Artykuł w "Tygodniku Ilustrowanym" z 1864 roku pt.: "Z powodu pamiątki pięćsetletniego jubileuszu krakowskiego uniwersytetu". Tekst Józef Łepkowski.

 

I. Akademia Kaźmirzowska

II Jagellonicum

III Kolegium jagiellońskie odnowione

IV. Tradycye akademickie

V. Zakłady naukowe

 

 

I. Akademia Kaźmirzowska.

  Chwila w której naród uczuł potrzebę rozpromienienia świateł nauki, tak aby ze zdobyczy wiedzy ludzkiej wszystkie jego społeczne warstwy korzystać mogły — chwila taka w której Kaźmirz Wielki, wyobraziciel ówczesnej Polski i jej prawodawca, z gwiazd jaśniejących wśród narodu złożył to promienne ognisko, co przez pięć stuleci światłem wiedzy i ciepłem miłości ojczyźnie służyło - taka, powtarzam, chwila do wielkich należy w społeczeństwie. Dajemy więc czytelnikom naszym kilka zebranych wiadomości z dziejów Jagiellońskiej szkoły, opisując jej starożytne budowle, o ile ono ze stanowiska archeologicznego studyowane, wątku do niniejszej pracy dostarczą, a nas od ściśle naukowych, erudycyjnych badań uwolnią. Przecież, mimo tej z góry zapowiedzianej chęci omijania cytat i uchylania się od polemik wszelkich, przyjdzie nam nieraz traktowanym tutaj sprawom i rzeczom zblizka się przypatrzyć, jak skoro nie napisano dotąd historyi tej akademii, gdziebyśmy gotowe daty znaleźli. Wprawdzie za dni naszych wielkie już do dziejów Almae matris przysposobiono materyały ; znakomitych na tem polu wymienić można badaczy, wspominając: Putanowicza, Kołłątaja, Bandtkiego, Wiszniewskiego, Meciszewskiego, Majera, Mecherzyńskiego, Łukaszewicza, a głównie Józefa Muczkowskiego, po którym nikt dotąd pióra historyografa akademickiego nie podjął. Jednak, mimo tych prac cennych, nie mamy zestawionych w całość dziejów naszej szkoły, ani też doczekaliśmy się dotąd historycznych obrazów, coby nam przeszłość akademii i jej zasługi w żywych przedstawiały barwach, a w formie ogółowi przystępnej.
  Chcąc oto wspomnieć o szkołach będących w Polsce przed istnieniem akademii krakowskiej, lub tez pragnąc się oświecić jakie i gdzie stały na Bawole Kaźmirzowskie budowle, zaraz na początku pracy naszej spotkać się nam przychodzi z podaniami, którym jeszcze wieka krytyczne badania potrzebne.
  Patrząc na Polskę w tych czasach, widzimy światło nauki po klasztorach i przy kościele, tej pierwszej nauczycielce narodowi. Chcąc więc badać drogi oświaty w owych wiekach, szkoły zakonne i parafialne sledzićby wypadło, szukając w nich tych nasion i latorośli, z których się w następstwie wieków drzewo umiejętności uniwersyteckich rozrosło. Za taki zawiązek Kaźmirzowskiej akademii poczytują szkolę pierwotnie w XIII jeszcze stuleciu założoną przy kościele dominikanów, a następnie długa potem przy farze krakowskiej istniejącą.
  Uregulowanie obiegu Wisły pod Krakowem, przekopanie kanału i nadanie prawem miejskiem (1335), a osiedlenie przedmieścia co się zabudowało między obydwoma ramionami tej rzeki, zostało po Kaźmirzu Wielkim pamiątką. Od jego też imienia ta przyległa Krakowowi osada, później (1494 r.) w części przez Żydów zamieszkana, nazwę swoja wzięła. Tam spotykamy się z kolebką akademii naszej — tam też miana wsi Bawół i góry Wawel, podobnobrzmiące, w etymologiczną splątały się zagadkę, gubiąc aż w podaniach o Krakusowym smoku początki swej nazwy. Nie sądząc wcale iżbyśmy nazwy te rozjaśnić, a ich językowe pochodzenie wywieść zdołali, przytoczymy tylko powinowactwa jakie miana owe nasuwać się zdają.
