i dopełnienie
ich przez Miechowitę, jasnym są dowodem. Pierwszy zna wybornie
miejscowości i budowle akademii, bo sam obce to gmachy na klasztor
kartuzów przerobić, wierzyć mu więc można gdy mówi: (Kronika
IX. 129) że owe zabudowania z kamienia wzniesione stoją na
przestrzeni z górą 1000 kroków wszerz i wzdłuż, przy murze (secus
murum). Oczywiście że wyrażenie to tyczy się murów
miejskich, jak skoro bliżej nie oznacza nasz historyk przy jakim to
murze. Współcześnie z Długoszem żyjący Miechowita, powtarzając
słowa jego w Kronice swojej (wydanie II. Vietora str. 242) uważał
za właściwe wyrażenie secus murum dopełnić i wyjaśnić
dodaniem: el eccIesiam sancli Laurentii. Gdyby dokładnie nie
był tego Miechowita wiedział, patrząc na pustki owe, niebyłby
dodaniem słów tych Długosza dopełniał. Po tych więc dwóch
wzmiankach dochodzim wątku. Stała tedy Kaźmirzowska akademia obok
kościoła Ś. Wawrzeńca, opodal murów warownych od strony Wisły,
na rozległym placu. Budowle te nie mogły tam być gdzie dziś
stara bożnica, bo ową synagogę (sądząc z jej stylu) do XV najpóżniej
stulecia odnieść wypada; tembardziej jak skoro wiadomo iż w roku
1406 już ona restaurowaną była, wtedy, kiedy jeszcze (w roku
1477) rudery akademii istnieją. Że znowu terytoryum na którem stały
te budowle wynosiło z górą tysiąc kroków powierzchni, więc między
bożnicą także a kościołem św. Wawrzeńca, dla szczupłej
przestrzeni, zmieścić się nie mogły. Nie gdzieindziej tedy, ale
za tym kościołem, ku klasztorowi Bożego Ciała, podwalin
akademickich szukać należy. Wedle tych bowiem wskazówek wznosiło
się Kaźmirzowskie kollegium tam gdzie dziś ogrodzenie, do kanoników
lateraneńskich podobno należące, w gminie VI liczbą 313/137
zaznaczone. Miejsce to ściśle wskazujemy, bo tam szczęty
warownych murów istnieją, a zarazem marmurowa tablica umieszczona
w ścianie (r. 1627) zaznacza: gdzie się Żydowskie siedziby kończyły,
a kościół i plebańskie budowle parafii św. Wawrzeńca wznosiły.
Ów kościół, wedle piśmiennych podań, zbudował z drzewa Piotr
Dunin, a z muru wywiódł ks. Marcin Klociński; obsługiwali go
kanonicy lateraneńscy, zaś w nowszych dopiero czasach rozebranym
został.
Wskazanie w tych miejscach (wedle podań Długosza)
terytoryum akademickiego i to jeszcze ma za sobą: że wiek XIV
pewno nie gdzieindziej tylko przy kościele szkołę zakładał;
tembardziej żo w czasach fanatyzmu trzeba się było świątynią
od Żydów przedzielić.
Towarzystwo naukowe krakowskie wyznaczyło właśnie z grona swego
komisyą, pod przewodnictwem p. Pawła Popiela, która się obecnie
zajmuje ścisłem onaczeniem miejsca, w którem Alma mater
pierwotnie stanęła. Jeśli po otrzymanym rezultacie badań,
wielostronnie a krytycznie przeprowadzonych, odszukane terytorytm
pamiętnikiem zaznaczonem zostanie, może najstosowniej byłoby na
tym kamieniu ową zacytowaną z Długosza i Miechowity wiadomość
zapisać.