  Pierwsze wzmianki o wsi Bawole poczynają się w dokumentach w drugiej połowie XIII stulecia, kiedy Prokop kanclerz krakowski bierze osadę tę (r. 1278) w zastaw od comesa Wawrzyńca. Następnie ukazuje się Bawół w części czy też w całości w posiadaniu kapituły katedralnej krakowskiej (1322). Wreszcie jakiś czas miał tę wieś klasztor miechowski. W owych dokumentach łacińskich z XIII i XIV wieku, piszą: Bawoł, Bamvol i Banvol. Nazwom znów jak Wawel krakowski, lub Wąwolnica (w król. polsk.) towarzyszą zwykle podania o zabitych smokach; kiedy Szajnocha w książce "Lechicki początek Polski" wywodzi, że normandzkim sposobem umacniano grody opasywano wałem kształtu węża, — że tedy zabicie smoka a wzięcie warowni jedno jest, — że wreszcie Beowulf po anglo-normandzku smoka znaczy, a w wymawianiu brzmi jak nasze Bawoły i Wawele. Nie wdając się w dalsze tej natury zestawienia, napomykamy tylko że leżące obok siebie wieś Bawół i góra Wawel, z jednego co do ich nazw źródła wywodzićby można.
  Otóż świeżo ze wsi Bawołu na pobrzeżu Wisły utworzone miasto, obrał Kaźmirz Wielki na ów umiejętności przybytek. Tam na trzy lata przed datą przywileju rozpoczął budowę potrzebnych gmachów, a 1364 r. w dzień Zielonych Świątek założył akademią, na sposób bonońskiej i padewskiej. Miasto Kraków złożyło królowi obietnicę utrzymywania tej instytucyi zaś Urban V papież zatwierdził ją, wyłączając wszakże teologię z pocztu nauk mających się tam wykładać. Jarosław Skotnicki arcybiskup gnieźnieński, w imieniu ojca św. otwarł tę naczelną pierwszą na północy szkolę. Uczono na Bawole prawa i filozofii, a obok tego mistrze nauk wyzwolonych przy szkole u Panny Maryi zostali. Płaca profesorów zapewnioną była na żupach wielickich; zarząd akademii, to jest jej kanclerstwo, biskupowi krakowskiemu oddano.
  Tak więc wtedy, gdy trucizną i zbrodniami powszechnemi na świecie w pierwszej połowie XIV wieku, w zamieszaniu żywiołów społecznych, nowy się porządek w Europie rodził, u nas król co go samego jednego Wielkim potomność nazwała, pomyślność ojczyźnie zapewniał. Nie uczuła nawet Polska boleści tej przechodowej epoki. O zamęcie jaki w przeradzającym się świecie panował, ledwie do nas głuche dochodziły wieści. Całość Polski urastała wtedy łączącemi się z nią ziemiami; osadnicy zaludniali pustki co po tatarskich zostały napadach; granice ubezpieczały zamki i obronne grody, a statut wiślicki porządek i sprawiedliwość w zagospodarowanym zaprowadzał kraju. Co dziejowa jesień za dni Łokietkowych zasiała, to teraz w Kaźmirzowskich czasach błoga dla ojczyzny wiosna zielenią murawy okryła. Czternasty wiek Jagiellońskiemu latu bogate żniwo gotował.
  Więc wśród radości, kiedy to dwór królewski nieruszał się bez śpiewaków i muzyki, ucztuje bogata Polska u stołu Wierzynka. Na godach zaślubin cesarza Karola Luksemburczyka z Kaźmirzową wnuką, zjazd panujących w Krakowie wzajemne waśnie zgodą zakończa; a nasz wielki monarcha na rozjemcę wybrany, wiszącą nad Europą wojenną burzę zażegnał.
W takim to czasie pomyślności rzpltej, jakby na dopełnienie świetnego obrazu, powstaje Alma mater, szkoła krakowska, owa perła Piastowskiej korony.
  Pragnąc teraz odszukać śladów tych budowl, co byty pierwszym nauk przybytkiem, jakby z umysłu dla jaskrawego zestawienia dni świetnych z chwilami których wspomnieniem żyjemy, między najlichsze walące się zabudowania nadwiśla, do Żydowskiego miasta udać nam się przyjdzie, aby tam wśród nędzy i ubóstwa miejsce dawnych gmachów akademickich zaznaczyć. Mimo zaprzeczeń Muczkowskiego, poważne w tej sprawie skazówki w podaniach Długosza zostały. Dowiadujemy sio bowiem z Kroniki (IX, 129), iż Każmirz Wielki, w nazwanem od swego imienia mieście założonem pod Krakowem na wiosce kapitulnej Bawole, przy murze w miejscu obszernem i rozległem, przeszło tysiąc kroków wzdłuż i wszerz wynoszącem, otwarł szkołę, wzniósłszy tam na nią ozdobne budowle, obszerne izby na wykłady, oraz mieszkania na doktorów i mistrzów. Dalej dodaje Długosz : iż on sam chciał tam w r. 1478, za zezwoleniem króla Kaźmirza Jagiellończyka, klasztor kartuzów budować. Przecież obywatele kaźmirscy nie chcieli odstąpić miejsca, które wtedy gdy było opustoszałe sobie przywłaszczyli, nie pytając o to króla.
  Świadectwo to usiłuje osłabić Muczkowski uwagą: że 117 lat ubiegłych od założenia Kaźmirzowskiej akademii, aż do czasu kiedy Długosz chciał tam kartuzów osadzać, nie zdołałyby zniszczyć gmachów wzniesionych przez króla, co sobie na sławę budowniczego zarobił. Że znów Jagiełło przez oszczędność nie byłby kamienic na nowe kollegium przy ulicy św. Anny zakupywał, ale zostawiłby akademią w owych domach, którym Długosz zalety piękności i obszerności przyznaje. Po tych domniemaniach zacny dziejopis uniwersytetu naszego wzniesienia na Bawole zabudowań dla akademików w wątpliwość podaje.
  W tej rzeczy Długosza za dostateczną uważamy powagę; za jego bowiem czasów żyły tradycye jeszcze — sam przecież chciał w owem miejscu kartuzów osadzać; więc to co napisał, wiedział pewno dokładnie. Budowle nie są wieczne, a pustka najwspanialsze gmachy w ruiny zamienia. Łatwo tedy wierzyć, że po stu latach z świetnych zakładów gruzy zostały. Okoliczność także iż Jagiełło nie uchwalił na starem miejscu odnowionej przez siebie akademii, ale ją do Krakowa przeniósł, nie da się przypomnieniem oszczędności użyć za dosadny przeciw Długoszowi dowód.
Przyczyn bowiem przeniesienia owego, kilka nawet przytoczyćby można. Za pierwszą poczytujemy powód w samem już widać fizycznem położeniu owej miejscowości leżący, jak skoro w następnych im Kaźmirzu Wielkim czasach nie budowali się tam możniejsi, ani dziś okolicy owej na mile zamieszkanie użyćby kto pragnął. Nie można stawiać reguły, że ludzi do miejsca dokument przykuje; ani też tradycye siedzib dawnych przywilej w nowe miejsce przenieść podoła. Pierwej się zwykle miasto tworzy, a potem dopiero erekcye dokumentami ubezpieczają wolność jego. Istniał Kraków dawno przed r. 1257, choć go wtedy Bolesław Wstydliwy prawem niemieckiem obdarzył; a ten akt swobód lokacyą miasta nazwano. Z owego terytoryum, jakie pierwotnie zajęty rynki i ulice, już go następne wieki w inne strony sprowadzić nie mogły. Kaźmirz Wielki, ze strategicznych względów i dla swego zamiłowania w budownictwie, nowo przy Krakowie wyniósł, miasto od swego imienia nazwane. Ubrał je wspaniałemi kościołami, murem otoczył, wodą oblał i swobodami nadał. Tam ustanowiona akademia, miała być węgielnym kamieniem, podstawą świetnego wzrostu nowego grodu. Inaczej się stało — Kraków dawnego terytoryum swego uparcie się trzymał, w mury jego akademia przenieść się z czasem musiała; zaś miasto Kaźmirz zamieszkali Żydzi, którzy jako przychodnie nie mieli wyboru w obraniu sobie miejscowości dogodnej. Sądzimy tedy że usadowienie odnowionej akademii na ulicy św. Anny, a nie w jej dawnych Kaźmirskich murach, w tradycyjnem rozrastaniu się Krakowa po tej stronie Wisły przyczynę swoją miało.
Wreszcie ważniejsze jeszcze mamy w tej sprawie ślady na przeciwstawienie Muczkowskiemu, który chociaż uznaje moralne (że tak powiem) erygowanie przez Kaźmirza Wielkiego akademii, przecież twierdzi: iż budowli dla mistrzów i wykładów na Bawole nie było.
  Owa okoliczność że Długosz pustki po Kaźmirzowej szkole na klasztor kartuzów chciał zająć, prócz podania, które o tem w kronice swojej zapisał, potwierdza się jeszcze przywilejami dochowanemi dotąd w archiwum kapituły katedralnej krakowskiej, zacytowanemi w katalogu biskupów księdza Łętowskiego, a ogłoszonemi w broszurze przeciwko nam (w Bochni 1861 r.) przez B. S. wydanej. Widać z tych dokumentów, że Kaźmirz Jagiellończyk przywilejem wydanym w r. 1477 przeznacza im kościół św. Hieronima z klasztorem kartuzów, całe terytoryum dawnej akademii i wszelki będący tam budowlany materyał (et omem materiam lapidum in praefati veltsti collegii cameris existentem). Że nie stanął na tem miejscu ów klasztor, więc budowle po akademii na inny cel obrócone zostały. Przecież przywiedzione nadanie upewnia nas stanowczo: iż Kaźmirz Wielki powznosił gmachy na swoję szkołę. Czyli zaś wykończył wszystkie potrzebne na ten cel budowle? to tylko dla wątpiących materyałem do sporów pozostać może.
  Gdzież więc stało kollegium owej Kaźmirzowej szkoły? Na to pytanie odpowiada poniekąd znów drugi dokument (z r. 1480) w zacytowanej broszurze przywiedziony, gdzie czytamy: iż Jan Feliks z Tarnowa wojewoda lubelski sprzedaje cztery wsie owemu klasztorowi kartuzów, mającemu się fundować juxta Istulam in collibus s. Stanislai. Więc nad Wisłą na jej pobrzeżnych pagórkach, wnosiły się akademickie budowle. Miejscowości tej szukać wypada w wschodniej części Kaźmirza. Z rynku krakowskiego, z Siennej, zdążając ulicą Starawiślną, przeszedłszy most, dojdziesz w kierunku prostym pod szczątki dawnych warownych murów Kaźmirza. Tam nie dochodząc do kościoła Bożego Ciała, rozpatrz się w otoczeniu starej bożnicy, a będziesz mieć przed sobą okolicę mieszczącą niegdyś akademickie budowle. Ta część żydowskiego miasta chyląca się nieco ku Wiśle, a przecięta ulicami: Jakuba, Wązką, Szeroką, Wysoką, i Bawolą, opiera się ku brzegom rzeki o szczęty murów dawnych warowni; a cmentarze ku Krakowowi na przednią straż swych pustek wysłała. Nędzne, w różnych kierunkach rozstawione, walące się domy, niemiłą chociaż charakterystyczną postać tym miejscom nadają.
  Dawniejsi, jak np. J. S. Bandtkie sądzą: że stara bożnica „żydowska z tej akademi powstała; zaś chwiejna, mało upowszechniona i bezzasadna miejscowa tradycya, dom przy ulicy Szerokiej pod liczbą 219/69 (gmina X) za szczątek Kaźmirzowskiej budowli uważa. Powyższe wywody, które nas zaprowadziły w tę okolicę gdzie stała akademia, przytoczyliśmy z dokumentów, dla okazania tylko kierunków argumentowań jakie się przedstawiają w tej sprawie. Krótszą jednak drogą pewniejsze jeszcze oznaczenie miejscowości otrzymać możemy. Tu bowiem słowa Długosza i dopełnienie ich przez Miechowitę, jasnym są dowodem. Pierwszy zna wybornie miejscowości i budowle akademii, bo sam obce to gmachy na klasztor kartuzów przerobić, wierzyć mu więc można gdy mówi: (Kronika IX. 129) że owe zabudowania z kamienia wzniesione stoją na przestrzeni z górą 1000 kroków wszerz i wzdłuż, przy murze (secus murum). Oczywiście że wyrażenie to tyczy się murów miejskich, jak skoro bliżej nie oznacza nasz historyk przy jakim to murze. Współcześnie z Długoszem żyjący Miechowita, powtarzając słowa jego w Kronice swojej (wydanie II. Vietora str. 242) uważał za właściwe wyrażenie secus murum dopełnić i wyjaśnić dodaniem: el eccIesiam sancli Laurentii. Gdyby dokładnie nie był tego Miechowita wiedział, patrząc na pustki owe, niebyłby dodaniem słów tych Długosza dopełniał. Po tych więc dwóch wzmiankach dochodzim wątku. Stała tedy Kaźmirzowska akademia obok kościoła Ś. Wawrzeńca, opodal murów warownych od strony Wisły, na rozległym placu. Budowle te nie mogły tam być gdzie dziś stara bożnica, bo ową synagogę (sądząc z jej stylu) do XV najpóżniej stulecia odnieść wypada; tembardziej jak skoro wiadomo iż w roku 1406 już ona restaurowaną była, wtedy, kiedy jeszcze (w roku 1477) rudery akademii istnieją. Że znowu terytoryum na którem stały te budowle wynosiło z górą tysiąc kroków powierzchni, więc między bożnicą także a kościołem św. Wawrzeńca, dla szczupłej przestrzeni, zmieścić się nie mogły. Nie gdzieindziej tedy, ale za tym kościołem, ku klasztorowi Bożego Ciała, podwalin akademickich szukać należy. Wedle tych bowiem wskazówek wznosiło się Kaźmirzowskie kollegium tam gdzie dziś ogrodzenie, do kanoników lateraneńskich podobno należące, w gminie VI liczbą 313/137 zaznaczone. Miejsce to ściśle wskazujemy, bo tam szczęty warownych murów istnieją, a zarazem marmurowa tablica umieszczona w ścianie (r. 1627) zaznacza: gdzie się Żydowskie siedziby kończyły, a kościół i plebańskie budowle parafii św. Wawrzeńca wznosiły. Ów kościół, wedle piśmiennych podań, zbudował z drzewa Piotr Dunin, a z muru wywiódł ks. Marcin Klociński; obsługiwali go kanonicy lateraneńscy, zaś w nowszych dopiero czasach rozebranym został.
  Wskazanie w tych miejscach (wedle podań Długosza) terytoryum akademickiego i to jeszcze ma za sobą: że wiek XIV pewno nie gdzieindziej tylko przy kościele szkołę zakładał; tembardziej żo w czasach fanatyzmu trzeba się było świątynią od Żydów przedzielić.
Towarzystwo naukowe krakowskie wyznaczyło właśnie z grona swego komisyą, pod przewodnictwem p. Pawła Popiela, która się obecnie zajmuje ścisłem onaczeniem miejsca, w którem Alma mater pierwotnie stanęła. Jeśli po otrzymanym rezultacie badań, wielostronnie a krytycznie przeprowadzonych, odszukane terytorytm pamiętnikiem zaznaczonem zostanie, może najstosowniej byłoby na tym kamieniu ową zacytowaną z Długosza i Miechowity wiadomość zapisać.